Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dialog dziewiąty

— Chcesz zostawić swojego syna samego z tym bagażem emocjonalnym?! Co z ciebie za rodzic!

— Nie, zapiszę go na balet, wtedy zacieśni więzi z Hugonem i może wytańczy swoje frustracje. Ewentualnie zostanie pośmiewiskiem wśród rówieśników. Coś za coś.

— Hugo bardzo lubił balet.

— Naprawdę? Córka Pansy opowiadała, że musiałaś zaciągać go na parkiet i siłą zakładać mu te fikuśne rajtuzki. Ile wtedy miał lat? Osiem? Dziewięć?

— Jedenaście, ty łysy debilu.

— Zakładałaś jedenastoletniemu chłopakowi rajtuzy i ubezwłasnowolniłaś go Drętwotą, żeby biedak się nie wyrywał... Granger, co z ciebie za rodzic?

— Wywlekasz mi pojedyncze błędy, nie patrząc zupełnie na całokształt! Przynajmniej wychowałam Hugona na wartościowego człowieka, który, w przeciwieństwie do twojego syna, lubi dziewczyny.

— Scorpius nie jest... Wiesz co? Mam to gdzieś. Scorpius jest gejem. Scorpius jest homoseksualistą. Scorpius lubi chłopaków. Świetnie. Skoro jest szczęśliwy, to niech sobie chodzi nawet z jakimś mugolskim gejem. Niech tylko nie zaprasza go na obiady do mojego domu.

— ...

— Nawet, cholera, się z tego cieszę. Zatkało? Przecież większość poważanych czarodziei omijała kobiety szerokim łukiem. Choćby Dumbledore! O! I Czarny Pan. Nie, on to akurat niezbyt dobry przykład. Snape... nie... Albo tak. Widzisz, Granger, Snape też powinien unikać kobiet! Co mu przyszło przez matkę Pottera? Sam ból, cierpienie, upokorzenia, a na koniec śmierć w męczarniach!

Mężczyźni niby są lepsi?! Dobre sobie, poczwaro. Ostatnie wojny w czarodziejskim świecie zostały rozpętane przez buzujące ego zakompleksionego palanta!

— Gdyby matka tego zakompleksionego palanta nie napoiła jego ojca eliksirem miłosnym, to nic by się nie stało, szlamo!

Gdyby ojciec zainteresował się własnym dzieckiem, a nie uciekał od odpowiedzialności, to wychowałby pełnowartościowego członka społeczeństwa, ty moralna kloako!

— No oczywiście. Zwal psychopatię syna na złe postępowanie rodziców. Idąc twoją logiką, lepiej uważaj: przez przymusowe zakładania rajtuz jedenastoletniemu synowi możesz wychować przyszłego Czarnego Pana, którego pierwszym krokiem po przejęciu władzy będzie delegalizacja baletu oraz publiczne palenie pończoch. Jakie czasy, taka dyktatura.

— Nie, to już jest przesada! 

— Sama jesteś przesada.

— Wychodzę z tego cholernego mieszkania!

— Uważaj, zaraz runę na kolana i będę cię błagać, żebyś została! 

W-y-c-h-o-d-z-ę. Już. Teraz. Zaraz.

— Proszę cię bardzo. Droga wolna. Świstoklik na drogę. Idź i nie wracaj.

— Do widzenia, Malfoy. Mam nadzieję, że już nigdy nie będziemy musieli się spotkać w cztery oczy.

— ...!

Zatrzasnąłeś mi drzwi przed nosem!

— Pff, bo nie chciałaś wyjść.

...Kre...tyn...

— ...Debilka.

— ...

— ...

— ...

— ...

— ...! ...! ...!

— Już myślałem, że się ciebie pozbyłem. Czego chcesz?

Zapomniałam torebki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro