Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVI- Fainaru

Szykować chusteczki, plz!
***

To nie był jedynie bolesny upadek. Każda kość, każdy mięsień, każda najmniejsza część ciała paliła,jakby wyżerał ją kwas. Podniesienie się graniczyło z cudem.

Usagi przekręcił głowę, by sprawdzić, gdzie leży Aishinsui. Musiała być gdzieś blisko. Uderzył w ziemię zaraz po niej. Po lewej nie znalazł jej. Po prawej był tylko Fuwa rozłożony wzdłuż.

Królik poruszył jedną ręką by się wesprzeć po czym to samo zrobił z drugą. Użył wszystkich sił, które jeszcze się go trzymały. Uniósł głowę.

Zobaczył przed sobą nieprzeniknioną ciemność. Tyle.

Ale ta ciemność nagle została przedarta przez jasne płomienie ognia. Zapaliła się jedna pochodniap- smukła, wysoka. Później następna, naprzeciw pierwszej. Potem kolejna i kolejna, i kolejna, i kolejna.
Aż utworzyły oświetloną drogę. Prosto do podestu, na którym znajdował kamienny, czarny jak węgiel tron, rozproszony ogromnymi kolcami na każdą ze stron.

Jeszcze gdzieś pod kamienną drogą dobiegło kolejne światło odbijające się w ścianach. Jego barwa była pomarańczowoczerwona.

Zaczęło emanować uczucie gorąca. Jak... w piekle.

Królik podciągnął się do góry jeszcze bardziej. Zabolał go kręgosłup. Ból rozpromienił się przez cały szkielet. Usagi cicho jęknął po czym wypuścił z siebie powietrze.

"Podnieś się" syknął do siebie w myśli.

Napiął mięśnie ze słabym jękiem. Ścisnął jedną z dłoni w pięść. Powoli, w cierpieniu, ale powstał jak bohater. Spojrzał przed siebie. Jego zagniewane spojrzenie mogło zmrozić krew w żyłach. Oczywiście wiedział, gdzie się znalazł.

Póki jednak nie widział nigdzie Nogitsune, sprawdził swą broń. Jego miecze były na swoim miejscu. Ostrze ostatniego ratunku także. Zaskakujące, iż Mroczne Kitsune nie pozbyło się go jeszcze. Dlaczego?

Samuraj podszedł do Fuwy. Położył rękę na jego grzbiecie. Lisek po chwili przekręcił głowę w jego stronę, otwierając oczy. Futerko po bokach jego głowy było zmierzwione, a całe umaszczenie pobrudzone czarnym pyłem.

-Wszystko w porządku?- zapytał rōnin.

-W uszach mi szumi- westchnął kitsune.

-Podniesiesz się?

Zwierzaczek uniósł jedną łapkę ciągnąc się do pionu. Gwałtownie osunął się w dół.

-Za bardzo boli- jęknął.

-Co boli?- dociekał królik.

-Wszystko- odrzekł.-Ogon, łapy, głowa, tył...

-Zrozumiałem- przerwał mu Miyamoto.

Wziął go na ręce, układając go na swoim ramieniu.

-Widziałeś Aishi?- dopytywał Fuwa.

-O to samo miałem pytać ciebie- westchnął.

Spojrzał jeszcze raz na tron. Było w nim coś takiego, co sądził, że powinien sprawdzić. Poza tym pochodnie zapalały się w taki sposób, jakby chciały zachęcić samuraja, aby podążał za nimi.

Właśnie to robił. Powolnie i jeszcze dość chwiejnym krokiem, jednak gotowy na wszelkie niespodzianki. Położył jedną rękę na rękojeści miecza.

Usłyszał cichy szmer. Prawdopodobnie, gdyby nie jego wyczulony słuch, nawet by nie zwrócił na niego uwagi.

Dobiegał z przodu. Na pewno. To była pułapka! Jego przeciwnik czaił się za tronem, za tymi rozportartymi kolcami.

-Wyjdź!- zawołał Usagi wyciągając miecz o księżycowosrebrnym ostrzu

Odpowiedziała mu cisza, ale rōnin wiedział, że tam jest.

-Nogitsune, skończmy to tu i teraz!- krzyknął.

Poruszył się! Więcej jak pewne, że tam jest! Rozległ się pierwszy krok, zaraz za nim drugi.

Samuraj cierpliwie czekał na niego. Poczuł także, jak Fuwa stanął szybko na czterech łapach i zeskoczył z jego pleców. Królik obrócił się zauważając, że lisek zaczął gryźć się z psem ze skrzydłami.

-Kopę lat, Tengu- syknął przez kły kitsune zniżając się na przednich łapach do ziemi, gotów do ataku.

-Zestarzałeś się, strażniku- prychnęło yōkai.

Zwierzaki zaczęły zajadłą walkę, a Usagi słyszał, że jego też się do niego zbliża.

Odwrócił wzrok, dosłownie w ostatniej chwili odpierajac atak ostrza. Wojownik zatoczył się w tył. Spojrzał na swego przeciwnika.

-Aishinsui?- wydusił.

Był zaskoczony jednak doskonale wiedział, iż nie zaczęła walki z własnej woli. Najlepszym dowodem były jej krwistoczerwone oczy oraz zmieniony ubiór, stonowany w mrocznych barwach.

Dziewczyna zaatakowała go ponownie. Zatrzymał jej miecz swoim. Dostrzegł, jak księżycowe ostrze kontrastuje z jej czarną kataną. Impuls przerażenia przeszedł go w całej okazałości, gdy tylko zorientował się, jak niebezpieczny dla niej przedmiot ma w swych dloniach. Musiał zmienić broń, nim nieumyślnie wbije jej kolejny nóż w plecy. I tym razem dosłownie.

Pomieszczenie przeszło echo szyderczego śmiechu, zapowiadającym wszystko, co najgorsze. Na ścianie pojawił się smukły, człekopodobny cień. Jego oczy również były czerwone.

-Witaj, Miyamoto Usagi- zaszydził. -Tak dawno się nie widzieliśmy. Czasy konfrontacji twarzą w twarz się skończyły. Odkąd zaczeliście wchodzić mi w drogę razem!

-Lękasz się walczyć z nami razem?- zapytał samuraj nadal blokując ruch Aishi.-Jesteś tchórzem! Zaskakujące jak długo walczymy z kimś takim jak ty!

-Haha! Jesteś taki zabawny! Szkoda tylko, że to ostatni dzień twego życia!

Uderzył w niego cieniem ręki. Samuraj poleciał na kamienną ścianę, padając później na ziemię. Podniósł się powoli. Musiał szybko zmienić broń.

Nie mogę walczyć z nią tym mieczem pomyślał.

Sięgnął po swoją katanę, ale ze zgrozą spostrzegł, że już go nie ma. Tak samo jak wakizasi.

-Co?- zdziwił się.

-Ooo, czyżbyś coś zgubił?-zarechotał Nogitsune.

Królik spojrzał najpierw na Mroczne Nogitsune, a potem na Aidę. Trzymała w rękach jego broń. Posłała mu złośliwy uśmiech. Cisnęła je gdzieś w bok, bardzo blisko krawędzi dzielącej miecze od lawy.

-Nie masz wyboru, musisz walczyć z nią tym, co masz- syknął.

-Ale skąd ty...- nie rozumiał samuraj.

-Co? Myślisz, że nie wiem co ta katana potrafi? Obserwuję was obojga od dnia, w którym zaszliście mi za skórę! A gdy dowiedziałem się o możliwości istnienia broni, która może mi zaszkodzić, postanowiłem obrócić wszystko przeciw wam. To ja! Ja podsyłałem wam te wszystkie wskazówki! Chciałem, byście szybko znaleźli wszystkie!
A teraz masz ciężki, niełatwy wybór, rōninie. Jeżeli chcesz dostać się do mnie, najpierw musisz pokonać Aishinsui. Moje dzieło.

-Nigdy nie była twoim dziełem!- zaprzeczył, szybko wstając.

Schował miecz za pas. Doskonale wiedział, że Aishi nie zaatakuje bezbronnego.

-Aishi, proszę cię- rzekł.-Jeżeli jesteś tam, to wiesz co powinnaś zrobić.

-Pamiętasz, co on ci zrobił, Aishi?- podpuszczał ją Nogitsune.

Zmaterializował się stając za dziewczyną. Położył ręce na jej ramionach.

-Co zrobił twoim rodzicom?- szepnął jej do ucha.

Dziewczyna zmarszczyła czoło mocniej. Wściekła się.

Zacisnęła ręce na rękojeści po czym zaczęła biec w jego stronę. Fakt, nie przestawała zadziwiać samuraja. Nie mógł wyciągnąć miecza, ale mógł ją zatrzymać i ogłuszyć.

Odsunął się w bok, gdy chciała wymierzyć w niego cios. Złapał ją za naprężone ramię po czym uderzył ją łokciem w kark. Upadła tracąc przytomność.

-Wybacz mi- westchnął.

Teraz mógł zacząć już prawdziwą walkę. Dobył miecza ruszając na Nogitsune.

Nie szło mu zbyt dobrze, gdyż wróg jako postać niecielesna, potrafił uniknąć cięcia na wiele sposobów. Nawet utworzyć dziurę w materii gdzie ostrze miało trafić. Mroczne Kitsune odetchnął go wielką ręką. Usagi tym razem był gotowy. Odbił się nogami od ściany, atakując jeszcze raz. Bez efektu wylądował na ziemi.

Fuwa ostatni raz wgryzł się w tchawicę Tengu, nim ostatecznie go udusił. Położył martwe ciało yōkai na ziemi.

-Mimo wszystko byłeś godnym przeciwnikiem- rzekł lisek, ciężko dysząc.

Spojrzał na pojedynek Miyamoto z Mrocznym Kitsune. Nie malowało się to w różowych barwach. Potrzebna była pomoc. Kitsune oszukał wzrokiem Aishi. Podbiegł do niej, użył swej mocy jeszcze raz by uwolnić ją spod kontroli.

-Aishi! Aishi, obódź się!- wołał.

Polizał ją po nosie. Dziewczynie drgnęła powieka. Otworzyła oczy patrząc na zwierzaczka.

-Fuwa?- zapytała.

-Wstawaj!- poganiał ją.-Usagi cię potrzebuje!

Wojowniczka dźwignęła się z podłogi. Jej ubiór wrócił do normy. Pomasowała się po karku.

-Co się... Znowu byłam kontrolowana?- dociekała.

-Aishi! Jak się nie pospieszysz to Usagi zginie!- krzyczał Fuwa.

-Co? To czemu nic nie mówisz?!- zawołała.

Zerwała się na równie nogi. Ból czy nie ból, pobiegła na pomoc. Rzuciła włosy by złapać Mroczne Kitsune za rękę, ale pukle przeniknęły przez nią. Nogitsune zauważył je.

Usagi tym razem nie zamierzał chybić. Skierował ostrze prosto na istotę. Pobiegł w pełnej determinacji zakończyć to wszystko. Będąc już blisko, stracił na moment świadomość, zaślepiony chęcią śmierci wroga.

-Chodź tu!- zawołał Nogitsune.

Udało się! Wbił miecz! Zrobił to! Pokononał go! Poko...

Poczuł, jak czyjaś ręka położyła się na jego dłoni. Potem druga, na sam koniec rękojeści.

Cała jasność umysłu zaczęła powracać.

Usagi słyszał teraz tylko bicie własnego serca, które uderzało coraz mocniej i szum w uszach.

Rozszerzył oczy.

Aishi spojrzała na niego. Nogitsune stał tuż za nią, ściskając ją za ramiona.

Zasłonił się nią! Użył jej jako żywej tarczy!

-Mocniej- poprosiła słabym głosem.-Mocniej.

Wcisnęła miecz jeszcze bardziej w siebie, pociągając za sobą Usagiego. Ostrze przeszyło ją aż do rękojeści, ale dosięgło też Nogitsune.

Zgiął się z bólu. Puścił ją. Aishinsui padła w ręce Usagiego. Jej twarz była zaczerwieniona.

Mroczna Istota cofnęła się.

-Ja cię jeszcze dopadnę-syknął.

Zdołał się zmaterializować i uciec. Usagi patrzył na slaby wyraz twarz Aidy. Przymykała powieki.

-Aishi!- wował przerażony samuraj.-Aishi, nie zasypiaj, nie zamykaj oczu! Na bogów, co ja zrobiłem?!

Fuwa znalazł się przy nim razem z mieczami bardzo szybko. Spojrzał z grozą na przyjaciółkę.

-Ai...Eh, jest jedno miejsce, gdzie może mieć szansę- rzekł.

-Prowadź!- rozkazał królik.

-Idąc, nie zdążymy- odparł.

Skoczył na jego ramię.

-Trzymaj mocno Aishi i miecze- poradził.

Fuwa przeteleportował dwójkę na śnieg. Upadli w miękki, zimny puch. Znaleźli się w samym środku zawieruchy śnieżnej.

-Gdzie my...- zaczął Usagi.

-Zaczekaj- przerwał mu lisek.

Stanął pewniej na łapach, wydając wycie wilka. Lisy umieją wyć? Zazwyczaj są to tylko marne imitacje.

Poczekali chwilę w burzy. Usagi ani na chwilę nie odstąpił od konającej dziewczyny. Zamknęła oczy. Było bardzo, bardzo źle.

Nagle w oddali pojawiła się postać. Potem jeszcze dwie. Wydawały się dziwnie znajome.

Dopiero gdy stanęły przed ich nosami, Usagi przypomniał sobie te istoty. Już kiedyś im pomogły.

-Sakaki?- zapytał.

-Czcigodni mędrcy, błagam was, pomóżcie naszej przyjaciółce- poprosił Fuwa, skłaniając się przed nimi.

Ich ciemne oczy spoczęły na Aishi, przeszytą mieczem w ramionach Usagiego.

-Nie możemy- odrzekł jeden z nich.-Ona jest istotą mroku.

-Nie z własnej winy- bronił Aishi Miyamoto.-Jeżeli nie wy, nikt jej już nie pomoże.

-Biorę na siebie gniew bogów, pomóżcie nam- wyrwał Fuwa.

-Ja także- dodał królik.

-Zdajecie sobie sprawę, na co się targacie?- upewniał się mnich.

-Tak- orzekli się razem.

Sakaki popatrzyli na siebie.

-Dobrze- westchnął główny.

Królik wziął Aidę na ręce, niosąc do jaskini.

Ułożył ją na kamiennym ołtarzu. Człekopodobna istota o drewnianej skórze podeszła do Aishinsui. Położyła rękę na jej głowie i przy ranie. Od obrażenia, po całym ubraniu, włosach, ciele przecjodziły ciemne smużki. Jakby kobieta zatruwała samą siebie.

-Ma niewiele czasu- westchnął mnich.

-Zdążycie jej pomóc?- zapytał krolik.

-Nie my, to ona musi sama siebie uleczyć- wyjawił.

-Co?

-Tą walkę o swe ciało musi stoczyć sama, w pojedynkę. My możemy ją tylko w tym wesprzeć. Bój stoczy w podświadomości. Bój o życie.

Chwycił za rękojeść, wyciągając go z Aidy. Na jej twarzy pojawił się grymas. Jeszcze żyła.

-Dajmy im chwilę- poprosił Fuwa szeptem.

Zeskoczył z ołtarza, Sakaki także. Usagi patrzył jak pięćset istot się oddala. Zwrócił głowę ku ukochanej, ale nie spojrzał na nią.

-Aishi? Aishi, czy mnie słyszysz?- spytał z ciężarem w głosie.-Wybacz mi, że ci to zrobiłem. Nie taki był mój zamiar, wiesz o tym. Nogitsune prędzej czy później, ale zapłaci... Zapłaci za to i za wszystko.

Trzymał ją mocno w ramionach. Zdołał wyczuć ruch jej ręki. Powoli uniosła ją do twarzy Usagiego. Królik z zaskoczeniem i częściową ulgą, pomógł jej. Palce sięgnęły do jego policzka.

-Aishi- rzekł.

Wojowniczka przymrużonymi oczami spojrzała na niego. Posłała mu delikatny uśmiech.

-Wiem- rzekła.- Wiem, że mu nie odpuścisz.

-Aish...Aia, nic ci nie będzie- zapewniał ją.

-Tego... nie mogę być pewna- odrzekła.

-Ale co ty mówisz?

-Usagi, to jest takie dziwne... Nie czuć bólu i po prostu od tak umierać.

-Aishi, przestań. Będziesz żyć. Stoczysz walkę z samą sobą i ją wygrasz. Wiem to.

-Usagi...

Ukuła go delikatnie palcem w policzek by na nią spojrzał. Jego oczy szkliły się łzami. Pierwsza spłynęła.

-Nie marz się- zażartowała.-Głupio wyglądasz.

Miyamoto westchnął.

-Zalazłeś mi za skórę jak mało kto- ciągnęła.-Ale... Nie chcę zostawiać niedokończonych spraw. Na Boga, dlaczego mi tak na tobie zależy. Naprawdę ci wy...wyba...

-Aishi?

Niespodziewanie zamknęła oczy, jej głowa opadła na bok a ręka w dół.

-Co?- przeraził się.-Nie. Nie! Aishi! Aishi, nie rób tego, nie! Aia! Proszę cię, Aishi!

-Musisz ją zostawić- wtrącił Sakaki.-Ona jeszcze ma szansę, ale musisz się odsunąć.
Samuraj ułożył jej głowę, a mnich zajął się nią.

-Jak długo może postać w takim stanie?- zapytał rōnin.

-Zależy- odrzekł Sakaki.-Może kilka dni, a może kilka lat.

-Nic tu po tobie, Usagi- wtrącił Fuwa.-Idź, zostanę z nią.

-Ale dokąd?- nie rozumiał.

-Nogitsune czeka- odrzekł.

Samuraj patrzył jeszcze przez chwilę na nieprzytomną dziewczynę w otoczeniu Sakaki. Rozumiał, że niewiele zdziała. Musiał odejść.

Miyamoto Usagi wyszedł na zewnątrz. Położył jedną rękę na rękojeści swej katany. Sam nie odnajdzie teraz Nogitsune, a nawet jeśli, bez Fuwy i Aishinsui niczego nie zdziała.

Musiał ruszyć dalej. Bo jego podróż jako rōnina jeszcze się nie skończyła.

Ona zaczęła się na nowo.

..................

Usagi w dalszej drodze napotkał swego kolejnego wroga oraz nowych sojuszników.

KONIEC

I to by było na tyle. Z jednej strony chcę mi się wyć, ale z drugiej nawet się cieszę, że to skończyłam, ponieważ opowieść zabierała mi sporo życia. Ale co tu zrobić jak wena była praktycznie przez całe opo 😱😄Bardzo wam dziękuję za czytanie, komentarze i gwiazdki. Mam nadzieję, że opowieść się Wam podobała. 😄

LoveKunoichi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro