Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII

Na potrzeby tego rozdziału przetrząsnęłam całą historię Usagiego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~

Usagi odparował kolejny cios posyłając żołnierza Nogitsune w dół stromego klifu. Wymierzył katanę w następnego jaszczura przeszywając go na wylot.

Aishi miała natomiast serdecznie dość już "przekomarzań" i tej śmiesznej bitwy. Wyciągnęła pergamin. Złapała go w zęby, rozciągając włosy jak linę, byleby było ich jak najwięcej.

-Usi, dawaj dziadów!- krzyknęła.

Rzuciła w jego stronę końce kosmyków. Samuraj złapał je szybko okręcając niedobitków. Dziewczyna przyłożyła do jednego z jaszczurów papier, aktywując go. Tak, jak już kiedyś, ponownie wysłannicy Nogitsune zostali obruceni w popiół. Włosy swobodnie opadły na trawę.

W tumanach kurzu, Miyamoto zauważył, że jego przyjaciółka osunęła się na kolana po czym upadła.

-Aishi!- zawołał zaniepokojony biegnąc w jej stronę.

Stanął nad nią. Wojowniczka zasłaniała ręką oczy oddychając ciężko.

-Jesteś ranna?- spytał nachylając się nad nią.

-Gorzej- westchnęła.-Ja umieram!

-Nie kpij sobie!- syknął na nią podburzony.

-No bo to już ludzkie pojęcie przechodzi!- krzyknęła unosząc ręce ku niebu.- Od miesiąca tylko pomoc, walka, walka, pomoc, a do tego jeszcze ten letni skwar! Ja już wysiadam!

-Rozumiem cię. Mnie także już to męczy.

-Jeden dzień urlopu, wolnego czasu dla siebie. Czy ja proszę o zbyt wiele?! No pytam!

Usagi siadł obok niej wzdychając ciężko.

-Plaża i morze- rozmarzyła się.- Idealne wakacje.

-Plaża jest dosłownie kilka kroków stąd- przypomniał jej.

Aishinsui skierowała na niego zmęczony wzrok.

-Tłumu trupów w pakiet nie wliczałam- rzuciła.

Ponownie położyła rękę na oczach leżąc bez ruchu. Usagi urwał jedno źdźbło trawy obracając je w dłoni.

Wokoło nastała cisza. Spokojna i usypiająca. Jedynie powiew wiatru poruszał delikatnie liśćmi drzew. Ale ten szum był bardzo przyjemny.

-Co ja tu mówię o urlopie- westchnęła zrezygnowana Aida nie ponosząc dłoni.-Zostały nam cztery miesiące, a my jesteśmy w ciemnej... dziurze. Mamy tylko tą mapę, a reszta daleko przed nami.

-Tak ci się spieszy do tego ślubu?- spytał Usagi.

-No niby nie, ale jak ja coś obiecuję to zawsze się z tego wywiązuje.

-Rozumiem. I... Chyba pomysł z jednodniowym odpoczynkiem nie jest najgorszy.

Aishi zabrała rękę z powiek patrząc na przyjaciela z zaciekawieniem.

-Mów dalej- poganiała go.

-Jesteśmy w pobliżu pewnego miejsca, z którym... jestem mocno związany- wyjawił.

-A konkretniej?

-Konkretniej to już wkrótce się dowiesz. Wstawaj.

Podniósł się z ziemi wyciągając rękę do dziewczyny. Złapała go ciągnąc się do pionu. Wojowniczka otrzepała się z trawy.

Usagi poszedł przodem naciągając na głowę kasa. Ona zrobiła to samo idąc za nim.

Po godzinnej wędrówce oczom dwójki ukazał się wspaniały, duży dom z jeszcze większym ciemnym dachem. Skryty był pomiędzy pięknymi jabłoniami, które obrodziły w smakowito wyglądające owoce. Droga miedzy nimi była jak podróż w bajce.

-Wow- westchnęła Aishi.-Gdzie ty mnie prowadzisz? Do jakiegoś haremu chcesz mnie wciągnąć? Czy proponujesz mi miłe popołudnie w cieniu jabłoni?

-Hmm...- zastanowił się królik.-Powiedzmy, że coś pomiędzy.

Aishinsui rozszerzyła oczy. Popatrzyła na jabłka. Poczuła ucisk w żołądku.

-Coś nie tak?- spytał samuraj kładąc jej rękę na ramieniu.

-Głodna jestem- wyjaśniła.-Myślisz, że coś by się stało, gdybym zerwała sobie jedno?

Wskazała na pierwszą lepszą jabłoń.

-Wydaje mi się, że nie- odrzekł.

Dziewczyna jak błyskawica pomknęła do jednego z drzew. Wspieła się po gałęziach. Rozejrzała się po zielonej mini dżungli zauważając jedno, dorodne, czerwone, błyszczące jabłko. Wzięła je do ręki, zrywając razem z paroma liśćmi. Zabrała zieleń przecierając rumianą skórkę o kimono. Ugryzła owoc.

-Mmmmmm- mruknęła.-Nie no, to jest boskie. Chyba wszystkie inne jabłka świata mogą się schować przy tych.

-Smakuje?- upewniał się Usagi splatając ręce na piersi.

-Nie- odrzekła.-To poprawiło mi nastrój na resztę dnia. Chcesz?

-Jeśli pytasz to z chęcią- uśmiechnął się do niej.

Aishi znów przeszukała gałęzie odnajdując podobny owoc do tego, którego trzymała w dłoni.

-Hej, mam!- zawołała.

Już zamierzała zerwać jabłko, gdy nagle usłyszała jakiś głośny szum. To nie wiatr poruszał liśćmi. Na ptaka zrywającego się do lotu, ruch gałęzi był zbyt silny.

I wtedy z impetem coś uderzyło ją w plecy zrzucając z drzewa. Aishinsui uderzyła o ziemię. Owoce wypadły jej z rąk. Poczuła jakby wszystko wewnątrz niej dopiero teraz spadło i powróciło na swoje miejsce.

Lekko rozchyliła powieki zauważając, jak coś przemknęło jej przed oczami. Dziewczynie zdawało się, że mózg przekoziołkował w głowie gdy ją unosiła.

Usagi też leżał już plackiem na ziemi i w dodatku był przygniatany przez jakąś mniejszą osóbkę w ciemnofioletowym kimonie. Do tego miała... długie uszy?

Podniosła się na rękach. Zakuł ją potworny ból w plecach. Syknęła przez zęby wstając. Podeszła do przyjaciela.

Przyjrzała się dyskretnie tej niewielkiej postaci. Biały królik.

-Długo cię nie było- rzuciła dziecięcym, żeńskim głosem.

-Wiem- odpowiedział Usagi z uśmiechem.

-A co widziałeś przez ten czas?- dociekała.

-Wiele rzeczy. Odbyłem nawet podróż w przyszłość.

-Oooo! Opowiadaj!

-Jeszcze będzie czas.

Dziewczynka zauważyła Aishi i z piskiem podniosła Miyamoto chowając się za jego plecami. Usagi zachichotał pod nosem.

-Jak zawsze- rzucił rozbawiony patrząc na dziecko.

-Hej, nie musisz się mnie bać- zaśmiała się Aishinsui.

-Spokojnie, ona się ośmieli z czasem-odrzekł królik.

-A kto to jest?- zapytała.

-Przedstawiam ci Hanę*, moją siostrę.

Aida drgnęła gwałtownie się prostując.

-Siostrę?- powtórzyła.-Zaraz, poczekaj. Heeee... Nie wiem, czy dobrze rozumiem. Jeśli źle, popraw mnie. Czy ty przyprowadziłeś mnie do swojego rodzinnego domu?

-Tak- potwierdziła bez żadnego wahania jakby to była zupełnie oczywista i normalna prawda.-A czy to cię w jakiś sposób krępuje?

-Nie no kurde!- warknęła.-Powinieneś mi powiedzieć zanim tu przyszliśmy. Usagi, ja się nawet nie przygotowałam. Czuje się jak owca prowadzona na rzeź!

-Chwileczkę, dlaczego się tak denerwujesz? Sądzisz, że moja rodzina może cię uznać za...

-A jak!

-Aishi, to ostatnia rzecz o jaką posądziłbym swoją rodzinę. Nie masz się czego obawiać. Naprawdę.

Wojowniczka westchnęła głęboko zakładając grzywkę za ucho.

-Bardziej zastanawiałoby ich dlaczego przeprowadziłem człowieka i gdzie cię spotkałem.

-I to ma mnie uspokoić?

Usagi wypuścił powietrze z płuc. Wstał otrzepując się z trawy. Hana jak zwinna małpka wskoczyła mu na plecy. Królik zachwiał się.

-Robisz się coraz cięższa- zauważył.

-A ile masz lat?- zapytała z ciekawości Aishi by przełamać lody z dziewczynką.

Mały króliczek schował twarz miedzy uszami Usagiego.

-Simem- pisnęła.

-Możesz powtórzyć?- poprosiła.-I troszkę głośniej.

-Siedem- rzuciła nadal wstydliwie.

-No a Usagi dwadzieścia siedem- zauważyła wojownika.

-Dwadzieścia osiem- poprawił ją.

-Ach, no tak- przypomniała sobie.

Przyjaciele zauważyli w drzwiach kolejnego królika. To już była dojrzała kobieta, jej uszy oklapły na głowie. Sylwetka już dość "odstawała" od kości. Ubrana była w kremowe kimono z bladymi wzorami sakury.

-Usagi- rzekła z uśmiechem rozkładając ręce.-Mój synu.

Samuraj padł w matczyne objęcia. Hana zeskoczyła z niego cofając się kilka kroków aż uderzyła o nogę Aishi. Wojiwbivzka popatrzyła na nią z uśmiechem. Dziewczynka w końcu zdobyła się na odwagę i odwzajemniła gest.

-Matko, cieszę się, że cię widzę- rzekł Usagi.-Wszystko w porządku?

-W jak najlepszym- uspokoiła go.-Za to ty nie wyglądasz najlepiej. Zmizerniałeś. Ale na moim obiedzie poprawisz się... lotem błyskawicy!

-Świetnie. Mamo, przeprowadziłem przyjaciółkę.

Odsunął się kilka kroków by rodzic mógł zobaczyć dziewczynę. Kobieta rozszerzyła oczy zaskoczona.

-Ooo, witam- powiedziała.

-Również witam- odparła nieco nieśmiało.

Skłoniła się przed nią a matka Usagiego delikatnie kiwnęła głową.

-Pani godność?- spytała kobieta.

-Aida Aishinsui- przedstawiła się.

-Miło mi. Miyamoto Sakura**. Moją córkę, Hanę jak widzę już poznałaś.

Aishi zerknęła na dziecko przy jej nodze.

-To bardzo rozkoszna istotka- opisała Aida.

-W rzeczy samej- rzekła z uśmiechem.-Zapraszam do środka.

Zniknęła za drzwiami, jej córka w kilku podskokach dotrzymała jej kroku.

-Zaczekaj!- zatrzymała Aishi Usagiego.

-Coś nie tak?- spytał.

-Myślisz, że twoja matka mnie polubiła?

Rōnin rozszerzył oczy parkając śmiechem.

-Spokojnie, jestem pewien, że tak- rzekł.-Nie jesteś wybranką mego serca wiec nie musisz obawiać się żadnych wymagań ze strony rodziny. Chodź.

Dziewczyna westchnęła ciężko przekraczając próg domu.

Dwójka oraz młodsza siostra Usagiego zasiedli do stołu. Sakura podała im zupę.

-Arigato, Sakura-san- podziękowała Aishinsui.

-Jedz, jedz- zachęciła ją kobieta z uśmiechem.

-Matko, a gdzie jest ojciec i Mosashi***?- zapytał Miyamoto.

-Twój ojciec miał ważną sprawę w wiosce a Mosashi ćwiczy wraz z Tomoe Ame- wyjaśniła.

Nagle Usagi zakrztusił się zupą kaszląc i dławiąc się. Aishinsui w odruchu poklepała go po plecach.

-W porządku?- dociekała.

-Tak, tak, już, dziękuję- kaszlał powoli odzyskując głos.

-Chwileczkę- wtrąciła Sakura.-A ręce umyte?

W odpowiedzi cała trójka schowała dłonie z tyłu.

-Ech, jak miło, że podróż rōnina nic się nie zmieniła, Usagi, a na dodatek spotkałeś bratnią duszę. No już, pod studnie!

-Hana, nie chlap!- rzucił Usagi.

Wtedy z drugiej strony też otrzymał deszcz wody. Spojrzał za siebie. Aishinsui szybko schowała ręce do wiadra patrząc gdzie indziej.

-Aishi- rzekł.-Za chwilę cała zawartość tego wiadra znajdzie się na twojej głowie.

-Uuuaaa, jak wracasz do domu to wychodzi z ciebie drugi, mniej spięty ty.

-Nie podzielam twej opinii.

-Taa? No dobra, to na czyje imię tak się krztusiłeś? Mosashi czy Tomoe?

Usagi aż drgnął gwałtownie odwracając wzrok.

-Dobra, rozumiem. To może chociaż powiesz kim oni są?- dociekała.

-Mosashi jest moim młodszym o trzy lata bratem- wyjawił z ciężkim westchnieniem.-A Tomoe to przyjaciółka rodziny.

-Aaaa, wszystko jasne- rzuciła.- Czyli w tłumaczeniu: lubisz ją. Tak bardzo bardzo.

-Nie!- zaprzeczył szybko.

Aishi ochlapała go wodą z rąk.

-Kłamca- zaśmiała się.

-Nie kłamię- szedł w zaparte królik wstając z kolan.

-Kłamca- powtórzyła znów powtarzając mokrą zabawę.

-Aishi- warknął żartobliwie samuraj.

-Kłamca, kłamca, kłamca- chichotała widząc, że przyjaciel niebezpiecznie się zbliża. Zrobiła kilka kroków w tył.- Eee, Usagi, nie uderzysz dziewczyny, nie?

-Oczywiście, że nie. Ale oblać wodą owszem, mogę.

Aishinsui rozszerzyła oczy przełykając ślinę. Królik chwycił za wiadro. Wojowniczka szybko rzuciła się do ucieczki. Rōnin odstawił kubeł ruszając za nią.

Szybko ją dopadł, złapał w tali i przewrócił na ziemię zagradzając drogę ucieczki.

-I co teraz?- spytał.

Aishi zaśmiała się.

-Ja też chcę!- krzyknęła Hana wskakujac na plecy Usagiego.

-Ała!- rzuciła Aida.-Zagnieciecie mnie!

Popatrzyła na Usagiego, potem na Hanę i znów na przyjaciela. Jej uśmiech stopniowo znikał gdy zaczęła uświadamiać sobie,  co robią. Położyła ręce na piersi Miyamoto odpychając go powoli.

-Naprawdę, Usagi- rzekła.-Zejdźcie ze mnie.

Na jego twarzy także pojawiło się zmieszanie oraz wyraźny szok. Ściągnął z siebie siostrę po czym wstał podając rękę Aishi.

-Wybacz, nie wiem, co mnie...- zaczął.

-To moja wina- wpadła mu w słowo.-Sprowokowałam cię.

-Wiesz... Chodźmy już może na ten obiad.

Dziewczyna pokiwała głową. Usagi z Haną poszli przodem.

-Kretynko, co ty robisz?- warknęła do siebie po cichu wojowniczka uderzając się w głowę.

-Głupcze, opamiętaj się!- skarcił siebie w myślach samuraj.

Po skończonym posiłku przyjaciele dosłownie przecenili pojemność swoich żołądków. Mdliło ich na myśl o jedzeniu.

-Sakura-san, przyznaje- powiedziała Aishi.-Umiesz nakarmić do granic możliwości.

-Jeżeli to komplement, dziękuję- zaśmiała się kobieta biorąc Hanę na kolana.

Nagle w przedpokoju rozległy się odgłosy kroków. Zebrani skierowali spojrzenie w stronę drzwi, które niespodziewanie rozsunęły się. W progu stanął starszy przedstawiciel gatunku Usagiego. Zapewne był ojcem samuraja. Jego oczy były już nieco podkrążone, futro na policzkach zmierzwione a uszy oklapłe na głowie. Z daleka dostrzec można było, iż życie go doświadczyło.

-Ojcze- rzekł Usagi wstając od stołu i skłaniając się nisko.

-Synu- odparł.

Podszedł do niego również oddając ukłon, ale nieco lżejszy.****

Aishi także się zbliżyła wiedząc, że też musi się przywitać.

-Widzę, że mamy gościa- zauważył.

-Aida Aishinsui- przedstawiła się składając ukłon.

-Miyamoto Toshio- odrzekł witając się.

-Siadaj, pewnie jesteś głodny- wtrąciła Sakura wstając.

-Jak wilk- zaśmiał się.

-Toshio, ręce- przypomniałam mu.

Ojciec Usagiego westchnął ciężko wychodząc z domu.

-Twój ojciec wyglada na dość... doświadczonego przez życie- zauważyła Aida.

-Owszem- przyznał jej królik.-Jednakże pełni najważniejszą funkcje jako przywódca wioski.

Wojowniczka drgnęła.

-Twój ojciec jest przywódcą wioski?- powtórzyła zaskoczona.

-Tak.

-Czyli ty... jesteś jakby księciem... po wiejsku...

-Hmm... Tak, tak to można ująć.

-Tyle czasu razem przemierzamy Japonię a ja nadal tak mało o tobie wiem.

-To samo mógłbym powiedzieć o tobie.

Aishi przeczesała grzywkę palcami.

Nagle usłyszeli dźwięk rozsuwanych drzwi. Tym razem nie był to Toshio. Ten królik uderzająco przypominał Usagiego jednakże futro na jego policzkach miało kolor brudnego granatu a także ciemnobrązowe oczy. Nawet ubierał się podobnie, tyle że dominował u niego brąz.

-Usagi!- rzucił.-Mój starszy brat nareszcie odnalazł drogę do domu.

To jedno zdanie od razu dało Aishi do zrozumienia, iż Mosashi (w końcu nazwał Usagiego bratem, wiec musiał być to Mosashi) jest zupełnym przeciwieństwem swego starszego brata. O wiele bardziej otwarty na ludzi i pogodny.

-Witaj, Mosashi- odrzekł samuraj.

-Ooo, a cóż to za przepiękna istota obok ciebie?- spytał patrząc na Aishinsui.

-Moja przyjaciółka, Aishi Aida- wyjaśnił.

-Całuje rączki- powiedział biorąc dłoń dziewczyny i ucałowującjej grzbiet.

Wojowniczkę zdziwił ten gest, gdyż jeszcze nigdy nie widziała, by ktokolwiek w Japonii zrobił coś podobnego.

-Mosashi dużo podróżował,  dlatego niektóre z jego zachowań mogą wydawać się niezrozumiałe- wyjawił Usagi.-Kultura zachodu.

-Aha- jęknęła.

Mosashi cały czas patrzył na nią bardzo serdecznym spojrzeniem.

-Zjadłabym coś słodkiego- wtrąciła Hana.

-Na przykład?- spytała Sakura wracając z dwiema miskami. Zdaje się, że usłyszała młodszego syna aż w kuchni.

-Ciasto?- podsunęła Aida.

-Oo, ciasto!- pisnęła dziewczynka.

-Jakie?- dociekała matka.

-Sakura- san, jeżeli pozwolisz mi wejść do swojej kuchni i trochę pomożesz, zrobię pysznę ciasto- rzekła.-Uwielbiam to.

-No cóż, jeśli tak to... mów czego ci trzeba.

-Mąki, cukru, masła, jajek i jabłek.

-Jabłek? Jest środek sierpnia. Teraz wszystkie jabłka są jeszcze kwaśne.

-I bardzo dobrze. Próbowałam ich. Do tego ciasta są doskonałe.

-Dobrze. Wiec Hana, Usagi, pójdziecie po nie?

Królik spojrzał na młodszą siostrę.

-Oczywiście- zgodził się.

Sakura obróciła do kuchni i z powrotem w mgnieniu oka. W rękach trzymała koszyk.

-Tyle wystarczy?- spytała matka.

-Niech zbiorą większą połowę tego koszyka i będzie w sam raz- odpowiedziała.

-Świetnie. Wiec szybko, dzieci.

Przekazała Usagiemu kosz.

Hana przeskoczyła na kolejne drzewo jak kot. Rozpoczęła następne poszukiwania tych najładniejszych owoców. Węchem sprawdzała ich jakość. Natrafiła na jeden w połowie czerwonyna w połowie zielony. Nie posiadał ani jednej dziurki.

-Uwaga, leci!- zawołała.

Usagi podstawił jej kosz a ona rzuciła jabłkiem. Jednak zamiast wycelować w koszyk, owoc uderzył w głowę jej brata i potoczył się po ziemi.

-Oj- jęknęła.

-Nic nie szkodzi- odrzekł.

Odstawił kosz pod drzewo schylając się po "uciekiniera". Gdy wziął jabłko do ręki, nagle okrył go czyjś cień.
Królik podniósł głowę zauważając przyciemnioną w blasku słońca postać.

-Witaj, Usagi- powiedziała delikatnym głosem.

Królik gwałtownie się podniósł na dźwiek znajomego tonu. Po jego ciele przebiegł dreszcz.

-Tomoe- westchnął trochę podenerwowany.-Witaj. Dawno cię nie widziałem.

-Ja ciebie też- odrzekła ściągając na chwilę ramiona.-Jakieś dwa lata?

-Tak- potwierdził.

Taką ją właśnie zapamiętał. Kocie, złote oczy, kasztanowa sierść, długie, czarne włosy związane w koński ogon i wystające z nich szpiczaste uszy. Ubrania jak zwykle stonowane były w kolorach fioletu i ciemnej purpury. Spośród innych kobiet w wiosce wyróżniało ją to, iż nosiła spodnie hakama gdyż już od wielu lat służyła u lorda Noriyukiego.

-Co tutaj robisz?- spytał Usagi.

-Mój pan pozwolił mi na jeden dzień spotkania z rodziną- wyjaśniła.-Ale jest w pobliżu. A ty?

-Ja... przyszedłem do rodziny by moja przyjaciółka odpoczęła- wyjawił.

-Och, przyjaciółka. Jest chora?

-Nie. Jedynie zmęczona.

-Nadal służysz u lorda Mifune?

Usagi wypuścił z płuc powietrze. Nagle ponownie w jego głowę uderzyło jabłko.

-Hana!- fuknął na nią brat.

-Miałeś zbierać jabłka!- przypomniała mu.

-Już idę- rzekł.

Wziął z powrotem kosz by siostra mogła zrzucić owoc.

-Nie, Tomoe, mój pan nie żyje- wyjawił Miyamoto.

-Co?- zdziwiła się. -Czyli jesteś... rōninem?

-Tak- potwierdził.

-Ojej, Usagi, nie wiedziałam. A więc i ty, i ona podróżujecie razem?

-Owszem. Mamy ważną misję. Ryzykowną i niebezpieczną, ale dla dobra innych. Nogitsune.

-Nogitsune? Usagi, zwykle to Mosashi jest nierozważny i uparty, ale ty? Nogitsune jeszcze nikt nie pokonał.

-Niestety, ale jestem jednym z jego największych wrogów i doputy żyje dopóki on nigdy nie podda się, by mnie zgładzić. Mnie i Aishi.

-Aishi? Tak nazywa się twoja przyjaciółka?

-Hai. Jest trochę nadpobudliwa i szalona, ale ma dobre serce.

-Rozumiem. Gdyby nie to, że Noriyuki mnie potrzebuje, dołączyłabym do was.

-Tomoe, przecież ty nie... nie jesteś rōninem.

-Status rōnina nie byłby tu potrzebny. Jedynie dokonanie wyboru drogi życia. Statusy nie zawsze są dobre, niezależnie od wielkości, ponieważ...dzielą ludzi.

Usagi postanowił tego nie komentować. Doskonale pamiętał całą historię związaną z Tomoe i w tej chwili żałował, że nie zareagował.

-Hmm... A co z Akihiko?- spytał.

-Akihiko nie żyje-wyjawiła jakby to była normalna rzecz.

Usagi drgnął.

-Nie żyje?- powtórzył.

-Tak, zginął w walce z bandytami lorda Hikiji.

Królik zawarczał pod nosem.

-Nie widzę, byś rozpoczała po mężu.

-Dobrze wiesz, że małżeństwo było z rozsądku, a Akihiko kochał mnie tak samo, jak ja jego. Czyli wcale. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby...

-Przeraszam, Tomoe. Naprawdę...

-Było, minęło. Nie wracajmy do tego.

Do kosza wpadło ostatnie jabłko. Hana zaskoczyła z drzewa na trawę.

-Tomoe, może pójdziesz z nami?- zaproponował Usagi.-Nasze drzwi zawsze stoją dla ciebie otworem.

-Nie, arigato- odrzekła.

-Usagi, no chodź- poganiała młodsza siostra ciągnąc go za rękaw.

-Do widzenia, Usagi- rzuciła na odchodne dziewczyna.

Królik westchnął ciężko odwracając wzrok.

-Jesteś tchórzem, braciszku- fuknął na niego Mosashi wychodząc spod cienia jednej z jabłoni.

Starszy brat spojrzał na niego zdziwiony.

-Od jak dawna tam stoisz?- spytał.

-Wystarczająco długo, by zrozumieć sens rozmowy- odrzekł.

Usagi schylił się przy siostrze mówiąc:

-Zanieś to mamie.

Dziewczynka dźwignęła jabłka idąc do domu.

-O co ci chodzi?- dociekał Usagi biorąc się pod boki.

-Tomoe to wyjątkowa dziewczyna, a ty tak po prostu odchodzisz, kolejny raz zresztą.

-Tomoe i mnie nic nie łączy.

-I dalej w zaparte. Uparty jak osioł! Nienawidzę twojej dwulicowości! Z jednej strony taki honorowy, oddany, a z drugiej taki arogancki egoista! Kiedy będziesz miał dość?!

-Mosashi, wstępujesz na niebezpieczny grunt.

-Z Chizu pocałunek, z Tomoe romans, z Mariko... Do dziś mi to przez gardło nie przechodzi. A teraz Aishi? Przestań w końcu! To jest brak szacunku dla kobiet!

-Mosashi, dość! Nie masz prawa mnie osądzać!

-Mam! Jesteś moim bratem! Usagi, jeżeli ty nie zaczniesz w końcu okazywać uczuć, to to cię zniszczy od środka. A jeśli ta Aishinsui choć odrobinę jest dla ciebie ważna, powiedz jej, że wcale nie jesteś taki święty, na jakiego wyglądasz! Chodź raz zachowaj się jak mężczyzna i bądź z nią szczery!

-Do tych startych jabłek trzeba teraz dodać cynamon- pokierowała Sakurę Aishi.

-Cynamon?- zdziwiła się.-To dosyć droga przyprawa.

-Ojej- rzuciła dziewczyna.

Przypomniała sobie, że cynamon to luksusowy dodatek i mało kogo było na niego stać.

-Całe szczęście, że Mosashi przywiózł mi trochę z ostatniej podróży- westchnęła kobieta pokazując jej szklaną buteleczkę z brązowym proszkiem.

Wspała go trochę w owoce. Aida dokończyła zagniatanie ciasta. Przełożyła je na drewnianą deskę, które podparła kilkoma deskami by przypominało blaszkę. Wyłożyła starte jabłka i włożyła wszystko do pieca.

-Poczekajmy jakiąś godzinę- poradziła wojowniczka.

-A cóż to za zapachy?- spytał Toshio wyglądając zza kuchennych drzwi.

Sakura wyjęła ciasto. Aishi sprawdziła patyczkiem poziom wypieczenia. Było idealne. Ponieważ nie miała cukru pudru, posypała je zwykłym.

-Zdradzisz w końcu nazwę tego ciasta?- spytała Sakura.

-To jest szarlotka- rzekła.-W moich stronach bardzo popularne ciasto. Ale lepiej zaczekać, aż trochę ostygnie bo można sobie język poparzyć jabłkami.

Aishi, zmartwiona długą nieobecnością Usagiego, wzięła jeden kawałek szarlotki na talerz, idąc do jego pokoju.

Zapukała w drzwi. Usłyszała ciche westchnienie. Odebrała to jako zgodę. Odsunęła wejście.

Samuraj siedział na swoim łóżku... na materacu. Pomieszczenie spowite było w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca.

Nim dziewczyna cokolwiek powiedziała, dostrzegła, że jej przyjaciel jest jakby przybity. Jego głowa była spuszczona w dół, ręce opierał na kolanach.

Jak zbity pies.

-Usi- powiedziała spokojnie biorąc talerz w obie dłonie.-Czy wszystko w porządku?

Nie odpowiedział. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że rōnin był skryty i dość zamknięty w sobie, ale jeszcze nigdy aż do tego stopnia.

Uklękła przed nim odstawiając ciasto obok. Raczej nie będzie jadł w takim stanie.

-Co się dzieje?- dociekała troskliwie.-Usagi?

Położyła dłoń na jego przedramieniu.

-Hej- dociekała.-Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić. Ale wtedy poczułbyś się lepiej. Chcę ci pomóc.

Usagi spojrzał na nią spore łba.

-Dobra, to pomilczę z tobą-westchnęła pociągając kolana i oplatając je ramionami.

Skierowała wzrok na widok zza osiągniętego okna. Zachód, który tak bardzo kochała, dziś chował się za morzem.

Delikatny wiatr przemknął także po pokoju. Aishinsui westchnęła ciężko uśmiechając się i wdychając przyjemny chłód.

-Rozumiem, że nie zostawisz mnie, jeśli w końcu się nie odezwę?- powiedział w końcu Usagi podnosząc wzrok.

Dziewczyna spojrzała na niego przenikliwie nie przekrecając głowy. Uśmiech rozszerzył się.

-To mów!- rzuciła.

Królik westchnął ciężko.

-Ale nie siedź na podłodze- zaśmiał się.

Aida zajęła miejsce obok niego.

-Musiałbym ci coś powiedzieć, ale nie jestem pewien, czy chcesz usłyszeć taką prawdę.

-Prawdę o tobie? Aaa...czy będę ci wtedy dłużna? Wiesz, prawda za prawdę?

-Możliwe, ale... możliwe.

-Ech, dobra. Prędzej czy później i tak się to wyda. To opowiadaj!

Usagi przełknął ślinę patrząc na przyjaciółkę.

-Chcę się czegoś ciebie zapytać- zaczął.-Jakiego mnie postrzegasz? Jak wyglądam w twoich oczach?

-Chodzi ci o wygląd zewnętrzny czy wnętrze?- upewniała się wojowniczka.

-Wnętrze.

-Hmm...daj się zastanowić. Na pewno jesteś odważny, stanowczy, czasem nieco nierozgarnięty... Skryty, pewny swego, zamknięty w sobie, inteligentny, rzadko się uśmiechasz, ale prawdziwy z ciebie altruista. No tak ogółem. A! I nie okazujesz zbytnio uczuć!

-Dobrze, dziękuję, rozumiem. A gdybym powiedział ci, że...nie jestem do końca właśnie taki, jakiegoś mnie opisałaś?

-Domyślam się tego. Prawdziwa z ciebie tajemnica.

-Nie bardzo wiem, od czego zacząć.

-Usagi, zniosę każdą prawdę. Od początku.

-Dobrze, a wiec... Przyszedłem na świat właśnie tutaj, w wieku siedmiu lat jak każdego chłopca, posłano mnie na szkolenie wojskowe. Okres młodzieńczy był u mnie dość burzliwy, jak zresztą u każdego. Po ukończony szkoleniu zostałem dostrzeżony na turnieju szermierczym przez lorda Mifune i w niedługim czasie stałem się jego osobistym strażnikiem. Zanim jednak odszedłem, pożegnałem się z rodziną i przyjaciółmi, a z pewną dziewczyną o imieniu Mariko... pożegnanie przebiegło...nieco inaczej...

-Okay, rozumiem. Młody, głupi i z buzujacymi hormonami. Kontynuuj.

-Spełniałem się w roli strażnika bardzo dobrze, ale w bitwie z lordem Hikiji, Mifune zginął. Tak stałem się rōninem. Oczywiście zabrałem głowę mojego pana by ochronić ją przed zbeszczeszczeniem. W przeciwnym razie byłbym zmuszony popełnić seppuku. Jako rōnin natykałem się na wiele osób. Jedną z nich była Chizu- ninja z klanu Neko. Skończyliśmy wspólnie tylko jedną walkę i skończyło się na pocałunku.

Teraz Aishi zrozumiała. Usagi zwierzał się jej ze swoich miłosnych przeżyć. Królik kontynuował:

-Tomoe Ame pochodzi z sąsiedniej wioski więc także miałem z nią bardzo bliską relację, ale ze względu na moją posługę u Mifune taki związek na odległość nie miał przyszłości. Ale...

-Kochałeś ją, tak?

-Tak. Najbardziej mam sobie za złe, że nigdy jej tego nie powiedziałem. Później wyszła za mąż dla dobra swojej wioski, a ja nie zareagowałem. I jeszcze tego samego dnia... spotkałem się z Mariko... Okazało się, że nasze "pożegnanie" powołało do życia...naszego syna...Jotaro.

Ta wiadomość wbiła Aishinsui w materac. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Patrzyła tylko na Usagiego jak nawiedzona.

-Jotaro nie wie, że jestem jego ojcem- ciągnął.-Mariko i Kenichi, mój przyjaciel z lat dziecięcych uznali, że tak będzie lepiej. Też tak uważam. I to jest cała prawda.

Aida wypuściła z płuc powietrze. Poczuła, jak mięśnie powoli się paraliżują. Przełknęła ślinę póki gula w gardle nie była jeszcze tak duża.

-N...nie wiem, co mam powiedzieć...- wydusiła.

-Szczerze, myślałem, że przyjmiesz to gorzej.

-Usagi, pomijając fakt, że masz syna to...cieszę się, że mi to powiedziałeś. Jeżeli odważyłeś się otworzyć przed kimś takim jak ja swe tajemnice to...to jest wspaniałe.

-Przed kimś takim jak ty?

-Jestem ci jeszcze...właściwie obca.

-Obca? To nieprawda. W tej chwili...jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

Aishi założyła grzywkę za ucho. Schyliła się sięgając po talerz z ciastem.

-Ale nie ma tego złego- rzuciła.-Przynajmniej teraz wiem, że jak chcesz, to możesz okazać trochę ciepła. Tylko musisz nauczyć się pokazywać to, co czujesz. I nie rezygnować tak szybko. A teraz osłódź sobie ten gorzki dzień. Jedz, bo się obrażę.

-Wiec jak to ciasto się nazywa?

-Szarlotka.

Królik wziął kawałek do ręki, przełamał go na pół i dał dziewczynie.

-Co to za przyjemność jeść samemu- powiedział.

Wojowniczka wzięła ciasto. Oboje połkneli je w dwóch kęsach.

-I jak?- spytała.

-Dawno czegoś takiego nie jadłem- przyznał.-Masz dar do pieczenia.

-Kłamiesz.

-Nie kłamię.

-Mhm.

Spojrzeli na siebie z uśmiechami. Milczenie też było dobrą formą spędzenia czasu. Szczególnie gdy Usagi i Aishi zbliżyli się do siebie.  Na chwilę stracili jasność myślenia po czym złączyli się w bardzie powolnym pocałunku.

Nagle oboje odsuneli się od siebie wymieniając przerażone spojrzenia.

-Nie no, Boże, co się z nami dzieje!- jęknęła.- Przyjaciele i nic więcej. Oblewamy test na uczucia oboje!

-Nie wiem, czemu to zrobiłem.

-Ty myślisz, że ja wiem! Usagi, ustalmy sobie jedno.

-Nic poza przyjaźnią ma nas nie łączyć. Zgadzam się.

-I ja też popieram. Ja wychodzę za Kenji'ego, a ty kochasz się w Tomoe. I niech tak zostanie.

~~~~~~~~~~~~~~
*Hana- (jap. kwiat)
**Sakura- jest to nie tylko popularny wzór japoński, ale oznacza też kwiat wiśni.
***Mosashi- postać Usagiego jest wzorowana na znanym samuraju Miyamoto Mosashim dlatego też całkiem rozsądnie i logicznie było nazwać brata Usiego tym imieniem
**** W Japonii kąt w jakim składa się ukłon zależy od wysokości rangi osoby, którą witamy. Im niższy skłon tym ranga witanej osoby jest większa.

W rozdziale wykorzystano prawdziwe motywy historii Usagiego.
Samuraj jednak nie miał rodzeństwa, imiona rodziców nie są znane a Tomoe Ame Usi poznał, gdy był już rōninem.

Uff...po tygodniu pisania wreszcie jest!

Do nexta!😉










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro