Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

  Aishinsui przełknęła ślinę, gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc. Cofnęła się kilka kroków w tył. Zacisnęła lewa dłoń w prawej. Pobłądziła wzrokiem po pomieszczeniu aż wreszcie dostrzegła stół. Gestem dłoni zaprosiła go do niego.
   Minoru usiadł, bacznie obserwując siostrę.

   - Kawy? Albo herbaty?- zapytała słabym głosem.

   - Wystarczy woda - odrzekł z uśmiechem.

   Dziewczyna kiwnęła głową. Zachowywała się, jakby dostała obuchem po głowie. Podeszła do blatu, nalewając w szklankę wodę z butelki. Podała ją Minoru po czym zajęła miejsce po sąsiedniej stronie stołu.
   Mężczyzna upił niewielki łyk.

   - Tobie chyba bardziej się przyda - stwierdził, podając jej szklankę.

  Wojowniczka wzięła ją w trzęsącą się dłoń po czym jednym haustem połknęła wszystko.

    - Szkoda, że to nie jest coś mocniejszego - odkaszlnęła.

    - Wczoraj zadzwoniła do mnie Tsumashi i poprosiła, żebym dziś do ciebie przyszedł - wyjaśnił szybko. - Za powód podała to, że nie może dłużej cię chronić.

    Aida zamrugała bardziej, opierając czoło o ręce.

    - Rozumiem- rzuciła, drżącym głosem.

    - Widzę, że jesteś zszokowana całą tą sytuacją - zauważył. - Może...

    - Nie Minoru - powstrzymała go. - Po prostu zbyt wiele zrzuciło mi się na głowę. Ja muszę to jakoś poukładać. Ale... wtedy na tej próbie... wiedziałeś, że to ja jestem twoją siostrą?

    - Nie. Chociaż imię nasuwało mi pewne myśli jednak byłem przekonany, że nadal nie wróciłaś do domu.

   - Wiedziałeś, że nie ma mnie w Nowym Jorku?

   - Tak. Tsumashi wszystko mi mówiła.

   - Tsumashi mówiła też, że spotkasz się ze mną w odpowiednim momencie. 

   - O twoim powrocie dowiedziałem się dzień po tym, gdy spotkałem cię pierwszy raz. Wiem także, że kręci się tu gdzieś Nogitsune. Ponoć nie lada z niego przeciwnik.

    - Liżemy rany po nim. Po nim i po Jiro.

     - Jiro.

    Minoru wstał od stołu i zaczął kręcić się niespokojnie po pokoju. Aishi odwróciła się w jego stronę, obserwując, jak z sekundy na sekundę wzmaga w nim wściekłość. Podrapał się po brązowych włosach. Zaraz jednak też powrócił na siedzenie.

     - Do teraz nie rozumiem, jaki on ma w tym cel - syknął. - Może ty coś wiesz?

     - Kiedy go widzę, zwykle powtarza, że był przez całe życie sam i chce nas odzyskać - wyjaśniła.- Ma też wielki żal, że zostawiono go po pożarze.

     - Tsu mówiła, że nie przeżył!

     - Fuwa jej tak powiedział bo sam to widział!

      - Fuwa?

      - Moi! (Mła)

     Rodzeństwo zwróciło gwałtownie spojrzenia w stronę  wejścia na korytarz. Mały lisek podreptał szybko pod nogi Aishi po czym przeskoczył na jej kolana.

    - Witaj Minoru - powiedział, schylając łebek w geście ukłonu. - To ja jestem Fuwa. Jestem także strażnikiem waszego domu i rodu. 

     - Czyli musisz być znajomym Tsu. - Minoru połączył fakty.- Z innej beczki, mógłbym z nią porozmawiać? 

    Aida zatrzymała powietrze w płucach, spoglądając na liska, a ten na nią. Zwiesił głowę, okręcając swoje łapki puchatym ogonem.

   - To niemożliwe - odrzekło kitsune.

   - Tsumashi zmarła zeszłego wieczoru - dopowiedziała Aishinsui.- I przykro mi to mówić, ale przyczynił się do tego Jiro.

   Minoru rozszerzył w martwym milczeniu oczy, powoli wstając z krzesła i przytrzymując się jedną ręką blatu stołu. Siostra wodziła za nim smutnym spojrzeniem, które wypełniało się powoli łzami.

   - Jiro szybko zorientował się, że to częściowo z winy lisów zostaliśmy rozdzieleni - dodała. - Kierowany przez Nogitsune zranił ją i pochłoną jej demoniczną energię, żeby szybciej zregenerować rany po bitwie. 

   Brat dziewczyny zacisnął pięści.

   - Jest tak zaślepiony zemstą i tym diabłem, że nie potrafi już racjonalnie myśleć - stwierdził. - Aishi, walczyłaś tylko ty i lisy? Nikt więcej?

    - Nie, mamy sojuszników - odrzekła. - Podejrzewam, że dwóch lub trzech z nich znasz.

    - Kogo?

    - Jednym jest April O'Neil, która jest... jednocześnie moją prawnuczką. Kurcze, ale to dziwnie brzmi. W każdym razie! Jest też Casey Jones... I jest... Możesz wyjść!

    Dziewczyna krzyknęła w korytarz. 
     Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. W wejściu kuchni stanął biały królik samuraj. Minoru bacznie przyjrzał mu się od stóp do uszu. Podszedł do niego na kilka kroków i zmrużył powieki.

    - Usagi? - zapytał.

    Ronin kiwnął powoli głową. Zrobił to z wielką ostrożnością, jakby lękał się jego reakcji. Ale takiej na pewno się nie spodziewał.
    Minoru zaśmiał się i porwał go w ramiona, klepiąc o plecach.

    -  Kopę lat, stary druhu!- zawołał. - A ja cie pamiętam takiego małego gościa, którego uszy zawsze były główną ofiarą mojej siostrzyczki.

     - Wiele się od tego czasu zmieniło, Minoru-kun- przyznał Miyamoto.

    Minoru spojrzał na niego krzywo po czym odwrócił się w stronę siostry.

    - On zawsze był taki... - zaczął.

    - Życie zmienia ludzi, nieprawdaż Usi? - rzuciła dziewczyna, krzyżując  ręce z przyjacielskim uśmiechem.

    - Masz racje - przyznał. - Ja... sądzę, że jest pewna rzecz o której powinieneś wiedzieć, Minoru-kun.

    - Jaka?- zaciekawił się.

   Aishi wyprostowała ramiona, przeskakując wystraszonym spojrzeniem to na brata, to na przyjaciela.
   Zaczęła nerwowo kręcić głową, ale Usagi i tak zamierzał powiedzieć to, co miał do powiedzenia.

   - Przykro mi to mówić i naprawdę żałuję do dnia dzisiejszego - powiedział. - Ale ja również przyczyniłem się do śmierci waszych rodziców. Pamiętasz ten moment, gdy przyszedłem do was i poradziłem, żebyście nie wychodzili z domu, ponieważ zbliża się burza?

   Minoru kiwnął głową, marszcząc czoło.

   - Hikiji mi to nakazał - odrzekł.- Nie miałem z tego żadnej korzyści. Byłem dzieckiem i wiem, że mnie to w żadne sposób nie usprawiedliwi.Bezmyślnie skazałem was na ten los.

   Aishi podeszła do brata, kładąc mu dłoń na ramieniu.

   - Nie dotykaj mnie bo mogę ci coś zrobić- ostrzegł ją. - Ja chyba nie bardzo rozumiem. Mówisz, że to przez ciebie stało się... to, co się stało?

   Królik spuścił wzrok i pokiwał głowę, jednocześnie przełykając ślinę. Minoru objął się ramionami, mocno je napinając.

    - I z ostatniej walki z Nogitsune wyszedłeś cało, jak widzę- dodał.- Jak raz Jiro wyświadczył mi przysługę, żebym mógł cię osobiście dobić.

    Zrobił mocny krok w stronę samuraja. Aishinsui szybko zadziałała i stanęła przed nim, kładąc jedną dłoń na piersi Usagiego a drugą na Minoru.

    - Czekaj, czekaj, Minoru - wyrwała wojowniczka. - Nie rozkwaszaj go jeszcze. Nogitsune wciąż żyje. Jiro też jest pod jego władzą. Usagi jest nam potrzebny bo tylko on jest w stanie trzymać jedyną broń, która może zniszczyć Mroczne Kitsune. No zastanów się. Zabijesz jedyną nadzieję tego i tamtego świata?

   - Po tym co on nam zrobił, ty mi mówisz, że...- krzyknął brat.

   - To koniec- powiedziała z przestrachem.

   - Koniec to ja dopiero z nim zrobię - zagroził Minoru.

   - Nie to!- odrzekła szybko. - Popatrzcie za okno!

   Czwórka rzuciła się do parapetu, oglądając miasto. Niebo gwałtownie poczerniało. Chmury wirowały nad Nowym Jorkiem, jakby skupiały się w na jednym miejscu. Ciemność zalewała metropolię. Nie był to jednak cień burzowej atmosfery. Czerń rozchodziła się niezależnie, jakby ktoś wylewał ją z kubła. Budynki zostawały przykrywane czymś na wzór smoły, jednak nie uśmiercała ona ludzi. Osłabiała ich.

   - Nogitsune rozpoczął swój ostateczny gniew- powiedział Usagi.

   - Dajcie mi dwie minuty - rzucił Aida.

   Pobiegła do swojego pokoju. Chwyciła za plik pergaminów i miecz. Jednym z papierów zmieniła swój ubiór na niebieski komplet. 
    Wyskoczyła z pomieszczenia, zauważając brak Minoru.

    - Pobiegł do samochodu po łuk - wyjaśnił Fuwa na ramieniu Usagiego.

    - Wozi ze sobą łuk w samochodzie?- zdziwiła się. - To zupełnie normalne.

    - Jesteś zdenerwowana- zauważył Usagi. - Musisz się uspokoić. Inaczej nie będziesz w stanie racjonalnie myśleć.

    - Dobra, już się ogarniam- odrzekła, biorąc głęboki wdech.

    - Aishi. - Miyamoto podszedł do niej, kładąc ręce na jej ramionach. - Zanim wyjdziemy, chcę, abyś coś mi obiecała.

    - Obiecała? - powtórzyła.

    - Tak. Niby nic wielkiego, ale chcę, żebyś nie osłaniała każdego własnym ciałem. Jesteś wytrzymała, ponieważ jesteś półdemonem. Ale twoje rany są wciąż świeże i musisz przyjąć do wiadomości, że stając w obronie każdego może narobić więcej szkody niżeli pożytku. Nie poświęcaj się bez powodu. 

    -Rozumiem. Obiecuje, Usagi. A ty dobrze celuj meczem tym razem.

   Uśmiechnęła się do niego po czym wyszła z mieszkania.

    - To się nazywa czarny humor- wyrwał Fuwa. - Albo wkurza, albo rani, albo śmieszy. 

    - Siedź cicho - warknął na niego samuraj także opuszczając pomieszczenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro