Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Ten rozdział jest retrospekcją sprzed 22. lat.
Uwaga!
Momenty 16+!

.........................

 – Konoito, będziesz miał szlaban na jedzenie! – krzyknęła energicznie młoda lisica, czekając na niego na drzewie.

Przybierając ludzką postać, usiadła na gałęzi, opierając się o pień. Schowała ręce w szerokie rękawy kimona.

 – Na wszystkich bogów, kobieto, nie pędź tak! – wydyszał mały kitsune, ledwo ją doganiając.

Doskoczył, zająwszy miejsce obok niej, ale ledwo już zipał.

 – Długo mam czekać, aż mi dorównasz postacią? – dociekała, bujając nogą.

 – Daj mi odnaleźć płuca – syknął, wystawiając język. – Co ty myślisz, że... po takim biegu... ja... od razu ci się na... zawołanie zmienię w... człowieka...?

 – Tak – zachichotała.

Lisek spiorunował ją spojrzeniem jednak na jego pyszczku gościł szczery uśmiech.

 – No weź – prosiła. – No weź. No weź. No weź.

 – Co mam wziąć?

 – Konoito, proszę. Nie chce gadać z twoją lisią mordką.

 – A co ci się w niej nie podoba?

 – Właśnie o to chodzi, że jest za słodka.

 – Oj, Eiko, ale ty marudzisz.

Kitsune naprężył grzbiet. Wokół niego powstały tumany dymu, zasłaniając jego postać. Robił się coraz głębszy. Konoito także rósł.
Eiko wpatrywała się w jego transformacje ze spokojem.

Gdy tumany kurzu opadły, dziewczyna dostrzegła przystojnego, młodego mężczyznę o długich, prawie że białych włosach o lekkim odcieniu lawendy, spod których wystawały lisie uszy. Jego oczy wciąż iskrzyły jaskrawym fioletem.
Ubrany był w ciemnopurpurowe kosode oraz czarne hakama. Na jego nogach widniały białe skarpetki oraz sandały waraji.

Kitsune posłało przyjaciółce uśmiech.

 – To dla ciebie – powiedział, wyciągając niebieski haber.

Eiko wzięła go w dwa palce najdelikatniej, jak tylko umiała jednakże w tym ruchu była także niepewność. Lisica posmutniała nieco, przyglądając się słabej roślince.

 – Coś nie tak? – spytał chłopak. – Czy zrobiłem coś źle?

 – Tak – mruknęła. – Sprawiłeś, że się w tobie zakochałam.

Konoito zamrugał kilka razy.

 – To jakaś zbrodnia? – zapytał.

 – Dobrze wiesz, że to bogini Inari powołuje kitsune do życia i nie powinny się one łączyć w pary.

 – Słyszałaś kiedyś, by Inari zabraniała zawierać małżeństwa strażnik domostw?

 – N...no nie, ale...

 – Wiec nie gadaj bzdur. Chyba, że to ty nie chcesz być ze mną, Eiko.

W odpowiedzi dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy.

 – Ja chcę spędzić z tobą wieczność – zapewniła go. – Inaczej nie nadałabym ci imienia.

 – Ja także – odparł.

Porwał ją w ramiona, zamykając w mocnym uścisku.

 – Jednak czuje, że może stać się coś złego. – Eiko podzieliła się z nim swymi obawami.

Chłopak odsunął ją nieco od siebie.

 – Jeżeli nawet cokolwiek groziłoby domowi Aidów, we dwoje obronimy tę rodzinę – przyrzekł. – Chociaż chciałbym, byś nigdy więcej nie musiała walczyć, kochana.

Ujął jej podbródek w palce, przysuwając jej twarz do swojej.

 – Czy to w porządku? – spytała, czując jak siły ją opuszczają.

 – W najlepszym – odpowiedział.

Musnął ją delikatnie wargami. Chciał, by to ona przywarła do niego pierwsza. Chciał mieć pewność, że ona także tego pragnie.
Pragnie jego.
Pragnie jego miłości.
I pragnie spędzić życie u jego boku.

Eiko położyła dłoń na tyle jego głowy. Powolutku przyssała się do niego. Przelała całe swoje uczucie w niego. Konoito pocałował ją jeszcze raz, z większą śmiałością niżeli ona.

 – Powinniśmy sprawdzić, czy w domu wszystko w porządku – przypomniała sobie liścia, podnosząc uszy na baczność.

Lis przejechał palcem po jej policzku, kiwając głową.

Dziewczyna zeskoczyła z gałęzi, biegnąc przed siebie.

 – Mam nadzieję, że mnie dogonisz! – zawołała z oddali.

Konoito pokręcił głową, wydając ciężko.

 – I jak tu takiej nie kochać? – zadał sobie pytanie.

Ruszył za nią.

Strażnicy domu już pod postaciami lisów dobiegli do najbliższego drzewa domu.
Zauważając kilkumiesieczną dziewczynkę, siedzącą obok siedmioletniego króliczka, nie mogli tak po prostu wbiec do domu. Te dzieci nie wiedziały nic o ich istnieniu i tak miało pozostać. Na prośbie Ayame i Amira.

Dziewczynka cały czas się śmiała, z kolei królikowi nie bardzo odpowiadała zabawa jego uszami. Strząsał się za każdym razem gdy tylko maluch go puszczał.

 – Dzień jak co dzień – stwierdził Konoito.

 – Ale i tak to nie przestaje być śmieszne – zachichotała Eiko. – Biedny Usagi. Aishi go nie oszczędza.

 – Słyszałem, że niedługo wyrusza z Katsuichim do szkoły samurajów – wyjawił lis.

 – Naprawdę? No cóż, może Aishi poczeka na niego. I jego uszy.

Znów zaśmiała się.

Nieco dalej dwaj starsi bracia dziewczynki ćwiczyli wraz z Mosashim i Katsuichim strzelanie z łuku do drzewa.

 – Jiro ma 8 lat, ale dalej mu to nie wychodzi – westchnęła Eiko. – A ćwiczy już od tylu miesięcy.

 – Nie każdy rodzi się z talentem jak Minoru – odparł Konoito.

Nagle lisica postawiła uszy na baczność. Pobiegła miedzy drzewami do najbliższe to okna. Zdziwiony kitsune podążył jej śladem.

Oboje schowali się za ścianę przysłuchując się rozmowie Ayame, Amira i pewnego młodzieńca o dość nieciekawym wyrazie twarzy – Hikijim.

 – O ile dobrze pamiętam mieliśmy umowę – warknął młody mężczyzna. – Wasza córka w zamian za twój sekret, Ayame.

 – Nie oddamy ci jej, choćbyś miał nas zabić – odgryzł się Amir. – Żegnam.

Mówiąc to zasunął mu drzwi przed nosem.
Mężczyzna wziął żonę w ramiona, przytulając ją do siebie.

 – Jeżeli jeszcze raz się tu pojawi, przysięgam, pozbędę się go – zapewnił ją.

 – A ja ci jeszcze w tym pomogę – rzucił Konoito, przybierając ludzką postać i wychodząc z ukrycia.

Jednakże jego oczy przybrały inny wygląd – czerwone tęczówki na tle fioletowych białek. Rzęsy gwałtownie się wydłużyły, kły przybrały na rozmiarze a szpony stały się ostrzejsze i bardziej lśniące.

 – Znów mu się udzieliło – zauważyła Ayame. – Spokojnie, Konoito.

Położyła palec na jego czole. Rozeszła się po nim niewielką fala.

Lis zamrugał kilka razy.

 – Czy ja znowu... – zaczął, pocierając twarz dłonią.

 – Tak, ale już wszystko dobrze – zapewniła go kobieta, zsuwając czarny kosmyk włosów z ramienia.  – Musisz panować nas własnymi emocjami. Eiko, to będzie twoje zadanie.

 – Oczywiście – odparła lisica, przybierając postać kobiety.

Wzięła go za ramię, ciągnąc za sobą.

 – Jestem zagrożeniem dla was – westchnął chłopak. – Zagrożeniem dla ciebie.

 – Musisz tylko powściągać swój gniew i złość – odrzekła Eiko.

Podczas upalnego wieczoru, dwaj strażnicy skryli się w piwnicy pod domem. Było tu chłodno i w miarę ciemno. Jedynie otwór w suficie pozwalał promieniem księżyca dostać się do nich i oświetlić nieco ciemności.

 – Nie jesteś żadnym potworem ani niczym z tych rzeczy – zapewniała go. – A nawet gdybyś nim był i tak nie zmieniłoby to moich uczuć względem ciebie, Konoito.

 – Więc jednak coś do mnie czujesz – ucieszył się chłopak.

Dziewczyna kiwnęła głową. Szybko złożyła na jego ustach pocałunek, a on jeszcze szybciej go odwzajemnił. Położył dłoń na jej głowie przyciskając do siebie mocniej.
Chciał jej.
Ona także.

 – Zaczekaj – przerwał Konoito, głośno wzdychając. – Nie chcę cię do niczego zmuszać.

 – Nie zmuszasz – zapewniła go. – Jeżeli Inari nie wspominała słowem o związku kitsune, mogę dać porwać się emocjom.

Z drugiej strony umysł lisicy wciąż był napełniony złymi myślami, jednak liczyła, że ten czas spędzony z ukochanym, ten Pierwszy Raz rozwieje wszystkie jej wątpliwości i lęki.

Konoito znów zaczął ją całować. Nieprzerwanie raz za razem, ładując w te gesty całą swoją chęć posiadania tej kobiety na własność, pragnienie uszczęśliwienia jej, dania bezpiecznego azylu w jego ramionach.

 – Nie martw się – rzekł, stykając jej czoło ze swoim. – Nie mam doświadczenia, ale zrobię co w mojej mocy by był to dla ciebie najszczęśliwszy moment i jak najmniej bolesny.

 – Boleć będzie tak czy siak – odparła. – Ale ja także dołożę wszelkich starań.

Lis pocałował ją jeszcze raz by za chwilę jego usta zsunęły się na jej szyję. Delikatne, subtelne pieszczoty sprawiały, że krew lisicy aż wrzała. Ukochany nie ominął także jej uszu.
Eiko wsunęła ręce pod jego kosodę. Nie rozwiązując pasa, ściągnęła ją, obnażając jego silne ramiona, a następne wyciągnęła końce spod hakamy. Czując pod palcami jego mięśnie, zaczęła odczuwać spokój.

 – Mogę? – spytał, zbliżając ręce do krawędzi jej kimona na dekolcie.

Kitsune kienęło głową. Konoito nie chciał zdzierać z niej ubrania jak pierwszy lepszy napaleniec i traktować Eiko jak zwykły śmieć. Pragnął uczynić ten wieczór wyjątkowym, odkrywając jej ciało kawałek po kawałku.

Dziewczyna rozsunęła pas obi, dając mu wolną drogę.
Chłopak ściągał kimono, odkrywając bardzo powoli każdy zakamarek jej ciała, począwszy od ramion aż po kostki nóg.
Nie interesowały go tylko te najintymniejsze miejsca, ale całokształt.

 – I co? Teraz powiedz mi pewnie, że jestem piękna – uprzedziła go z rumieńcem na twarzy.

 – No i zniszczyłaś cały klimat – fuknął żartobliwie lis, kładąc uszy po sobie. – Chodź tu.

Dziewczyna usiadła na jego kolanach. Oplotła ramionami jego szyję. Ponownie złożyła na jego ustach pocałunek. Konoito położył ręce na jej nagich biodrach. Jego policzki też przyozdobił czerwony rumieniec.

Zniżył swoje wargi na wgłębienie przy nasadzie jej szyi. Późnej przywitał się z jej dekoltem.
Eiko cały czas gładziła jego piękne, puszyste włosy.

 – Ostatni raz muszę to wiedzieć – przerwał, dysząc. – Boję się, że jeżeli zmienisz zdanie zbyt późno, nie będę umiał przestać.

 – Oddaje ci się w całości – zapewniła go.

 – Od kiedy stałaś się tak zdecydowana? – zdziwił się z uśmiechem. – Kobieto, co za demon w ciebie wstąpił?

 – Przecież jestem demonem – zachichotała.

Chłopak ułożył ją delikatnie na podłożu, schodząc ustami coraz niżej. Kontrastowo jego ręką wędrowała coraz wyżej nogi, ściągając resztę kimona.
Jednak zanim przystąpił do dalszego działania, jeszcze raz chciał zasmakować w jej ustach. Przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna położyła dłoń na niego policzku.

(Taki wiek.😆😆 Ale no kurczę ten rysunek tak mi się podoba! Pod względem estetycznym, wy kosmaci myśliciele😂)

Nagle lisica poczuła, że coś dostało się do niej. Wydała pierwszy jęk.

Konoito zakręcił kosmyk ukochanej na palec, ciągle się do niej uśmiechając. Eiko spokojnie gładziła jego policzek.

 – Tak mogłoby być częściej – powiedział chłopak. – Ty i ja, razem, już zawsze.

Kitsune zaśmiało się.

 – Kocham cię, Eiko – przyznał. – I czy w sumie to...

Niespodziewanie dziewczyna postawiła uszy, gwałtownie się podnosząc. Zaczęła wąchać.

 – Co się dzieje? – spytał, wspierając się na łokieć.

Jednak nim mu odpowiedziała, sam poczuł jakiś piekący zapach, drapiący w gardło.

 – To na górze – stwierdził.

 – Ubieraj się! – krzyknął.

Strażników przywitał ich chyba najgorszy koszmar – dom w płomieniach.

Pobiegli szybko do środka, ryzykując swym życiem. Byli może i długowieczni, ale na pewno nie nieśmiertelni.

Wyskoczyli w piekło.

 – Ayame! – krzyknęła na całe gardło Eiko.

 – Amir!!! – wtórował Konoito.

Rozejrzeli się po domostwie. Usłyszeli płacz dziecka.
Lisica rzuciła się do pokoju obok. Lis natomiast dalej szukał reszty domowników.

Dziewczyna znalazła na materacu zawiniętą w koc córka małżeństwa.

 – Aishi! – zawołała, biorąc dziecko w ręce. – Już, ćśśś, mam cię, kochanie.

Wiedziała, że nie będzie jej pamiętać więc mogła się ujawnić.

 – Eiko... – rozległ się słaby, kobiecy głos.

Lisica rozszerzył oczy, odnajdując pod zgliszczami dachu matkę niemowlęcia.

 – Ayame! – Podbiegła do niej. – Zaraz cię uwolnię.

 – Weź to... – poprosiła, wręczając jej podłużny, błękitny kryształ. – Zanieś moje dzieci do mojej siostry, do Niny, do XXI wieku. Albo zastąp im mnie.

 – Co? Ayame, cholera, nie rób mi tego!

 – Pomocy!!! – krzyknął dziecięcy głos

Dziesięcioletni Minoru przybiegł do strażniczki wystraszony. Dziewczyna przytuliła go.

 – Zostaw! Kim ty jesteś?! – wyrwał się.

Przepadło, musiała się ujawnić.

 – Jestem strażnikiem tego domu – wyjaśniła. – Gdzie jest Jiro?

 – Widziałem jego rękę pod zgliszczami – powiedział ze łzami. – Ojca też.

Eiko nie miała czasu na łzy. Wykopała nogą otwór w słabej, drewnianej ścianie po czym przekazała Aishi bratu.

 – Uciekajcie, zaraz do was przyjdę – powiedziała.

Gdy dzieci bezpiecznie wydostały się z płonącego domu, lisica wróciła do Konoito.
Od gorąca jej oczy traciły ostry obraz. Przetarła je.

Dobiegło ją głośne warczenie.

 – Konoito? – spytała.

Na nieszczęście jej ukochany pod wpływem tej adrenaliny ponownie stracił nad sobą panowanie. Jego fioletowo-czerwone oczy napawały ją jeszcze większą frustracją.

 – Konoito, błagam, opamiętaj się! – prosiła. – Konoito, błagam!

Nic z tego. Jedynie Ayame potrafiła go uspokoić. A Ayame już nie było na tym świecie.

Dziewczyna zauważyła powoli opadający strop. Podbiegła do niego by go odepchnąć, jednak ten, nie poznając jej, zrobił coś czego jeszcze nigdy jej nie zrobił – zadrapał poważnie w ramię.

Eiko odsunęła się, zaciskając zęby. Do oczu napłynęły jej łzy.

Miała za mało czasu by walczyć z jego kontrolą, a w tym stanie nigdy to nie uratuje. Nawet go nie spłoszy. Kanaito prędzej zacznie walczyć niż uciekać.

Miała tylko jedno wyjście.

Wyprostowała się. Łzy grochem spłynęły po jej policzkach.

 – Konoito, kocham cię... – załkała.

Podbiegła do niego, chwycił bo za szatę i pocałowała mocno. Nie dopuszczała, aby odszedł. Poczuła nawet odwzajemniony gest.

 – ...ale nie mam wyjścia – skończyła w myślach.

Odepchnęła go. Nastawiła pazury i skierowała go na klatkę piersiową. Wbiła je w miejsce serca.

 – Eiko... – jęknął lis.

 – W tym momencie stwarzasz zagrożenie dla siebie... i dla mnie.  – Kitsune wyciągnęło szpony. – Wybacz mi, kochany.

 – Dlacze...

Nie dokończył. Jego ciało rozsypało się w tysiące iskierek.

Strop zwalił się na Eiko, przygniatając ją do ziemi. Krzyknęła z bólu.

Pod wpływem adrenaliny jednak szybko udało jej się wydostać. Złapała się lewą ręką za gołe, poranione i poparzone plecy, wychodząc z domu.

 – Jeżeli kiedyś zjawi się tu ktoś z Aidów, uwolni cię – powiedziała.

Ta pieczęć była jedynym rozwiązaniem.

Strażniczka dobiegła do przerażonych dzieci.

 – Zabiorę was do waszej ciotki – wyjaśniła.

Wyciągnęła zza krzywo założonego kimona kryształ. Przecieła nim przestrzeń, tworząc jasne przejście.

Dzieci przeszły przez nie. Kitsune jeszcze odwróciło się w stronę płonącego domu.

 – Nie zastąpie im ciebie, Ayame – pomyślała. – Ale będę uczestniczyć w ich wychowaniu.

Popatrzyła na kryształ. Stracił swój blask. Stracił swoją moc.
Po raz ostatni spojrzała na ten świat i zniknęła w portalu.

.............
Konoito i Eiko to pierwsze imiona Fuwy i Tsumashi jeżeli ktoś się jeszcze nie zorientował😉

Nieodłączna część historii wyjaśniająca nieco kabałę między Fuwą a Tsu i rodziną Aidów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro