V
Aishi otworzyła drzwi, prowadzące do pokoju na drugim końcu mieszkania.
Przez cały dzień rozmawiała z Niną i Tsumashi o swojej przeszłości, o Nogitsune i jego zamiarach wobec niej. Ten temat był dla niej niezwykle męczący, dlatego też musiała odpocząć chociaż chwilę.
Wybadała palcami włącznik światła na ścianie po prawej stronie drzwi. Nacisnęła go. Po kliknięciu, na pomieszczenia spłynęła fala światła. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w głąb pokoju.
Ściany wciąż były lawendowe, podłoga pokryta jasnobrązowymi panelami, na których leżał puchaty, fioletowy dywan. Pojedyncze łóżko stało przy wschodniej części pomieszczenie. Biurko naprzeciw niego. Jasna szafa nadal miała swe miejsce w kącie, obok niej wisiało lustro. No i to wielkie okno od północy, z widokiem na panoramę miasta.
-Jakbym... nigdy stąd nie zniknęła- stwierdziła.
Przeszła się po swoim "gniazdku". Popatrzyła się się na zdjęcia jej i Niny. Uśmiechnęła się półgębkiem.
Wcześniej była bezproblemową, szczęśliwą nastolatką, która miała normalne życie i nie zdawała sobie sprawy z drugiego dna swych korzeni.
Teraz była dorosłą kobietą, naznaczoną blizną ciemności. Wciąż ścigana, z rozdartym sercem, nie umiąca uporządkować swych spraw.
Położyła się na łóżku, patrząc w sufit.
-Naprawdę tu jestem- szepnęła, zakrywając rękami usta.
Jeżeli zdołałaby (wraz z Usagim) zabić Nogitsune to może Fuwa ponownie wyśle ją do tego świata. Z dala od yōkai, humanoidalnych zwierząt, wiecznego strachu i Usagiego.
-Tak bardzo bym tego chciała- ciągnęła.-Chcę tu zostać. Zapomnieć o tamtym wymiarze.
Przekręciła się na bok, bawiąc kosmykiem włosów.
Miyamoto może i się to nie spodoba, ale przecież jej życie i jej decyzje były jej sprawą. Samurajowi raczej nic do tego. Zapewne byłoby jej trochę żal Fuwy. Kto wie, czy nie zatęskniłaby za nim i jego głupim gadaniem. Kitsune nie był jedynie strażnikiem jej domu. Śmiało mogła go nazwać przyjacielem.
Tylko jak mogła nazywać Usagiego? Towarzyszem, wspólnikiem?
-Aishi, chcesz jeszcze coś zje...- spytała Tsumashi, wyglądając przez uchylone drzwi.
Ucieła pytanie, zauważając dziewczynę pogrążoną już we śnie.
Uśmiechnęła się.
Podeszła do szafy, wyciągnęła z niej biały koc, po czym nakryła wojowniczkę bardzo dokładnie.
-Może to twoja pierwsza spokojna noc?- pomyślała głośno.- Wciąż nie mogę uwierzyć, że żyjesz.
Wyprostowała się, nadal patrząc na córkę Aidów.
-Jesteś tak bardzo podobna do Ayame- stwierdziła.-Gdyby tu była, powiedziałby ci to samo. Widać, że geny matki przejęła córka, a ojca synowie.
Obróciła się na pięcie, opuszczając jej pokój, gasząc światło i zamykając drzwi.
-Tsumashi-san, muszę...- zaczął Usagi, podchodząc.
-Ćśśśś- przerwała mu.-Nie tak głośno.
-Śpi?- zapytał niezwruszony.
-To był ciężki dzień zarówno dla niej jak i dla ciebie- powiedziała, kładąc mu rękę na ramieniu.- Też powinieneś się położyć.
-Nie przeczę. Fuwa-chan także to dotyczy.
Tsu westchnęła.
-Fuwa-chan zapewne zatroszczy się o siebie- rzuciła z uśmiechem. -Co prawda chciałabym z tobą o czymś jeszcze porozmawiaj, ale może lepiej zostawię to na jutro.
-Nie, jeśli chcesz, odpowiem na twe pytania- zaoferował.-Nie jestem aż tak zmęczony.
Tsumashi wzięła go pod ramię, prowadzącą przez korytarz.
-Dlaczego kitsune się przebudził?- zaczęła.-Znaczy... Pieczęć miała działać tylko do momentu, aż zjawi się przy zgliszczach jeden z domowników. Jak Aishi znalazła ruiny? Były ukryte w zaroślach.
Usagi pobłądził wzrokiem po podłodze. Jeszcze raz przeanalizował słowa lisicy.
-Ja ją tam zaprowadziłem- wyjaśnił.-Chciałem, by znała miejsce, z którego się wywodzi. A o pieczęci nic nie wiedziałem.
-Byliście takimi słodkimi brzdącami, że grzechem było na was nie patrzeć- przypominała sobie Tsumashi, cicho chichocząc.-Całymi dniami wpatrtwałam się w was i ubolewałam nad twymi uszami.
-Obserwowałaś nas?- zdziwił się królik.
Dziewczyna spojrzała na niego. Stanęła przed nim, patrząc w jego oczy. Usagi poczuł się nieco zmieszany. Schował dłonie w rękawy szaty.
-Ja też byłam strażniczką domu Aidów- wyjawiła.
Królik rozszerzył oczy.
-Razem z Fuwą pilnowaliśmy spokoju tego miejsca- ciągnęła.-Byliśmy wspólnikami w tym celu. Jak ty z Aishi.
Na słowo "wspólnicy" w Usagim wszystko się przewróciło. Poczuł ogromne zdezorientowanie. Tak szybko spadli ze szczebli relacji? Dopiero teraz sobie to uświadomił.
Poznał idealny przykład na zniszczenie czegoś wartościowego jednym błędem.
-Usagi-san, wszystko w porządku?- zapytała Tsu machając mu reką przed oczami.
Samuraj zwrócił oczy ku niej.
-Hmm? A, tak, nic mi nie jest- odparł szybko.
Lisica posłała mu krzywe spojrzenie.
-Tsumashi- san, jeżeli razem z Fuwa-chan strzegliście rodziny Aishi, dlaczego go zapieczętowałaś?- wyrzucił szybko Miyamoto, aby zmienić temat.
Dziewczyna rozszerzyła oczy. Westchnęła ciężko, składając ręce z tyłu. Cmokneła podniebieniem i językiem.
-Fuwa jest... Po prostu odznacza się spośród naszego gatunku- powiedziała.-I niestety jest przez to groźny dla otoczenia.
-A co ja ci takiego zrobiłem?!- krzyknął lisek, znikąd pojawiając się w błysku iskry. Lewitował na wysokości jej twarzy. -Bo jakoś sobie nie przypominam, bym cokolwiek złego zrobił!
-Po pierwsze, zwarz na natężenie swego głosu- poprosiła, piorunując go zmęczonym i ignorującym wzrokiem.-Mam tak samo wrażliwe uszy jak ty. Po drugie, nie przypominasz sobie, ponieważ tego nie pamiętasz.
-I na takiej podstawie mam ci wierzyć?- zaszydził.-Niezłe informacje!
-Nie chcesz mi wierzyć, nie musisz- parsknęła.-Po prostu zmień się w człowieka, a ja zrobię zdjęcie twego zachowania.
Usagi czuł, że musi im przerwać, nim kłótnia przerodzi się w coś gorszego.
-Fuwa-chan, potrafisz przemienić się w człowieka?- zapytał zdziwiony.
-Oczywiście, że tak- potwierdził.-Tak samo jak i ona. Tylko Tsumashi doskonale wie, że przez jej pieczęć wciąż jestem zbyt słaby, aby przejść taką transformację.
-Założyłam ją, aby wszyscy wokoło byli bezpieczni- syknęła.-Ty tak samo.
-Podczas pożaru?! Gdy byłem najbardziej potrzebny?!
-Tak!
Niespodziewanie stanęła w miejscu, niczym słup soli. Źrenice gwałtownie jej się zmniejszyły.
Fuwa także zaczął zachowywać się podobnie jak ona. Najeżył futro mimo iż jego pyszczek ukazywał tylko lekki szok.
㊗
-Niech wydzierają się jeszcze głośniej- mruknęła Aida w poduszkę.
Uniosła prawą powiekę. Przekręciła się na plecy, pocierając ręką twarz.
-Ała- jeknęła, czując jak drapie paznokciami po skórze.-Czas je przyciąć.
Uniosła dłoń na wysokości oczu. Blask odbijanego światła księżyca tworzył proste linie na płytkach. Tylko czemu były aż tak długie?
Wojowniczką siadła na łóżku, przyglądając się paznokciom. W tym miejscu było jaśniej.
Jakie było jej zdziwienie, gdy zauważyła długie, czarne pazury. Ze zgrozą rozszerzyła oczy. Szponiasty kształt napawał ją strachem. To nie były paznokcie, które miała wcześniej.
Zacisnęła delikatnie ręce w pięści. Powtórzyła to kilka razy. Pazury stopniowo powracały do poprzecznego wyglądu.
Nagle w klatce piersiowej znowu odezwał się piekący ból, rozsadzający jej serce i płuca. Aishi przycisnęła ręce do mostka. Zacisnęła zęby i powieki. Musiała skupić się na innym bodźcu niż ten.
-Mimo twej dzielnej walki, mrok wciąż jest w tobie zakorzeniony i pewnego dnia ukaże pełnię swych możliwości. Może ci nawet odebrać życie, pośrednio lub bezpośrednio- słowa Sagikaki zadźwięczały w jej uszach.
Czy tak właśnie ciemna materia się z niej wydobywała? Zmieniając jej wygląd?
A może nie tylko wygląd? Co jeżeli umysł także zatraci się w złu.
-Za co to wszystko?- jeknęła cicho.
Stopniowo zaczęła odczuwać ulgę. Oddychała głęboko, skupiała na tym większość swej uwagi.
-Aishi!- zawołał Fuwa, otwierając drzwi na ościerz.
Tylnymi łapkami zapychał się o futrynę, a poprzednimi popychał drzwi.
Aida gwałtownie zwróciła głowę w jego stronę.
-Czujesz to?-zapytał.
-To, czyli co?- zdziwiła się.
Wtem po ciele przebiegł ją zimny dreszcz. W umyśle powstała wyrwa. Stopniowo się kurczyła. Intuicja podawała jej kierunek.
-Dlaczego jest tu yōkai?-syknęła, kierując nasączone furią spojrzenie na kitsune.
-Szybko!- zawołał lisek.
Aishi podskoczyła na równe nogi. Zacisnęła rękę na rękojeści miecza przytrzymywanego przez pas. Położyła rękę na boku, badając miejsce, w którym znajdowały się pergaminy.
Wyszła zaraz po zwierzaczku. Spotkała w korytarzu pozostałą dwójkę.
-Yōkai?- dopytywał Usagi.-Skąd on tu?
-Bo ktoś, nie pokazując palcem kto, zrobił miedzywymiarową wyrwę- rzuciła Tsumashi, składając ręce na krzyż.
Fuwa spiorunował ją wzrokiem, szczerząc kły. Ale Tsu albo tego nie widziała, albo miała to w głębokim poważaniu.
-Wystarczy, kłócić będziemy się później- przerwał Miyamoto.-Mamy poważniejsze sprawy na głowie.
Wszyscy zgodnie skineli głową. Pobiegli w stronę okna, którym rano trójka przybyszów weszła do mieszkania.
-Myślicie, że to w porządku nie mówić Ninie o niczym?- spytała Aida.
-Wrócimy zanim się obudzi- zapewniła ją Tsu.
Otworzyła okno. Po kolei każdy wyskakiwał nim na balkon a potem na dach budynku.
Rozejrzeli się po mieście spowitym w ciemności.
-W lewo- powiedział Fuwa.
Czwórka ruszyła z miejsca.
Skoki po dachach były dla nich jeszcze pewną nowością, jednak z pewnością wygodniejszą alternatywą niżeli drzewa, na których ciężko było odnaleźć właściwą gałąź.
Poczucie obecności yōkai stawało się coraz bardziej wyraźnie dla lisów i Aishinsui. Mocny, mocniejszy, kłujący jak szpilki.
-Tutaj- powiedziała Tsumashi.
Gwałtownie przystaneli.
Rozejrzeli się, popatrzyli w dół. Skoro impuls był tak silny, gdzie był demon.
-No i?- dociekał Fuwa.-Gdzie ty go widzisz?
-Tak jakby...- zaczęła Aida.
-Aishinsui, uważaj!- zawołał Usagi.
Skoczył na dziewczynę, objął mocno ramionami za głowę i tułów, odpychając na bok.
Uderzyli o beton, suwając się jeszcze na nim bliżej krawędzi.
Oboje poczuli bolesne tarcie.
Miyamoto uniósł głowę.
-W porządku?- zapytał.
Wojowniczka popatrzyła się na niego pustym, zaskoczonym wzrokiem. Jej policzki jakby trochę się zaróżowiły.
-Co ty, do diabła, wyczyniasz?!- krzyknęła.-Zabieraj łapy!
Gwałtownie odepchnęła królika od siebie, podskakując na równe nogi.
-Powiedzieć im, że pocisk miał uderzyć w Usagiego?- szepnęła Tsu.
-A zamknij się- warknął na nią Fuwa.
Czwórka spojrzała na dymiące miejsce w twardej nawierzchni. Została tam wyryta niewielka dziura.
-Zauważyliście go?- spytała Aishinsui.
-Porusza się z zawrotną szybkością- wyjaśnił kitsune.-Przydałyby się lisie oczy.
-Lisie oczy?- spytał Usagi, wstając.
Nim lisek dokończył wyjaśniać, Tsumashi już wkroczyła do akcji. Przymknęła na chwilę powieki po czym znów je otworzyła. Całe gałki oczne zabarwiły się na siny kolor.
-Teraz to naprawdę UWAŻAJ AISHI!!!- krzyknęła, unosząc uszy.
Zanim słowa zdążyły do niej dotrzeć, ogromna ręka trzymała ją już w sidłach. Palce zaczęły zaciskać się na jej ciele.
Teraz wszyscy już widzieli swego przeciwnika. Potężny, kamienny olbrzym więził wojowniczkę. Posturą przypominał grubego mężczyznę z wrednym, szerokim uśmiechem jakby chciał zaraz zaszydzić z reszty przyjaciół.
-Wypuść mnie!- krzyknęła Aida.-Ty parszywa kupo...
-Milcz!- przerwał jej posąg.-Jesteś potrzebna wiec wolałbym nie robić ci krzywdy.
Usagi wyciągnął miecz, gotów do walki. Zamierzał atakować.
-Nie rób tego- powstrzymały go liścia.-Możesz go zdenerwować i on zgniecie Aishinsui. Spójrz, ten yōkai nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojej siły.
Królik wysłuchał jej z uwagą a potem popatrzył na pięść, która więziła Aishi. Nie była wcale mocno zaciśnięta, a mimo to dziewczyna walczyła o każdy oddech.
-Zaraz mnie zgniecie- syknęła przez zęby rōninka.
-Zaśnij na chwilę i nie graj mi na nerwach- rzucił wróg.
Ścisnął ją mocniej. Aida wygieła się w łuk, przestając oddychać.
-Pergamin, szybko- pomyślała.
Udało jej się wyciągnąć jeden papier zza ubrania. Przyłożyła go do wewnętrznej strony dłoni olbrzyma, do części zgniatającej jej brzuch.
-Ha...ya- wydusiła, gdy przed oczami robiło jej się ciemno.
Potwór poczuł ogień, buchający z jego ręki. Mimo kamiennego ciała, umiał wyczuć lekkie pieczenie. Nie robiło to na nim specjalnego wrażenia, podczas gdy Aishi zaczynała się palić.
-Nie!- krzyknęła cała trójka.
Fuwa musiał wyciągnąć asa z rękawa. Machnął energicznie ogonem, a stworzone przez to błękitne iskierki rozmnożyły się.
Przybrało kształt miecza a chwilę później naprawdę się w niego zmieniły.
Katana wpadła w ręce Usagiego.
-Niebieskie Ostrze?- zapytał.-N-nie, nie mogę go użyć.
Wciąż pamiętał, że broń nie wniosła swym istnieniem niczego dobrego. Przebiła Aishinsui, prawie ją zabijając.
A Nogitsune tylko dźgnęła.
-Nie masz wyboru- rzucił lisek.-To miecz na yōkai. Prezentujesz go, tylko nie bezpośrednio.
Nie bezpośrednio?
Nagle olbrzym wyrzucił dziewczynę z ręki. Cisnął ją w tył.
Aishi uderzyłam o dach jednego z budynków. Usłyszała czyjś jęk, ale w momencie zderzenia z podłożem na chwilę zadzwoniło jej w uszach.
Zaparła się rękami, podnosząc do góry.
-Co się z tymi betonami stało?- syknęła.-Zmiękły przez cztery lata czy co?
-Niezłe przywitanie, Aishi- ponownie ktoś jęknął.
Dziewczyna obróciła głowę w lewo. Leżała na kimś. Wiec to dlatego upadek był tak miękki. Przynajmniej dla niej.
Postać uniosła głowę ku niej. Wojowniczce zabrakło oddechu. Rozszerzyła oczy.
-D-Donnie?- wydukała.
Żółw posłał jej uśmiech.
-Długo cię coś nie było- zauważył kolejny głos.
Nagle jedno i drugie ramię zostało pociągnięty do góry, razem z Aidą.
Aishinsui odwróciła się. Zobaczyła jeszcze trójkę żółwi o różnych kolorach masek- pomarańczowej, niebieskiej i czerwonej.
-C-Chłopcy, a co wy tu robicie?- dociekała.
-Moglibyśmy spytać cię o to samo- powiedział Leo.-Skąd ty się tu w ogóle wzięłaś?
-No...-zaczęła, drapiąc się po głowie.
-Co ty w ogóle masz na sobie?- wtrącił Raph.-Zmieniłaś się tak, że ledwo cię poznałem.
-Chłopcy!- rozległ się kobiecy głos.
Gdy Aishi tylko zwróciła się w prawo, od razu zobaczyła osobę tak uderzając podobnej do niej. Biegła znacznie szybciej niż wojowniczka pamiętała. Miała na sobie czarny kombinezon odznaczony po bokach żółtymi pasami. Rude włosy jednak nadal spinała w kucyk.
Dziewczyna gwałtownie zatrzymała się, prawie przywracając. Spojrzała się tępo na Aidę.
Nim wydusiła jakiejkolwiek słowo, Aishinsui z miejsca przytuliła ją do siebie. Rudowłosa stała bez ruchu, szeroko otwierające oczy.
-Aia, to ty?- wydusiła.
-Tak, April- odparła.
Młoda O'Neil odwzajemniła uścisk.
Uroczą, nostalgiczną scenę przerwał Fuwa, uderzając o ziemię tuż obok nich.
-Ten to zawsze wybierze sobie moment- pomyślała Aida.
Puściła April po czym, podchodząc do liska wzięła go w ramiona.
-Co jest?-zapytała.
-Jak co?!-warknął, stając na łapkach na jej dłoniach.-Tu się walka na śmierć i życie rozgrywa a ty sobie pogaduszki urządzasz!
-Fuwa, odkąd jesteś w tym wymiarze, twój cynizm rośnie z minuty na minutę- zauważyła.-Ogarnij się!
-Sama się ogarnij!- odgryzł się.
Żółwie nie wiedziały czy mają wtrącać się w tą sprzeczkę czy lepiej pozostać na uboczu, zważywszy, że zaraz mogłyby posypać się zęby. Jednak niebezpieczeństwo nadal istniało i nie czas było na kłótnie.
Wtedy na dwójkę spadła kolejna osoba, przygniatając ich do betonu.
-Wybaczcie- syknęła Tsu.
Położyła uszy po sobie, powoli wstając.
Fuwa z Aishi także podźwigneli się do pionu.
Jedynie Usagi na budynku naprzeciw jeszcze do nich nie dołączył. Sprawnie unikał pięści kamiennego posągu, jednocześnie próbując zrozumieć w jaki sposób ma ciąć pośrednio.
-Lecę do niego- rzuciła Aida.
Wyciągnęła zza ubrania kolejny pergamin i tym razem sprawdziła jego działanie. Na papierze widniał napis "proch". Mogło być.
-Zaczekaj, pójdziemy z tobą- wyrwał Leo wyciągając miecze.
-Stójcie jak stoicie!- rozkazała.-To nasz potwór. Z naszego świata.
Pobiegła wprost na yōkai.
-Hej, a my to psy?!- zawołał Raph poirytowany.
Fuwa z Tsumashi spiorunowali go wzrokiem.
-Co?- zdziwił się żółw, wzruszając ramionami.
Aishinsui wskoczyła na głowę stwora. Przyczepiła pergamin na czubek, uderzając w niego dwoma palcami.
-Haya!
Posąg złapał ją w rękę. Dziewczyna znów została unieruchomiona i to w ten sam sposób.
Jednak bardziej niżeli "powtórka z rozrywki" zaskoczyło ją, że papier nie zadziałał. Dlaczego?
-Szlag by to?- syknęła.
-Dobra panowie, wchodzimy!- rozkazał Leonardo, unosząc miecz do góry.
-Nie, stać!- zatrzymała ich Tsu.
-Tnij żesz, Usagi!- zawołał Fuwa.-Po prostu zamachnij z całej siły mieczem!
Miyamoto nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Ledwo chwile temu sam wpadł na podobny pomysł, ale teraz istniało zagrożenie, że zrobi krzywdę Aishi.
Nie zniósł by, gdyby po raz kolejny zranił ją tym samym ostrzem.
Dziewczyna popatrzyła na niego.
-Usagi, zrób to- poprosiłam.
Królik pokręcił głową.
-Po prostu mi zaufaj- dodała z poważną miną.
Rōninowi zatrzęsły się ręce. Ciąć czy nie?
Co, jeżeli Aishi nie miała żadnego planu i po raz kolejny skończy się to tragedią.
Zadziała szybko.
-Nie uciekaj- powiedział posąg do Aidy.-Mam cię tylko dostarczyć do...
-Milcz!- krzyknął Usagi.
Zacisnął palce na rękojeści. Z całą zgromadzoną siłą machnął kataną. Błękitny blask w kształcie półksiężyca dotarł do kamiennego olbrzyma, przepoławiając go.
Miyamoto energicznie skoczył na upadającą dłoń, w której zaciśnięta była Aishinsui. Wyciągnął dziewczynę po czym podskoczył z nią na budynek.
Nie dał jednak rady złapać za krawędź dachu, ale za to coś złapało jego.
Uniósł głowę do góry. Jego oczom ukazał się żółw o niebieski oczach i bandanie w tym samym kolorze.
-Leonardo?- zapytał.
-Jestem zdziwiony tak samo jak ty, Usagi- odpowiedział.
Nagle pojawił się także Donatello. Obaj wciągnęli rōninów na twardy grunt.
-W porządku?- spytał Leo.
Usagi popatrzył na Aishinsui, z której właśnie zdejmował ramię.
-Przeżyje- rzuciła, spuszczając wzrok.
Spojrzała na gruzy. Pozostałości po yōkai.
-Kenji, czy w taki sposób chciałeś mnie do siebie zaprowadzić?-spytała w myślach.
Czuła, że potwór nie chciał zrobić jej krzywdy. Pomimo braku kontroli nad siłą nie nie chciał ściskać jej na śmierć i sam stwierdził, że ma zostać dostarczona. A Kenji był w tym świecie i zależało mu na niej i na śmierci Usagiego.
-Jak udało ci się poskromić go?
..........................
Okay, rozdział piękny, ładny. Nówka sztuka, nie śmigana. Liczy na wasze gwiazdki i komentarze😊
A tak btw, na moim profilu jest zupełnie nowa, świeża opowieść. Żaden fanfic, a w całości stworzona przeze mnie historia.
Rozdział do niej pisałam przez 2 tygodnie i szczerze jest mi trochę przykro, że PRAWIE nikt jej nie czyta. 😞 Większość wyświetleń nabiłam sama gdy edytowałam pierwszą część.
Wiem, że nikt nie musi lubić wszystkiego i broń Boże do niczego was nie zmuszam, ale czuje jak ta praca jest marnowana.
To tyle. Do nexta😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro