IV
Usagi zakrył nową, czerwoną szatą tors. Pomimo, iż jeszcze większość tułowia okalał bandaż, zmusił się do wstania i ubrania. Zaczął obowiązywać dolną część korpusu czarnym pasem.
-No wygląd jak jakiegoś boga- rzucił Fuwa, siedząc na jego łóżku.-Aishi zemdleje na twój widok.
-Jakbym tego właśnie chciał- parsknął, zaciskając materiał.
Lisek westchnął ciężko kręcąc głową.
-Zmieniasz się z minuty na minutę- rzekł.-Jesteście na siebie cięci jak diabli. Myślałem, że jak was położę obok siebie to zmuszę was do rozmowy...
-Fuwa-chan, czy ty tego naprawdę nie pojmujesz?!- wybuchł samuraj, odwracając się w jego stronę.- Nie możesz na siłę pchać nas sobie w ramiona! Kiedyś to nie dziś! Zrozum to!
-Ja chcę wam tylko pom...
-Zatem nie pomagaj! Nie rób nic! Masz pojęcie jak ciężko jest odzyskać stracone zaufanie? Jeśli nie, nie zmuszaj ani jej, ani mnie do...
-Ratowania samych siebie od gównianego losu, który na własne życzenie chcecie sobie zgotować?
Fuwa zmarszczył czoło, patrząc stalowym spojrzeniem na przyjaciela. Zeskoczył z łóżka.
-Mogę się tylko zapytać, co jej powiedziałeś, że wyszła stąd taka rozbita emocjonalnie?
Usagi zwrócił na niego uwagę kątem oka.
-Jeśli mnie nienawidzi, niech nie nadstawia dla mnie karku- powiedział.
Kitsune kiwneło kilka razy głową w geście zrozumienia.
㊗
Aishi rozsunęła drzwi domu, w którym się przebrała. Oślepiły ją promienie zachodzącego słońca. Zasłoniła oczy ręką.
Gdy ponownie ją uniosła, zauważyła dwie ciemne postacie w pomarańczowym blasku. Jedna wysoka, druga bardzo niska.
-A mówią, że to dziewczyny się guzdrzą z przebieraniem- parsknęła, krzyżując ręce na piersi i opierając plecami o brzeg drzwi.
-Nie każdy ma pergaminy- odrzekł jej Usagi z równie złośliwą ironią.
Zmierzyli się od stóp do głów. Mimo, że nowy wizerunek u obojga wyglądał wspaniale, nie wspomnieli o tym ani słowa.
-Ale zaiskrzyło, żebyście tylko pożaru tu nie wzniecili.-Fuwa próbował rozładować napięcie.
Przeskoczył na ramię Usagiego.
-W prawo proszę- rzekł.
Wojownicy ruszyli, w dalszym ciągu piorunując się spojrzeniami potępienia.
-Najpierw przerywa mi ślub, a potem pluje na mnie jadem- syknęła w myślach Aishi.
-Równie dobrze mogłem w ogóle nie mieszać się w jej życie- dodawał sobie Usagi.- Jeśli nienawiść to jedyne co do mnie czuje, niech nie obchodzę ją.
Fuwa wprowadził przyjaciół do pustej szopy. Usagi rozsunął drewniane drzwi z licznymi okienkami na górnej części.
Puścił Aishi przodem, zamykając za nią. Nagle dziewczyna gwałtownie stanęła, czując, jak coś ciągnie ją w tył. Spojrzała za siebie.
Jej niebieski materiał, powiewający i tworzący imitacje spódnicy, został przytrzaśnięty w zatrzaśniętym wejściu.
Wojowniczka wyciągnęła część ubrania. Spiorunowała samuraja wzrokiem.
-Czy ty to robisz specjalnie?- syknęła.
Miyamoto zwrócił się w jej stronę. Odwdzięczył się piorunem za piorun. Pokręcił głową.
-Wyrosłem ze szczeniackich głupot- odrzekł.
Fuwa, stojąc nad głębokim dołem, westchnął ciężko, wywracając oczami.
-Z tak poważnego związku do takiej dziecinady- pomyślał.-Chodźcie tu!
Wojownicy zbliżyli się do kitsune. Ich oczy skierowały się na ciemność wypełniającą cały dół.
-To właśnie tą drogą Kenji zniknął- wyjaśnił.-Skaczcie.
-I co dalej?- dociekała Aida.
-Skacz- warknął zwierzak.
-Ale...-zaczął Usagi.
Lisek uniósł się za nimi i popchnął w odment. Sam jeszcze chwilę polewitował. Dopadło go zawahanie.
-Ta podróż nie będzie przyjemna- szepnął do siebie.-Umarliście, tak?
Wtem z ciemności wyłonił się brązowy pukiel włosów, oplątał się wokół jego tułowia i zaciągnął Fuwę w dół.
㊗
Przed trójką przyjaciół wyłoniło się z ciemności oślepiające światło rozlewające się po bokach.
-Jak się nie chce umrzeć to nie idzie się w stronę światła!- krzyknęła Aishinsui.
-A kto ci powiedział, że umierasz?- zaśmiał się lisek.
Chwilę później, gdy oślepienie blaskiem minęło, grupa zauważyła coś szarego. Z hukiem uderzyli o to. A podłoże było twarde jak skała i zimne. Ten upadek był prawie tak bolesny jak ten w Yomi. Przynajmniej Usagi i Fuwa mieli takie porównanie.
-Au...aaa- jeknęła dziewczyna.-Tak, to bolało. Co za beton!
Usagi podparł się rękoma,ciągnąć powoli ku górze. Nastawił sobie obolałą szczęke. Żadne z nich nie mogło zareagować w porę, aby bezpiecznie wylądować. Twarz i gleba.
Samuraj podszedł do Aidy, łapiąc ją za ramiona. Ona jednak gwałtownie uniosła lewą rękę z otwartą dłonią.
-Zostaw!- rzuciła stanowczo z twarzą w tym twardym podłożu.- Sama wstanę.
Miyamoto niezwykle drażniła jej upartość. Mimo to postanowił zacisnąć zęby i cierpliwie znieść jej "humory". Tak jak robił to zawsze.
Jedynym pocieszeniem a zarazem gwoździem do trumny była świadomość, iż to nie ona a on jest winny całej napiętej sytuacji miedzy nimi. Musiał pokutować za dziecięcy błąd.
Aishinsui uniosła się do góry na łokciach. Rozmasowała sobie twarz, po czym dźwignęła się do przodu.
Pociągnęła za niewielki kucyk, spinający część jej włosów, by go wygładzić A następnie przyjechała ręką po zaplecionym warkoczu nad czołem, tuż za grzywką.
-Gdzie jest Fuwa?- zapytała wojowniczka.
Oboje rozejrzeli się pod swoimi nogami i niedaleko obok nich. Lisek leżał bardzo blisko Usagiego. Był przytomny, ale mocno poobijany.
-Fuwa-chan, wszystko dobrze?- zapytał Usagi, kucając przy nim.
-Mój biedny, lisi nosek- jęknął.
Aida nie czekając dłużej wzięła małego zwierzaczka na ręce.
-Podróże miedzywymiarowe to strasznie ciężka praca- powiedział.-Tak dla informacji.
Samuraj na słowo "miedzywymiarowe" gwałtownie uniósł głowę, chcąc zrozumieć, jaki świat ich przywitał.
Wystarczyła chwila, aby zupełnie zaniemówić. Aishi, zdziwiona jego zachowaniem, stanęła obok niego.
Gdy już miała pytać się go o co chodzi, usłyszała bardzo znajome dźwięki. Spojrzała na wprost.
Wielkie, wysokie domostwa z licznymi oknami, gwar miejski, budowle, w których jedna przewyższała drugą, jakby rywalizowały o zainteresowanie... ludzi. Tak, to był świat ludzi.
Z tej wysokości wyglądały na ulicach jak mrówki. Do tego po czarnej drodze przemieszczały się stalowe rzeczy na kołach.
A cały ten krajobraz skąpany był w promieniach wchodzącego słońca.
Aishi i Usagi wpatrywali się w ten widok jeszcze jakiś czas, jednak nieustannie z zapartym tchem.
-N-nie...Nie wierzę- wydusiła Aishinsui.
Zasłoniła jedną ręką usta.
-Znasz to miejsce?- zdziwił się królik.
Dziewczyna opuściła wzrok, układając myśli w głowie. Była tu? Czy to jedynie piękny sen?
-Fuwa, który to rok?- zapytała, nadal trzymając go w ramieniu.
-Chyba dwa tysiące siedemnasty- westchnął, jeszcze osłabiony.
-Czyli to są cztery lata od mojego zniknięcia- wyszeptała.
Spojrzała jeszcze raz na cały krajobraz. Chłonęła go oczami, jak powietrze nosem. Zaśmiała się, szczęśliwa niczym dziecko.
-Jestem w domu- rzuciła radośnie.-Jestem wreszcie w domu!
Przebiegła cały dach, na którym stali. Z każdej strony oglądała miejską panoramę. Wszystko było tak znajome.
-Boże, to chyba sen- rzuciła szalenie ucieszona.-Nowy Jork jak malowany.
Rōnin podszedł do niej, w dalszym ciągu oczekując jakichś wyjaśnień. Czym był ten Nowy Jork?
-Wyjaśnisz?- poprosił.
Aishinsui spojrzała na niego kątem oka po czym znów wpatrzyła się w miasto.
-Jesteśmy w Stanach Zjednoczonych, albo inaczej... W kraju Nowego Świata- powiedziała.-To miasto to Nowy Jork. To właśnie stąd porwał mnie Nogitsune.
Miyamoto rozszerzył oczy.
-Fuwa-chan, jesteś pewien, że znajdziemy tu Kenji'ego?- dociekał Usagi.
-Tak, czuję jego obecność w tym miejscu- westchnął.
-No a gdzie?- dociekała dziewczyna.
-A co ja, informacja?!- krzyknął lisek, wyrywając się z jej uścisku.-Na tyle dobrze węch mi nie wrócił! Spałem dwadzieścia lat na ruinach twojego domu, więc się odczep!
Rōnini popatrzyli na siebie zaskoczeni.
-Wszystko w porz...-zaczął królik.
-TAK!- wrzasnął.
Wojownicy jeszcze raz zwrócili oczy ku sobie. Reakcja kitsune wzbudziła w nich zaciekawienie. Bo dlaczego tak nagle wpadał w szał, jeżeli nie miał ku temu powodu?
Aishi westchnęła ciężko. Omiotła wzrokiem panoramę jeszcze raz. Westchnęła ciężko, wzruszyła ramionami i uderzyła dłońmi o uda. Następnie wzięła się pod boki.
-Ale nie ma opcji, byśmy znaleźli go w jeden dzień w tak wielkim mieście- rzekła.-Proponuję znaleźć jakiś punkt docelowy. Miejsce na nocleg.
-Myślisz o...- wtrącił Miyamoto.
-Dokładnie- potwierdziła stając twarzą do niego.-Idziemy do mojej ma... Znaczy, idziemy do Niny.
Rozejrzała się.
-Tędy!- rzuciła, pokazując na północ.
㊗
Trójka zeskoczyła na balkon przy schodach przeciwpożarowych. Aida zbliżyła się do okna. Nie widziała po drugiej stronie nikogo. Uniosła rękę. Wzięła głęboki oddech.
-Nie, za bardzo się boje- westchnęła, zabierając dłoń.-Nie wiem nawet jak się z nią przywitać.
-Normalnie powiedz "Cześć", "Co tam" albo...- wyliczył Fuwa.
-Kpisz czy o drogę pytasz?- warknęła.
-Pukaj, a odpowiednie słowa same znajdą drogę do ust- zapewnił ją Miyamoto.
Aishi uniosła brwi, opuszczając nieco powieki. Chciała w ten sposób dać Usagiemu do zrozumienia, że gardzi jego radami.
Mimo to rōnin nie pozwolił się jej tym razem wyprowadzić z równowagę. Po prostu się w nią wpatrywał.
Wojowniczka nie miała najmniejszego zamiaru bawić się z nim teraz w "piorunowzrok".
Ponownie zwróciła się ku oknu i, nawet nie myśląc, zapukała.
Odczekali krótką chwilę nim usłyszeli zbliżające się kroki.
Aishi stała w bezruchu. Odczuwała emocjonalny paraliż. Bała się ruszyć, ale stać tak również.
W oknie pojawiła się kobieta w średnim wieku. Otworzyła je. Jej jasna twarz została już nieco podniszczona przez zmarszczki. Niebieskie oczy wpatrywały się w Aidę nieco niepewnie, ale z dużym zaciekawieniem i zdezorientowaniem. Wzrok tej kobiety wwiercał się w duszę dziewczyny. Proste, ciemne włosy do ramion podwiał łagodny wiatr.
Zmieniła kąt spojrzenia troszkę spode łba. Aishinsui otworzyła usta, ale się zawiesiła.
-Co ty tam mówiłeś, że słowa same znajdą drogę do ust?- szepnął Fuwa siadając na ramieniu Usagiego.-Chyba ma tam mały korek.
-Aishi!- wykrzyknęła Nina, przytulając dziewczynę swą szczupłą sylwetką przez parapet.
Wojowniczka trwała w bezruchu, podczas gdy jej... ciotka ściskała ją z całych sił. Powoli położyła ręce na jej plecach. Brzegi oczu wypełniły łzy. Chyba właśnie one zabrały ze sobą szok, by spłynęły po policzkach.
Chwilę potem już obie trwały w mocnym uścisku, a ich ubrania chłonęły łzy.
-Gdzieś ty była?- dociekała kobieta.
-Porwano mnie- odparła z złamanym głosem.- Do miejsca, gdzie się urodziłam.
Nina otworzyła oczy ze zdumieniem. Odcialągnęła ją na długość ramion. W sekundę jednak zaskoczenie znikło w jej spojrzeniu.
-A więc już wiesz- westchnęła, kierując wzrok na dalszy plan.-Usagi, powiedziałeś jej, prawda?
Królik podszedł do niej, stając obok Aishi.
-Nie widziałam cię tyle lat- rzekła, mierząc go wzrokiem od stóp do głów.- Ostatni raz byłeś jeszcze siedmioletnim dzieckiem.
-Trochę czasu minęło- westchnął.
-Wchodźcie, wychodźcie!- Nina zaprosiła ich do środka.
㊗
-No i tak to z grubsza było- westchnęła Aishi po zakończeniu opowiadania o swych losach po zniknięciu.
-Przynajmniej dobrze, że Usagi cię znalazł- uśmiechnęła się Nina.-Zaopiekował się tobą.
-Tiaa- potwierdziła dziewczyna dbając, by w jej głosie nie wyczuła ironii. Zacisnęła palce na filiżance.-Bardzo.
Usagi powstrzymał się od głębokiego westchnięcia czy wywrócenia oczami. Pamiętał jednak, że wciąż jest sobie sam winny.
-A teraz Aishi- rzuciła Nina, biorąc ją za rękę przez stół- co zamierzasz zrobić? Zostaniesz...
-Nie, przynajmniej nie teraz- zaprzeczyła szybko.
Wstała po czym podeszła do adoptowanej matki i kucnęła przed nią.
-Ale gdyby sytuacja była inna, nawet bym się nie zastanawiała, naprawdę- rzekła.- Dałabym wszystko, by przeżyć te stracone lata tutaj niż tam.
Fuwa z Usagim wbili w nią zaskoczone spojrzenia. Lisek przestał wypijać herbatę z filiżanki królika. Zakasłał.
-No teraz to palnęła- szepnął do samuraja.
-Nie dziw się jej- odparł.-Nic dobrego jej tam nie spotkało.
-No a my to psy?- syknął kitsune.
Miyamoto posłał mu krzywe spojrzenie.
-Oo, no racja- westchnął.- Ja z psa coś mam.
Usagi ścisnął palcami nasadę nosa, kręcąc głową. Już sam nie wiedział czy Fuwa naprawdę ma tak ograniczony rozum czy jedynie udaje. Co jak co, ale o Miyamoto ona naprawdę wolałaby zapomnieć.
-Nina-chan, już jestem- rozległ się żeński głos z japońskim akcentem.
Aishi wstała na równe nogi. Cała czwórka spojrzała w kierunku drzwi wyjściowych.
Młoda Japonka o czarnych, pofalowanych włosach weszła do domu, trzymając w ręku siatkę z zakupami. W ustach natomiast zębami zaciskała małego rogalika. Zdjęła białe tenisówki, odwracając się w stronę zebranych.
Zatrzymała się w miejscu, patrząc jak zahipnotyzowana na gości. Popchnęła palcem rogalika po czym szybko go przegryzła i połknęła.
Przybyszów z Japonii wmurował widok lisich, lawendowych uszu na jej głowie. Przecież w tym świecie yōkai nie powinny istnieć...prawda?
Dziewczyna była ubrana dość tradycyjnie. Jej różana bluzka była tak podobna do tych japońskich w ich rzeczywistości. Jedynie bardziej obcisła i odsłaniała brzuch. Granatowe spodnie z elementami zieleni natomiast dopasowane były do jej ciała i kończyły się w połowie łydek.
Fuwa nastawił uszy na baczność. W głowie doznał dziesiątek przebłysków z przeszłości.
-Ty...- szepnął z narastającą furią.-To ty!!!
Najeżył się, przygotowując się do skoku. Podleciał do dziewczyny nim Usagi złapał go za ogon.
-Fuwa-chan, co się z tobą dzieje?- nie rozumiał samuraj.
-Ty żmijo, pamiętam cię!- krzyczał lisek, lewitując jej przed twarzą.-Wiedziałem, że jeszcze cię znajdę.
Japonka stała jak wbita w ziemię.
-Zostawiłaś mnie tam!- ciągnął.-Zapieczętowałaś mnie!
-Jak ty się...- nie rozumiała, nadal w szoku.-Tylko obecność kogoś z rodziny Aidów mogła cię obudzić!
-I całe szczęście, że Aishi była w pobliżu!- darł się na nią.
Dziewczyna jeszcze szerzej otworzyła oczy ze zdumienia.
-Ai...shi...- wydukała.
Odepchnęła kitsune na bok.
-Hej, jeszcze z tobą nie skończyłem!- warknął Fuwa.
Dziewczyna podeszła bliżej Aishi. Wyciągnęła do niej rękę, ale zatrzymała ją w powietrzu.
-Ty jesteś...kitsune?- zapytała Aida.
-Tak- potwierdziła.-A ty... Aishi, byłaś wtedy niemowlęciem... Jesteś taka podobna do Ayame.
-Ayame?- nie rozumiała.
-To imię twojej matki- wtrącił Usagi, wstając od stołu.
Aishinsui spojrzała na niego kątem oka.
-Jestem Tsumashi- przedstawiła się kobieta-kitsune.
-A co to znowu za imię?- prychnął lisek.
-Nie interesuj się Fufa- rzuciła.
-Fuwa!- poprawił ją gniewnie.
-Wszystko jedno. Aishi, co wy tu robicie?
-Powiedzmy, że...
Odwróciła się w stronę okna.
-... dokańczamy pewną sprawę.
..........................
Okay, jakoś się napisało.Mam nadzieje, że się podobało.😁😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro