R10
/11.05.1986/
Poszliśmy na kontrolę co do ciąży Ann...
Po powrocie Ann popatrzyła na mnie
- Chcesz pobyć mój?
- Jestem twój zawsze...Ale Ann... jesteś w ciąży...
- Wiem, ale... Ja cię chcę. Poprostu chcę
Nie chciałem jej zawieść, więc się zgodziłem...
/14.05.1986/
Ciąża Ann przebiegała bez komplikacji.
Po powrocie z kolejnej kontroli poszliśmy popływać...
/24.12.1986/
Serce nawało mi jak szalone, bo na święta miała do nas przyjechać rodzina Ani...
Od 5 miesięcy Ania uczyła mnie polskiego, żeby jej rodzina w końcu zaakceptowała to małżeństwo...
Przez znajomość francuskiego, hiszpańskiego i rosyjskiego nie miałem problemu z "szeleszczeniem". Problem miałem z przypadkami.
- Pamiętasz co masz mówić? - zapytała
- Tak... Aniu, będzie ok... kocham cię
***
Gdy rodzina Ani przyjechała, najpierw zwyczajnie ich przywitaliśmy...
- Dzień dobry. - uśmiechnąłem się do rodziców I babci Ani
- Dzień dobry - odparła z lekką pogardą babcia Ani - Ty go nauczyłaś Anno? - zapytała Anię
- Tak, kilka zwrotów grzecznościowych... sam chciał.
- To mu powiedz, że tym się nie podliże...
- Chodźcie do stołu... - stwierdziła Ann
Nie miałem problemu ani do modlenia się z nimi ani do kolend po polsku, co dość zdziwiło rodzinę Ani i samą Anię, dla której było to niespodzianką, bo ona mnie tego nie nauczyła...
~~~Koło 2 godzin z dnia po nagraniach siedziałem w polskim kościele w LA, gdzie jeden z księży mnie uczył...
- Zaplusowaleś tym u mnie - stwierdziła babcia Ani
- Dziękuję. - odparłem - ta trasa mam już co prawda zaplanowana, co do kraje, ale myślałem, żeby na następna pojechać też do Polska.
Ich miny były bezcenne
Ania już tylko cudem powstrzymywała śmiech... I nie wiedziałem, czy przez to, że odmiany przez przypadki jeszcze nie opanowałem, a dla niej moja mowa mowa była przez to smieszna, czy bawiły ją ich miny...
- Coś się stało? - zapytałem udając, że nie rozmiem ich zdziwienia
- Poprostu bardzo ładnie mówisz po polsku, a kiedy ostatnio cię widzieliśmy, to nie chwaliłeś się tym - powiedziała w końcu matka Ani
- Chciałem najpierw to dobrze opanować, ale dziękuję za komplement
- Skoro już zaczęliśmy temat języka... To rozumiem, że nauczycie wasze dziecko obu języków? - zapytała babcia Ani
- W zasadzie to myślimy o zatrudnieniu dla nich Polki jako nauczycielki...
- Dla nich?
- Spodziewamy się bliźniaków. Dwóch dziewczynek - wyjaśniłem kładąc dłoń na brzuchu Ann... poczułem kopnięcie, na co się uśmiechnąłem
- Obudziły się - stwierdziła Ann - Kopią...
Rodzina Ani podeszła do niej, żeby też poczuć jak kopią
- Na kiedy masz termin? - zapytała matka Ann
- Za 2 tygodnie... Maleństwa już bardzo chcą na świat...
》Ania《
Mój ojciec podszedł do Michaela i dość twardo położył dłoń na jego ramieniu, do tego stopnia, że Michael aż podskoczył na kanapie
- Masz talent, synu... To ci muszę przyznać... To chyba pierwsze bliźniaki w naszej rodzinie od trzech pokoleń.
- Jeden z moi bracia jest z ciąża bliźniacza - odparł Michael
- Jak to jeden?
- Drugi nie przeżył. To był ostatni poród mojej matki w domu. Ja już się urodziłem w szpitalu.
Po kolacji babcia Ani popatrzyła na mnie
- Ale ty wierzący jesteś, prawda? - zapytała
- Ja? Tak.
- A ochrzczony?
Widziałem że to pytanie dość zdenerwowało Ann
- Jestem
- A ty ochszczony byłeś jako dziecko czy sam się zdecydowałeś?
- Sam...
- A ile lat miałeś?
- Zależy czy pyta pani o Świadków Jechowy czy o Katolicyzm
- Masz dwa chrzty?
- Ten u Świadków Jechowy brałem mając 17 lat, a ten w Katoliczyźmie mając 26...
- Greckim czy w Rzymskim?
- Nierozumiem
- Babcia pyta o Katolicyzm, czy Grecki, czy Rzymski - sprostowała Ania
- A, ok... Rzymski.
- Czyli uznajesz papieża?
Wiedziałem czemu pyta...
- Tak.
- A modlisz się?
- Nie spiepsz tego - powiedziała szeptem Ann
- To znaczy, uważam, że więcej warta od taka modlitwaxz żegnanie się i klęczenie, jest szczera rozmowa z Pan Bóg, w serce... przecież chyba ważniejsze od tego co widzą ludzie, jest to co widzi Pan Bóg.
- Mądrze to powiedziałeś... Co byś powiedział na ślub kościelny z Anną?
- Jeśli Ania też tego chce, to nie ma problem.
- Możemy o tym pogadać, po narodzinach dziewczynek? - zapytała Ania
- Aniu chcę cię tylko zabezpieczyć przed rozwodem...
- Babciu, daj spokój...
- A powiedz mi Michael, myśleliście, już o ochrzczeniu dzieci?
- Nie specjalnie, ale ja nie mam nic przeciwko.
- A o imionach?
- Tak... Ustaliliśmy, że córki nazwiemy Kasia i Maria.
- Ciekawie, skąd pomysł?
- Moja mama nazywa się Katherine.
- A Maria? - dopytała matka Ani
- Po pani...
/31.12.1986/
- Michael, ile ty w zasadzie byś chciał dzieci?
- Nie zmuszę cię do niczego, Ann...
- Pytam tylko
- Nie wiem... zobaczymy ile da nam los... czemu pytasz?
》Ania《
- Bo brakuje mi twojej bliskości... - przytuliłam się do niego
- Bliskości mówisz?
- Tak...
- A co powiesz, żebyśmy odrazu po porodzie pobyli niegrzeczni?
- Odrazu po, mówisz?
- Tylko dojedziemy do domu, a nie dam ci spać, jeśli ładnie poprosisz...
- A teraz?
- Co masz pod tą sukienką?
- Tylko stanik... - szepnęłam przygryzając wargę
- Nie uważam, że to dobry pomysł, ale zrobię to dla ciebie... - powoli zsunął dłoń po moich plecach poczym włożył ją poddemnie i wsunął we mnie dwa palce, poczym dołożył trzeci
- I o to mi chodziło... - wpiłam się w jego usta
/10.01.1987/
》Michael《
Ania urodziła...
- Pamiętaj co mi obiecałeś... - zażartowała karmiąc Kath
- Ania, nim lekarz zapyta... imiona po polsku czy po angielsku?
- Oba. Wpisz Kathrine Maria i Mary Katarzyna...
- Co z twoją rodziną? Nie uznają tego za coś dziwnego?
- To tylko angielskie... dziewczynkom wyjaśnimy, że moja rodzina będzie na jej wołać po polsku
Po ogarnięciu dokumentów wróciliśmy do domu
》Ania《
- To co... - zapytałam kładąc Kath do łóżeczka - kto najpierw rządzi?
- A masz życzenia specjalne?
- Ty rządź... chcę być twoja... dopóki nie nienzaczną płakać, będę tylko twoją... Kim zechcesz.
- Niech będzie... - podniósł mnie i zaniósł do sypialni
Postawił mnie na ziemi I zamknął drzwi na klucz
- Bądź poprostu grzeczna, albo dostaniesz karę...
- Co robić?
Wyjął pasek ze spodni I uwiązał mi ręce nad głową do podpory baldachimu łóżka
- Stój tu grzecznie.
- Co jeśli będę się wyrywać?
- To zacisnę pasek mocniej...
Rozebrał siebie, poczym Rozebrał mnie, zostawiając na mnie jedynie t-shirt
- Teraz się skup. Kiedy uwolnię Ci ręce, ty bez pytań rób co powiem
- Jedno pytanie.
- Tak?
- Jak do ciebie mówić?
- Nie mówić... - ubrał mi obrożę - Będziesz moim szczeniaczkiem - uwolnił mi ręce - a szczeniaczki szczekają...
- Woof.
- Nie jesteś szczeniaszkiem z cyrku... szczeniaczki chodzą na czterech... daj rączki...
Ubrał mi rękawiczki z nawet nie dwoma.. z jednym palcem i podobne "skarpetki"
Posłusznie stanęłam na czworaka
- Woof-woof
Wziął knebel z kostką... Oparłam ręce na jego brzuchu chcąc jej dosięgnąć bez wstawania z kolan
- Zejdź. Nie wolno - powiedział że śmiechem i podniósł rękę z kostką - Chcesz kostkę?
Kiwnęłam głową
- To przynieś - rzucił knebel na drugą stronę łóżka
Przyniosłam ją z zębach i znów oparłam dłonie na jego brzuchu
- Grzeczna dziewczynka... - wziął kostkę - siad.
Usiadłam.
- Leżeć
Położyłam się.
- Proś
- Woof woof - stanęłam na kolanach i zaczęłam prosić jak pies, poczym wróciłam do siadu
- Zostań...
Wziął smycz i przypiął ją do obroży
- Idziemy na spacerek, a jak będziesz grzeczna, to dostaniesz kostkę.
Chwilę chodziłam za nim na czworaka na smyczy po sypialni.
- Masz kostkę. Grzaczna dziewczynka
Tym razem zapiął knebel, poczym usiadł na łóżku
- Chodź na kolana.
Posłusznie usiadłam mu na kolanach łącząc nas w jedno
Nim zdąrzyłam cokolwiek zrobić, Zamienił nasze miejsca I przykuł mnie do łóżka, więc chcąc go trochę podrażnić, usiłowałam się wyrwać
- Skoml.
Posłuchałam
***
Poczułam w sobie ciepły płyn
Michael zdjął mi ten knebel z kostką i położył się obok mnie poczym mnie uwolnił
- Rządź. - pocałował mnie w usta
Zaszłam z łóżka i przebrałam się w strój seksownej wojskowej, a Michaelowi podałam kurtkę moro bez rękawów
- Baczność. - rozkałam
Posłuchał
- Dziś zrobimy sobie trening. Zaczniemy od pompek. - położyłam się na łóżku - Przyjmij pozycję.
Przyjął. Był tuż nademną
Owinęłam nogi wokół jego bioder, tak, że tylko czubek jego męskości był we mnie
- Start.
Zaczął robić pompki, za każdym razem wchodząc głębiej
- Taki trening, to ja mogę mieć - uśmiechnął się
- Przejdźmy teraz do brzuszków.
Zamienił nasze miejsca i ledwie zdąrzył zrobić jeden brzuszek, a nasze córeczki zaczęły płakać
- Wyczuły, że kradnę im matkę - zażartował Michael
Założyłam szlafrok i pobiegłam do nich. Michael wpadł tam chwilę później, też w szlafroku
Były głodne...
- Nie utrzymam ich dwóch na raz... są za małe...
- Mam plan. - stwierdził Michael siadając na pufie z Mary na rękach
- Jaki?
- Usiądziesz mi na kolanach. Pożyczę Ci swoje ręce
***
Kiedy małe zasnęły, przytuliłam sie do Michaela
- Może skorzystajmy i też pójdźmy spać... Nie wiadomo jak się zachowają w nocy
- Chodź...
Położyliśmy się
》Michael《
/11.01.1987/
Obudził nas dzwoniący telefon Ann
- Tak mamo?
- [...]
- Tak...
- [...]
- Tak możecie wpaść po obiedzie...
Kiedy się rozłączyła, spojrzała na mnie
- Po nas
- Co po nas?
- Nie w tym sensie... Nie że coś po nas, tylko, że nas zlinczują.
- Za co? Ślub mamy, dzieci są nasze.
- Ale... Jak ci to najdelikatniej powiedzieć... Nie za miło by je przyjęła reszta rodziny... ciebie też.
- Czemu? Bo co? Bo jestem sławny, czy 10 lat starszy?
- Bo to rasiści. Ty jesteś czarny, a nasze córeczki to mulatki.
》Ania《
- I co z tego? Że gorsi?
- Nie krzycz na mnie!
- Wybacz... za często mnie przez to oceniają... Od dziecka... zawsze...
》Michael《
Ogarnęliśmy się i przygotowaliśmy na przyjazd jej rodziny
Nagle zadzwoniła moja mama
- Tak mamo?
- Słuchaj, słyszałam w telewizji, że wczoraj Ann i dziecko wypisali... możemy z Joe wpaść i poznać wnuki?
- A tak mniej więcej kiedy?
- Dziś po obiedzie... tak koło 15
- Znaczy mamo, w tym samym czasie mają wpaść rodzice Ani i jej babcia...
- Dla nas nie ma problemu.
- Jak uważasz.
***
Prawie jednocześnie przyjechali moi rodzice i rodzina Ani... ci pierwsi, o tyle szybciej, że zdąrzyli zdjąć kurtki
Bałem się tej konfrontacji...
Przedstawieni sobie nawzajem nie sprawiali pozorów, że mogliby się pokłucić. Nawet przeszli na ty
Gdy usiedliśmy w salonie, babcia Ani spojrzała na Anię
- Rozumieją polski?
- Jeśli Michael ich nie nauczył, to nie.
- Nie rozumieją. - odparłem
- Mike, o co chodzi? - zapytała moja mama
- Pytali, czy rozumiecie polski...
***
Nasze mamy i babcia Ani zajęły się bawieniem dziewczynek, a my zostaliśmy sami z mordującymi się na wzrok ojcami.
- Powiedz mi Joseph, jak ty to zrobiłeś, że z takiej wiochy wylądowaliście w LA? - zaczął ojciec Ann
- O cho, duma rasy mu się zaraz włączy - szepnąłem do Ann
- Wiesz, starczyło ich trochę przycisnąć...Jak każde dziecko. Zdolni, ale leniwi - odparał Joseph
- Jakoś mnie to nie dziwi... Z moją było podobnie, żeby w szkole miała chociaż 4 - stwierdził ojciec Ann
- Nie chciała się uczyć? - dopytał Joe
Zobaczyłem jak Ann zaciska pięści
- Jak pójdą, to się na mnie wyżyj - szepnąłem do niej - i nie przejmuj się nim... zawsze chce się wyzbyć "złodziei dzieci"
- Nie tyle niechciała, co głupio zakochana... - odparł ojciec Ann
- Co zrobisz, błędy młodości... baby się zakochują bez wzajemności, a my się popisujemy... sam walczyłem za pieniądze...- stwierdził Joseph
- Też racja... Ja kradłem koty i je sprzedawałem z kumplami - potwierdził ojciec Ann
- Twoja też z czasem wygląda coraz gożej? - zapytał Joseph
- Michael! - syknęła szeptem Ann - opanuj się.
- Nie będzie obrażać mojej matki - oparłem do niej również szeptem
- Jak mu przywalisz, nie wyjdziesz dobrze przed moimi rodzicami. - stwierdziła szeptem - Uspokój się, to twoja ass...systentka ci przygotuje na dziś plan trasy.
- Przekonałaś mnie... - uśmiechnąłem się do niej
***
Gdy wychodzili, babcia Ann spojrzała na mnie i stwierdziła:
- W wakacje weźcie dziewczynki i przyjedźcie do mnie, do Polski, na wieś... Dobrze by było, żeby zobaczyły rodzinny kraj
- Ja jestem Amerykanin, więc Ameryka to też rodzinny kraj dziewczynek.
Gdy poszli, Ania spojrzała na mnie uwodzicielskim wzrokiem
- Idę przygotować ci plan trasy
- Jest już w biurku, ale chciałbym omówić kilka zmian...
- Tylko przebiorę się w służbowe ubranie
Mówiąc "służbowe ubranie" miała na myśli rozdarte na kroczu kabaretki, czarną krótką spódniczkę, obrożę z kołnieżyka od koszuli z krawatem, krótką marynarkę i czarne szpilki
Poszedłem do biura poczekać tam na nią
Przyszła z naszą torbą. Torbę postawiła w rogu
- Jestem. - powiedziała zamykając drzwi na klucz i nachylając się przy tym seksownie
- Dobrze. Musimy omówić kilka zmian.
- Jakich...? - zapytała opierając się na biurku
- Tutaj - wskazałem punkt o noclegu w apartamencie w Nowym Yorku - w usługach brakuje mi prywatnej pokojówki.
- Dobrze. Ustalę to z obsługą budynku. Czy mogę pomóc w czymś jeszcze, czy przejść do służenia pomocą?
Usłyszałem pukanie do drzwi
- Panie Jackson, Alice chciała z Panem porozmawiać. Mówi, że to pilne
- Za 5 minut, niech przyjdzie. Otwórz jej swoim kluczem...
- Rozumiem.
- Czemu ta dziwka ma takie wyczucie? - zapytała Ann
- Wiem, że dziwka... najwyraźniej kobieca intuicja... mam plan, jak nie przerywać naszej zabawy.
- Jak?
- Zapytam wprost. Robiłaś to kiedyś ustami?
- Dobrze wiesz, że sypiam tylko z tobą, a Markus... on mnie zmusił. Jemu Tak...
- Powiedz mi, ale szczerze, nasz seks przypomina ci to co on ci zrobił?
- Nie... ty nawet dominując jesteś delikatny i patrzysz na to, czy mnie to nie boli... on taki nie był. On chciał, żeby mnie to bolało. Pytałeś, bo chcesz, żebym teraz to zrobiła?
- Tak.
Usłyszałem zamek w drzwiach
- Schowaj się.
- Gdzie?
- Pod biurko I to zrób, proszę
Schowała się tam na moment przed wejściem Alice
Alice weszła, a Bill zamknął drzwi
- Chciałaś porozmawiać. - zacząłem
- Tak. Mogę usiąść?
- Proszę. - wskazałem krzesło po drugiej stronie biurka
Usiadła
Poczułem jak Ann dobrała się tam gdzie miała i zaczęła
- Miło się widzieć Alice. O co chodzi?
- Chciałam przeprosić za zwyzywanie Pana i Pana żony... I zapytać, czy mogę wrócić do pracy... Pana żona nie musi wiedzieć, ale bez problemu mogę też Panu dogadzać, gdy tylko Pan poprosi.
- Czy ty mi właśnie oferujesz seks za powrót do pracy?
- Nie chcę pieniedzy. Mi starczy możliwość dogadzaniu panu
- Przykro mi Alice. Znalazłem już kogoś na Twoje stanowisko. - stwierdziłem chłodno - Bill odprowadź panią, i więcej nie wpószczaj.
Gdy wyszli, zamykając drzwi na klucz, Ann wyszła spod biurka
- Nadaję się do czegoś?
- Ty? Oczywiście... jesteś najcudowniejsza na świecie... a po za tym, to miałaś się wyżyć. Proszę. Jestem teraz twoim workiem treningowym.
Wzięła z torby linę I skórzane kajdanki I związała mi ręce
- Powiedz tylko kim mam być i jak do ciebie mówić.
- Milcz. Nie pozwoliłam Ci się odezwać. Teraz ja tu stanowię prawo. Jesteś moim zakładnikiem... jeśli dostaniesz prawo głosu, mów mi Pani
- Mogę chociaż wiedzieć w jakieś sprawie jestem zakładnikiem?
- Miałeś milczeć. - szarpnęła za linę ściągając mnie z fotela na kolana - błagaj o litość. Błagaj, żebym się nie wieszała
Wiedziałem, że ma na myśli powiedzenie za ręce...
- Błagam, Pani... zrobię co zechcesz...
- Znaj moją łaskę.
Związała mnie tak, że gdy leżałem na plecach, stanowiłem dla niej coś jak fotel
- Michael... - zaczęła łącząc nas w jedno
- Tak, Pani?
- Zastanawiałeś się kiedyś, co takiego jest w mleku z piersi, że dzieci je tak lubią?
- Nie, Pani...
- Chcesz sprawdzić?
- Jak, Pani?
Przesunęła się i nachyliła tak, że jej piersi były na wysokości mojej twarzy
- Spróbuj. Ja ich nie sięgnę ustami
Posłusznie spróbowałem...
- I co? - zapytała wracając na poprzednie miejce
- Kawę z nim mógłbym pić ciągle... Ale tylko z twoim, Pani.
- Jak małe ci coś zostawią, to dostaniesz... - powoli poruszała biodrami
- Mogłabyś moje ręce przywiązać inaczej? To już boli...
Przywiązała mi ręce z przodu
- Lepiej?
- Tak, dziękuję Ci, Pani
Kiedy już się wyżyła za wszystko powiedzieli o niej Joseph I jej ojciec i mnie uwolniła, położyła się obok na ziemi
Ogarnęliśmy się Poszliśmy do dziewczynek...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro