Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI

Kiedy wyszedłem z pokoju, było już ciemno. Zanim się uspokoiłem i opanowałam minęło trochę czasu, a kiedy zacząłem się nad tym zastanawiać...
To nie miało sensu. I dlatego postanowiłem to wyjaśnić.

Pod ścianą naprzeciwko drzwi siedział Artmate. Bawił się kolczykami na swojej brwi, a gdy zobaczył jak wychodzę uniósł szare oczy. Poderwał się z miejsca i posłał mi szeroki uśmiech.
- Nie chciałem ci przeszkadzać, ale kolacja na stole... czekamy tylko na ciebie - powiedział chłopak. Pokiwałem głową i ruszyłem za kolorową czupryną Artmate. Miał na sobie zdecydowanie za dużą, lekko naniszczoną bluzę z kapturem z wielkim napisem "O.K." i spodenki do kolan. Z kolorowymi włosami i tyloma kolczykami wyglądał śmiesznie, ale cały czas musiałem się upominać, że to psychole. Wszyscy. Mordercy zdolni zabić bez mrugnięcia.
- Hell, uspokoiłeś się już? - zapytał Dean gdy usiadłem przy wyspie kuchennej obok Artmate. Pokiwałem w milczeniu głową i wlepiłem wzrok w blat. Po chwili Tyr podał na białym talerzu udko kurczaka i pieczone ziemniaki z pomidorkami koktajlowymi. Moje ukochane danie. Uniosłem wzrok na jednookiego chłopaka i znów miałem wrażenie, jakbym wpatrywał się w starszego pana, który mógłby być moim dziadkiem.
- Pomyślałem, że nie powinienem cię tak naskakiwać. Po prostu przypomniałeś mi starą przyjaciółkę i pomyślałem, że jesteś jej synem... ale zaraz przypomniało mi się, że to niemożliwe.
- Synem? - powtórzyłem. - Ile ty masz lat? - zapytałem, nie siląc się na delikatność. Tyr odwrócił twarz w stronę okna i zapatrzył się w dal.
- Wiele, drogie dziecko...
Ja się automatycznie bałem.
Nie wiem czy baliście się kiedyś czegoś tak bardzo, że Was paraliżowało na samą myśl, ale to był właśnie tego rodzaju strach.
Kolacja przebiegała w absolutnej ciszy, a ja - choć głody i zachwycony daniem - ledwie zdołałem przerzuć pomidora.
Wstałem od stołu dopiero kiedy zrobili to moi współlokatorzy, a potem nadal w milczeniu włożyliśmy naczynia do zmywarki. Ja swoje prawie nie tknięte jedzenie schowałem do lodówki.
- Zaprowadzę cię do twojej sypialni - zaoferował się Tyr. Wiedziałem, że to oznaczało kilka pytań, ale wiedziałem też, że z pytaniami wiążą się odpowiedzi.
Bez słowa pożegnałem Deana i Artmate, a potem ruszyłem za Tyrem. Jednak zatrzymaliśmy się już w salonie.
- Jak miała na imię twoja mama?
- Mia. Mia Aliquid - odparłem bez zawahania. Tyr zesztywniał, ale zaraz spojrzał na mnie ze smutkiem w... oku.
- Tak myślałem... Jesteś jej kopią co do milimetra...
- Ale ustawa...!
- Hell - tym razem spuścił na chwilę głowę i kontynuował o połowę ciszej. - W naszym życiu ślepe przestrzeganie praw, jest niemożliwe. Mia musiała mieć powód... albo po prostu miała dość...
- Z całym szacunkiem, ale mówisz jakbyś ją znał osobiście, a nawet jeśli, to nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób - wyrwało mi się. Tyr spojrzał na mnie z cieniem uśmiechu.
- Fakt. Nie powiedziałem ci tego... bo to trochę absurdalne i niemożliwe, ale...
- Mów - powiedziałem twardo, a przynajmniej starając się, aby tak to brzmiało. On tylko się uśmiechnął, a potem z ust wypłynął mu bełkot tak absurdalny, że nie wiem czy on kłamał, czy opowiadał najprawdziwszą prawdę.
- Urodziłem się na początku wielkiej epidemii dżumy we Francji. Pamiętam, że urodziłem się w bogatej rodzinie. Rzecz jasna zachowałem. Dla małego dziecka nie szukano nawet lekarstwa, ale w tamtym okresie pracowano nad cudownym lekarstwem. Potrzebowali jedynie królików doświadczalnych - wskazał na siebie. - Po co martwić się o kogoś kto i tak nie miał prawa przeżyć?
- Niech zgadnę: tobie jednak lek pomógł i stałeś się nieśmiertelny, ale receptura zaginęła na przestrzeni wieków? - wyrecytowałem scenariusz drugorzędnego filmu fantasy. Tyr pokiwał głową.
- Nie. Zmarłem, ale powstałem z martwych. Wolno dorastam. Znam recepturę, ale jest to najpilniej strzeżony sekret tej Szkoły. - Zbliżył swoje usta do mojego ucha. Jakby chciał zdradzić mi coś przerażającego.
- Serum długowieczności. - Odskoczyłem od chłopaka, wpatrując się w jego poharataną twarz.
- Czyli... ty nie żyjesz?
- Tak i nie. Serum powróciło mnie do życia i uczyniło mnie długowiecznym. I przy okazji psychopatą. Ale to nabyłem w wieku stu trzynastu lat. Zaczęło mi odbijać.
- Czyli kiedyś umrzesz?
- No pewnie! Ale na razie mam 670 lat, a wyglądam na 17. Powinienem przeżyć jeszcze dwa razy tyle.
- To.. to... - nie wiedziałem jak ubrać w słowa "To absurd", aby nie urazić Tyra. Jakby nie patrzeć nadal jest mordercą.
- Wiem, wiem. - uprzedził mnie i westchnął - To jest niemożliwe. Ale taka prawda. Nie do końca wiadomo jak to się stało i jak lekarze z tamtego okresu odkryli coś tak abstrakcyjnego i chcieli to wrzucić do kominka. A nawet jeśli wiadomo, to też jest tajemnicą. - mruknął do mnie z uśmiechem. - W każdym razie...
- Jak cię znaleźli? - zapytałem. Tyr uśmiechnął się szeroko, przypominając mi robotyczny uśmiech Alice.
- Wiesz, to akurat miałem ci opowiedzieć! Sam wiesz, po setkach lat ostrożności, musiałem w którymś momencie się potknąć. Rząd i Szkoła Morderców od dawna miała mnie na oku, ale kiedy już mieli absolutną pewność, wysłali za mną pościg. W składzie pościgu była niejaka Mia Aliquid.
- Mama? - zapytałem szeptem, a Tyr pokiwał głową.
- Tak. Mia... ona była dobrym człowiekiem. Dobrym psychopatą... Także nie chciała być w Szkole. Tak jak ty. Chciała się wyrwać. Ale była posłuszna. Usłyszała rozkaz i miała go spełnić. I tak za jej sprawą trafiłem tutaj - z uśmiechem rozdział się na kanapie. Zamrugałem. Moja mama miała sprowadzić gościa, który uciekał od dekad, do Szkoły Morderców i to zrobiła, bo taki miała rozkaz? Gdyby kazali jej przenieść górę, też by to zrobiła?
- Zaprzyjaźniliśmy się. Ona uwielbiała moje opowieści, a ja lubię jak się mnie słucha... Ale potem ona uciekła... A kilka miesięcy później ją znaleziono. Już martwą.
- Popełniła samobójstwo - dokończyłem. Znałem tą część historii. Tata mi mówił. Nie chciał mieć przede mną tajemnic.
- Ale zrodziła wcześniej dziecko - uśmiechnął się - Ciebie Hell.
- Wiem, ale z tą wiedzą... Jakoś inaczej wyobrażałem sobie rozmowę o mamie...
- Musisz odpocząć - zauważył Tyr i wstał z fotela. Pokazał mi moją sypialnię i gdzie jest reszta pokoi.
- Jakbyś miał jakieś problemy, to będę w pokoju na końcu korytarza - powiedział, a potem pożegnał mnie słowami:
"Życzę koszmarów, Hell"
Jednak wolę zwykłe dobranoc, ale nie będę wybrzydzać...



# Heej! I jak opowieści Tyra? Trochę absurdalne, ale kto wie co jeszcze skrywa Tyr?
(Tak naprawdę nawet ja tego nie wiem)































ołulpyw ęiC ołkeiP

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro