Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Skończyły się lekcje i ze szczerą radością opuściłem to betonowe pudełko zwane potocznie liceum. Początek września był piękny, ciepły i przypominał o niedawno zakończonych wakacjach. To jak dla mnie nie były dobre wspomnienia.
Wyszedłem na dziedziniec wypełniony uczniami. Odpiąłem rower od stojaka i już chciałem uciekać jak najdalej od ludzi gdy podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Uparcie stała nade mną i wpatrywała się we mnie natrętnie. Miała dwa jasne warkocze sięgające prawie tali i wielkie oczy przypominające barwą świeżo prażoną kawę. Przesunąłem rower, bo w pierwszej chwili myślałem, że stoję jej na drodze, ale ona nie zwróciła na to większej uwagi. W końcu wprowadziłem rower przed szkołę i już zamierzałem wsiąść na niego, gdy straciłem cierpliwość do istoty która wciąż stała za mną.
Jak najłagodniejszym tonem zapytałem:
- Czego? - Moje słowa zostały chyba źle odebrane, bo dziewczyna zamiast się cofnąć, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Cześć, jestem Alice - powiedziała jak gdyby nigdy nic. Szczególnie mnie nie obchodziło jej imię, ani w ogóle jej osoba. Ale jej upór był nadzwyczaj ciekawy.
- I w związku z tym...?
- Chciałam się z tobą zaprzyjaźnić - powiedziała pogodnie. Moje usta otworzyły się ze zdziwienia, a oczy miałem wielkości talerzy. Przynajmniej tak wnioskuję z chichotu tej całej Alice.
- Zaprzyjaźnić?
- Tak - zapewniła. - Z Tobą.
- Ja... - chciałem powiedzieć, żeby sobie nie pieprzyła głupot, bo i tak nikt się ze mną nie zadaje, ale zamiast tego z moich ust wydobyła się cichą odpowiedź. - Ja... nie mam nic przeciwko...

Nie wiem co miało na mnie taki wpływ. Nigdy nie brakowało mi towarzystwa innych - Ba! Wolałem unikać ludzi. Nawet ta dziewczyna nie wydała się tak ładna, aby w jakiś sposób mógł jej ulec. Jednak coś w jej sposobie mówienia, tej pewności było specyficzne. Nawet sama odwaga, polegającą na tym żeby do mnie podejść... to nie było zachowanie normalnych ludzi.
- Jaki miałaś wynik ostatnich badań? - zapytałem. Szliśmy przez piaskową ścieżkę w środku pola pszenicy. Malownicze, prawda?
- Nie pamiętam, ale skoro żyje, to nie mógł być zły wynik - odpowiedziała wymijająco. Szczerze mówiąc nie interesował mnie za bardzo jej wynik. To takie rutynowe pytanie którego uczyliśmy się od dziecka. Spodziewałem się, że zaraz zapyta mnie o to samo. Ale jak się już przekonałem, z tą dziewczyną było coś nie tak.
- Jak masz na imię? - zaciekawiła się. Odwróciłem się od niej i prawie szeptem odpowiedziałem.
- Hell. Nazywam się Hell Stigmatus... - Zrozumiem każde imię. Ale moje bije innych na głowę. Nazywając się "piekło" nie mam prawa być w pełni normalnym. Alice za to uśmiechnięta spogląda na otaczające nas ze wszystkich stron pole.
- Ładnie. Masz już szesnaście lat co nie? - gładko przechodzi to innego tematu. Zaskoczony odpowiedziałem natychmiast.
- Tak. - Może powiesz jej jeszcze co ci się śniło?! Nie mogę tak ględzić na swój temat! Niech się babsztyl odczepi!
- Wedle ustawy 7 powinieneś przyjść na ostateczne badania - zauważa. Przewracam oczami.
- Od dwóch nie byłem na badaniach i jakoś mi szczególnie nie zależy - odpowiedziałem. Po raz pierwszy uśmiech Alice znika, a na jego miejscu pojawia się powaga jakiej nie spodziewałem się po nastolatce o tak delikatnej twarzy.
- Musisz. - Jedno słowo sprawiło, że nabrałem ochoty zniknąć z powierzchni ziemi. Ale nie dam się tej jej chorej gierce!
- Nie - odpowiadam udając, że jej mina nie zrobiła na mnie wrażenia. Alice uniosła brwi, ale zaraz uśmiech znów pojawił się na jej twarzy.
- Ach tak? To ja ci teraz zrobię badanie! - zaproponowała, a na dźwięk tego słowa ciarki przeszły mi po plecach.


#Ech... nie lubię pisać na tej małej telefonicznej klawiaturze...
Długo mi to zajęło ale mamy rozdział drugi!!!
Szczęśliwi?
Bo ja tak!!!
😀
Pamiętajcie - jestem ciekawa waszych wrażeń, a żebym mogła je poznać, musisz zostawić komentarz ☺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro