Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozmowa 0.783.927.04

Zapis rozmowy 0.783.927.04 z dnia XX.XX.XXXX
(miesiąc po rozmowie 0.783.827.03)

Użytkownik _demon wysłał wiadomość.
Wiadomość od użytkownika _demon została odebrana.

_demon: Dzień dobry, moje wyładowanie energetyczne.
<Elektra>: ...
<Elektra>: Trudno mi na to jakkolwiek zareagować.
_demon: Sama prosiłaś bym nasze rozmowy nie zaczynał od "potrzebuję informacji".
<Elektra>: A potrzebujesz?
_demon: Oczywiście! Inaczej bym w ogóle nie pisał!

Westchnąłem ciężko i oderwałem się od zadania dwudziestego czwartego z matematyki. Uważniej przyglądałem się ikonce demona kiedy ten wysyłał mi pliki. Poczułem lekki... zawód. Niby wiem, że to zwykły gangster, który pisze do mnie gdy potrzebuje pomocy w znalezieniu swojego celu, ale przez tydzień, gdy współpracujemy ze sobą i wypisuje do mnie co jakiś czas, próbując się czegoś o mnie dowiedzieć jest zawsze... taki przyjemny. Jakby naprawdę się mną interesował, jakby próbował... się zaprzyjaźnić.
Nie miałem przyjaciół, więc nie wiem jak naprawdę wyglądała ta relacja. Nie potrafiłem dogadać się w rzeczywistym świecie, a ostatnio każdą wolną chwilę poświęcałem pracy w czarnej sieci, czy wyszukiwaniu zamówionych informacji. Choć jeśli nasza przyjaźń ograniczała by się do pisania... Nie miałbym nic przeciwko.
Oczywiście gdyby to było realne.

Załącznik został wysłany przez użytkownika _demon.
Załącznik został odebrany przez użytkownika <Elektra>.

<Elektra>: Zostałeś łowcą głów?
_demon: Z czegoś trzeba żyć. Ale to i tak drugoligowi zawodnicy. Ledwo starcza na zapłacenie tobie.
<Elektra>: Uważam swoje ceny za odpowiednie.
_demon: Zgodziłbym się, gdyby moje konto właśnie nie wskazywało tylko trzycyfrowej sumy.
<Elektra>: Nie musiałeś płacić 50 tysięcy za informację o mnie.
_demon: To ja ustalam priorytety, maleńka.

Po tych słowach opuścił czat. Nadal śmiać mi się chciało na myśl, że z góry założył iż naprawdę jestem dziewczyną. Sam nie wydawał się na tyle sprytny by stworzyć zmyłkę podobną do mojej.
Tylko on wchodził ze mną w dyskusję, konwersację, cokolwiek... Tylko on zachowywał się jak dzieciak, podobny do mnie. Miałem wrażenie, że piszę z rówieśnikiem, ale nie miałem jak potwierdzić swojej teorii. Czat czarnej sieci blokował nam, hakerom, możliwość sprawdzenia tożsamości klienteli. System ten działa w obie strony, więc informację na temat zarówno klienta jak i hakera były bezpieczne, jednak... Żałowałem, że nie mogłem poznać tego konkretnego klienta. Z czystej ciekawości...

Użytkownik Black-Jack wysłał wiadomość.
Wiadomość od użytkownika Black-Jack została odebrana.

Uniosłem brwi w zaskoczeniu, gdy okienko czatu otworzyło się. Takie same uprawnienia i kody jakich używam ja, więc Black-Jack był hakerem.
Zazwyczaj hakerzy nie wchodzili sobie w drogę, a przynajmniej tyle zdążyłem zrozumieć po ponad roku siedzenia w tym biznesie. Nikt nikomu nie pomagał bezinteresownie i to mi odpowiadało. Wszystko miało swoją zależność, a każdy czyn ponosił konsekwencje, jak w działaniu matematycznym.
Gdzieś z tyłu głowy przypomniałem sobie o zadaniu do skończenia, ale odsunąłem tą myśl na bok.

Black-Jack: Witaj Elektro.
<Elektra>: Czego chcesz?
Black-Jack: Przywitać się.
<Elektra>: Marnujesz mój czas.
Black-Jack: I tak wiem, że nie masz nic lepszego do roboty Lükex.

Zachłysnąłem się powietrzem, gdy Black-Jack zwrócił się do mnie po imieniu. Odrzuciłem do siebie telefon, który upadł na biurko, między książki.
Moje zabezpieczenia były bezbłędne, nie było szansy by ktokolwiek połączył Elektrę ze mną!
Powoli, drżącą ręką podniosłem telefon ponownie, niepewnie wciskając klawisze na ekranie.

<Elektra>: Jak?
Black-Jack: Nie powiem ci. Nie o tym chciałem pomówić.
<Elektra>: Podobno chciałeś się tylko przywitać.
Black-Jack: Ciekawe, czy w realu także zachowujesz zimną krew.

Odpowiedź brzmiała "NIE".

<Elektra>: Przejdź do rzeczy.
Black-Jack: Oj, chyba faktycznie jesteś zajęty.
Black-Jack: Robisz plakat na plastykę?

Zacisnąłem zęby, nadal drżąc. Kpił ze mnie. Popisywał się, ile wie o mnie, a ja jak głupi dawałem się na to nabrać. Mimo wszystko, zamknąłem okno w pokoju - tak dla bezpieczeństwa.

<Elektra>: Pracę domową z matematyki.
Black-Jack: Ah, naprawdę udajesz, że masz wszystko pod kontrolą.
Black-Jack: Pytanie numer jeden - zdajesz sobie sprawę ile osób chciałoby poznać twoją prawdziwą tożsamość?
<Elektra>: ...
<Elektra>: Z różnych źródeł wiadomo mi, że za głowę hakera nie ma dużych stawek, a są duże problemy.
Black-Jack: Masz kiepskie źródła.
Black-Jack: Wiem o przynajmniej trzynastu osobach oraz ich setkach ochroniarzy, którzy z chęcią rzucą się na ciebie i twoją rodzinę, gdy tylko udostępnię informację o twoich danych osobowych.
<Elektra>: To szantaż?
Black-Jack: W rzeczy samej.
<Elektra>: Co w takim razie chcesz bym zrobił?
Black-Jack: Co ci mówi nazwa "Morcorp"?
<Elektra>: Niewiele. To jedna z setek korporacji. Udziela się na różnych rynkach, ale jest dopiero w powijakach.
Black-Jack: Masz rację.
<Elektra>: Więc...?
Black-Jack: Musisz pracować dla Morcorpu.
<Elektra>: Muszę?
Black-Jack: W końcu nie chcesz by twój sekret poznało wcześniej wspomniane trzynaście osób.

Skulony na fotelu patrzyłem w ekran telefonu. Byłem przerażony. Domyślałem się, że te trzynaście osób było zwykłym blefem, nie mniej... Wiedział kim jestem. Znał moją największą tajemnicę - tożsamość. Coś co chciałem za wszelką cenę chronić. Miał mnie na widelcu, a ja mogłem najwyżej robić wszystko co chciał.
Próba dowiedzenia się czegoś więcej o tym całym Black-Jack byłaby daremna, ale... I tak będę próbował. Gdy tylko rozmowa się zakończy, zrobię co w mojej mocy. Ostatecznie wplątanie się w kontrakt z diabłem raczej mnie nie interesował. Chciałem tylko zarobić trochę grosza...

<Elektra>: Niech będzie.
<Elektra>: Będziesz mi wysyłał zlecenia?
Black-Jack: Nie śpiesz się tak, mała gazelo. Praca dla Morcorpu jest długofalowa.
<Elektra>: Co to znaczy?
Black-Jack: Za rok, może dwa, ponownie się do ciebie odezwę. Wtedy też wyjaśnię dokładniej na czym będzie to wszystko polegać.
<Elektra>: Więc czemu piszesz teraz?
Black-Jack: Zejdź do salonu.

Serce stanęło mi w gardle. Kark już dawno zalał się zimnym potem, ale teraz... mój strach osiągnął poziom maksymalny.
Bardzo powoli wstałem z fotela. Bose stopy uderzały w drewniane panele gdy opuściłem swój pokój. W domu było ciemno. Byłem prawdopodobnie sam, ponieważ zwykle piątki tato spędzał w barze. Wracał do domu w sobotę nad ranem. Nikt nie powinien być zagrożony, chociaż... Oddech nadal nie mógł się uspokoić. Urywał się, zamierał, czasem przyśpieszał na choćby minimalny odgłos, który prawdopodobnie mi się przesłyszał... Serce dudniło mi, aż bałem się, że słychać je w całym domu.
Schody oświetlałem tyko telefonem. Bałem się, co może się stać jeśli zapalę światło. Palce u stóp wyczuwały stopień i dopiero po sekundzie stawały na nim. Nogi i ręce drżały mi, a każdy mięsień mojego ciała krzyczał zrozpaczony "COŚ JEST NIE TAK!".
- Dobry wieczór, młodzieńcze.
Aksamitny głos przeciął powietrze w salonie. Głos owinął się wokół mojej szyi jak sznur, powoli dusząc i nie pozwalając na zaczerpnięcie oddechu.
Na kanapie leżał mężczyzna. Ciche pochrapywanie i ta dziwna pozycja snu wskazywały tylko na jedną osobę.
Tato postanowił wrócić do domu na noc.
Był prawdopodobnie pijany, więc tylko śmierć mogła go zbudzić. Niestety właśnie zbliżała się pora pobudki.
Drugiego mężczyzny nie znałem. Teraz żałowałem, że nie zapaliłem światła, bo słaba poświata telefonu nie pozwalała mi na ujrzenie twarzy osoby, która stała tuż za moim ojcem z nożem w ręku.
- B-Black Jack...? - zapytałem cicho, co było dość irracjonalne. Mężczyzna zaśmiał się.
- Nie jestem ani czarny, ani nie nazywam się Jack, ale możesz tak mnie nazywać...
- Proszę... - pisnąłem, śmiertelnie przerażony ostrzem, które było stanowczo za blisko gardła mojego ojca. - Odsuń się od niego...
- Czyli naprawdę nie jesteś tak pewny siebie w rzeczywistości - zarechotał Black Jack. - Wolisz, by ten nóż znalazł się bliżej ciebie? Chcesz się z nim zapoznać?
- Czego chcesz...? - zapytałem po prostu, chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę. Mężczyzna parsknął.
- Już o tym pisałem. Chcę tylko twojej współpracy w przyszłości...
- Zrobię wszystko - zapewniłem, nawet nie słuchając do końca. Mężczyzna ponownie się roześmiał. Schował nóż, a moje serce zrobiło się odrobinkę lżejsze.
- Podejrzewałem, że pójdzie łatwo, ale żeby aż tak? - mruczał do siebie, rozprostowując kości. - Trzymam cię za słowo, Elektro... Rok, dwa, może więcej... Ale jeśli wszystko zrobisz jak należy, nikomu nic się nie stanie...
- Nie mieszaj w to jego - wtrąciłem przejętym głosem. - On nie ma nic do Elektry, ani...
- Nie zrozumiałeś mnie chyba, chłopcze. - Tym razem to Black Jack mi przerwał. - Nie fatygowałem się aż do Niemiec bez powodu. Zrozumiesz wszystko za kilka lat, ale póki co wiedz... Że Morcorp wie wszystko. Wie i jest wszędzie. Także jeden nieostrożny krok i... - Kiedy klasnął w dłonie, cały zadrżałem. Mężczyzna wyśmiał moją reakcję.
- Możemy odłączyć twoją matkę od aparatury. Możemy sprawić, że twój pijany ojciec skończy w rowie, możemy sprawić, że wszystko co znasz spłonie...
- Nie, proszę...
- ... Zapobiegniesz temu, wykonując nasze plecenia, zrozumiałeś młodzieńcze?
- Tak - pisnąłem. - Wszystko, tylko... Odejdź już... Błagam... - poprosiłem.
Nawet w tym mroku widziałem szeroki uśmiech Black Jack'a.
Czułem się żałośnie bezbronny.

[16 godzin później]

_demon: Elektra? Gdzie moje informacje?
_demon: Eleeektra?
<Elektra>: Informacje jeszcze nie są gotowe.
_demon: Co? Chyba żartujesz, przecież nie tylko ja na niego poluje!
<Elektra>: Przepraszam.
_demon: ...
_demon: Przeprosiłaś mnie?
_demon: Naprawdę przeprosiłaś.
_demon: Nigdy nie przepraszasz, co się stało?
_demon: Elektra?
_demon: Olewasz mnie? ZNOWU?
_demon: Odezwij się szybko.

[15 minut później]

Załącznik został wysłany przez użytkownika <Elektra>.
Załącznik został odebrany przez użytkownika _demon.

<Elektra>: To wszystko czego potrzebujesz.
_demon: Co się stało?
<Elektra>: Informację nie są darmowe.
_demon: ...
<Elektra>: Przez zwłokę obniżam cenę. Wystarczy tysiąc.
_demon: Tylko?
<Elektra>: Tak.
_demon: Co się stało do kurwy nędzy?!
<Elektra>: To wszystko. Przelej pieniądze na konto.
_demon: Elektra!

[64 godziny później]

<Elektra>: Na konto znów wpłynęła inna suma!
_demon: Kamień z serca, myślałem, że umarłaś...
<Elektra>: Zabieraj z powrotem te pieniądze!
_demon: Czyżbyś zapomniała o magicznej właściwości sumy 50 tysięcy euro?
<Elektra>: ...
<Elektra>: Nie poddałeś się...
_demon: Wiem, że nie powiesz mi nic o zabójcy Stigmatusa, ale to zawsze jakaś zabawa.
<Elektra>: No dobrze.
<Elektra>: Druga osobista informacja o mnie - kocham burze. Zawsze gdy grzmi za oknem, siadam i czekam na błyskawice.
_demon: Wow...
_demon: Skoro coś kochasz, to znaczy, że jednak masz serce!
<Elektra>: ...
<Elektra>: To była obraza.

Rozmowa 0.783.927.04 z dnia XX.XX.XXXX została zakończona.


















#Atmosfera się zagęszcza, nie wiemy już, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem...
A obrazek w mediach zapożyczony z "Gwaizdy naszych wina" i przerobiony przez mnie. Stwierdziłam, że jest rozskoszny :')

#Capricorn

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro