Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXII

[Perspektywa Alvy.40.]

Czułam. To było bardzo dziwne. Czasami dotykałam się w różne miejsca, by sprawdzić, czy tam też na pewno czuję. Kiedy uszczypnęłam się, poczułam ból, ale jego interpretacja była zbyt dziwna bym zareagowała na oprogramowanie bólu. Bo dlaczego mam czuć ból? Przecież ból boli, a to niekomfortowe uczucie.
Nie potrzebowałam zgody stwórcy by wyłączać niektóre programy, ale nie powinnam tego robić. Ból jednak był zbyt kłopotliwy.
Położyłam dłoń pod swoją piersią, w miejscu, gdzie powinno bić serce. Nie biło. Miałam zimną skórę, pozbawioną pulsu. Kiedy dotykałam skóry stwórcy, gdy spał, był ciepły. Przyjemnie ciepły. Jego cienka i delikatna skóra poruszała się wraz z każdym oddechem. To było fascynujące, przyglądać się śpiącemu chłopcu, kiedy jego czujność jest zerowa. To właśnie wtedy dostrzega się piękno - kiedy każdy mięsień jest rozluźniony, kiedy oddech stopniowo się uspokaja by jego częstotliwość spadła do minimum.
Odkąd żyłam nie pamiętałam, by twórca miał koszmary. Zasypiał najczęściej na biurku, przy klawiaturze, albo na starej kanapie, niedaleko komputerów. Opuszczał laboratorium tylko wtedy kiedy było to niezbędne, a jego definicja niezbędności była bardzo różna i zależała od tak wielu zmiennych, że obliczenie tego zajęło by mi zbyt wiele czasu.
Jednak dzięki programom kreatywności, pomysłowości... Powinnam sama móc określić swoją definicję niezbędności.
Kiedy coś było niezbędne? Najczęściej zależy to od kontekstu w jakim używamy tegoż słowa, ale biorąc pod uwagę brak kontekstu, a czysto definicyjne przemyślenia...
Przygryzłam wargi, co nie było w stanie mi pomóc, ale podobał mi się ten wyraz twarzy twórcy, gdy myślał.
Niezbędne może być coś do czegoś. Czyjaś obecność przy czymś jest niezbędna, kiedy ten ktoś jest ważną częścią czegoś. Niezbędne może być coś do życia. Na przykład woda, albo powietrze. Albo bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo było niezbędne do życia, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Wydawać się... Czyli nie być czegoś pewnym, ale posiadać własną opinię na ten temat, z którą można się dzielić.
Uśmiechnęłam się do siebie. Zabawa w definiowanie różnych słów na początku wydawała się trudna, ale teraz przychodziło mi to z łatwością.
Usłyszałam cichy, wibrujący dźwięk w oddali. Uniosłam głowę znad śpiącego twórcy i rozejrzałam się po laboratorium. Potem wróciłam wzrokiem do śniącego chłopca, ale on zdawał się nie słyszeć tego dźwięku.
Wstałam z kolan i rozejrzałam się jeszcze raz, upewniając się, że nic nie uległo zmianie w czasie trzydziestu sekund. Dźwięk nadal wydawał się przenikać każde spoiwo mojego ciała.
Ruszyłam do drzwi, a następnie korytarzem, podążając za dźwiękiem roznoszącym się po całej okolicy. Dziwne, że nikt oprócz mnie go nie słyszał, ale prawdopodobnie był to dźwięk o wysokości powyżej ludzkich norm. Oznaczałoby to, że dźwięk ma na celu zwabienie tylko i wyłącznie mnie, jako jedynej istoty zdolnej go usłyszeć.
W każdym z moich programów włączyło się ostrzeżenie, mówiące iż to może być pułapka, a ja była tego absolutnie w pełni świadoma.
Świadomość. Kolejne słowo do zdefiniowania na przyszłość.
Przeszłam przez korytarze bezgłośnie. Moje stopy miały funkcję stąpania bez żadnego odgłosu, ale ledwie kilka razy miałam przyjemność jej użyć, a teraz był idealny moment.
Kierując się w stronę dźwięku analizowałam, dlaczego ktoś mnie wzywa w taki tajemniczy sposób. Kontakt ze mną nie był trudny, każdy znał moje numery, dzięki któremu mogłam się połączyć przez dowolne urządzenie z dowolną osobą i na odwrót. Jedynym śladem jaki pozostawał to w numer połączenia w mojej pamięci... I na komputerze twórcy. Prawdopodobnie właśnie tego chciała uniknąć osoba, która usiłowała się ze mną skontaktować.
Minęłam ostatni zakręt, a potem przeszłam przez drzwi, kiedy dźwięk zrobił się nieznośnie głośny i ranił moje uszy.
- Proszę to wyłączyć - przemówiłam, gdy tylko zauważyłam źródło dźwięku w rękach uśmiechniętego mężczyzny. Dyrektor bez zwłoki wykonał moją prośbę, naciskając jakiś przycisk na urządzeniu.
- Bolało?
- Przeszkadzało - poprawiłam. - Ma pan moje numery kontaktowe.
- To co ci teraz powiem, musi pozostać między nami - zaznaczył. - Wiem, że ten mały przegląda twoją historię połączeń, dla własnych celów, więc musiałem się zdecydować na taki kontakt - wyjaśnił. Tak jak się spodziewałam.
Spodziewać się, czyli nie być czegoś pewnym, ale przewidując i łącząc fakty, upewniać się co do słuszność założenia.
- Słucham - powiedziałam, zdejmując na moment obejmujące mnie zabezpieczenia nałożone przez twórcę. Dyrektor uśmiechnął się.
- Lubię, gdy jesteś gotowa do każdego zadania jakie ci chcę zadać, nawet jeśli nie wiesz na czym ono polega - przyznał, lekko rozbawiony. Wzruszyłam ramionami, tak jak to robią niektórzy, gdy chcą wyrazić obojętność, albo bezradność.
- Jesteś Dyrektorem, więc muszę ci pomagać jak tylko umiem - wyjaśniłam, zgodnie ze swoim oprogramowaniem. Trzeci wydawał się z tego powodu bardzo zadowolony. Bardziej niż to okazywał, a umiałam odczytać emocje ludzi nie tylko z tego, co okazywali. Spojrzałam na niego z powagą, gotowa przyjąć rozkazy. Mężczyzna również spoważniał, wpatrując się prosto w moje oczy.
- Na następnej misji podłożę do stroju Hella elektrody. Połączysz się z nimi i będziesz stale monitorowała jego ciśnienie i poziom adrenaliny. Przyjmiesz standardy zapisane przez twoją poprzedniczkę Alice i będziesz monitorowała jego stan siedząc wraz ze mną, podczas ich misji - poinstruował mnie. Następnie wyjął spod biurka pindriva o niewielkiej pojemności, mniej więcej sześćdziesięciu czterech mega bajtów, i położył go na środku biurka, lekko popychając w moją stronę. Srebro metalu zabłysło, odbijając światło księżyca, które było jedynym oświetleniem w pokoju.
- Dlaczego? - zapytałam, uznając to za bardzo dobre pytanie. Dyrektor uśmiechnął się nieznacznie, unosząc brwi.
- Jestem pewien, że już go przeskanowałaś. Wiesz ile tajemnic w sobie kryje, więc wiesz, że musi być monitorowany - wyjaśnił, a ja niepewnie przystanęłam na te wyjaśnienia. Niepewnie, ponieważ uważałam iż powodów, dla których Hell musiał być monitorowany było znacznie więcej. Jednak wszystkie, będzie mi dane poznać dopiero w przyszłości.
- Po co chcesz się tym wszystkim sam trudzić, Dyrektorze? - zapytałam jeszcze z czystej ciekawości. - Możesz to zostawić Rządowi...
Mina mężczyzny jednoznacznie zalecała, bym przestała mówić o tym sztucznym, politycznym tworze.
- Robię to z tego samego powodu, z którego ty pomagasz Vogelowi, gdy tylko tego potrzebuje...
- Z troski? Z obowiązku?
- Z troski - skinął głową. - Najzwyczajniej z troski. Teraz mi nie zaufa, ale jeśli nie będzie nic wiedział, będę mógł się o niego troszczyć, bez jego wiedzy - wyjaśnił mi. Zmarszczyłam brwi, powtarzając gest twórcy, gdy czegoś nie rozumie.
- Hell nie lubi tajemnic. Jeśli troskę o niego stworzysz tajemnicą, nie zaufa ci już nigdy.
- Już mi nie ufa - przypomniał. - Nie obchodzi mnie, co o mnie myśli. Muszę mieć na niego oko, by nie zrobił sobie krzywdy bardziej niż trzeba... - dodał ciszej.
- Nie rozumiem - przyznałam otwarcie, a Dyrektor po prostu parsknął śmiechem.
- Kiedy pojmiesz, co to miłość, zrozumiesz. A teraz wracaj do Vogela, bo zacznie coś podejrzewać jeśli cię nie będzie...
- Dobrze - przyznałam mu i zabrałam pindrive z blatu. - Proszę się kontaktować w sposób normalny. Jeśli będzie pan chciał wrócić do tej rozmowy, proszę wysłać wiadomość, że jestem potrzebna w bibliotece, twórca nie będzie nic podejrzewać - zaproponowałam, a Dyrektor obdarzył mnie uśmiechem pełny dumy.
- Wymyśliłaś intrygę i tajny kod porozumiewania. Brawo.
- Dziękuję - skinęłam głową i chowając niewielki nośnik danych skierowałam się do drzwi.

Gdy wróciłam do laboratorium, zobaczyłam coś, czego widzieć nie powinnam. Młody mężczyzna pochylony nad moim twórcą, z ostrzem w ręku. Planował poderżnąć gardło twórcy, we śnie. Gdy weszłam do pokoju, gwałtownie odwrócił głowę, choć jego ręka z nożem nadal znajdowała się zdecydowanie zbyt blisko chudej szyi twórcy.
- To ty... - szepnął. - Ten android - dodał, przypominając sobie. Zmrużyłam oczy, rozpoznając twarz Mefistofelesa Stigmatusa, który już raz groził mojemu twórcy.
- Proponowałabym się odsunąć - powiedziałam. - Jeśli stwórca się obudzi, będzie niezadowolony - zauważyłam.
Mężczyzna wyprostował się, chowając nóż do pochwy przy pasie.
- A ty go pewnie zaraz obudzisz? - zgadywał, ale ja zaprzeczyłam głową.
- Pomagam mojemu twórcy tylko gdy on o to poprosi - sprostowałam, a potem przeniosłam wzrok na śpiącego w najlepsze nastolatka. - Nie spał od wielu godzin, więc nic nie jest w stanie go zbudzić...
- Czyli mogę go teraz zaszlachtować nożem, ale ty nie zareagujesz? - upewnił się. Wróciłam wzrokiem do opryskliwego nożownika.
- Nie. Oczywiście, że zareaguje. Jestem odpowiedzialna za chronienie życia w tej Szkole - wyjaśniłam. Brwi Mefistofelesa zadrżały, a ja domyśliłam się, że to jego tik, gdy zaczyna się nad czymś zastanawiać.
- Kiedy się poznaliśmy, groziłem nożem Vogelowi, ale ty zareagowałaś dopiero, gdy cię zawołał...
- Twórca poprosił mnie o pomoc, więc mu pomogłam - przyznałam. - Ale ostatecznie nie był w śmiertelnym zagrożeniu.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - warknął, wypinając pierś. Przekrzywiłam głowę, chwilę przyglądając się Mefistofelesowi.
- Że nie zabiłbyś mojego twórcy - wyjaśniłam. Domyśliłam się, że wypowiadając te słowa, ugodziłam w delikatny punkt tego psychopaty. Jego dłonie zacisnęły się w pięści i z nienawiścią wpatrywał się w moje oczy.
- A to niby dlaczego?!
- Nie krzycz - powiedziałam pośpiesznie. - Wiem, że gdy go zobaczyłeś po raz pierwszy, coś sobie przypomniałeś, a potem z kolejnymi spotkaniami miałeś więcej dowodów...
- Wiesz o tym? - zapytał, przerywając mi. Skinęłam głową.
- Oczywiście. Wiem o wszystkim. Dlatego powodów dla którego go nie zabijesz jest więcej - przyznałam. Mefisto zamyślił się, wojując ze swoimi osobistymi dylematami. Chyba zrozumiał, że skoro nie zdradziłam jego tajemnicy mojemu twórcy, to nie zrobię tego w przyszłości.
- A czy on... mnie poznał?
- Nie - odparłam zgodnie z prawdą. - Ale powoli się domyśla - dodałam, sądząc, że może mieć to dla niego znaczenie. Długowłosy brunet po prostu pokiwał głową i znów spojrzał na twarz śpiącego stwórcy. Pięści zdawały się już przebijać skórę, gdy wyszeptał, pełne nienawiści i obrzydzenia "kłamca". Potem gwałtownie obrócił się w moją stronę.
- Nie pozwól mu mnie poznać. Niech nie wie kim jestem...
- To niesprawiedliwe względem mojego stwórcy. Ty wiesz kim jest i byłeś z nim blisko, ale zabraniasz mu tej same wiedzy o tobie - zwróciłam mu uwagę, na co z dziwnym uśmiechem skinął głową.
- Na tym polega przewaga, maleńka - rzucił i lekko przygarbiony wyszedł z laboratorium, zostawiając mnie i uśpionego Vogela samym sobie.
Przypomniałam sobie o zamiarze zdefiniowania świadomości. Świadomość, to kompendium wszystkiego co ludzie wiedzą o uczuciach i emocjach, o swoich najważniejszych cechach. Jest to także nasza przechowywania faktów.
Na przykład: Lükex Vogel nie ma świadomości, że Mefistofeles to osoba, z którą zna się już od dawna.



#Rozdział gotowy do publikacji już od 9.08, ale jak mówiłam, nie będę was rozpieszczać ;D Poza tym, tajemnice Vogela i Mefistofelesa z przeszłości są tak wciągające, że pisałam to sama dla siebie. No i dla StarShy013 bo zaraz nie będzie miała neta.

#Capricorn

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro