Rozdział XVIII - ja chcę do domu
W końcu dotarli na miejsce, o dziwo obeszło się bez żadnych zgonów.
- Witam w tym jakże pięknym kraju - Kroos rozłożył ręce - Tylko musicie sobie hotel załatwić, bo ja was u siebie w domu nie zmieszczę.
- Ja chcę do domu - jęknął Modrić - Po jaką cholerę ja się w ogóle zgadzałem.
- Polecam wam Nasse-füße, w ofercie mają całkiem dobre żarcie - uśmiechnął się szeroko.
- Ej bo chyba zgubiliśmy Gerarda - zauważył Luka.
- No i bardzo dobrze - usiadł obok niego zadowolony Ramos - Przynajmniej życia mi nie będzie psuł.
- A więc tak - Toni wyciągnął telefon - Ja wam załatwię hotel i pójdę w domu posprzątać. Pokoje oczywiście dwuosobowe, bo na luksusy nas nie stać.
- Biorę Lukę, dziękuję do widzenia! - krzyknął Rakitić.
- Sobie sami już wybierzcie - powiedział Kroos - Ja idę, o i jak już będziecie to powiedźcie, że jesteście ode mnie.
- Zna ktoś niemiecki? - zapytał Nacho rozglądając się dookoła.
- Lewy zna - odpowiedział Casillas - Ale chyba też gdzieś zniknął.
- Siema wracam jeszcze - zza rogu wyszedł Toni - Niestety, ale nasza podróż była dość nieprzemyślana. Wracamy.
- Że kurwa co - powiedział Ramos, który na początku myślał, że źle usłyszał.
- Sorry no ale wracamy - wszedł do autobusu - Wsiadać.
- A co z tymi, których zgubiliśmy? - Zapytał Luka - Przecież ich tu nie zostawimy.
- Dadzą radę - Rakitić wepchnął przyjaciela do środka - Już niedługo ich zobaczysz.
- Albo i nie - uśmiechnął się Ramos - Może ktoś ich porwał.
- Uwaga ruszam! - krzyknął Niemiec.
Po chwili znów jechali, tym razem z powrotem. Mijali ten sam las, wioski i pola.
- Pawia puszczę - jęknął Carvajal.
- Nie trzeba było tyle pić - powiedział Nacho - Schlałeś się bardziej niż mój ojciec w święta.
- Luka? - zapytał Sergio spoglądając na przysypiającego Chorwata.
- Tak? - podniósł głowę.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne - odwrócił się do Ramosa - O czym?
- Bo ja nie powinien był ciebie wtedy całować i w ogóle trochę zjebałem
- Masz rację, zjebałeś - krzyknął Neymar - Zjebałeś po całości zjebie pierdolony.
- Zamknij kurwa ryj - kopnął w siedzenie Brazylijczyka - Jesteś super Luki, ale to nie ma sensu.
- Rozumiem - uśmiechnął się Modrić, który z trudem powstrzymywał łzy.
- Znaczy miałoby to sens, ale przeprowadzam się do Paryża i już raczej no...
- Jak to kurwa do Paryża?! - Neymar odwrócił się w ich stronę - I ja się dopiero teraz dowiaduję?!
- No miałem wam powiedzieć - podrapał się po głowie - Ale tak jakoś wyszło.
- Nie kurwa, nie wierzę. Trzymajcie mnie bo mu w mordę zaraz przyjebię - Neymar schował twarz w dłoniach.
- Ty też jedziesz debilu - powiedział.
- A no tak
—————————————————
Oczywiście to się tak nie skończy 🤭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro