Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIV - romans w trawie

- Ała - syknął Ramos - Luki wbijasz mi łokcia.

- Przepraszam, ale to nie mój pomysł - powiedział próbując złapać oddech - To Kroos nas wszystkich tu wpakował.

- Nie lepiej wynająć autobus? - zapytał Sergio odsuwając szybę - Było by łatwiej.

- Stać cię? - Nacho spojrzał na Ramosa.

- Tak, jeden telefon i dostaniemy autobus - uśmiechnął się.

- Trzeba było tak kurwa od razu! - krzyknął Rakitić wyrzucając kolejną pustą buteleczkę przez okno - Na co czekasz? Dzwoń!

- Szczać mi się chce - jęknął Casillas - Zjedź gdzieś.

Kroos skręcił na najbliższą stację, a z przyczepy zaczęły dochodzić jakiejś krzyki.

- Zamknąć mordy! - krzyknął Ivan.

- Boże to wygląda jakbyśmy byli jakąś mafią przewożącą swoich zakładników - szepnął Modrić, który miał już wszystkiego dość. Najchętniej poszedłby spać, ale nie chciał być w galerii wszystkich z tego pojazdu.

- Jesteśmy - Toni klasnął w dłonie - Wysiadamy.

Wszyscy wysiedli z samochodu, a także z tej nieszczęsnej przyczepy, która pod wpływem tak wielkiej prędkości zaczęła się palić.

- Zaraz pawia puszczę - powiedział Neymar upadając na ziemię - Boże dziękuję, że jeszcze żyję.

- Załatwię nam lepszy transport - powiedział Ramos przyglądając się zardzewiałej przyczepie - Chodź Luka.

Złapał Chorwata za rękę i pociągnął w jakieś pola.

- Przecież on nam tu radiowóz wezwie - Mbappe usiadł obok Neymara - I wywiozą nas na jakiś komisariat.

- Tak będzie - odezwał się Pique, który wyglądał jakby miał zaraz wszystkich rozstrzelać.

Tymczasem Sergio nadal ciągnął Chorwata przez wysokie trawy.

- Powiedz mi do cholery gdzie my tak w ogóle jedziemy - Ramos spojrzał na blondyna.

- Niemcy - powiedział odgarniając trawę sprzed oczu - Wywozi nas do Niemiec.

- Zostańmy tu - nagle Hiszpan się zatrzymał - Wybudujemy sobie piękny domek w tych polach, a oni będą się męczyć w tym swoim samochodzie.

- Sergio... - zaczął - Chcę wiedzieć co ty bierzesz.

- Wszystko co Neymar da - wzrosły ramionami - Czasem kradnę kilka herbatek od Zidane.

- Boże...

- Co ja miałem zrobić? - zapytał siadając na trawie.

- Dzwonić po jakiś autobus - Chorwat usiadł obok niego.

- A no tak - wyciągnął z kieszeni telefon - Cześć tato, dałoby radę załatwić autobus? Jak to gdzie jestem? Do Niemiec jadę. Nie wiem kiedy wrócę. Autobus, najlepiej z klimatyzacją i wygodnymi fotelami. Nie, nie będziemy ćpać. Dzięki. Tak, tak, też cię kocham - rozłączył się - No i załatwione.

- Ja tam nie wracam - Modrić położył się na ziemi - Powiedz, że mnie jakieś wilki zjadły.

- Tu co najwyżej to ja cię mogę zjeść - powiedział kładąc się obok - Też zostanę.

- Myślisz, że zaczną nas szukać? - zapytał patrząc w niebo.

- Myślę, że nie - odpowiedział po chwili - Mogę dokończyć to, czego nie dokończyłem, bo przeszkodziła mi tak tępa kurwa?

- Chyba tak - spojrzał na Ramosa, który wyszczerzył zęby i podniósł się z ziemi.

- Jeśli ktoś tu teraz przyjdzie to wypierdoli mnie w kosmos - przysunął się do chłopaka tak, że ich czoła się stykały.

- Ramos kurwa, gdzie wy jesteście? - rozniósł się krzyk Neymara.

- Zapierdole cię kurwo! - jęknął i pomógł Luce wstać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro