Rozdział VII - Neymar uczy podrywu
- Ale ty jesteś tępy - jęknął załamany Ramos - W ten sposób gwałcisz moją inteligencję.
- No ale to może się udać - Neymar klasnął w dłonie - Wyobraź sobie, że ta miotła to Modrić.
- Nie - oparł głowę o jedną z szafek - Wytłumacz mi najpierw po jakiego chuja siedzimy kurwa w kantorku woźnego pana Mietka.
- Chciałeś wyrwać tego biednego Chorwata, który jeszcze nie wie w co się pakuje, prawda? - Neymar usiadł przed Hiszpanem - Dlatego tu jestem aby ci pomóc, wyobraź sobie, że jestem twoim aniołem stróżem.
- Powiedz mi co ty ćpałeś - Sergio schował twarz w dłoniach - Jesteś jakiś zjebany.
- Dobra wyobraź sobie, że ta miotła to Modrić.
- Nie będę nic sobie wyobrażać - próbował wstać z krzesła, ale przypomniał sobie, że jego super przyjaciel go związał.
- Siedź! - krzyknął - Ja tu ci cały tutorial podrywu robię, a ty co?!
- To nie ma s... - nie dokończył, bo Brazylijczyk wsadził mu szmatę do ust.
- Wszystko ma sens - usiadł ponownie - A więc skończyliśmy na tym jak pada w twe ramiona.
- Co tu się dzieje? - zapytał Pepe, który właśnie wszedł do środka - Co to za jakieś tajne egzorcyzmy?
- Morda, albo skończysz jak on - powiedział prawie szeptem Neymar.
- Stary co ty brałeś? - Portugalczyk wziął miotłę i wyszedł.
- Dobra, jutro dokończymy - powiedział kiedy zauważył, że butelka po wodzie, oczywiście to nie była woda, jest pusta - Naucz się tego na pamięć i gwarantuję jest twój.
- Kręcisz mnie jak wódka Neymara? - przeczytał kartkę, którą właśnie dostał - Ty popierdoleńcu jeden.
- No co no? - wstał z krzesła - Mbappe by na to poleciał.
- Ale Luka to nie ten pijany zjeb - zaczął - Lukita to ktoś bardziej wyjątkowy i w ogóle, przy nim czuję, że nie muszę wszystkich bić.
- Stary ty się zabujałeś! - krzyknął - Ty naprawdę się kurwa zabujałeś.
- Morda - szepnął Hiszpan - Nikt nie musi wiedzieć.
- Ale on już chyba kogoś ma - powiedział lekko zmartwiony Neymar.
- Co najwyżej to Downa ma - z szafy wyszedł Cris - On jest wolny, nawet się z nikim jeszcze nie całował.
- Co ty tu kurwa robisz? - zapytał Ramos - Powiesz o tym komuś i już cię nie ma.
- Luzik - zaśmiał się - Chowam się tu przed Lionelem, prześladuje mnie.
- Ja pierdole - westchnął Sergio i wyszedł z pomieszczenia - Słowo i skończysz jak ta katalońska szmata, obiecuję.
- Pięć dych - powiedział nagle Ronaldo - Pięć dych i milczę.
- Zbankrutuję przy was - oparł się o ścianę - może być przelewem?
Portugalczyk tylko kiwnął głową i poszedł w stronę sali od matematyki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro