Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V - bogaty Sergiej

! słodki gej rozdział specjalnie dla was !

- Dobra wypad stąd - powiedział Ramos - Dam wam pieniądze, idziecie się napić, a ja tu zostaję.

- Stoi! - krzyknął Mbappe opróżniając ostatnią butelkę jakiegoś chorwackiego trunku.

- Świetnie - uśmiechnął się - Zrobię przelew. Trzysta euro na łeb wystarczy?

Na te słowa cała jego ekipa wyszła bez żadnego słowa.

- Chyba im wystarczy - uśmiechnął się zamykając za nimi drzwi - Coś jeszcze ci zrobiła?

- Nie, chyba nie - powiedział po chwili Luka. Troszkę go zlagowało, bo przecież nie każdy tak z dupy daje swoim przyjaciołom po trzysta euro.

- Na pewno? - zapytał wyciągając z kieszeni niebieski plasterek w gwiazdki.

- On w tych kieszeniach ma wszystko - pomyślał Modrić.

- Zamknij kurwa mordę - krzyknął Hiszpan kiedy kobieta zaczęła coś paplać za drzwiami - No ja pierdole jak ty z nią wytrzymujesz.

- No właśnie nie wytrzymuję - szepnął przypominając sobie o tych wszystkich wspaniałych chwilach spędzonych z tą wiedźmą.

- Zawsze można ją pozwać czy coś - uśmiechnął się - Albo możesz zostawić to nam, my ją poćwiartujemy, zapakujemy w worki i wyślemy w kosmos.

- Coraz bardziej mnie przerażasz - powiedział Chorwat słuchając jak Ramos opowiada to z takim podekscytowaniem.

- Aż tak? - zapytał przyklejając niebieski plasterek na jego nos - Nie jestem wcale taki straszny, no może troszkę zbyt agresywny, ale nigdy nikomu nie zrobiłem krzywdy, no chyba, że tej katalońskiej kurwie, ale on to wartał.

- Sergio, on przez ciebie wylądował w szpitalu ze złamaniem otwartym - jęknął Luka przypominając sobie ten makabryczny widok.

- Wartał poza tym to było niechcący - uśmiechnął się podchodząc do barku, w którym już raczej nic nie zostało - Szmaty nic mi nie zostawili.

- Oko też mu niechcący chciałeś wydłubać.

- Ale to już był powód - powiedział rzucając się na kanapę, która wydała dość niepokojący dźwięk.

- Moja kanapa! - rozległ się krzyk ciotki Krepiny.

- Morda! - krzyknął Hiszpan - Musiałem interweniować.

- Chciał się tylko ze mną zaprzyjaźnić - Modrić usiadł na fotelu obok.

- No właśnie - westchnął - Kto wie co by ci o mnie nagadał.

- Nie wiem, może prawdę.

Na te słowa Ramos zaczął dusić się własną śliną.

- Ten chuj nigdy nie mówi prawdy - powiedział próbując złapać oddech.

- Nie umieraj - powiedział lekko spanikowany Chorwat.

- Nie umrę - złapał się za gardło - Najpierw muszę spełnić wszystkie swoje cele.

- Jakie cele?

- Ty jesteś wśród nich - jęknął i spadł z kanapy.

- Cholera jasna Sergio! - krzyknął Modrić - Ty się dusisz, nie umieraj mi tu, przynajmniej nie teraz.

- Martwisz się o mnie? - zaśmiał się wstając z podłogi - Jak słodko.

- A pocałuj ty mnie w dupę - rzucił poduszką w Hiszpana.

- Chętnie.

- Ja prawie na zawał przez ciebie... - zaczął - Czekaj co powiedziałeś?

- No chętnie.

- Dzwonię po policję! - krzyknęła Krepina - Nie będzie żadnych gejów w moim domu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro