Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV - Agresywna ciotka i wkurwiony Ramos

Bolało, bardzo bolało. Ciotka Krepina dość mocno wkurzyła się na Lukę, który wrócił trochę później niż zwykle. Za swój cel obrała teraz gnębienie biednego chłopka, który w sumie to nie był niczemu winien. Modrić tego dnia miał zaopiekować się jej kotem, ale jak można się domyślić wrócił zbyt późno. Wariatka uznała nawet, że świetnym pomysłem będzie jak da mu nauczkę. Nauczki ciotki Krepiny to naprawdę coś, czego nikt w życiu nie chciałby przechodzić.

- Och, przepraszam Lukisiu - powiedziała kiedy "niechcący" popchnęła go tak, że wpadł na ścianę - Ja naprawdę nie chciałam. O krew ci leci.

Luka nic nie odpowiedział, nawet dobrze, bo dyskusja z kobietą nie przyniosłaby żadnego skutku.

- Daj, opatrzę ci - uśmiechnęła się łapiąc za jego twarz - Tylko brew ci się rozcięła.

- Poradzę sobie - odsunął się od niej na tyle aby ta nie mogła go dosięgnąć.

- Ale skarbeńku - zaczęła iść w jego kierunku - Ja pomogę.

Chłopak miał ochotę rzucić w nią nożyczkami, albo wydłubać jej oko ołówkiem.

- Dzień dobry - do domu wszedł Ramos z całą obstawą, oczywiście wcześniej nie zapukali ani nic. Ten typ naprawdę zjawia się w odpowiednich momentach - Ale niech pani go nie napastuje.

- A wy to kto? - zapytała łapiąc pusty wazon.

- Sergio Ramos - uśmiechnął się podchodząc do Chorwata - Zabieramy kolegę na imprezę.

- Nie, nie, nie - oburzyła się - On zostaje, najpierw muszę się zgodzić, jego rodzice muszą się zgodzić.

- Neymar pakuj panią! - krzyknął do Brazylijczyka, który w ręku trzymał czarny worek. Krepina gdy go zobaczyła od razu uciekła i zamknęła się w toalecie.

- Łatwo poszło - zaśmiał się Mbappe, który dorwał się do barku ojca.

- Co wy tu robicie? - Modrić spojrzał na Ramosa, który wyglądał jakby chciał zamordować ciotkę Krepinę, a następnie jej zwłoki wysłać w kosmos.

- Czułem w prawym kolanie, że potrzebujesz pomocy - powiedział odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy - I potrzebowałeś. Krew ci leci, pomóc ci?

- Cholera jasna przecież sobie poradzę - jęknął - Czemu wszyscy traktują mnie tu jak jakiegoś niedorozwiniętego.

- Nie wiem, ja robię to z miłości - spojrzał w oczy Chorwata.

- Co? - zapytał zdezorientowany.

- No co?

————————————————

Sekta to grzech, ciężki grzech



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro