Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIII

- Za każdym razem, kiedy otwierasz oczy, zaczynasz nowy dzień. Nowy dzień, nowa kartka. Nowy ty, gotów do stawiania czoła potworom życia... - zacząłem niepewnie, zerkając co jakiś czas w swoje notatki. Nie wiedziałem po co to było, ale skoro już tu byłem, chciałem wypaś jak najlepiej.
Mój problem z tymi trzeba zdaniami polegał na tym, że potwory mnie otaczają z każdej stron, zbudzić je mogę oddechem, a zwrócić ich uwagę nie jest trudno. Problem stanowi też to, że jestem jednym z tych potworów dnia codziennego...
- Wyobraźcie sobie lodowiec - Zacząłem raz jeszcze, z większą pewnością. Jak miałem do nich mówić? - Wysoką górę, od pewnego momentu pokrytą lodem. Nie musicie uważać na lekcji, by wiedzieć, że do powstania i utrzymania się lodu lodowcowego niezbędne jest przekroczenie granicy wiecznej zmarzliny. Nasz umysł jest jak ta góra. U podnóża tej góry żyją ludzie normalni. Ich umysł jest sielanką, a widok mają na zapierający dech w piersiach widok niebezpiecznego i zdradliwego lodowca. Natomiast my, psychopaci, mieszkamy na górze. Niektórzy wyżej lub wyżej. Niektórzy kilka kroków przed granicą wiecznego lodu, niektórzy daleko za granicą, są częścią majestatu psychozy swojego umysłu... - Rozejrzałem się po prawie pustej sali.
Godzina dziesiąta. Dokładniej, dziesiąta dziesięć. Od dziesięciu minut trwa mój wykład, mający wprowadzić uczniów do psychologii, a dodatkowo pokazać obraz siebie. Cel zacny, mi to pomogło, ale...
Nosz cholera, na sali były trzy osoby! Plus android!
Sky, siedząca na końcu sali, przyszła tylko z czystej ciekawości. Vogel, który wraz z Alvą dostał polecenie przyjścia na ten wykład. Iskra, która tak naprawdę nie chciała tu być, ale chyba musiała popatrzeć jak się wydurniam.
- A pan, gdzie mieszka na tej górze? - zapytała Alva, która chyba się wczuwała w bycie uczennicą. Przynajmniej była aktywna.
- Ja... Jestem na granicy. Stoję tuż przy wiecznym lodzie. Czasem postawię krok do przodu, a czas dwa w tył. Ale najczęściej stoję w miejscu...
- Czyli się wahasz - parsknęła Iskra. - To nie wskazuje na psychopatię - zwróciła mi uwagę.
No jakbym sam tego nie wiedział, idiotko. To w końcu ja tu wykładam!
- Ano prawda. Ale wasza pokazówka, też jest mało psychopatyczna - wytknąłem, podnosząc głos.
- Jaka niby pokazówka? - napuszył się Vogel, przypominając o umiejętności wysławiania się. Wywróciłem oczami, poirytowany.
- Jak to jaka? To co wy robicie, udając psychopatię! - wskazałem na Vogela i Iskrę. - Nie chcę być niegrzeczny... Choć będę, bo co mi szkodzi...
Usiadłem na katedrze, gdzie zwykle Honest prowadził zajęcia. Spojrzałem na dwójkę dzieciaków. Tak - to były dzieciaki.
- Ty - wskazałem na Iskrę. - Mścicielka tylko dlatego, że ktoś chciał cię zgwałcić. W tym pomieszczeniu znajduje się osoba, która była wielokrotnie gwałcona, a pozostała wierna swoim przekonaniom i co więcej, nie morduje. - Zarejestrowałem kątem oka, że Sky skuliła się i zanotowałem w myślach, by ją za to przeprosić. - Twoje czyny dyktuje ci pycha. Idiotyczna pycha, która każe ci się puszyć, być dumnym i obnosić dookoła, że tak potoczył się twój los. Oczekujesz gratulacji? Tego by cię chwalono? - Zaśmiałem się na głos. - Nie ma tak! Prawdziwy psychopata to osoba wyprana z uczuć. Tak wyłuskano z niej emocje i potrzeby, że stała się zimnym tworem, który zamiast udawać psychopatę, stara się udawać normalnego człowieka. - Zakończyłem dumny z siebie, że to wreszcie wyplułem. Już wiem, czemu Honest mimo tego, że nas najwyraźniej nienawidzi, uwielbia prowadzić zajęcia. Uczyć i ganić jednocześnie.
Drzwi otworzyły się szerzej, a ja dopiero wtedy spostrzegłem, że w progu tłoczy się od kilku uczniów, zaglądających ciekawsko, ściągniętych hałasem i moimi krzykami. Machnąłem ręką, by weszli do środka, a niektórzy nie omieszkali wykonać mojego polecenia.
Wróciłem spojrzeniem do Iskry. Gotowała się ze złości i trudno się dziwić. Już czuję jak będzie wściekła, gdy przyjdę po pomoc z łukiem. Już widzę jak mi nawymyśla. Ale tutaj, jest bezbronna i to ją prawdopodobnie frustruje najbardziej.
- To... To nieprawda!
- Możliwe. Jestem tylko skromnym człowiekiem - wywróciłem oczami. - A ty zdecydowanie wykazujesz cechy typowe dla psychopatii. Jesteś zdecydowanie bliżej granicy wiecznego śniegu niż ja - przyznałem, ale zaraz dodałem: - jednak nadal brakuje ci, by nazywać sama siebie psychopatką. Oddzielają cię od tego uczucia i potrzeba akceptacji - parsknąłem.
Bo cóż śmieszniejszego jest w widoku dziewczyny, próbującej się odizolować, a jednocześnie ciągle potrzebującej uwagi?
Do sali weszło jeszcze kilku uczniów, podczas gdy mój wzrok powędrował do Vogela. Siedział, jego ramiona były napięte, a wzrok utkwiony w ławce. Alva siedziała obok niego, skrobiąc notatki. Pewnie zapisywała każde moje słowo, biorąc pod uwagę to, jak jej sztuczna ręka szybko się poruszała. Widziałem do czego zdolna jest Alice, więc nie zdziwiłoby mnie, gdyby Alva była po prostu jej lepszą podróbką.
Sięgnąłem po butelkę wody, a gdy popijałem, zastanawiając się nad kolejnymi słowami, zauważyłem, że obok Vogela przysiadł się Tyr z Zarą. Widok jednookiego w pierwszym rzędzie, przypominał mi stare czasy, kiedy to był jedyny niezmienny widok, jaki miałem na lekcjach u Honesta. Nie wiem, czy mnie to uspokajało, czy bardziej rozpraszało i zmuszało do ponownego przemyślenia słów.
- Ty - wskazałem na przypadkowego chłopaka, który wszedł do klasy jako jeden z pierwszych, gdy machnąłem ręką. - Jak się wabisz?
Tak, specjalnie użyłem takiego określenia. Nie rzucałem słów na wiatr, ale zacząłem się rozkręcać w swoich wywodach. Oni nawet nie mogli przypuszczać jaki potwór sarkazmu się uwalnia.
- No... Wojtas*?
- Świetnie. Dobry Wojtas. - Zlustrowałem go wzrokiem. Typ idealnego gościa. Opalony, brąz włosy i jakiś tam uśmieszek. Rzygać się chciało, ale trudno, wyglądał na takie z potencjałem.
- Opowiem ci historyjkę. Swego czasu krążyła po necie, ale jak sądzę macie ograniczony dostęp do sieci - wziąłem oddech, by się nie zapowietrzyć od mówienia wszystkiego co mi ślina na język przyniesie, na jednym oddechu. - Pewna kobieta poznała na pogrzebie swojej matki mężczyznę. Miłość od pierwszego wejrzenia i takie tam... Chodzi o to, że znała go dawniej i chciała odnowić znajomość, jednak nie wzięła od niego numeru. To jednak nie jest najciekawsza część historii. Widzicie, ta sama kobieta, kilka dni później zabija swoją siostrę - rozejrzałem się po zebranych i z pewną dozą samozadowolenia zrozumiałem, że jest na sali coraz więcej osób.
Wskazałem na wcześniej wywołanego chłopaka, a on aż poderwał się na siedzeniu.
- Powiedz mi, dlaczego kobieta dopuściła się zbrodni?
- No bo... - zawiesił się i chwilę rozglądał po sali. - Proste, facet był chłopakiem tej siostry, więc ją zabiła w zazdrości! - wykrzyknął, co najmniej jakby odkrył Atlantydę. Uśmiechnął się radośnie, czekając aż go pochwalę i dam gryzaka (wybaczcie, ale jego bezinteresowne zadowolenie przypomina mi psa). Nim jednak zabrałem ponownie głos, ktoś mi przerwał.
- Błąd - powiedział Tyr, tym swoim wszechwiedzącym tonem. - Kobieta zabiła swoją siostrę, by ponownie odbył się pogrzeb i by ponownie spotkać mężczyznę - przedstawił swój punkt widzenia. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Ma rację. Mylisz się Wojtas, a przypominam, że szanowny Tyr nigdy nie został uznany za psychopatę - skinąłem głową w stronę jednookiego i jego narzeczonej, ale nie zajmowałem się nimi dłużej. Miałem wykład do zakończenia.
- To co? Chcesz mi udowodnić, że zabijałem, nie będąc mordercą? - parsknął śmiechem. Próbował dobrać dobrą minę do złej gry i nie mogłem go za to winić.
- Skądże znowu. Jak na moje oko znajdujesz się daleko poza granicą wiecznej zmarzliny, o której mówiłem wcześniej - zapewniłem. - Jednak ma to na celu udowodnić, że to na jakiej podstawie tu jesteście, jest bujdą. Idiotyzmem, stworzonym na potrzeby wzbogacenia się, kosztem życia waszych ofiar. Nie ma jednego pytania i jednej odpowiedzi by zdiagnozować psychopatię - wzruszyłem ramionami.
Szczerze mówiąc badałem to zagadnienie od dawna. Mniej więcej od kiedy uznałem, że mój strach przed Szkołą Morderców jest irracjonalny i bezpodstawny. Pamiętałem aż za dobrze, pytania, które zadała mi Zara, jeszcze za czasów, gdy udawała psychopatkę i była "Przewodniczącą Samorządu Szkoły Morderców". Czy chcesz zginąć? - idiotyzm, który miał wykryć tchórzy, którzy po prostu woleli zabijać niż być zabitym. I wtedy to byli prawdziwi mordercy...
- Będę musiał wytknąć wasze błędy, pokazać wam, gdzie jesteście słabi i nadzy. Dopiero potem powiem wam jak wykorzystać swoje psychopatyczne cechy, jak się wyzbyć uczuć i jak pozostać obojętnym na swoje czyny...
- Miałeś powiedzieć, dlaczego jestem według ciebie pozerem - odezwał się nagle Vogel. Nie lubię jak mi się przerywa, a jego sztuczna arogancja mnie już zdrowo irytowała.
- Wiesz dlatego tak uważam. Ale usłyszysz to z moich ust... może na następnych zajęciach. A teraz won, moje prosiaczki! - Mówiąc to, zeskoczyłem z katedry i patrzyłem, jak spora grupa, która zebrała się tutaj od początku zajęć opuszcza salę. Sky uciekła najwcześniej. Zaraz za nią Iskra, która chyba chciała czym prędzej opuścić pomieszczenie, w którym akurat się znajdowałem. Vogel, mrucząc coś po niemiecku pod nosem zabrał swoje rzeczy i wyszedł nie oglądając się na mnie, a Alva jak cień, popędziła za swoim stwórcą.
Wszyscy wychodzili po kolei, aż na sali nie pozostał nikt. Prawie.
Wolne uderzanie się dłoni o dłoń. Można powiedzieć, że leniwe, ale ze sporą dozą uznania. Nogi rozwalone na ławce, a wzrok przeszywający mnie wzdłuż i wszerz.
- Po co przylazł, pan profesor?
- Chciałem usłyszeć jak sobie radzisz - przyznał szczerze Honest, zerkając na mnie z nad okularów. - Nie mógłbym przypuszczać, że jesteś taki zdolny, do póki nie zobaczyłbym tego na własne oczy. Dałeś popalić tym dzieciakom - zaśmiał się cicho. Wzruszyłem tylko ramionami, choć w środku, byłem poruszony jego słowami. Chyba największy komplement, jaki słyszałem od kilkunastu lat, nie wliczając tego co Dean opowiadał o moim tyłku.
- Staram się jak mogę. Sam mnie tego profesor nauczył.
- Kolejny powód, bym całował lustro, za każdym razem gdy siebie w nim widzę - stwierdził uradowany, a ja mimo woli parsknąłem śmiechem. Ten narcystyczny leń i alkoholik był jednym z ostatnich, którzy znali moją matką i do których jeszcze żywiłem jakikolwiek szacunek.
Honest z cichym stęknięciem podniósł się z ławki, coś tam narzekając pod nosem o swoim biodrze.
- W każdym razie... z przyjemnością przyjdę posłuchać co masz do powiedzenia na kolejnych zajęciach - zapewnił mnie i wyszedł z sali, pozostawiając mnie samego.
Uśmiechnąłem się lekko i opuściłem wzrok na swoje dłonie.
Mam uczyć psychopatii, choć samemu z trudem nazywam się psychopatom?
W sumie to lepsze niż psychiatra próbujący się dogadać z psychopatą, bez urazy dla Sky.
Ale na pewno lepsze to zajęcie niż żadne. Zgarnąłem swoje notatki i sam skierowałem się do wyjścia.

[Perspektywa Deana Pittersa]

Jeszcze raz przeczytałem ostatnią wolę Mii, a palce same zacisnęły się na papierze po raz kolejny marszcząc papier. "Niech nie drąży sprawy dla której umarłam".
Ta sprawa sprowadzała na nas setki problemów, a nikt nie mógł jej drążyć?!
Potrzebowałem odpoczynku, ale kolejne dzienniki nie przeczytają się same. Muszę coś znaleźć. Cokolwiek co naprowadzi mnie na sprawę. Cokolwiek!
Spojrzałem na zegarek i syknąłem, po raz kolejny wściekły na siebie. Nie było mnie na wykładzie, który miał prowadzić Hell. Niech to szlag, obiecałem coś sobie!
Chciałem to zobaczyć. Widziałem po jego zachowaniu już wcześniej, że nie będzie miał problemu z takimi lekcjami, ale zobaczyć to na własne oczy...
Zganiłem się w myślach.
Musiałem skupić się na tym co ważne, a póki co ważne było znalezienie celu, dla którego Mia dała się zabić.
Bo jeśli nie... uczniowie nadal będą ginąć, a mi nie uda się tego zatuszować. Gdy ktoś to w końcu wykryje... Będzie źle.









*Wejsik - prosiłeś, więc jest Ci dane. Dla wyjaśnienia, kolega poprosił o umieszczenie gdzieś przelotem w fabule postaci, o którą prosił ;)

#Rąbek tajemnicy, jeszcze leży na swoim miejscu nieodkryty. Hell jako wykładowca? osobiście uważam, że poprawił mi się styl pisania - choć błędów jeszcze jest sporo. Jak uważacie?

P.S. Jeśli to ktoś widział, to niech cieszy się ze mną!

#Capricornuss

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro