Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Starałam się wyłapać wszelkie błędy i powtórzenia, ale mimo to, mogą się jeszcze jakieś znaleźć. Mam nadzieję, że nie będą przeszkadzać w czytaniu. Enjoy <3

Blue

Silas wydawał się być skonsternowany moimi słowami. Zapewne nawet przez myśl mu nie przeszło, że kiedykolwiek przyznam się do czegoś takiego, jak nieumiejętność odczuwania pozytywnych emocji. Stał w miejscu i wyglądał, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał.

Stresował mnie fakt, że nic nie mówił. Z tego powodu, jak zawsze w chwilach napięcia, zaczęłam czyścić pędzle. Tym razem jednak robiłam to dokładnie, a przynajmniej tak właśnie starałam się robić, chociaż obecność mężczyzny sprawnie uniemożliwiała mi skupienie się na tej prostej czynności.

Po kilkunastu minutach, porzuciłam to zajęcie i rzuciłam przedmiotami w stół.

– Przyszedłeś tutaj w jakimś konkretnym celu, czy żeby stać w miejscu jak kołek? – zapytałam zgryźliwie, odwracając się w jego stronę.

Zacisnęłam palce na krawędzi stołu i oparłam się o mebel pośladkami.

Silas posłał mi tylko przelotne spojrzenie, ale wiedziałam, że moje słowa wybudziły go z tego dziwnego transu, w jaki wpadł. Ruszył się do przodu i zaczął, z wymalowaną na twarzy ciekawością, oglądać tubki farb. Uniosłam brwi, gdy to zauważyłam. Nie spodziewałam się, aby to było interesujące.

– Jeśli chciałeś sprawdzić, jak mi idzie wywiązywanie się z umowy, to już się dowiedziałeś. Możesz iść. – Ponowiłam próbę nawiązania rozmowy.

To nie tak, że miałam na nią ochotę. Lubiłam ciszę, ba! Kochałam ją. Ale nie, gdy w moim otoczeniu znajdowały się osoby trzecie. Wtedy stawała się krępująca i nie do zniesienia, co było dla mnie irytujące.

Blondyn wciąż nie odezwał się ani słowem. Po sprawdzeniu każdej jeden farbki, przeszedł przez płachtę na podłodze i skierował się w stronę namalowanych dwóch obrazów. Jeden już widział, natomiast drugi... Ten był gorszy.

Zacisnęłam usta, dostrzegając, z jaką intensywnością przygląda się dziełu. Zamek wciąż pozostawał motywem przewodnim, jednak ten obraz posiadał większą paletę kolorów. Szarość i czerń zostały przełamane delikatnymi muśnięciami granatu oraz bieli.

Popękana na poprzednim obrazie budowla, stała się ruiną. Odłamki szkła wirowały w powietrzu, a to, co zostało z zamku, było tylko cieniami murów. Jego kawałki można by uznać za puzzle, których nie potrafiłam ułożyć w całość. Doklejałam je do swojej fortecy na chybił trafił, pozostawiając gdzieniegdzie obszerne dziury. Cień tańczącej kobiety wirował między nimi i tylko ja wiedziałam, jakie przesłanie naprawdę z tego płynie. Oczywiście każdy mógł interpretować to na swój własny sposób, ale takich teorii powstanie zapewne tyle, ile ludzi rzuci okiem na malunek.

Silas potarł kciukiem dolną wargę, a moje serce zgubiło prawidłowy rytm. Zganiłam się za to w myślach. Próbowałam w ogóle nie myśleć o tym pocałunku, którego inicjatorem był stojący przede mną mężczyzna.

– Za każdym razem się zastanawiam, co próbujesz przekazać odbiorcom, rysując coś takiego – mruknął w końcu, bardziej sam do siebie niż do mnie.

Przełknęłam głośno ślinę i korzystając z faktu, że nie zwracał na mnie uwagi, wzięłam kilka głębszych oddechów. Musiałam w jakiś sposób przywrócić się do porządku. Dopiero gdy mi się to udało, odpowiedziałam:

– Każdy może dorobić własną wersję zdarzeń.

Tymi słowami, w końcu zwróciłam na siebie uwagę Silasa.

Odwrócił się do mnie, a chłód owiał całe ciało, kiedy niebieskie tęczówki, przypominające barwą czysty ocean, wgapiały się w moje. Miałam ochotę skulić się i schować, bo od pierwszego spotkania przeczuwałam, że ten mężczyzna niesie za sobą katastrofę. Kiedy mnie pocałował, zdałam sobie sprawę, że w bardzo łatwy sposób może mnie zranić.

Bo ja w głębi duszy byłam zbyt delikatna i podatna na wpływy innych osób, chociaż zarzekałam się, że tak nie jest. Wmawiałam to sobie, bo nie chciałam, żeby tak było. Próbowałam z tym walczyć.

– Nie chcę się domyślać, jaka jest prawda – powiedział, ruszając w moją stronę.

Nie podszedł jednak bliżej. Ściągnął elegancką marynarkę i zaczął odpinać guziki koszuli, co wprawiło mnie w stan przedzawałowy.

– C-co ty robisz?! – wydusiłam, kiedy zsuwał część ubrania z ramion.

Nie mogłam się oprzeć, żeby nie zerknąć w stronę brzucha mężczyzny. Dostrzegłam zarys idealnych mięśni i, wyżej, bicepsów. Skórę miał delikatnie opaloną.

– Daję ci wybór, Blue. – Zaczął rozpinać pasek od spodni, na co rozszerzyłam oczy w przerażeniu. – Możemy sobie nawzajem pomóc.

– A-ale ja nie chcę takiej pomocy! – ledwo wybełkotałam. – Przygodny seks mi w niczym nie pomoże, ubierz się! – Zasłoniłam jedną dłonią oczy, gdy spodnie zaczęły opadać na ziemię.

Drugą wciąż musiałam się trzymać stołu, aby nie upaść z nadmiaru wrażeń. Jasne, miał fajne ciało i umówmy się, miło na takim zawiesić oko. Ale to, co robił, było, kurwa, niepoprawne.

Silas zaśmiał się głośno, a na ten dźwięk zamarłam. Nie brzmiało to, jakby mnie wyśmiewał, czy drwił. Szczerze go czymś rozbawiłam.

– Nie miałem zamiaru się z tobą pieprzyć, śnieżynko – odparł, na co rozszerzyłam środkowy i wskazujący palec i zerknęłam na niego jednym okiem przez niewielką szparę między nimi. – Weź pędzle i farby. – Po tych słowach położył się na białej płachcie, krzyżując nogi w kostkach. Ręce podłożył pod głowę.

Stałam tak dłuższą chwilę, nie bardzo rozumiejąc, co się właśnie dzieje. Silas jednak leżał tam i spokojnie czekał, jakby doskonale zdawał sobie sprawę, że w końcu się złamię i ruszę tyłek.

Tak też się właśnie stało.

Zgarnęłam w garść pędzle i kilka tubek z kolorowymi farbami. Stanęłam na drżących nogach nad mężczyzną i popatrzyłam na niego z góry.

Uniósł kącik ust i poklepał jedną ręką miejsce obok swojej klatki piersiowej. Posłusznie tam usiadłam, chociaż widok Silasa w samych bokserkach sprawiał, że nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Na to właśnie miałam zamiar zwalić swoją uległość. Ten szatan doskonale wiedział, jak działa na kobiety i właśnie to wykorzystywał!

– Co ty kombinujesz? – zapytałam, gdy już trochę otrzeźwiałam z pierwszego szoku, jaki mi zafundował swoim zachowaniem.

– Mówiłem, że możemy sobie pomóc.

– W jaki sposób ty, leżący tutaj w całkowitym roznegliżowaniu, miałbyś mi pomóc w moich problemach?

– Powiedziałaś, że straciłaś wenę – zauważył cierpko. – Więc pomogę ci ją odnaleźć.

– W jaki sposób? – Powtórzyłam pytanie i zerknęłam znacząco na jego ciało, pędzle i farby.

– Czasami nie wystarczy usiąść przed płótnem i pomyśleć o emocjach, żeby naszła wena do namalowania czegoś większego – wytłumaczył spokojnie, cały czas wpatrując się prosto w moje oczy, jakby chciał, żebym zrozumiała dokładny przekaz. Zanim wypowiedział kolejne słowa, domyślałam się, o co może chodzić. – Przychodzi moment, kiedy artysta się blokuje. Najczęściej wtedy pomaga szczera rozmowa. I mam wrażenie, Blue, że ty nie masz z kim porozmawiać.

– To ma być jakaś pieprzona, darmowa sesja terapeutyczna?! Bo jak tak, to serdecznie dziękuję!

– Nie. – Powstrzymał mnie przed wstaniem na nogi, łapiąc za nadgarstek i pociągając z powrotem w stronę podłogi. – Chcę ci pomóc i chcę, żebyś ty także pomogła mnie. Nazwijmy to wymianą przysług.

Między nami zapadła cisza, kiedy zastanawiałam się nad jego słowami. Bałam się iść w to dalej, przerażało mnie, co mógł wymyślić. Z drugiej zaś strony, jeśli to pomogłoby mi się odblokować... W końcu doszłoby do mojego wernisażu. Pokazałabym całej rodzinie, że ja też kimś jestem i coś potrafię. Może nawet i uwierzyłabym w siebie.

– Czemu to robisz? – wyszeptałam pytanie tonem pełnym obaw.

Silas westchnął ciężko i gdy wydmuchiwał powietrze, kosmyki włosów z czoła uniosły się delikatnie i opadły do tyłu. Były niemal białe, takie piękne, że miałam potężną ochotę przejechać po nich dłonią, ale powstrzymałam się ostatkiem sił.

Parce que j'ai vraiment besoin de ton aide.*

Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.

– A możesz uściślić dokładniej? Przynajmniej powiedz, w jakim zakresie? Bo jeśli chodzi o seks to...

– Nie chodzi o pieprzony seks, Blue. – Wywrócił sfrustrowany oczami. – Czemu ciągle wszystko sprowadzasz właśnie do tego?

– Bo poznaliśmy się w taki, a nie inny sposób – zauważyłam twardo. – Może gdybyś nie pieprzył jakiejś laski w łazience, wszystko wyglądałoby inaczej.

Silas wydawał się wkurzony moimi słowami. Zacisnął mocniej szczękę, a mięśnie napięły się jeszcze bardziej, na co gorąc oblał moje policzki. Nie potrafiłam oderwać wzroku od idealnie wyrzeźbionego brzucha.

– To był tylko przygodny seks, nic więcej. Na codzień nie pieprzę się w łazienkach. Możesz mi jednak wierzyć, że jest wielu ludzi, którzy uwielbiają robić to w miejscu publicznym – odpowiedział cierpko. – Zresztą, nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tego żałuję i jak wiele problemów mogę mieć z tego tytułu.

– A co, panna okazała się być w ciąży? – Zaśmiałam się sarkastycznie.

Spiorunował mnie wściekłym spojrzeniem.

– Po pierwsze, zawsze się zabezpieczam. Po drugie, zanim zadasz kolejne beznadziejne pytanie, odpowiem: jestem czysty, robiłem ostatnio badania, zaraz po tym incydencie. I po trzecie: poszła do mojego ojca, żeby o wszystkim mu powiedzieć – wyjaśnił, nawet na moment nie tracąc aury pewności siebie.

– Tatuś nie był pewnie dumny z synka, co? – Parsknęłam, ale nie w ironiczny sposób.

Pamiętałam, że Silas okropnie bał się o opinię ojca. Nie mogłam jednak mu w żaden sposób dopiekać, jeśli chodziło o tę sprawę, bo sama miałam na głowie wymagającą rodzinę. Chociaż zapewne nasze sytuacje diametralnie się różniły, oboje wciąż chcieliśmy być kimś więcej, niż tylko marnymi dzieciakami swoich staruszków.

– Musiałem go okłamać, w pewnym sensie.

– Możesz jaśniej?

Silas nabrał więcej powietrza do płuc.

– Powiedziałem mu, że Violet łże jak z nut, bo jest zazdrosna. – Nasze spojrzenia się spotkały i już wiedziałam, że będę tego żałować. Mimo to, czekałam na ciąg dalszy. – Jakoś tak poszło od słowa do słowa i mogłem mu coś wspomnieć, że spotykam się z tobą.

Przymknęłam powieki i zaciągnęłam się mocniej powietrzem przez nos. Dłonie zacisnęłam tak mocno, że końcówki pędzli wbijały się boleśnie w skórę, a korki od tubek na pewno zostawiły swoje odbicie.

– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam opanowanym tonem, chociaż cała się trzęsłam z emocji.

– Nie chciałem tego, naprawdę. Palnąłem głupotę, ale nie mogę tego teraz cofnąć. Nie chcę zanudzać cię opowieściami o moich relacjach z ojcem, ale musisz wiedzieć, że nie ma szans, żebym się wycofał. On nie może się na mnie kolejny raz przejechać, rozumiesz? – Otworzyłam oczy i dostrzegłam w jego spojrzeniu dziwny błysk, który sprawił, że kolejny raz się złamałam.

– Więc czego ode mnie oczekujesz? – Myśli buzowały mi w głowie niczym stado wściekłych os. Tak naprawdę, mogłam się spodziewać teraz wszystkiego.

– Że pójdziesz ze mną na jedno przyjęcie do ojca i jego narzeczonej, będziemy udawać parę, a gdy po całym wydarzeniu minie kilka dni, wymyślimy jakąś wymówkę i udamy rozstanie – zaproponował.

– Wspaniale – sarknęłam i miałam świadomość, że moje oczy teraz przypominają dwa płonące węgle. – Więc nie dość, że wpieprzyłeś mnie w szambo, to jeszcze muszę podać ci pomocną dłoń?

– Coś w tym stylu – odpowiedział z przekąsem.

Sam nie wydawał się być zadowolony z tej sytuacji, co zmusiło mnie do myślenia, że jemu to też nie jest na rękę i ten pocałunek, który się wydarzył, także był tylko pod wpływem chwili. Fakt, że to tylko jeden wieczór, a potem zostawi mnie w spokoju, wydawał się łudząco kuszący.

– Co z tego będę miała?

– Pomogę ci w odzyskaniu weny – powiedział śmiertelnie poważnie.

Nie musiałam się długo zastanawiać. Ten układ mi pasował, dopóki nie przekraczaliśmy żadnych granic przyzwoitości.

– W porządku – odpowiedziałam powoli, czym wywołałam zaskoczenie na twarzy Silasa. – Co prawda, powinnam cię teraz spoliczkować, że odwaliłeś taką szopkę, ale skoro oboje mamy mieć z tego tytułu korzyści, zgadzam się. Oczywiście nie licz na całusy i inne takie bzdety podczas tego przyjęcia. Co najwyżej trzymanie za rękę, a najlepiej pod rękę.

– Opcja za rękę jest o niebo lepsza. – Uśmiechnął się rozbrajająco, czym na moment zatrzymał cały mój świat.

Szybko się jednak otrząsnęłam z transu, poruszając głową na boki.

– Nie przeginaj, Silas. Zgodziłam się na całe to przedstawienie, ale wiedz, że nie przepadam za kontaktem fizycznym. To ja stawiam granice – oznajmiłam twardo.

– Silas, już nie pan Montague? – Uniósł jedną brew, na co miałam ochotę go naprawdę uderzyć.

– Zamknij się i lepiej mi powiedz, co mam z tym zrobić. – Pokazałam brodą na pędzle i farbki.

– Będziesz mnie malować – odpowiedział, rozluźniając się całkowicie.

– S-słucham?! Jak to, malować cię?

– Normalnie. Potraktuj moją skórę, jak nowe płótno i namaluj coś innego, niż swoją złość, czy smutek. Jest w tobie coś więcej, niż to.

– Nieprawda – zaprotestowałam cicho. – Nie ma we mnie nic więcej, uwierz mi.

– Coś mi się nie wydaje, ale niech ci będzie.

Byłam zaskoczona, gdy uniósł się na jednym łokciu, a drugą ręką zabrał tubkę z brązową farbą. Odkręcił ją i wylał niewielką ilość na płótno. Odrzucił opakowanie gdzieś na bok i wyjął z moich dłoni pędzle. Oglądał je, aż w końcu wybrał najcieńszy. Zamoczył włosie w brązowym kleksie i mi go podał.

Przyjęłam przedmiot całkowicie otępiała, ale to, co zrobił potem, wprowadziło mnie w jeszcze większy szok.

Silas złapał moją dłoń w swoją i zaczął kreślić kształty na skórze u nogi. Nawet nie wiedziałam, że potrafi malować!

– Emocje, Blue. Niech prowadzi cię to, co czujesz, gdy ze mną przebywasz.

Spojrzałam na niego z rozdziawioną buzią.

Miałam wrażenie, jakby ktoś właśnie podłożył bombę, żeby zabezpieczenia w mojej fortecy wybuchły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro