Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12


Silas

Oficjalnie jestem największym idiotą stąpającym po tej ziemi.

Kiedy podeszła do mnie śliczna brunetka i zaczęła ze mną flirtować, byłem kompletnie niewzruszony. Kątem oka ciągle taksowałem Blue, która wydawała się świetnie dogadywać z ludźmi, co niesamowicie mnie zaskoczyło. Na tyle, na ile zdążyłem ją poznać, wiedziałem, że blondynka ma problemy z relacjami międzyludzkimi, a dziś wydawała się być całkowicie rozluźniona, jakby ich szukała. Co się zmieniło? Byłem tym cholernie poirytowany. W dodatku wyglądała jak milion dolarów i swoją urodą przyćmiewała większość kobiet na przyjęciu.

Błękitna sukienka idealnie opinała jej ciało, co automatycznie wysłało z mózgu sygnał do mojego penisa, ale nie byłem aż takim chujem, żeby zaproponować jej seks. Jednak z każdą mijającą minutą, było mi coraz ciężej. Próbowałem w sobie stłumić to uczucie i po prostu przestałem na nią patrzeć, całkowicie skupiając swoją uwagę na biuście mojej rozmówczyni.

Clara? Ciara? Calina? Chuj wie, jak miała na imię. Dość szybko przeszła jednak do sedna i zaproponowała wspólną zabawę. Nieustające podniecenie oraz seksoholizm wyprały mi mózg, tak po prostu. Cały się spiąłem i z całych sił próbowałem zaprzeczyć, ale najwidoczniej same sesje z moim terapeutą przestały działać, bo się, kurwa, zgodziłem.

Stałem pod ścianą w moim starym pokoju, a kobieta całowała mnie po szyi. Ja z kolei zaciskałem palce na jej biodrach, wciąż ze sobą walcząc. Nie miałem na tyle silnej woli, żeby ją od siebie odsunąć. Wiedziałem, że jak tylko nasz szybki numerek się skończy, będę tego cholernie żałować, ale nie mogłem przestać. Pierdolony seksoholizm. Wystarczył jeden impuls i nie ważne było, że nie miałem na to wcale ochoty, że psychicznie odczuwałem dyskomfort, bo wciąż nie potrafiłem odmówić. Racjonalna decyzja w tym wypadku nie wchodziła w rachubę.

Brunetka zaczęła dobierać się do mojego rozporka, na co mocniej zacisnąłem powieki. Boże, ja ją naprawdę tu, kurwa, przelecę, czy tego chcę, czy nie...

Przeniosłem jedną dłoń z jej biodra i wplotłem palce we włosy, ciągnąc za nie, jakbym chciał je wyrwać z cebulkami. W tym samym momencie drzwi otworzyły się z impetem i do środka wszedł nie kto inny, jak Blue Frost.

Chyba przestałem oddychać.

Twarz tego anioła, praktycznie zawsze nieskalana jakąkolwiek emocją, wyrażała czystą furię, której powodem było moje zachowanie.

Niemal natychmiast odepchnąłem od siebie brunetkę i zacząłem iść w stronę Blue.

– Blue, wszystko ci wyjaśnię, tylko...

– Wynocha – warknęła w stronę chowającej się za mną dziewczyny, przerywając tym samym moją wypowiedź.

Nie zdziwiło mnie, kiedy ta bez sprzeciwu wykonała jej polecenie. Ton, jakim wypowiedziała to jedno słowo wywołał ciarki na całym moim ciele. Władczy, nieustępliwy i niski. Cholera, chciałbym też powiedzieć, że seksowny, ale to ostatnie, o czym powinienem myśleć.

Blue odprowadziła nieznajomą wzrokiem, a gdy tylko przekroczyła próg wyjścia, zatrzasnęła za nią drzwi, pozwalając tym samym, aby zalał nas mrok.

– Co to miało znaczyć, Silas?! – syknęła w moją stronę i byłem niemal pewny, że błękitne oczy ciskały teraz błyskawicami w moją stronę, ale mogłem dostrzec tylko ledwo widoczny zarys jej ciała. – Wiem, że nie jesteśmy prawdziwą parą, ale sam mnie wpieprzyłeś w tę beznadziejną sytuację, żeby potem wyjść z przyjęcia z inną kobietą?!

Musiałem rozpiąć kolejny guzik w koszuli, bo nagle zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Skazałem się na gniew Blue Frost, więc lepiej, żeby Bóg miał mnie w swojej opiece.

– To nie tak, ja naprawdę nie chciałem – mówię cicho, chowając twarz w dłoniach, bo jak mam wytłumaczyć jej całe to gówno?

– Chcesz mi powiedzieć, że to, co widziałam, gdy za wami szłam, było tylko wymysłem mojej wyobraźni? – Stanęła przodem do okna, przez co księżyc oświetlił jej wykrzywioną w grymasie twarz.

– Nie, to nie tak...

– Więc, do cholery, jak?! – Zacisnęła dłonie w pięści. – Nie ciągnąłeś jej za rękę w tę stronę?! Może to ona złapała cię za fiuta i tu przyprowadziła?!

Uniosłem brwi na to stwierdzenie i przez moment, gdy ciężko oddychała, ja zastanawiałem się nad tym stwierdzeniem.

– Jakby ci to powiedzieć... Mniej więcej tak właśnie było – wymamrotałem finalnie, będąc na przegranej pozycji.

– Co? – sapnęła cicho Blue, zbyt zaskoczona moimi słowami, żeby było ją stać na coś więcej.

Wziąłem głęboki wdech i zacząłem przechadzać się po pokoju. Mimo ciemności, nie wpadłem na żaden mebel. Doskonale znałem tę przestrzeń, można by powiedzieć, że jak własną kieszeń. Gorączkowo myślałem nad jakąś sensowną wymówką, bo przyznanie się do choroby na początku nie wchodziło w grę, ale z każdą mijająca chwilą, kiedy blondynka czekała na jakąś odpowiedź z mojej strony, to uczucie słabło. Nie wiem, co przeważyło szalę – fakt, że tak uporczywie się we mnie wpatrywała wzrokiem przepełnionym złością i czymś w rodzaju żalu, czy to, że uważałem ją za osobę godną zaufania. W końcu Blue opowiedziała mi po części swoją historię.

Przystanąłem w miejscu, tuż przed kobietą. Czubki naszych butów niemal się stykały, a moich nozdrzy dotarł zapach jej perfum.

Teraz albo nigdy.

– Ja... Jestem seksoholikiem, Blue – wyznałem na jednym wdechu, uważnie obserwując jej reakcję.

Przez moment stała, jakby była wmurowana w podłogę. Nawet nie mrugała.

– Co? – Drugie sapniecie wydostało się z jej ust niekontrolowanie.

– Czyżbym w końcu czymś zatkał ci buzię? – Próbowałem obrócić całą sytuację w żart, ale zważając na okoliczności, było to niemal niemożliwe.

– Chryste, Silas, czemu nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – pokręciła głową z rezygnacją, układając dłonie na swoich policzkach, jakby nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.

– Kiedy miałem to zrobić? – parsknąłem niezbyt przyjemnie, ale nie potrafiłem w tamtym momencie nad tym zapanować.

– No nie wiem, na przykład wtedy, kiedy ja opowiadałam ci o swoich problemach. Mogliśmy sobie zrobić wieczorek zwierzeń i przyjechać tutaj z czystą kartą, bo ty byś wiedział, z czym musisz się zmierzyć i ja tak samo! – wykrzyczała z frustracją, za którą nie mogłem jej winić.

C'était ton heure, Blue* – odpowiedziałem cicho, blado się przy tym uśmiechając. – Nie mogłem w tamtym momencie wpierdalać się ze swoimi problemami, kiedy widziałem cię w takim stanie.

– W jakim? – zapytała, ale po sekundzie, zanim zdążyłem w ogóle otworzyć usta, potrząsnęła głową i dodała: – Zapomnij. Nie powinnam teraz o to pytać. Rozmawiamy o tobie. Jak długo trwa? Leczysz się? Tamta sytuacja w twojej galerii to także przez tę chorobę? – wyrzucała z siebie pytania z prędkością karabinu maszynowego, a ja bardzo chciałbym, żeby to, co dostrzegłem w jej oczach, było prawdą, a nie tylko moim wymysłem.

Zmartwienie.

– Tak, leczę się, ale najwidoczniej muszę pójść krok dalej, bo sesje terapeutyczne przestały przynosić rezultaty.

Między nami zapadła cisza, podczas której Blue ewidentnie starała się ułożyć to wszystko w głowie. Skazała mnie tym samym na stanie pośrodku pokoju, odczuwając nic więcej, jak tylko kompletną krępację i poczucie przegranej. W pewnym momencie nawet opuściłem zrezygnowany głowę, prychnąłem pod nosem i schowałem dłonie do kieszeni garniturowych spodni. Co więcej mogłem zrobić? Tylko czekałem, aż w końcu powie mi, że nie może mieć nic wspólnego z taką osobą, jaką jestem i wyjdzie. Spłoszyłem ją, tak samo jak robiłem z innymi kobietami, którym udało mi się wspomnieć, że cierpię na zaburzenia psychiczne. Zanim zdążyłem dojść do sedna i wyjaśnić o jakiej chorobie mowa, już ich nie było. Zostałem więc skazany na wieczną samotność.

W głowie już układałem scenariusz rozmowy z ojcem, gdzie przyznawałem się do kłamstwa. Teraz już nie było dla mnie odwrotu, a przynajmniej tak myślałem, dopóki Blue nie zapytała szeptem:

– Jak to jest?

Podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Stała tam ze zmarszczonymi brwiami, a oczy choć miała szklane, wydawały się być nieobecne. Przełknąłem głośno ślinę na ten widok, nawet jeśli nie płakała, to pierwszy raz widziałem ją w takim wydaniu.

– Co dokładnie? – dopytałem równie cicho.

– Jak to jest z tym żyć? Co czujesz? Co siedzi w twojej głowie? – sprecyzowała, nie ruszając się z miejsca nawet o milimetr.

Wypuściłem drżący oddech. Spodziewałem się, że ta rozmowa będzie trudna, tym bardziej, jeśli nie wiedziało się, jak nazwać niektóre emocje.

– To nieustanna walka. – Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do parapetu, na którym oparłem dłonie. Widok wychodził na oczko wodne. – Wystarczy jedna iskra, jedno pytanie i nie ma znaczenia, jak ciężko pracujesz nad tym, żeby powiedzieć „nie", bo finalnie kończy się na „tak". Nie da się zapanować nad tą żądzą, nawet jeśli tego nie chcesz.

Usłyszałem, jak obróciła się w moją stronę, ale nie potrafiłem spojrzeć jej teraz prosto w oczy.

– Chcesz powiedzieć, że robisz to wbrew własnej woli? – Oczami wyobraźni widziałem oburzenie na jej twarzy.

Mimowolnie zerknąłem na Blue przez ramię. Nie myliłem się. Wyglądała, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy.

– Po części tak jest. – Znowu zacząłem wpatrywać się w widok za oknem. – Moje zachowania seksualne są najczęściej poza kontrolą. Oczywiście nie w takim sensie, że mógłbym kogoś skrzywdzić, chociaż obstawiam, że gdy się tego nie leczy, może dojść do takich sytuacji. Ja natomiast miałem to pod kontrolą, przynajmniej do pewnego czasu. Od kilku tygodni czuję, że to znowu się wymyka. Jeden bodziec i zgadzam się na przypadkowy seks, z przypadkowymi ludźmi, w przypadkowych miejscach, podczas którego odczuwam niesamowity ból psychiczny, bo okropnie ranię tym siebie. Potem nie mogę spać, dręczony zajebistymi wyrzutami sumienia, ponieważ znów to zrobiłem. Przez kilka dni nie potrafię spojrzeć ojcu, który próbował wyciągnąć mnie z tego bagna, w oczy. – Podniosłem rękę i ponownie tego wieczora, pociągnąłem z całych sił za włosy, aż zabolała mnie skóra głowy. – To jak przymus, Blue. Mogę tego nie chcieć, ale muszę to zrobić.

Ku mojemu zaskoczeniu, podeszła do mojego boku i stając na palcach, delikatnie położyła swoją dłoń na mojej, którą trzymałem we włosach. Zacisnęła drobne palce na skórze i odciągnęła ją, przez co opuściłem zrezygnowany rękę w dół. Jej spojrzenie wypalało dziurę w moim policzku.

– Co dziś było przyczyną tego zachowania? – zapytała, nie odrywając ode mnie spojrzenia.

– Słucham?

– Wspominałeś coś o impulsie, więc powiedz mi, co się dziś stało, że wziąłeś tę kobietę tutaj i próbowałeś z nią uprawiać seks?

Przez moment zastanawiałem się nad odpowiedzią, wracając do wydarzeń sprzed niecałej godziny.

– Zaproponowała mi seks, więc się zgodziłem. – Wzruszyłem ramionami, jakby to było tyle.

Tak naprawdę wcale nie chciałem się w to zagłębiać, bo doskonale znałem przyczynę.

– Nie, to nie to. Wydarzyło się coś wcześniej, powiedz mi o tym – naciskała z uporem, na co spiąłem wszystkie mięśnie.

Dlaczego ona musi być taka, kurwa, dociekliwa?!

– Nie wiem – odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby.

Przybliżyła się do mnie jeszcze bliżej, piersiami niemal ocierając o moje ramię, co wcale mi nie pomagało, a tylko wszystko utrudniało. W głowie wciąż odtwarzałem jej uśmiech, gdy rozmawiała z jakimś pieprzonym malarzem.

– Zapytam ostatni raz i jeśli nie odpowiesz szczerze, wyjdę stąd – powiedziała dobitnie, stanowczym tonem. – To będzie nasze ostatnie spotkanie. Zerwę naszą umowę, nie będzie wernisażu i wspólnego wywoływania weny, żadnego udawania szczęśliwie zakochanej pary, Silas. Nie będzie już niczego.

Wizja utracenia tej kobiety wypełniła moje żyły wściekłością i zaborczością. Może znaliśmy się kilka tygodni, ale nie mogłem dłużej ukrywać, że kurewsko zakręciła mi w głowie. Miała wszystko to, czego szukałem w kobietach – ogień, elegancja i kultura, o ile jej nie wkurwiałem.

– Co. Dziś. Było. Twoim. Impulsem? – wycedziła, starając się brzmieć spokojnie, ale drżenie głosu ją zdradziło.

Odwróciłem się do niej z impetem, omal jej nie przewracając. Mechanicznie sięgnąłem do jej talii, aby przytrzymać ją w miejscu. Być może zacisnąłem palce na jej skórze zbyt mocno, ale nie obchodziło mnie to w obecnej sytuacji. Liczyło się tylko to, że wyciągnęła na wierzch moje emocje.

– Ty! – wykrzyczałem wściekły na cały świat. – Ty i to twoje kurewskie przyciąganie, Blue. Od pierwszego dnia, kiedy tylko cię zobaczyłem, było w tobie coś, czego nie potrafiłem zignorować, chociaż z całych sił się, kurwa, starałem. – Niemal potrząsnąłem jej ciałem, a gdy zdałem sobie z tego sprawę, szybko odpuściłem i odszedłem dwa kroki, żeby zwiększyć dzielący nas dystans. Spojrzałem na nią, przekręcając delikatnie głowę w bok. – Co ty takiego w sobie masz, że nie mogę przestać o tobie myśleć?

Wydawała się być zaskoczona moim wybuchem. Usta ułożyła w kształt literki „o" i głęboko oddychała, jakby powietrze w pomieszczeniu było zbyt gęste, żeby wystarczyło dla płuc.

– Ja... – zacięła się na moment. Rozbieganym wzrokiem patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie. – Nie wiem, co w sobie mam. – Zatrzymała spojrzenie na podłodze między nami. – I nie wiem, co masz w sobie ty, że czuję się przy tobie tak swobodnie, ale przeraża mnie to.

– Dlaczego? – wyszeptałem.

Musiałem przymknąć powieki i oprzeć potylicę o chłodne drewno, którym były drzwi ogromnej szafy. Potrzebowałem uspokoić rytm serca, który przyspieszył po jej słowach.

– Bo to mogłoby kiedyś uczynić nas czymś więcej, a ja nie wiem, czy kiedykolwiek będę na to gotowa.

Gwałtownie otworzyłem oczy i spojrzałem na przerażoną twarz Blue. Z każdym poruszeniem płuc wdychałem powietrze zmieszane z rozpaczą, która wypełniało wszystkie zakamarki mojego ciała.

Desperacko wyciągnąłem dłoń przed siebie.

– Nie rób tego – błagałem chrapliwym głosem. – Nie odsuwaj się ode mnie po tym, co ci właśnie o sobie wyznałem.

Wyglądała na rozdartą, jakby walczyła sama ze sobą. Nie dziwiłem się jej ani trochę. Przecież ja byłem idealną maszyną do ranienia bliskich, a Blue nie mogła sobie na to pozwolić w świetle wydarzeń, jakie miały miejsce w jej życiu. To by ją doszczętnie zniszczyło, dlatego też to „kiedyś",  o którym mówiła, prawdopodobnie nigdy nie nastanie. Mimo to nie byłem gotowy się z nią pożegnać.

– Możemy pozostać na stopie przyjaźni, jeśli będziesz się z tym lepiej czuła – zaproponowałem żałośnie, łapiąc się ostatniej deski ratunku.

Nastąpiła chwila ciszy i miałem wrażenie, że cały świat spowolnił.

Blue kiwnęła głową.

– Przyjaciele. – Złapała moją dłoń, którą wciąż trzymałem w powietrzu.

Po moim przedramieniu rozszedł się chłód. Na chwilę przytępił gorycz porażki i dał nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro