Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

❆ 

Blue

Zrobiłam to. Zbliżyłam się do mężczyzny, oddałam mu swoje ciało i wyciągnęłam do niego pomocną dłoń. Przynajmniej w pewnym sensie. Wszystko mogłoby wydawać się w porządku, gdyby nie fakt, że wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka. 

Po wszystkim Silas odwiózł mnie do domu i rozstaliśmy się praktycznie bez słowa. Żadne z nas nie wiedziało, w jaki sposób się teraz zachować. Ramiona Francuza były opadnięte przez całą drogę powrotną. Takie przybicie mogło oznaczać tylko jedno. 

Żałował. 

Dlatego właśnie od dwóch dni nie wychodziłam z domu, nie odbierałam telefonów i przełożyłam dalsze malowanie z Grantem. Potrzebował pozbierać się z powrotem w całość, bo seks z Silasem Montague rozwalił mnie w drobny mak, a raczej moje serce i umysł. Dwie najpotężniejsze twierdze, jakie kiedykolwiek zbudowałam, bezlitośnie runęły. 

Przez czterdzieści osiem godzin walczyłam z własnymi demonami; trzeciego dnia wreszcie przyznałam, że jestem na przegranej pozycji. Dobijały się z każdej strony, a żeby się do mnie dostać używały najgorszej broni z możliwych. 

Wspomnień. 

Ciało Silasa było, kurwa, piękne. Znacie to powiedzenie jakby Michał Anioł dłutem wyharatał? To ja bym ujęła to jeszcze lepiej. Stworzony przez samego Boga. W życiu nie widziałam tak idealnego zarysu mięśni na poszczególnych partiach ciała. Nie mówiąc już o jego męskości. Ale do cholery! To była tylko fizyczność. Facet niesamowicie mnie irytował i nieustannie pakował w tarapaty, a jednak coś sprawiło, że postanowiłam zawrzeć z nim układ. 

Schowałam twarz w dłoniach, kiedy zażenowanie po raz kolejny przelało się przez moje ciało w postaci silnej fali kulminacyjnej. Jęknęłam w przestrzeń, żeby dać temu jakieś ujście, bo byłam pewna, że w przeciwnym wypadku coś sobie zrobię. 

Mój pierwszy stosunek seksualny od ponad dwóch lat przeżyłam z facetem cierpiącym na seksoholizm, bzykającym wszystko, co miało odpowiedni otwór i stanęło mu na drodze. Gdyby moja babcia się o tym dowiedziała, to przysięgam, wylałaby na mnie butelkę wody święconej. 

Chociaż Silas początkowo nie chciał się zgodzić i widziałam wahanie w jego spojrzeniu, a nawet tonie głosu, niepokój przecinał mnie na wskroś. Nie miałam pojęcia, czy się o mnie troszczył tylko ze względu na przyjaźń, czy może coś więcej. Cholera, postawiłam sprawę jasno, ale z tym człowiekiem nigdy nie wiadomo. Poza tym, byłam rozdarta. Nie chciałam wymuszać na nim żadnych deklaracji. Nie byłam gotowa na związek. 

Czy może tylko sobie to wmawiałam? 

Kolejny jęk przeciął powietrze, kiedy zdałam sobie sprawę, że moje serce w jego obecności szybciej zaczynało bić. Nie potrzebowałam takiego problemu do szczęścia, ale było już za późno. Zdawałam sobie sprawę z uczuć, jakimi darzę owego mężczyznę. 

I uświadomienie sobie tego, przyprawiło mnie o atak paniki. 

Pierwsze kropelki potu zrosiły czoło, a ja nie mogłam złapać głębszego wdechu. Oddychałam szybko i płytko, mocno zaciskając dłonie na materiale miękkiego kocyka, dziś nie przynoszącego mi poczucia spokoju i bezpieczeństwa. Na myśl o tym, że nieświadomie oddałam serce w ręce takiego bufona, jakim jest Silas Montague, wywołała u mnie chęć do wymiotowania. Co prawda nic nie zwróciłam, bo nie miałam czego, ale to było okropne uczucie. Nie nudności. To, że się zakochałam.

Chociaż mięśnie cholernie mi zesztywniały, całe ciało i tak dygotało, a ja mogłam tylko leżeć i patrzeć się w sufit. Łzy moczyły policzki, spływały w dół koło ucha, aż na prześcieradło. Płakałam i nie miałam nawet siły, żeby się otrzeć. Pozostało mi tylko czekać, aż wszystko się uspokoi, ale to przerażające uczucie strachu nie chciało odejść. Uczepiło się mnie tak mocno, jak plaster z silnym klejem. 

Nie wiedziałam, ile czasu minęło, ale gdy nieprzyjemne doznania odpuściły, poczułam potężne zmęczenie. Powieki same zaczęły mi opadać i przez jeden krótki moment chciałam sięgnąć po telefon i zadzwonić do mamy. Albo siostry. Może jakiejś przyjaciółki. Tylko że nie miałam nikogo. Nikt nie potrafił zrozumieć, że to nie mój wymysł. Nikt nie potrafił wykazać się zrozumieniem wobec moich obaw na temat bliskości z mężczyznami. 

Miałam tylko Silasa, a zadzwonienie do źródła moich problemów nie wchodziło w grę. 

Zacisnęłam oczy. Naciągnęłam kocyk na głowę, kryjąc się pod nim przed całym światem. Komórka natarczywie wibrowała na stole, ale miałam to gdzieś. Chciałam już tylko zasnąć, przenieść się do krainy, gdzie zmartwienia nie istniały. Ostatnim, co pamiętałam, było pomarańczowe słońce wiszące na niebie w popołudniowym blasku. 

Kiedy się obudziłam, panowała ciemność. Zdezorientowana uniosłam głowę, a mój wzrok od razu powędrował za szybę. Światła centrum Nowego Jorku iskrzyły się w oddali w postaci malutkich punkcików. Podparłam się na przedramionach, żeby sprawdzić godzinę na zegarze pod telewizorem. Dziesiąta wieczorem. Przymknęłam powieki i wypuściłam krótki oddech frustracji. 

Gratulacje Blue, wygrałaś talon na kolejną nieprzespaną noc!

Walenie do drzwi wyrwało mnie z początków linczu na samą siebie. Zmarszczyłam brwi, bo kto, do cholery, mógł do mnie przyjść o tej godzinie? Tak szybko, jak pojawiło się pytanie, tak szybko sobie na nie odpowiedziałam. 

Silas Montague. 

I jak na potwierdzenie moich słów, usłyszałam jego głos dobiegający zza drzwi. 

— Blue, jesteś tam? — Kolejne trzy głośne uderzenia, aż ściany zadrżały w posadach. 

Chyba był zły. 

Problem polegał na tym, że ja byłam kurewsko załamana i nie mógł mnie zobaczyć w takim wydaniu. Przy nim musiałam trzymać głowę wysoko, żeby nie stracić gruntu pod nogami. Gdyby tylko dojrzał jedną ryskę na mojej fortecy, wykorzystałby to. Może nie dosłownie, ale sama jego obecność już mąciła mi w głowie. 

— Wiem, kurwa, że tak! Wpuść mnie, proszę! 

Na palcach podeszłam powoli do drzwi i wyjrzałam przez wizjer. Stał tam, w pomiętej, białej koszuli, z rozpiętymi trzema górnymi guzikami. Jedna jej część wystawała z szarych, garniturowych spodni. Obie ręce miał oparte na drewnie, dzięki czemu miałam idealny obraz na jego zagniewany wyraz twarzy. 

Jakby wiedział, że na niego patrzę, przeniósł niebieskie oczy na oko judasza. Widocznie się rozluźnił, ale wciąż emanował czymś dziwnym, czego nie potrafiłam zdefiniować. 

— Proszę. Powiedz, że wszystko w porządku. — Troska i załamanie w jego głosie, ale także wyraz twarzy mężczyzny zmieniający się z wściekłego na zmartwiony, niemal łamały mi serce.

Opadłam na całe stopy z cichym plaśnięciem skóry o płytki podłogowe. Dźwięk ten na pewno nie uszedł jego uwadze. 

— Blue, nie skazuj mnie na takie cierpienie... — jęknął z wyraźnym utrapieniem. — Jeśli żałujesz tego, co się między nami stało, to w porządku. Mówiłem ci, żebyś do niczego się dla mnie nie zmuszała. Proszę. Jeśli nie chcesz mnie fizycznie ani uczuciowo, to pozwól mi chociaż na nowo być twoim przyjacielem. — Na moment zapadła cisza. Przymknęłam powieki. Nawet nie miał pojęcia, jak bardzo się w tym momencie mylił ze swoim osądem. Po chwili usłyszałam ciche: — Proszę, nie mogę cię stracić. 

Naprawdę nie chciałam otwierać tych cholernych drzwi. Zresztą, nie potrafiłam nawet zmusić swojego ciała do ruchu. Mogłam tylko stać i czekać, aż sobie pójdzie, czego nie chciał zrobić. 

Byłam przygnębiona. Nie dlatego, że pocałunek z Silasem to był błąd. Nie dlatego, że seks z nim był błędem. Czułam się fatalnie, ponieważ moja psychika nie pozwalała mi na otworzenie się przed człowiekiem, przy którym moje ciało się rozluźniało, czas mijał szybciej, a wszelkie zmartwienia i troski odchodziły w siną dal. I co najlepsze, tym człowiekiem był ktoś, kto najwyraźniej odwzajemniał moje uczucia. Tylko że nie miałam nic do powiedzenia. Wiem, że ciężko jest zrozumieć mój tok myślenia, ale nie potrafię zrobić kolejnego kroku, a jeśli już, potrzebuję więcej czasu, żeby przejść z tym do porządku dziennego. 

— Kurwa, Blue! — Wydarł się nagle, mocno uderzając pięścią w drzwi. — Nie rób mi tego. Nie zamykaj się na mnie! 

Nigdy nie słyszałam go w takim wydaniu. Zazwyczaj był kąśliwy, rzucał sarkazmem na prawo i lewo, ewentualne niezadowolenie wyrażał mimiką twarzy. Tymczasem, facet czatujący pod moimi drzwiami zaczynał robić się wulgarny i agresywny. 

Ale to wciąż był mój Silas. Mój przyjaciel. Nieważne co między nami zaszło, on wiedział o wszystkim. Rozumiał to. Pomagał mi z tym. 

Boże, walka samemu ze sobą jest cholernie trudna.

Rozbieganym wzrokiem śledziłam krzywizny mebli w półmroku. Nie wiedziałam nawet, jak wyglądam, ale nie interesowało mnie to. Wiedziałam, że co jak co, ale on nie będzie mnie osądzał. 

A decyzję podjęłam, kiedy usłyszałam, jak wykłóca się z sąsiadką. 

Szczęk otwieranego zamka przeciął powietrze, a na klatce zapadła głucha cisza. Uchyliłam je na tyle, żeby w szparze zmieściło się raptem pół mojej twarzy. Starsza pani na pewno skomentowałaby mój wygląd, a to ostatnie, na co miałam ochotę. 

Silas stał do mnie bokiem. Usłyszał, że zawiasy delikatnie skrzypią i dopiero wtedy odwrócił głowę w moją stronę. Zlustrowałam jego szybko poruszającą się klatkę piersiową. Dwie doby temu śmiało ją gładziłam z uwielbieniem. Dziś nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, więc spuściłam spojrzenie na jego wylakierowane buty. 

— Jest mi źle — wyszeptałam ochrypłym głosem. 

Nie musiałam mówić nic więcej. Zrobiłam po prostu dwa kroki do tyłu, ukrywając się w cieniu za drzwiami, a Silas wpadł do środka i zatrzasnął za sobą drzwi, uprzednio posyłając jeszcze niecenzuralne słowo w stronę walecznej sąsiadki. Niemal natychmiast odnalazł mnie w ciemności i położył ciepłe dłonie na moich chłodnych policzkach. Ledwo powstrzymałam się, żeby nie stęknąć z przyjemności. Nie sądziłam, że jego dotyk może dać mi tyle ulgi w ciągu ułamka sekundy. 

— Co się dzieje? — zapytał cicho, zabierając jedną dłoń z policzka. Położył ją na mojej talii, po czym przyciągnął bliżej do siebie. Zamknął moje ciało w szczelnym uścisku, otaczając ciepłem i spokojem. — Jesteś cholernie zimna, Blue. 

Parsknęłam śmiechem, chociaż do rozbawienia było temu daleko. 

— Czyli nic nowego — skwitowałam, chcąc jakoś rozładować napiętą atmosferę, ale Silas nie wydał nawet jednego dźwięku, jaki oświadczyłby, że mi się to udało. 

Mocno zaciskał palce na materiale moich ubrań. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, że od czasu naszego stosunku się nie umyłam. Oczywiście po wszystkim, kiedy wpadłam do domu, było to pierwszą czynnością, jakąś zrobiłam. Od tamtej pory tkwię w jednej piżamie, z przetłuszczonymi, nierozczesanymi włosami. 

— Co się dzieje? — powtórzył pytanie. — Czemu nie odbierałaś telefonów? To po tym, co się między nami wydarzyło? Mówiłem, że to głupi pomysł...

— Silas — przerwałam mu, opierając czoło o jego klatkę piersiową. — Nie chodzi o ciebie. Nigdy nie chodziło o ciebie. 

— Więc o co, Blue? — Odsunął się o krok, chociaż nie mógł dostrzec mojej twarzy w półmroku. — Powiedz mi, bo zwariuję od snucia domysłów. 

Nogi się pode mną ugięły. Nie dlatego, że zasłabłam, czy poczułam się źle. Wszystko było spowodowane tym, że naprawdę mu zależało, żeby się dowiedzieć. Mężczyzna jednak inaczej zinterpretował moje zachwianie. Niemal natychmiast włożył jedną rękę pod kolana, a drugą na talii i mnie podniósł. Nigdy nie był w moim mieszkaniu, a teraz poruszał się jeszcze po ciemku, niosąc mnie na rękach do łóżka. Na całe szczęście nie uderzyliśmy w żaden mebel i bez problemu dotarliśmy do salonu, gdzie ułożył mnie na kanapie. Uniósł delikatnie moje nogi, usiadł, a potem położył je na swoich udach. 

— Powiedz mi — zażądał. 

Matko, czy on zawsze był taki męczący, czy ja tego wcześniej nie widziałam? A nie, widziałam. W końcu to on nas wpakował do aresztu. 

— To nic takiego — wymamrotałam nieśmiało, co w ogóle nie było do mnie podobne, ale nie miałam siły, żeby dziś utrzymać koronę na głowie. Musiałam ją na chwilę zdjąć, żeby odetchnąć. — Dopadły mnie moje własne demony. — Uśmiechnęłam się delikatnie, żeby dodać prawdziwości wypowiedzianym słowom, ale uświadomiłam sobie, że on tego prawdopodobnie nie widzi. Podciągnęłam się na łokciu i sięgnęłam za oparcie. Wymacałam kabelek i nacisnęłam przycisk, a pomieszczenie w połowie zalało ciepłe światło. — Wszystko jest już w porządku. 

— Czyżby? — Zmarszczył śmiesznie nos. — Bo nieźle od ciebie capi, wyglądasz, jakbyś walczyła z niedźwiedziem w dziczy i w dodatku twoja cera wydaje się szara. 

Gdybym tylko miała siłę, założyłabym ręce na piersi i tupnęła nóżką. Tym razem jednak musiałam zadowolić się wyzywającym uniesieniem brwi. 

— Więc przyszedłeś do mnie tylko po to, żeby powiedzieć mi, jak bardzo śmierdzę i źle wyglądam? 

Westchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi. Zatrzymał je na swoich policzkach, spojrzał mi wprost w oczy pierwszy raz tego wieczora i z niedowierzaniem pokręcił głową. 

— Przyszedłem tu, bo od dwóch dni nie odbierałaś telefonu. I na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że dałem ci sporo przestrzeni, bo domyśliłem się, że będziesz potrzebowała wszystko spokojnie przetrawić, ale dwie doby to chyba wystarczająco dużo czasu. — Przełknął głośno ślinę i spuścił wzrok na moje nogi. — Zacząłem się cholernie bać, Blue. Myślałem już, że coś ci się stało. 

Odetchnęłam głęboko. Chyba nadszedł moment prawdy. 

— Bo w gruncie rzeczy, to się stało — wybełkotałam pod nosem, ale to wystarczyło, żeby zaalarmować Silasa. 

— Zaopiekuję się tobą, Blue. Tylko musisz ze mną rozmawiać. 

Więcej nie potrzebowałam. Otworzyłam wrota serca i pozwoliłam wypłynąć na powierzchnię wszystkim emocjom. 

Silas Montague mógł być moim kochankiem i człowiekiem, w którego ręce odważyłam się oddać serce, ale przede wszystkim był moim przyjacielem. 

❆ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro