Rozdział 15
Pobiłam rekord w synonimach słowa "penis". Nie pozdrawiam.
❆
Blue
– Nie możesz się ruszać! – krzyknęłam poirytowana, gdy mój klient znowu zaczął niespokojnie się wiercić.
Wyglądał na cholernie zestresowanego i cóż, wcale mu się nie dziwiłam. Gdybym to ja miała tkwić przed obcą osobą przez kilka godzin w całkowitym roznegliżowaniu, prawdopodobnie dostałabym zawału. Chociażby dlatego, że moje ciało nie nadawało się na arcydzieło.
– To nie takie proste – wydukał z jawnym utrapieniem Grant.
Opuściłam bezradnie ręce, w których trzymałam pędzel i paletę z wymieszanymi kolorami, aby idealnie oddać odcień skóry mężczyzny na płótnie.
– Co ci przeszkadza? – zapytałam, na maksa rozgoryczona.
Tkwiliśmy w moim garażu od kilku godzin i rozumiałam, że mogły go boleć mięśnie od leżenia w jednym miejscu, ale cholera jasna, sam tego chciał! Przecież to nie ja sobie ubzdurałam, żeby namalować swój nagi portret, tylko on. Dziwactwa bogaczy zaczynały wychodzić powoli poza skalę.
– Ta podłoga jest cholernie niewygodna. Ciągle coś mi się wbija w bok. Mogę dostać jakąś poduszkę? – Z ciężkim, udręczonym westchnieniem zaczęłam rozglądać się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co można byłoby podłożyć Grantowi pod to delikatne ciałko.
Kto by pomyślał, że sięgający dwóch metrów, umięśniony do granic możliwości facet, będzie taką cipą?
Finalnie zwinęłam kawałek starej zasłony w kłębek i mu podałam. Wypuścił z ulgą powietrze, kiedy ułożył żebra na tkaninie i w końcu przestał marudzić, a ja mogłam wrócić do malowania.
Nie kłamałam wczoraj Silasowi, mówiąc, że mam klienta, który chce swój portret. Po prostu nie wspomniałam, że facet będzie nagi. Nie widziałam takiej potrzeby, bo przecież nie byliśmy niczym więcej, niż przyjaciółmi. A nasz pocałunek okazał się błędem. Przynajmniej według blondyna.
Dla mnie od początku to nie był błąd. Upewniłam się w pewnym stopniu, że chciałabym tego spróbować, tylko najpierw muszę okiełznać swoje demony, ale nie potrafiłam mu o tym powiedzieć. Nie, gdy podszedł do tego w tak nonszalancki i bezduszny sposób. Co prawda, ta pustka, którą niegdyś widziałam w jego oczach, zniknęła, ale zachowania Silasa często pozostawiały wiele do życzenia.
Bolało mnie, że się tak szybko wycofał, chociaż sam chciał dalej udawać ze mną związek. Mówił tyle pięknych rzeczy, żeby koniec końców zamieść sprawę pod dywan. Może i mój przyjaciel potrafił zmieniać front co sekundę, ja jednak pozostawałam wierna swoim uczuciom.
I zdawałam sobie sprawę, że Silas Montague nie był mi wcale obojętny. Myśl ta przerażała mnie do szpiku kości.
Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić mężczyznę, który zawładnął moim sercem z głowy, chociaż wciąż się łudziłam, że opanował tylko umysł. Wróciłam do malowania i z całych sił próbowałam się skupić, kiedy przyszło mi odtworzyć członka Granta. To nie było łatwe zadanie. Wiedziałam, że klient nie weźmie byle czego, więc musiałam idealnie odtworzyć każdy detal jego penisa. I akurat, gdy byłam przy malowaniu żyłki biegnącej od czubka w dół, drzwi garażu otworzyły się szeroko.
– Blue, jesteś tu jeszcze?! – Głos Silasa rozniósł się po pomieszczeniu, chociaż nie było ono jakoś bardzo duże.
Otworzyłam szerzej oczy, a serce zaczęło szybciej bić, kiedy zdałam sobie sprawę, że zaraz zobaczy roznegliżowanego Granta na mojej podłodze. I mnie, która majstrowała przy jego przyrodzeniu. Na całe szczęście, nie w dosłownym znaczeniu tych słów.
– Przykryj się! – krzyknęłam, łapiąc za rąbek białej płachty i narzuciłam ją na Granta, całkowicie go zakrywając.
Sztaluga stała odwrócona tyłem do wejścia, więc dopóki Silas nie podejdzie bliżej, niczego nie zauważy.
Ale jak to się mówi, głupi ma szczęście, prawda?
– Silas! Mówiłam ci, żebyś dziś nie przychodził, bo mam ważne zlecenie! – szepnęłam gorączkowo, jak tylko znalazłam się bliżej.
Objął moją talię swoim ramieniem i przycisnął do swojego rozgrzanego ciała, składając na policzku całusa, od którego dostałam cholernych wypieków. Drażniło mnie to, w jaki sposób moje ciało na niego reagowało. Wolałabym już wrócić do bycia obojętną na wszelkie jego zachowania.
Zmarszczył brwi.
– Jest prawie dziesiąta wieczorem i nie odpowiadałaś na żadne moje telefony, czy wiadomości. Zacząłem się martwić... – Zaczął spokojnie wyjaśniać, ale urwał w połowie zdania, kiedy to głowa Granta wyskoczyła spod białego materiału.
Palce Silasa mocniej zacisnęły się na mojej skórze z boku ciała.
– Wybacz, Blue, kochanieńka, ale jeszcze chwila i bym się udusił. – Stwierdził ciemnowłosy i wstał, dyndając nam przed nosami swoim penisem. Nie uszło to uwadze Silasa, który wlepił lodowaty wzrok w krocze innego faceta. W życiu nie widziałam nic bardziej komicznego, niż wyraz jego twarzy. – Nie mogłem tkwić pod tym prześcieradłem, jak jakiś twój ukryty kochanek.
Jezus Maria. Jestem w ciemnej dupie.
– Kochanek? – warknął Silas, przyciągając mnie bliżej siebie, niemal miażdżąc mi żebra.
– To nie tak, jak myślisz. – Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek wypowiem te słowa. – To jest Grant. Mój klient, o którym wczoraj ci mówiłam.
– I mówiłaś, że będziesz malować portret. Nie sądziłem, że chodziło o portret jego kutasa – syknął przez zaciśnięte zęby, nie spuszczając wzroku z obcego faceta.
Skuliłam się, nie bardzo wiedząc, w jaki sposób wybrnąć z tej sytuacji. Tym bardziej nie wiedziałam, czym ja się w ogóle przejmuję. Przecież Silas to tylko przyjaciel, nic więcej. Mam prawo patrzeć na innych, nagich mężczyzn.
Założyłam ręce na piersiach.
– Cóż, musisz przyznać, że to całkiem ładny kutas. Nadaje się na dzieło sztuki, wręcz bym powiedziała, że to arcydzieło – zauważyłam kąśliwie, delikatnie odsuwając się o krok.
Kiedy tylko to wyczuł, napiął wszystkie mięśnie i ponownie przytulił do siebie z taką siłą, że uderzyłam nosem w jego zgięcie pachy. Chcąc nie chcąc zaciągnęłam się zapachem dezodorantu Silasa i musiałam zamrugać dobre kilka razy, żeby powrócić do rzeczywistości, kiedy egzotyczna nuta uderzyła w moje nozdrza.
W głowie układałam plan, w jaki sposób trochę go udobruchać, żeby nie był tak wściekły. Oczywiście, jak na zawołanie, Grant musiał dolać oliwy do ognia.
– Myślę, że na dziś damy już sobie spokój. Bolą mnie jądra przez to, że moja erekcja trwała przez kilka dobrych godzin. Nie mówiąc o żebrach. – Założył spodnie i bluzkę, kiedy my we dwójkę staliśmy przytuleni i sparaliżowani w jednym miejscu. – Jutro przyniosę własną poduszkę. Do zobaczenia! – Pomachał na odchodne i opuścił moją pracownię.
Minęło kilka sekund, aż w końcu wyrwałam się z uścisku Silasa i wycelowałam w niego palcem.
– Wystraszyłeś go! Mogłam jeszcze to przeciągnąć o dobrą godzinę! – powiedziałam z wyrzutem.
Czy Silas, jako dyrektor galerii sztuki, nie zdawał sobie sprawy, ile trudu przynosi namalowanie czegoś tak wybitnego, jak nagie ciało?
Spodziewałam się, że Silas coś odpowie, trochę się poprzekomarzamy i wrócimy do tego, co było wcześniej. Jakże potężnie się myliłam. Ciągle wpatrywał się w punkt, gdzie wcześniej stał Grant.
– Miał przy tobie wzwód? – wydusił w końcu, czerwieniejąc na twarzy. – Przez kilka godzin malowałaś jego sterczącego fiuta?
– A przepraszam bardzo, ty nie wiesz, jak się maluje nagie, męskie ciało? – zapytałam z przekąsem i odwróciłam się do niego plecami.
Zaczęłam zbierać rzeczy i układać je na swoje miejsce.
– No wyobraź sobie, że nie. Nigdy nie malowałem męskiego ciała – odpowiedział, drepcząc za mną po całym garażu, niczym zagubiony szczeniaczek.
– Ale kobiece już tak? – Zaśmiałam się, ale ukłucie zazdrości pojawiło się w piersi mimowolnie na samą myśl o tym, że mógłby kogoś wielbić w tak wspaniały sposób.
– Nie, kurwa, nie malowałem żadnego nagiego ciała – doprecyzował, uderzając płasko dłońmi o stół. – I jak mam być szczery, to nie podoba mi się fakt, że ty to robisz. I patrzysz na jego penisa przez cały dzień. I że będziesz patrzeć także jutro.
Uniosłam zaintrygowana brew.
– Skąd w tobie ta zazdrość, Silas? – zapytałam na wpół rozbawiona, na wpół zażenowana. – To przecież nie tak, że zabiorę ten obraz i powieszę sobie na ścianie w salonie, żeby towarzyszył mi dwadzieścia cztery godziny na dobę, wiesz o tym?
Odepchnął się od stołu. Przejawiał dziś nad wyraz dużą aktywność fizyczną, jakby nie mógł znaleźć sobie dogodnego miejsca. Kręcił się w tę i z powrotem, ciągnąc za włosy.
– Wiem, ale to i tak nie jest w porządku. Nie, gdy zmagasz się ze swoimi demonami i mogłabyś dostać tu ataku paniki. – Wykłada argument, stając na moment w miejscu.
A potem znów ruszył na przechadzkę wydeptaną przez siebie ścieżką w podłodze.
Oparłam się biodrem o kant stołu i zaczęłam czyścić pędzle.
– Naprawdę dziękuję za twoją troskę, jesteś świetnym przyjacielem – mruknęłam sarkastycznie. – Skoro tak bardzo się o mnie martwisz i przy tym zapominasz, że ja żyję z takich zleceń, to może zechcesz mnie utrzymywać? – Przekręciłam głowę w bok, uważnie się w niego wpatrując.
Stanął w miejscu.
– Kurwa, tak! – Wyrzucił ręce w powietrze, całkowicie sfrustrowany. – Jestem gotów płacić za każdą twoją zachciankę, jeśli nie będziesz imać się takich zleceń – powiedział błagalnym tonem, prosząc mnie między wierszami, żebym nigdy więcej tego nie robiła.
– Na twoje nieszczęście, jestem silną, niezależną kobietą. – Uśmiechnęłam się sztucznie. – I nie mam zamiaru być niczyją utrzymanką, choćbym miała pracować w kamieniołomach.
– Wolałbym, żebyś przerzucała głazy, niż rysowała kutasy – burknął niezadowolony, ponieważ nie zgodziłam się na jego propozycję.
Westchnęłam ciężko i postanowiłam odpuścić. Zdawałam sobie sprawę, że jestem na przegranej pozycji i nie wygram bitwy z Silasem. Niestety, kiedy się na coś uparł, trudno było przemówić mu do rozsądku, już trochę go zdążyłam poznać. Nie znaczyło to jednak, że miałam zamiar tolerować takie zachowanie.
Czy tego chciałam, czy nie, Silas nie był moim mężczyzną. Nie mógł wydawać mi poleceń, tym bardziej nie takich. Nie posiadał władzy, jaka zabraniałaby mi spotykania się z przeciwną płcią, nieważne w jakich okolicznościach.
I może trochę nad tym ubolewałam.
I może trochę przez to zmiękło mi serce.
Otwierałam usta, żeby powiedzieć mu, że ma trochę racji i ugłaskać jego ego, kiedy podszedł do sztalugi. Spojrzał na namalowaną część portretu. Jęknął przeciągle i głośno.
– Co tym razem? – zapytałam wściekła, bo tego było już za dużo.
– W rzeczywistości nie był taki duży! – zawył tak żałośnie, aż musiałam podejść i sama to zweryfikować.
Zaczęłam uważnie przyglądać się namalowanej przeze mnie części ciała na płótnie. Trwaliśmy oboje w głębokiej ciszy, oceniając wielkość i zawarte szczegóły.
W końcu nie wytrzymałam i wskazałam palcem na płótno.
– Ten penis jest w porządku – zawyrokowałam i odwróciłam się w stronę Silasa. – To ty masz jakiś problem. Czyżby kompleks mniejszości?
Prychnął głośno.
– Widziałaś, to możesz się wypowiedzieć. – Stanął w lekkim rozkroku, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Oblizał powoli wargę i nie mogłam nic poradzić na śledzenie wzrokiem jego języka podczas tej czynności. – Powiedz, który był lepszy?
Autentycznie zaczęłam modlić się do Boga o pomoc, jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Może nie miałam zbyt dużego doświadczenia w kontaktach damsko-męskich, ale jeśli facet pyta cię, czy ma większego od innego kolesia, to wiedz, że jest cholernie źle.
– Czy ty naprawdę każesz mi wybierać między dwoma penisami? – zapytałam z niedowierzaniem.
– Oczywiście, że tak. Co w tym trudnego? – Wzruszył niedbale ramionami.
– Mam oceniać tylko po wyglądzie? To płytkie – palnęłam bez przemyślenia.
Wiedziałam, że Silas wykorzysta to przeciwko mnie. Kiedy uśmiechnął się przebiegle, zrozumiałam, że nie ma dla mnie dziś litości. W gruncie rzeczy, to chyba nigdy jej nie miał.
– Zawsze możesz sprawdzić dogłębniej – zasugerował dwuznacznie, zbliżając się niebezpiecznie, na co zaczęłam się cofać.
Przełknęłam głośno ślinę, kiedy uderzyłam plecami w ścianę. Żar podniecienia zastąpił krew w żyłach i bulgotał głośno, próbując znaleźć gdzieś ujście. Miejsce między nogami pulsowało niebezpiecznie, chętne przyjąć dziś coś do swojego wnętrza i choć naprawdę miałam ochotę przełamać z Silasem swoją kolejną barierę, nie mogłam tego zrobić. Nie, gdy wiedziałam z czym musi się na co dzień mierzyć. Seksoholizm to nie przelewki. Nie mogłam pozwolić mu na przygodny seks ze mną, swoją przyjaciółką, bo następnego dnia tylko niepotrzebnie by się zadręczał.
A ostatnie, czego chciałam, to widzieć udręczony wyraz jego twarzy.
Wpatrywał się we mnie niebieskimi oczami, kiedy zetknął ze sobą czubki naszych nosów. Miałam wrażenie, że dwa lodowate sztylety przecinają moją duszę na wskroś i zabierają z niej resztki zdrowego rozsądku, ale także wszystko to, co dobre.
– Wiem, o czym myślisz – oznajmił nagle zachrypniętym tonem. – Praktycznie ci wczoraj wyznałem miłość, ale to ty mnie odrzuciłaś. Moja choroba nie ma nic wspólnego z pożądaniem, jakie czuję wobec twojej osoby, Blue Frost. Nie chcę cię dlatego, bo mi po prostu staje na twój widok. Chcę cię, bo gdy jesteś blisko, moje serce szybciej bije.
Cóż mogłam powiedzieć?
Tymi słowami mnie kupił.
❆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro