Rozdział 14
Blue i Silas jak zwykle w formie... Rozdział może zawierać drobne błędy ;)
❆
Silas
Wylądowaliśmy w areszcie. Zegar wybił właśnie czwartą godzinę siedzenia na niewygodnej ławce i miałem wrażenie, że pośladki zaczynają mi drętwieć.
Może to kogoś zdziwić, ale nie, to nie mój pierwszy raz w tym miejscu. Rzecz w tym, że nigdy nie zatrzymali mnie za rzekome uprawianie seksu na poboczu drogi. Cholera jasna.
Na całe szczęście znałem swoje prawa, więc zadzwoniłem do ojca, który obiecał nas odebrać. I od tego momentu minęły dwie godziny.
Znałem tatę na wylot. Dawał mi w ten sposób nauczkę, zresztą już to z nim przerabiałem. Dlatego byłem niesamowicie opanowany i spokojnie siedziałem na swoim miejscu, podczas gdy Blue krążyła w tę i z powrotem. Nawet nie obchodziło jej to, że rozerwany materiał ukazuje bieliznę. Cholernie seksowną bieliznę, jak miałem być szczery. Cholera. Jeszcze moment i zostanę cholerykiem, jeśli to dalej będzie szło w tę stronę.
– Blue, czy mogłabyś usiąść? – zapytałem grzecznie, układając dłoń na wolnym miejscu obok mnie. – Jeszcze chwila i wydeptasz ścieżkę w podłodze. Musisz się uspokoić.
W momencie, gdy na mnie spojrzała, już wiedziałem, jak bardzo mam przesrane.
Wycelowała palec wskazujący w moją twarz.
– Ty! – warknęła, zatrzymując się w miejscu naprzeciwko ławki, gdzie grzecznie siedziałem. – To twoja wina, pieprzony romantyku! Zachciało ci się wyznań miłości, czy kij wie czego i przez ciebie znaleźliśmy się w areszcie!
– Attends un instant*. – Podniosłem się z miejsca i również wycelowałem w nią palcem. Zupełnie, jakbyśmy byli dziećmi w przedszkolu. – Niczego ci nie wyznałem. Tylko się pocałowaliśmy.
Blue roześmiała się bez humoru i cofnęła o krok.
– Tylko się pocałowaliśmy – parodiowała mój głos. – Dupek. Pieprzony. Nadęty. Dupek. – wycedziła wściekle. – Nigdy więcej w niczym ci nie pomogę, skoro ceną jest pieprzony areszt.
Wywróciłem oczami, bo naprawdę zaczynała dramatyzować. Według mnie, nic wielkiego się nie stało. Natomiast odnosiłem wrażenie, że świat Blue z jakiegoś powodu się zawalił.
– Jesteś moją przyjaciółką, oczywiście, że mi pomożesz – burknąłem i wróciłem na swoje miejsce. Nie widziałem sensu w podjudzaniu tego konfliktu. – Po prostu weź parę głębokich wdechów i usiądź.
– Szkoda, że ty nie wziąłeś paru głębszych wdechów zanim zacząłeś zanurzać kutasa w przypadkowych cipkach! – wykrzyknęła tak głośno, że nawet funkcjonariusz siedzący przy biurku dwie cele dalej zarechotał głośno.
– No wiesz co – jawnie się oburzyłem. – Nie wiem, co mój kutas ma do naszego zamknięcia, ale z tego co wiem, twoje majtki mają dużo do powiedzenia na ten temat.
– Wciąż, to wszystko twoja wina.
Pokręciłem głową w niedowierzaniu, a potem wzniosłem oczy ku niebu, mamrocząc pod nosem:
– Oczywiście.
Ale nawet moje wtrącenie nie było w stanie przerwać tyrady ze strony Blue Frost.
– Gdybyś nie robił, co robiłeś, twój ojciec nigdy nie miałby z tobą żadnego problemu, ja bym nie została wciągnięta w całe to bagno i nie próbowałbyś mnie uwieść!
– Nie próbowałem cię uwieść, cinglée! – wykrzyknąłem, nie mogąc już dłużej utrzymać nerwów na wodzy. – Naprawdę mi się spodobałaś i chciałem coś z tego mieć.
– Więc jesteś pieprzonym egoistą, bo ja nigdy nie chciałam ci nic dać! – Zacisnęła drobne rączki po bokach ciała.
Skłamałbym mówiąc, że te słowa we mnie nie uderzyły, bo uderzyły, i to z podwójną mocą. Aż cofnęło mnie do tyłu.
Zauważyła to.
– No już, udawaj teraz zranionego, kiedy w gruncie rzeczy sam wykorzystałeś mnie dla swojej korzyści – syknęła, oddalając się na drugą stronę celi. Chyba bała się, że mnie spoliczkuje. Co najgorsze, gdyby to zrobiła, ja byłbym w siódmym niebie. – Jesteś momentami okropny, Silas. Lubię cię, ale przekraczasz pewne granice.
– Dotarło – fuknąłem wściekle.
Nie chciałem już dłużej rozmawiać, bo zaraz zostałbym oskarżony o to, że jej były zdradził ją z siostrą przeze mnie. W tym momencie każdy grzech świata leżał na moich barkach. Przynajmniej według Blue.
– Nie, nie będziesz tego robił! – Tupnęła nóżką, jak rozeźlona, mała dziewczynka.
Musiałem utrzymać parsknięcie śmiechem na wodzy, bo przecież gdybym teraz ją wyśmiał, ta kobieta by mnie zabiła. Boże, tak w gruncie rzeczy to najlepiej nawet nie oddychać w jej obecności, kiedy chodzi tak zła.
– Ale czego? Co ja znowu robię, Blue? Staram ci się pomóc, bo chodzisz w tę i z powrotem, niczym rozgniewana smoczyca ze Shreka i zaraz zaczniesz ziać na ludzi ogniem? – Wyrzuciłem bezradnie ręce w powietrze.
– Jak śmiesz porównywać mnie do smoczycy. Mam aż tak brzydką twarz? – Założyła ręce na piersi, przeniosła ciężar ciała na jedną nogę i czekała.
Czekała na moje wyjaśnienia.
A ja mogłem tylko głośno przełknąć ślinę.
– Już zamykam mordę. – Udałem, że przekręcam kluczyk przy ustach i wyrzucam go za siebie.
– Wspaniale – sarknęła i odwróciła się do mnie tyłem. Musiałem zdusić jęknięcie, bo widziałem jej pośladki. W pełnej okazałości.
– Musisz tylko wiedzieć, że jesteś bardzo piękna, nie przypominasz żadnej smoczycy – dodałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język, ale cholera.
To był jedyny sposób, żeby odwrócić uwagę od ciała Blue.
Do tej pory zastanawiałem się, jakim cudem materiał owinął się wokół dźwigni zmiany biegów tak niefortunnie! Bo właśnie to się stało. Podczas gdy Blue szukała kluczyków pod moim fotelem i wierciła się w każdą możliwą stronę, swoją drogą doprowadzając mnie do bólu jajek, materiał zdążył się zaklinować. Jak tylko poruszyła się, żeby sprawdzić głębiej, pociągnęła go, więc porwał się z przodu. A potem, kiedy próbowała wstać, bo funkcjonariusz groził wyjęciem broni, podarła cały dół.
Jedyny strzępek, jaki pozostawał, wisiał luźno przy prawym biodrze i na ogół Blue próbowała utrzymać go wokół wrażliwych miejsc, ale teraz była zbyt wściekła, żeby o tym pamiętać.
Zerknęła na mnie przez ramię.
– Miałeś zamknąć mordę – zauważyła cierpko i wróciła do podziwiania ściany za kratami.
– Po prostu podnieś ten materiał, ojciec przywiezie ci coś, czym się zakryjesz – wychrypiałem, odwracając wzrok.
Usłyszałem szelest i po chwili Blue ciasno trzymała tekstylia, tworząc z eleganckiej sukienki niemal miniówkę.
Usiadła obok mnie i opuściła ramiona, głośno wydychając powietrze.
– Przepraszam za conajmniej połowę rzeczy, jakie dziś ci powiedziałam – mruknęła skruszona. – Większości nie miałam na myśli.
– Wiem. – Objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do swojego boku. – Już trochę udało mi się cię poznać, Blue Frost.
– Jestem po prostu sfrustrowana tą niedorzeczną sytuacją – jęknęła, opierając skroń na moim ramieniu. – Przecież nie zrobiliśmy nic złego. Ledwo udało nam się pocałować.
– Nic już nie mów, bo zaraz naprawdę nam udowodnią nieobyczajny wybryk. – Zaśmiałem się.
Funkcjonariusz podszedł z papierami pod naszą celę i spojrzał na nas znacząco.
– Ile lat? – zapytał, przeglądając pęk kluczy.
– Słucham? – zapytała z fałszywa uprzejmością Blue.
– Ile lat jesteście po ślubie? – wyjaśnił, gdy w końcu znalazł klucz do naszej celi i ją otworzył.
– Nie jesteśmy małżeństwem – odpowiedzieliśmy jednocześnie.
Spojrzeliśmy na siebie i nagle wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Cóż, prawda jest taka, że po przeprowadzonej na komisariacie kłótni, można było nas uznać za parę. Szkoda tylko, że nie byliśmy nią w rzeczywistości.
– Cóż, wyglądacie jakbyście znali się, niczym łyse konie – skwitował.
– Tylko się przyjaźnimy – odpowiedziała Blue, a facet posłał mi pocieszające spojrzenie.
Wspaniale.
Nie ma nic gorszego niż mężczyzna współczujący drugiemu mężczyźnie, bo tkwi w friendzonie.
Wyprowadził nas do holu, gdzie czekał już mój ojciec. Dorian zdążył się przebrać z garnituru i żałowałem, że założyłem jedynie koszulę na kolację, ponieważ wtedy mógłbym dać Blue swoją marynarkę i zakryłaby te nieszczęsne majtki. Na całe szczęście, ojciec pomyślał o tym samym, bo trzymał w rękach właśnie tę część garderoby.
Rzucił nam pełne dezaprobaty spojrzenie, skanując nasze ciała. Podał Blue marynarkę i nic nie powiedział. Po prostu stał tam i patrzył na nas, a wściekłość aż buchała od jego ciała.
– Nie uprawialiśmy seksu – zaoponowałem natychmiast, bo wiedziałem, że zaraz usłyszę tyradę na ten temat. – To wszystko jest jednym, wielkim nieporozumieniem.
– Bien sûr, mon fils** – odparł cierpko i ruszył ku wyjściu.
Westchnąłem zrezygnowany. Nie było sensu nawet dyskutować z Dorianem, kiedy już wyrobił sobie własne zdanie. Zawiodłem go zbyt wiele razy, żeby mógł mi teraz bez przeszkód zaufać. Patrząc na wszystko z innej perspektywy, wolałem zarzut o uprawianie seksu w miejscu publicznym, niż podejrzenie o posiadaniu narkotyków.
Bez słowa odebraliśmy z Blue nasze rzeczy i wyszliśmy na zewnątrz. Ojca już nigdzie nie było, a ja poczułem się źle, że nawet nie zdążyłem mu podziękować. Teraz było już za późno, żeby fatygować się do jego mieszkania, więc miałem zamiar wprosić się do Doriana i jego narzeczonej na śniadanie, które codziennie razem jadali.
Stanęliśmy przy moim aucie, a Blue odchrząknęła, zwracając tym na siebie moją uwagę.
– No cóż, w jednym się nie myliłeś.
Uniosłem brew zaintrygowany.
– Nie zdążysz do domu przed północą. – Kąciki ust drżały jej niebezpiecznie, jakby próbowała pohamować chęć wybuchnięcia śmiechem.
Ja nie miałem na tyle silnej woli. Po prostu głośno się roześmiałem, odrzucając głowę do tyłu. Nocne niebo zostało już upstrzone jasnymi gwiazdami i musiałem przyznać, że wyglądało obłędnie.
– Ty też miałaś rację – powiedziałem, kiedy już się uspokoiłem. – Ten pocałunek nie powinien był się zdarzyć.
Blue zastygła na moment, chyba niedowierzając, że w końcu przyznałem jej rację. Chociaż cholernie nie chciałem tego robić, bo niczego nie żałowałem, ale ona najwidoczniej tak.
Przekroczyłem swoją prośbą pewną granicę, której nie powinienem był przekraczać i żałowałem tylko tego, że nie mogłem posunąć się dalej.
– Po prostu już jedźmy – wyszeptała, spuszczając głowę.
Nie dziwiłem się jej. Ten wieczór wykończył także mnie. Kto by pomyślał, że w ciągu raptem kilku godzin, może się aż tyle wydarzyć!
Kiwnąłem głową, zasiadłem za kierownicą i ruszyłem w stronę mieszkania dziewczyny. Droga powrotna upłynęła nam w krępującej ciszy. Naprawdę, wiele razy żadne z nas nic nie mówiło, ale dziś wydawało mi się, że coś się zmieniło. Blue co chwilę przygryzała wargę i otwierała usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale finalnie nic z tego nie wyszło, a ja nie chciałem naciskać, chociaż byłem zaintrygowany, co zrodziło się w tym jej móżdżku.
Miałem dziwne wrażenie, że będzie próbowała się teraz ode mnie oddalić, bo wymusiłem na niej pocałunek.
– Wciąż jesteśmy przyjaciółmi, prawda? – zapytałem, bo potrzebowałem się upewnić.
Zacisnąłem dłonie mocniej na kierownicy, kiedy myśl, że mógłbym ją stracić przemknęła mi przez głowę. To nawet nie wchodziło w grę.
Blue Frost była dla mnie ważna. Nie mogła ode mnie odejść. Nie mogłem pozwolić, żeby ode mnie odeszła. Wiedziałem, że jest to desperackie, ale zrobiłbym wszystko, byle tylko została w moim życiu. Nawet gdybym miał uciąć sobie penisa i nigdy więcej nie uprawiać z nikim seksu.
Przytaknęła.
– Jeśli tylko chcesz po tym wszystkim dalej się przyjaźnić, to nie widzę problemu. – Uśmiechnęła się smutno i spojrzała na mnie tylko przelotnie.
– Cholera, jasne, że chcę – odparłem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
– W takim razie dalej się przyjaźnimy – wymamrotała, poprawiając się na fotelu. – I dalej ze mną pojedziesz na baby shower? – zapytała nieśmiało.
– Oczywiście, że tak! – Zdjąłem jedną dłoń z kierownicy i ułożyłem na jej udzie, lekko je ściskając. – Nie zostawiłbym cię na pożarcie tym hienom nawet, gdybyś uznała, że nie chcesz mnie już za przyjaciela.
– Dziękuję – odpowiedziała tylko.
Przez resztę podróży wpatrywała się w boczne okno i podziwiała widoki na zewnątrz, chociaż drogi Nowego Jorku oboje widywaliśmy codziennie. Znałem ją na tyle, żeby wiedzieć, że o czymś rozmyślała, więc nie chciałem jej przeszkadzać.
Zatrzymałem się pod jej mieszkaniem i dopiero wtedy przerwałem ciszę.
– Spotkamy się jutro?
– Postaram się znaleźć chwilę. – Odpięła pas, a ja zmarszczyłem brwi.
– Masz coś ciekawego do roboty? – Zacząłem robić się podejrzliwy, bo przecież Blue oprócz przesiadywania w garażu, malowania i wysyłania obrazów do klientów online, nie robiła nic.
Te zadania wystarczająco pożerały mnóstwo jej czasu.
– Mam...hm... ważne zlecenie. Koleś chciał, żebym namalowała mu jego portret – wymamrotała cicho.
Zmarszczyłem brwi.
– Coś się stało?
Spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
– Nie, dlaczego pytasz?
– Wyglądasz na przybitą – zauważyłem, dokładnie lustrując twarz dziewczyny intensywnym spojrzeniem.
– Jestem po prostu zmęczona, Silas – powiedziała, odpinając pas. – Dam ci jutro znać, kiedy skończę ten portret. Facet ma przyjechać do mojej pracowni, więc lepiej, żebyś nie wpadał bez zapowiedzi, dobrze?
– Zrozumiałem. Będę czekał na telefon. Dobrej nocy, Blue.
– Śpij dobrze. – Cmoknęła mnie w policzek i wypadła z auta, jakby się paliło.
Miałem rację. Blue będzie próbowała się ode mnie odsunąć, żeby na nowo ustalić między nami granice, jakie obecnie zostały zatarte przez głupi wybryk.
Spojrzałem na swoje krocze.
– Ty nigdy nie potrafisz poczekać – warknąłem w stronę swojego penisa i ruszyłem w drogę do domu.
Mogłem dać Blue przestrzeń, jeśli jej potrzebowała, ale za nic w świecie nie pozwolę jej odejść z mojego życia. Nigdy nie miałem prawdziwego przyjaciela, a ona wydawała się być autentycznie dobra.
Kiedy spotykasz osobę takiego rodzaju na swojej drodze, nie możesz jej już stracić, bo nigdy nie będziesz taki sam.
Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej.
❆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro