20.03.2019
Nawet nie wiem kiedy wszystko dobiegło końca. Dokonałeś decyzji, których bardziej spodziewałam się u siebie, niż u kogoś tak silnego i wytrwałego jak ty. Nie chciałam abyś przychodził się żegnać, bo i ja musiałabym wykrzesać z siebie jakieś słowa żalu, który w pewnym stopniu faktycznie czułam, a z którym nie chciałam się z nikim dzielić. Nudziło mnie obserwowanie, jak ludzie urzadzają ci stypę za życia, dużo bardziej wolałam załatwić to szybko, bez popełniania zbiorowego harakiri.
Starając się nie odstawać od tłumu zdecydowałam się w końcu do Ciebie podejść. Świadoma bylam, że uśmiechasz się do mnie ostatni raz, że już nigdy nie zadasz mi żadnego kłopotliwego pytania i nie spowodujesz, że będę miała ochotę rzucić ci się do oczu. Nasza niezgodność mogła być kluczem naszego sukcesu.
Wypowiedziałam spokojnym głosem wcześniej przygotowaną formułkę i już miałam zadowolić się poklepaniem Cię po plecach, kiedy Ty przyciągnąłeś mnie do siebie w uścisku. Dzięki Bogu, że to zrobiłeś, bo potem wyrzucałabym sobie, że zmarnowałam ostatnią szansę. Przez tą krótką chwilę starałam się zapamiętać jak pachniesz, miejsca w których twoje ciało stykało się z moim i materiał twojego swetra. Nie wiem po co, nie wyobrażałam sobie do czego ta wiedza miałaby mi się przydać.
Wyszeptałam słowa pożegnania i wyszłam.
Budynek mogłam opuścić dopiero po dwudziestu minutach, chociaż panicznie potrzebowałam tlenu.
Poczułam ulgę, zaraz gdy fala zimnego, marcowego powietrza uderzyła mnie w twarz i kiedy mogłam zacząć oddychać spokojnie. Odruchowo rozejrzałam się po parkingu i znowu zabrakło mi tlenu. Ty też mnie zauważyłeś, mimo że dzieliło nas ponad sto metrów. Miałam ochotę rzucić się biegiem w twoją stronę prosząc o dodatkowe piętnaście minut, ale ja stałam nieruchomo. Stałam tez kiedy pomachałeś mi i pobłogosławiłeś uśmiechem ostatni raz, po czym wsiadłeś do swojego samochodu i po prostu odjechałeś.
A ja zostałam ze świadomością, że więcej Cię nie spotkam.
Więcej Cię nie spotkam K.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro