Rozdział 5
- Co ja tu robię? - popatrzyła na przerażonych koszykarzy i gotującą trenerkę.
- Pilnujesz żebyśmy się nie potruli. - odpowiedział jej Hyuga ze strachem w oczach.
- Jest aż tak źle? - spojrzała na szatkującą warzywa dziewczynę.
- Owszem. - szepnął do niej Izuki kiwając wolno głową.
- Cudnie. - mruknęła do siebie i oparła się o ścianę za nią.
- Gotowe! - krzyknęła uradowana Aida. - Curry! - wyszczerzyła się dumnie.
Wzięli łyżki i talerze do rąk. Widziała jak nagle zzielenieli biorąc pierwszy kęs a Riko spuściła smutna wzrok. Pod tym kątem widziała też jej pozacinane palce i plastry na ranach. Kapitan też to zobaczył, wymienili się spojrzeniami i ze zdziwieniem obserwowała jak pochłania on całą porcję.
- Dobre było tylko trochę za ostre. - wstał od stołu zostawiając pusty talerz. - Dziękuję za posiłek. Pójdę się czegoś napić. - otworzył drzwi i zaraz za nimi zniknął.
- Miało unikalny smak ale było naprawdę niezłe. - stwierdził Teppei stojąc przy garnku trzymając chochlę. - Miało najważniejszy składnik. Miłość. - spojrzał na trenerkę łagodnym wzrokiem. - Chociaż mogło Ci się coś pomieszać podczas gotowania. Może spróbujesz jeszcze raz? - uśmiechnął się zachęcająco.
Obserwowała tą sytuację z lekkim uśmiechem, spuściła głowę w dół aby go ukryć.
- Siostra... Czy Ty się właśnie uśmiechnęłaś? - brat spojrzał na nią zszokowany.
- W Twoich snach, wielkoludzie. - z jej oczu biła pogarda. - Nie gadaj tylko myj ręce. Ktoś musi dać jej parę wskazówek. - skinęła na szatynkę i podwinęła rękawy.
Podeszła do zlewu i razem z bratem umyła ręce. Wspólnie zrobili mieszankę warzyw z kurczakiem i podali wygłodniałym koszykarzom.
- Wygląda dobrze! - zachwycił się Koganei. - Dajcie spróbować! - chwycił w pałeczki kawałek mięsa a jego oczy zabłysnęły szczęściem. - Pyszne! - krzyknął i sięgnął po kolejny kęs.
- Ale jakim cudem? - zapytał zdziwiony Kawahara patrząc na czerwonowłose rodzeństwo.
- W końcu mieszkamy sami. - odpowiedział zdziwiony Taiga.
- To ja popatrzę jak szkolisz Aidę. - Iku usiadła na krześle pod ścianą i obserwowała poczynania brata.
Miała wrażenie, że w pewnym momencie przysnęła bo bardzo szybko podane zostało curry wyglądające na zdatne do spożycia.
- Proszę. - Teppei podał jej talerz. - No śmiało, jedz. - zaśmiał się widząc jej niepewną minę.
- Dzięki. - burknęła sięgając po posiłek.
Skosztowała trochę i musiała przyznać, że było naprawdę dobre. Tylko czemu chłopcy tak się krzywią?
- Pyszne. - stwierdził Kuroko.
- Popieram. - pokiwała głową energicznie. - Jest naprawdę smaczne. - wzięła kolejną porcję do ust.
- Kuroko, sam sobie nałożyłeś? - zapytał go stojący przed nim Kiyoshi.
- Tak. - odpowiedział bez emocji.
- Ja nakładałem Kagami. - spojrzał na czerwonowłosą. - Riko, mogłabyś nałożyć kolejną porcję? - poprosiła kierując swój wzrok na trenerkę.
- Jasne. - mruknęła smutno.
Wszyscy przyglądali się jej dłoniom. Najpierw nałożyła ryż, potem czymś go posypała...
- Co to jest? - zapytała czerwonooka wskazując na dziwne tabletki w ryżu.
- Proteiny i witaminy. - odpowiedziała jej zaskoczona.
- To właśnie to! - krzyknął Koganei.
- Chyba będziesz też potrzebowała przyspieszonego kursu jak podawać suplementy. - zaśmiała się dziewczyna.
Prawie płakała ze śmiechu a oni patrzyli się na nią jak na wariatkę.
- Wybaczanie. - starała się opanować rozbawienie. - Już mi przeszło. Zostawię was. - wzięła głęboki oddech i lekko zakłopotana wyszła z pomieszczenia.
Ona naprawdę bardzo rzadko śmieje się w głos lecz przy nich jakoś łatwiej jej to przychodziło. Potrząsnęła głową aby pozbyć się resztek rozbawienia. Na korytarzu zobaczyła znajome loki więc skierowała się ku przyjaciółce.
- Kagami! - zatrzymała się słysząc za sobą wołanie.
Odwróciła się powoli widząc znajomą twarz.
- Kiyoshi. - burknęła gdy stanął tuż przed nią, znowu jak na jej gust trochę za blisko.
- Namyśliłaś się z tym obozem? - zapytał wyszczerzony. - Mogłabyś zadbać o nasze wyżywienie a także suplementację. - próbował ją przekonać.
Westchnęła zmęczona już tymi prośbami, namowami i pytaniami.
- Zastanowię się. - mruknęła skrzywiona. - Ale nie licz na zbyt wiele. - odwróciła się i machnęła ręką nawet na niego nie zerkając.
Podeszła do Kaguyi i bez słowa ją minęła. Doskonale wiedziała, że zielonooka nie da jej żyć. Nie dość, że rozmawiała z chłopakiem to jeszcze pewnie usłyszała strzępki rozmowy a resztę sobie dopowiedziała. Ta mała istota wręcz uwielbiała plotkować.
- Czego chciał ten koszykarz? Opowiadaj! - podbiegła do niej i zaczęła ciągnąć za rękaw koszuli zupełnie jak dziecko.
- Próbuje mnie namówić żebym pojechała z nimi na obóz. - westchnęła wiedząc, że będzie tego żałować.
- Musisz pojechać! - krzyknęła oburzona.
No i właśnie o to jej chodziło, już żałuje.
- Nie ma nawet takiej opcji. - otworzyła drzwi do klasy i podeszła do swojej ławki. - W tym czasie mam zamiar wylegiwać się na kanapie i obżerać pizzą. - dodała biorąc torbę na ramię.
- A gdzie jedziecie? - dopytywała nie zrażona obojętnością przyjaciółki.
- ONI jadą. - zaznaczyła. - Nad morze, czy coś. - machnęła lekceważąco ręką wychodząc z sali.
- Nie chcesz poleżeć na plaży? Słońce, piasek, chłopcy bez koszulek... - uśmiechnęła się do niej szeroko i zerknęła na nią w górę.
Widziała jej zaciśnięte usta, wiedziała, że się waha.
- Kusisz ale.... - spojrzała na nią z góry i uśmiechnęła się wrednie. - Nie. - dodała twardo i ruszyła przed siebie.
Saitou zarzuciła swoimi kasztanowymi lokami i patrzyła za wysoką sylwetką Kagami. Pojedzie, była tego pewna.
-----
Witam, witam.
Krótki ale jest.
To tyle, żegnam. <3
~ Ignis
-----
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro