Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

W sobotę rano dostała wiadomość od Kiyoshiego gdzie i o której mają się spotkać. I tak nie miała wiele do roboty więc przebrała się i zabrała torbę. W kuchni zastała brata robiącego śniadanie. Z ich dwójki to on zajmował się gotowaniem.

- Bry. - burknęła sięgając po wodę z lodówki.

Brat mruknął pod nosem coś na kształt powitania i postawił na blacie dwa talerze ze smażonym ryżem.

- Smacznego. - powiedziała sięgając po pałeczki i rzuciła się na jedzenie.

Pochłonęła je w bardzo krótkim czasie by zaraz wziąć dokładkę. Odłożyła puste naczynie do zlewu i jak tylko Taiga zrobił to samo pozmywała po nich.

- Wychodzę. - oznajmiła zakładając buty.

Chwyciła torbę i zarzuciła sobie na ramię. Zatrzasnęła drzwi i zeszła po schodach. Na umówione spotkanie dotarła idealnie na czas, szatyn już na nią czekał kozłując. Gdy tylko ją zobaczył rzucił piłką, która poleciała niczym pocisk prosto w jej twarz. Tylko i wyłącznie dzięki wyćwiczonemu refleksowi podczas wielu treningów boksu zdołała ją złapać.

- Życie Ci niemiłe? - zapytała z zaciśniętymi zębami z wściekłości.

- Znowu to zrobiłaś. - powiedział zupełnie poważny ignorując jej uwagę. - Złapałaś piłkę jedną ręką, w dodatku lewą. - sprecyzował. - Naucz mnie. - spojrzał prosto w jej czerwone oczy.

- Nie jestem nauczycielem. - odparła. - I nic dziwnego w mojej lewej ręce. - wzruszyła ramionami i rzuciła mu piłkę.

Zdjęła torbę i bluzę po czym rzuciła nimi niedbale na ławkę. Związała włosy w wysokiego kucyka i zaczęła rozgrzewać stawy.

- Jesteś leworęczna? - zapytał podchodząc do niej i powtarzając wykonywane przez nią czynności.

- Tak. - odpowiedziała krótko.

Męczyły ją jego pytania. Jak dla niej ten chłopak był zbyt wesoły i zbyt chętny do czegokolwiek.

- Byłaś z Kagamim w Ameryce, tak? - pytał dalej nic nie robiąc sobie z wyraźnie bijącej od niej niechęci do jakichkolwiek konwersacji.

- Tak. - powtórzyła coraz bardziej poirytowana.

- Zagrajmy. - rzucił odchodząc od niej i biorąc piłkę.

- No to się zabawmy. - mruknęła bardziej do siebie niż do niego i podskoczyła parę razy w miejscu.

Ustawiła się naprzeciwko niego i uważnie obserwowała. Miał nad nią przewagę 13 centymetrów wzrostu i była niemal pewna, że jest od niej silniejszy. Z lekkim uśmiechem na twarzy patrzył jej w oczy. Oboje byli skupieni ale nie traktowali tej gry zbyt poważnie. W końcu ruszył, był szybki i dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem gdy musiała go gonić.

Grali przez jakiś nie przejmując się wynikami. On starał się wybadać jak ona gra i czego da radę się od niej nauczyć oraz nabrać doświadczenia. Czerwonowłosa za to, po prostu dobrze się bawiła mając pełną władzę nad piłką. Po jej ostatnim wsadzie wylądowała na ziemi i odwróciła się do niego.

- Koniec? - uniosła pytająco brew.

- Tak. - skinął głową szeroko uśmiechnięty.

- To będę się zbierać. - chwyciła torbę i zarzuciła ją na ramię.

Zdjęła gumkę z włosów i pomachała głową aby je roztrzepać.

- Może coś zjemy? - zapytał stając obok niej ze swoją torbą.

Spojrzała na niego lekko zdziwiona. Niby nigdy nie odmawiała jedzenia...

- Ale Ty stawiasz. - powiedziała, po cichu licząc, że chłopak jednak zrezygnuje.

- Niech będzie. - uśmiechnął się szeroko i ruszył ku wyjściu z boiska.

Zmięła w ustach przekleństwo i ruszyła za nim. Zrównała z nim krok patrząc przez siebie i ignorując spojrzenia przechodniów.

- O co im chodzi? - spojrzała na nią zaciekawiony.

- Widziałeś gdzieś w Japonii dziewczynę, która ma 180 cm wzrostu? Oprócz mnie oczywiście. - spojrzała na niego z politowaniem. - No właśnie. - westchnęła nie dając mu czasu na odpowiedź.

- Mi to nie przeszkadza. - wzruszył obojętnie ramionami.

- Łatwo Ci mówić. - mruknęła cicho.

Nie odpowiedział na to, do końca drogi szli nie odzywając się do siebie. Przed budynkiem Maji Burger otworzył drzwi i wpuścił dziewczynę pierwszą. Weszła do środka i usiadła przy dwuosobowym stoliku zdejmując torbę.

- Masz podobny styl grania co Kagami. - powiedział siadając naprzeciwko niej. - Uczyliście się grać razem? - zapytał podpierając brodę na dłoni.

- Nie. - odpowiedziała odchylając się na krześle. - Ja tylko patrzyłam jak się uczył i jak mi się nudziło to grałam z nim. - wyjaśniła oglądając swoje niezadbane paznokcie.

- Nie podchodzisz do tego sportu na poważnie. - stwierdził bacznie jej się przyglądając.

- Owszem. - nachyliła się nad stołem i również podparła ręce na łokciach. - Moja kolej. - uśmiechnęła się przebiegle. - Kim jesteś dla klubu? - spojrzała mu głęboko w oczy.

- Założycielem. - odpowiedział nie odwracając wzroku.

- A więc, Żelazne Serce. Dlaczego nie jesteś kapitanem? - zapytała z nutką zdziwienia w głosie.

- Bo Hyuga nadaje się do tego lepiej. - odparł jakby była to oczywista oczywistość.

- Niech będzie. To gdzie byłeś do tej pory? Nie widziałam Cię wcześniej na treningach. - znowu usiadła prosto ale nadal patrzyła mu w oczy.

- Nie mogę Ci odpowiedzieć na to pytanie. - zobaczyła niezidentyfikowany błysk w jego oku.

- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami. - Zamówisz wreszcie? - skinęła głową w stronę kasy.

- Co chcesz? - wstał z krzesła i spojrzał na nią z góry.

- Zamów mi to samo co sobie, nie jestem wybredna. - machnęła ręką.

Odszedł i stanął przed kasą, obserwowała jego sylwetkę ciekawa czego on nie chce jej wyjawić. Odwróciła wzrok w kierunku okna i wystukując palcami nikomu nieznany rytm przeglądała się przechodniom.

- Smacznego. - szatyn postawił przed nią tacę z burgerami i sam usiadł przed nią z identyczną porcją.

- Mhm. - mruknęła i sięgnęła po pierwszą kanapkę.

- Planujesz jechać z nami na obóz? - zapytał by zaraz wziąć pierwszego gryza.

- A po co ja tam? I z jakiej niby racji miałabym tam jechać? - spojrzała na niego z powątpiewaniem w stan jego umysłu.

- Myślę, że moglibyśmy nawzajem się sporo nauczyć. Umiesz grać, nawet bardzo dobrze i na spokojnie mogłabyś konkurować z większością zawodników Winter Cup. - wyjaśniła machając frytką.

- I niby miałabym tam z wami ćwiczyć i pomagać się rozwijać? - burknęła z politowaniem. - Podziękuję. Wolę leżeć plackiem na kanapie i korzystać z błogiego lenistwa. - całą swoją uwagę poświęciła coli w jej kubku.

- Jakim cudem masz taką formę będąc jednocześnie tak leniwą. - westchnął i pokręciła głową. - Cóż za niesprawiedliwość. - zaśmiała się krótko.

- To, że lubię jeść i się lenić nie znaczy zaraz, że będę opasła. - mruknęła cicho. - Dużo ćwiczę. Siłownia czy boks. Wbrew pozorom dużo z siebie daję na treningach. - dodała z wyrzutem.

- Nie wątpię. - uśmiechnął się do niej szeroko.

Jak na jej gust nawet za szeroko przez co skrzywiła się w dziwnym grymasie.

- Pogadam z trenerką, może uda się gdzieś Ciebie wcisnąć. - odparł nie robiąc sobie nic z tego co przed chwilą powiedziała.

- Nie pojadę. - westchnęła męczeńsko i wstała od stołu. - Dzięki za posiłek, Kiyoshi. - założyła torbę na ramie i wyszła z knajpy.

Rozkoszując się ciszą i spokojem wystawiła twarz ku słońcu przyjmując na siebie jego promyki.

-----

Hey! Hey!

Co myślicie o charakterze ale też o samej Ikuyoko? Naprawdę ciekawią mnie wasze spostrzeżenia wiec się nie krępujcie.

Buzi <3

~ Ignis

-----

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro