Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Siedziała w klasie i kreśliła niezidentyfikowane hieroglify w zeszycie od japońskiego tylko po to aby zabić nudę. Westchnęła głośno i odłożyła długopis odchylając się do tyłu. Przymknęła oczy i rozkoszowała się względnym spokojem.

- Iku-chan! - usłyszała zbyt szczęśliwy jak na jej gust głosik.

Skrzywiła się i otworzyła oczy widząc burzę loków zmierzającą w jej kierunku.

- Saitou. Miałaś tak do mnie nie mówić. - burknęła gdy szatynka była już dostatecznie blisko żeby ją usłyszeć.

- Co dzisiaj robisz po lekcjach? - stanęła przed jej ławką i oparła się o nią dłońmi ignorując uwagę czerwonowłosej.

- To co zwykle. - ziewnęła szeroko nawet nie starając się zakryć dłonią wnętrza swojej jamy gębowej.

- Popadłaś w rutynę Iku-chan! Musisz coś zmienić bo zgnijesz! - skrzyżowała ręce i tupnęła nogą aby dodać wagi swoim słowom.

- Nie sadzę żeby to było możliwie. - odsunęła krzesło od ławki i powoli wstała.

Minęła dziewczynę i ruszyła do wyjścia z klasy lecz w przejściu stanęła naprzeciwko brązowookiego koszykarza.

- Kagami! - uśmiechnął się do niej szeroko nadal stojąc zdecydowanie zbyt blisko niej.

- Kiyoshi. - mruknęła nie podzielając jego entuzjazmu.

Żadne z nich nie miało zamiaru ruszyć się z miejsca. Kaguya podeszła do nich nie wiedząc o co chodzi więc wolała się nie wtrącać i dopiero w razie rękoczynów interweniować.

- Mamy dzisiaj mecz sparingowy. - poinformował koszykarz. - Może wpadniesz popatrzeć jak gra brat? - przekrzywił głowę nadal z szerokim uśmiechem.

- I tak będzie mi się nudziło więc mogę wpaść. - wzruszyła ramionami.

- Super! - poklepał ją po ramieniu na co wykrzywiła twarz w grymasie gniewu.

Odsunął się przepuszczając ją i czym prędzej odeszła jak najdalej od tego wnerwiającego osobnika. Za nią dreptała zielonooka ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

- Chyba jednak nie jest tak źle jak myślałam. - zrównała z nią krok ledwo nadążając. - Nawet nie brzydki ten chłopak. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zerknęła kątem oka na przyjaciółkę.

- Jest głupi i irytujący. - warknęła wyższa.

Przyspieszyła kroku i zostawiając młodszą w tyle weszła do łazienki trzaskając drzwiami.

~

Weszła na halę gdzie pierwszoklasiści ustawili się w linii naprzeciwko drużyny przeciwnej. Zlokalizowała siedzących drugoklasistów i trenerkę by pewnym siebie krokiem podejść do nich.

- Siemka. - burknęła stając za nimi. - Mecz sparingowy przed wakacjami? - zdziwiła się obserwując zdenerwowane twarze przeciwników.

- Musimy wiedzieć nad czym pracować na obozie treningowym. - wyjaśniła szatynka.

- A dlaczego tylko pierwszaki grają? - wskazała palcem na boisko.

- Kiyoshi chciał zobaczyć ich na boisku. - wzruszyła ramionami trenerka i skupiła całą swoją uwagę na boisku.

- Aha. - mruknęła tylko i przyjrzała się bratu.

Wyglądał jakby sam chciał wszystkich pokonać. Niebieskowłosy widmo do niego nie podawał ale jego gra robiła wrażenie. Dosłownie znikał jej z pola widzenia by zaraz pojawić się w innym miejscu. Złapała się parę razy na tym, że zapominała, że on w ogóle jest na boisku. Seirin wygrało ten mecz z niewielką przewagą. Wyszła z budynku nawet nie czekając aż zawodnicy zejdą z boiska. Na zewnątrz czekała na nich obserwując mijających ją ludzi.

- Siostra! Idę na boisko, idziesz ze mną? - powolnym krokiem podszedł do niej Kagami.

- Czemu nie? Nie mam nic lepszego do roboty. - wzruszyła ramionami i ramię w ramię z bratem ruszyła przed siebie.

- Kagami! - usłyszeli krzyk i jak na komendę razem odwrócili się do tyłu.

- Tak? - zapytali tym samym lekko poirytowanym tonem.

- Właściwie to ja do Ikuyoko-san. - powiedział zakłopotany Teppei podchodząc do nich.

Czerwonowłosy wzruszył ramionami i poszedł dalej nawet nie myśląc, że mógłby zaczekać na siostrę.

- Słucham Cię, Żelazne Serce. - skrzyżowała ręce na piersi i patrząc w górę aby złapać z nim kontakt wzrokowy.

- Tak sobie myślałem... - pomasował się po karku z lekkim zażenowaniem. - Czy nie pograłabyś ze mną któregoś dnia? - uciekał wzrokiem na boki aby tylko nie zerknąć w jej czerwone tęczówki.

- Po co? - burknęła nie rozumiejąc jego prośby.

Przecież nie grała najlepiej a w dodatku nie traktowała kosza poważnie.

- Uważam, że możemy się od siebie sporo nauczyć. - zaśmiała się nerwowo przymykając oczy.

Patrzyła na niego przenikliwie starając się wykryć ewentualny podstęp. Westchnęła zrezygnowana i pokiwała głową.

- Niech będzie. - machnęła ręką. - Kiedy? - podparła się jedną ręką pod bok a drugą masowała czoło niezbyt rozumiejąc dlaczego się zgadza i co ją do tego podkusiło.

- Naprawdę? Świetnie! - rozpromienił się jak dziecko dostające lizaka. - Dasz mi swój numer? Napiszę Ci gdzie i kiedy. - wyszczerzył się podając jej telefon.

Niechętnie wpisała się mu do kontaktów po czym odwróciła się na pięcie.

- Do zobaczenia! - rzuciła za nią.

Pomachała lekceważąco ręką i przyspieszyła kroku aby dogonić brata.

- Czego chciał? - zapytał gdy zrównała z nim krok.

- Pograć. - odpowiedziała obojętnie.

- Z Tobą? - spojrzał na nią zdziwiony.

- Tak, ze mną. Coś się nie podoba? - zacisnęła dłonie w pięści i zmarszczyła czoło.

- Tak. - warknął konfrontując z nią wzrok.

Stali przez chwilę patrząc na siebie i strzelając piorunami z oczu.

- Kiedy? - zapytał w końcu młodszy.

- Nie wiem. Ma mi napisać. - wzruszyła ramionami wracając do przerwanego spaceru.

- Dałaś mu swój numer? - spojrzał na nią jak na kosmitę.

- Jesteś głupi czy tylko udajesz? - podniosła brew i zerknęła na niego z politowaniem.

Weszli na boisko. Chłopak wyjął piłkę i zaczął odbijać. Usiadła na jakiejś ławce odchyliła się do tyłu podziwiając wieczorne niebo.

- Czyli chcesz pokonać Pokolenie Cudów czy jakoś tak? - powiedziała przerywając ciszę.

Miarowe odbijanie piłki ustało.

- Tak. - odpowiedział i wrócił do kozłowania.

- Rzadko to mówię wielkoludzie ale... - urwała i spojrzała na jego sylwetkę. - Będę Cię wspierać. - przyglądała się mu obserwując jego reakcję.

- Wiem. - podbiegł do kosza i wsadził w niego piłkę z głośnym łoskotem.

- Podziękowałbyś a nie. - fuknęła.

- Kagami-kun! - przed wejściem na uliczne boisko stał zgięty w pół i zdyszany Kuroko.

- To ja pójdę. - zabrała torbę i wstała strzepując bród ze spódnicy.

Wyszła z boiska mijając niebieskookiego puszczając do niego oczko. Machnęła ręką do brata nawet się nie odwracając i spokojnym spacerkiem szła wzdłuż ulicy w kierunku mieszkania.

-----
Hey! Hey!
Nudzi mi się na lekcji więc publikuję.
Dziękuję za uwagę!
Bayo!

~ Ignis

-----

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro