Rozdział 1
Zajrzała do torby łudząc się, że jej bento jednak magicznie się w niej zmaterializuje. Niedoczekanie. Na jej czole zaczęła pulsować żyłka irytacji gdyż doskonale zdawała sobie sprawę kto w domu jej je podwędził. Westchnęła z rezygnacją i wstała z krzesła. Podsunęła je do stołu i zarzuciła torbę na ramię. Było już po lekcjach i wiedziała, że jej ukochany braciszek jest na swoim pierwszym treningu koszykówki. Ona natomiast w szkole czekała na swój trening boksu, nie opłacało jej się wracać do domu na 20 minut. Wolała zostać na stołówce i się pouczyć. A przede wszystkim zjeść. Wyszła z budynku szybkim krokiem kierując się na salę. W głowie już planowała jakie kary da swojemu młodszemu bratu. Wymyślała najczarniejsze scenariusze.
Z głośnym hukiem otworzyła drzwi.
- Kagami Taiga! - krzyknęła wściekła. - Ty parszywy wielkoludzie! Żarłoku niewyżyty! Cholero jedna zabrałeś moje bento! - zaczęła iść w jego kierunku podwijając rękawy koszuli.
- Ikuyoko uspokój się! - krzyknął w jej stronę.
Zwolniła kroku zwracając uwagę na resztę członków klubu.
- Ej, ej! Widzę, że dobrze trafiłam. - uspokoiła się nieco i popatrzyła po koszykarzach. - Nie powiem, jest na co popatrzeć. - podeszła do rozebranych od pasa w górę chłopców. - Powiedzcie, że to dla mnie. - uśmiechnęła się lubieżnie.
- Chciałabyś głupia. - fuknął. - Trener sprawdza naszą formę. - wskazał na niską szatynkę.
Zlustrowała ją wzrokiem nadal z tym samym uśmieszkiem. Szatynka miała krótkie włosy z dwoma wsuwkami, ciemno brązowe oczy i była bardzo szczupła.
- Może i ja mogę się dla Ciebie rozebrać, Skarbie. - nachyliła się do niej.
- Ikuyoko, zostaw ją. - odciągnął siostrę od brązowookiej.
- Jak się nazywasz? - zapytała trenerka.
- Kagami Ikuyoko. - powiedziała spokojnie nie zwracając uwagi na brata.
- Aida Riko. - odpowiedziała jej.
- Miło mi. - puściła jej oczko.
- Siostra? - upewniła się zupełnie ignorując jej zachowanie.
- Owszem. - kiwnęła głową. - Starsza siostra. - spojrzała wrednie na czerwonowłosego.
- Wypominasz mi to całe życie! - fuknął.
- I będę do jego końca, braciszku. - wyszczerzyła się.
Przewrócił tylko oczami i wrócił do szeregu.
- Zjadłeś moje bento. Doskonale wiesz, że mam trening a zjadłeś je. - rzuciła oskarżycielskim tonem i wskazała na niego palcem.
- Idź i sobie kup. - wzruszył ramionami.
- Chcesz w dziób? - warknęła. - Pieniędzy nie mam. - zaczęła oglądać swoje paznokcie. - Daj mi. - dodała od niechcenia.
- No chyba sobie kpisz. - odparł z iskierkami złości w oczach.
- Czy możecie przestać? - zapytała zirytowana Aida.
- Nie. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Rozstrzygnijcie to jakoś bo wytrzymać się z wami nie da! - krzyknęła już mocno zdenerwowana.
- Jakieś propozycje? - Ikuyoko popatrzyła po zebranych.
- Meczyk? - zapytał Taiga z uśmieszkiem.
- Umiesz grać? - zainteresowała się trenerka.
- Tak. Nie tak dobrze jak ten wielkolud ale tak. - wzruszyła ramionami.
- Sama jesteś cholernie wysoka! - wypomniał jej Taiga.
- Zagrajcie ale drużynowo. W przeciwnych drużynach. - zaproponował jeden z chłopaków.
- Jak się nazywasz, mikrusie? - Kagami spojrzała na niego z góry.
- Izuki Shun. - odpowiedział spokojnie.
Przyjrzała mu się uważnie. Miał czarne oczy i włosy, był od niej niższy ale niewiele. Zwilżyła usta i spojrzała mu w oczy.
- Niech będzie. Mam strój na trening. - rzuciła i poszła po torbę rzuconą gdzieś w kąt.
Wyjęła z niej krótkie spodenki, stanik sportowy, wygodne buty i koszulkę. Zaczęła ściągać koszulę.
- Cholera Ikuyoko to nie Ameryka! - pieklił się czerwonowłosy. - Nie rozbieraj się publicznie! - warknął zażenowany.
- Myślałam, że wasza cudowna trenerka będzie miała ochotę na mnie popatrzeć tym swoim skanującym wzrokiem. - uśmiechnęła się do szatynki.
Ta patrzyła na nią badawczo. Dziewczyna faktycznie miała się czym pochwalić. Długie umięśnione nogi, których nie mogła dobrze ocenić przez spódnicę. Płaski, wyrzeźbiony brzuch z widocznym ABS-em. Szerokie biodra, ładny tyłek, duży biust i te niesamowicie umięśnione ramiona. Była pod wrażeniem, że kobieta może mieć takie bicepsy. Miała długie, proste szkarłatne włosy i tego samego koloru oczy. Jej wzrost też był imponujący bo miała 180 cm wzrostu.
- Skończyłaś mnie pożerać wzrokiem skarbie? Zaraz się na mnie rzucisz. - zaśmiała się cicho.
- Przebierz się w spodenki ale nie zakładaj koszulki. - powiedziała ignorując jej komentarz. - Chcę Cię dokładniej sprawdzić. - wyjaśniła.
- Oczywiście. - rzuciła znikając w przebieralni.
Nie minęło dużo czasu a wróciła w takiej formie o jaką ją poprosiła. Otworzyła szerzej oczy. Ona naprawdę była ponadprzeciętna.
- Trenuję boks, byłam z Taigą w Ameryce i z nim trenowałam. Często chodzimy na siłownię. - machnęła ręką widząc wzrok brązowookiej.
- Rozumiem. - kiwnęła zafascynowana głową.
- Grajmy jak mamy grać. - rzucił chłopak w okularach.
- A Ty to... - spojrzała na niego czerwonowłosa zakładając koszulkę.
- Hyuga Junpei. - odpowiedział. - Kapitan. - dodał z wyższością.
Miał brązowe włosy i zielone oczy. Był prawie jej wzrostu więc nie rozumiała skąd ta wyższość.
- Aha. - mruknęła tylko i zaczęła rozgrzewać stawy.
W trakcie ćwiczeń przyglądała się twarzom koszykarzy. Miała wrażenie, że wcześniej było ich o jednego więcej... A może jej się zdawało?
Rozgrzali się i podzielili na dwa zespoły. Rodzeństwo stanęło przed sobą i mierzyło wzrokiem.
- A gdzie Kuroko? - zapytała głośno trenerka.
- Tu jestem. - odpowiedział jej cichutki głos tuż za czerwonowłosą.
Odwróciła się gwałtownie aby zlokalizować jego źródło. Spojrzała w dół i zobaczyła niebieską czuprynę.
- Cześć kurduplu. - poklepała go po głowie. - Też grasz? - upewniła się.
- Tak. - spojrzał na nią błękitnymi oczami. - Przestań, proszę. - zabrał jej rękę ze swojej głowy.
- Pilnuj się. - powiedziała tylko i odwróciła z powrotem do brata.
Szatynka podrzuciła piłkę i gwizdnęła. Taiga pierwszy przejął piłkę. Głupie 10 cm różnicy. Ale nie podda się tak łatwo. Goniła go i zablokowała. Szybko odebrała mu piłkę i pobiegła kozłując. Ten zaraz ją dogonił i przyblokował. Podała do kogoś piłkę, czerwonowłosy tego się nie spodziewał. Był pewny, że siostra będzie chciała z nim grać praktycznie jeden na jednego.
Dzięki temu, że podawała i tak naprawdę tylko dzięki temu jej drużyna wygrała. Otarła czoło z potu i wzięła łyk wody.
- Stawiasz mi obiad w Maji Burger. - rzuciła do brata.
- Miałem Ci dać pieniądze na bento a nie stawiać obiad! - oburzył się równie spocony.
- Nie pamiętam tak tego. - wzruszyła ramionami. - Zwijam się bo trening mam. - machnęła ręką i nie kłopocząc się przebieraniem wyszła na zewnątrz.
- No co za babsztyl paskudny! - rzucił za nią czerwonooki.
----
No witam serdecznie w kolejnej książce. Zapraszam do czytania i komentowania. Jak zwykle proszę o informacje jak tam wasze odczucia!
~ Ignis
----
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro