Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Ubrana w jego spodenki i koszulkę gotowała śniadanie czekając aż Kiyoshi obudzi się i zacznie szykować do szpitala. Zajęta patelnią nie usłyszała gdy wchodził do kuchni a zorientowała się dopiero gdy objął ją od tyłu w pasie kładąc głowę na ramieniu

- Niekoronowany Król łaskawie wstał. - burknęła zdejmując jego ręce z siebie.

- Dzień dobry Królowo. - szepnął całując ją w policzek.

- Oj, zamknij się już. - odepchnęła go od siebie lekko się rumieniąc.

Zaśmiał się cicho siadając do stołu czekając na jedzenie i obserwując dziewczynę.

- Ładnie Ci w moich ubraniach. - stwierdził szczerząc się przy tym szeroko.

Odwróciła się do niego skanując wzrokiem z obojętną miną.

- Ładnie Ci bez ubrań. - uśmiechnęła się lubieżnie i puściła oczko.

Wróciła do gotowania z satysfakcją wymalowaną na twarzy doskonale zdając sobie sprawę, że w tym momencie szatyn siedzący za nią ma solidne rumieńce na polikach.

~

Pojechała z nim do szpitala lecz nie spodziewała się, że już tego samego dnia wezmą go na operację. Alex to jednak ma kontakty i załatwiła wszystko najszybciej jak się dało. Blondynka zostawiła Ikuyoko samą na korytarzu przed salą operacyjną tłumacząc się pilnym spotkaniem. Licealistka siedziała na krześle pod ścianą wpatrując się sufit z drżącą nogą. Zupełnie nie wiedziała dlaczego się denerwuje, przecież nie chodzi tu o jego życie tylko o kolano. Chociaż koszykówka była dla niego całym życiem więc równie dobrze można by było to tak ująć. Naprawdę zależało jej aby wrócił do sportu, było to dla niej ważna bo go kochała. Teraz nie bała się do tego przyznać sama przed sobą chociaż jest to dla niej dziwne. Uczucia w końcu są oznaką słabości, dajesz w ten sposób możliwość do zranienia Cię. A dziewczyna miała wrogów, jej sposób bycia łatwo ich jej zapewniał. Czasami przez myśl jej przechodziło, że ktoś chcąc się na niej za coś zemścić postanowi skrzywdzić Teppeia. Bała się też zaangażować, bała się zranienia, odrzucenia i pustki w sercu. Z drugiej jednak strony on wydawał się być inny, lepszy a przede wszystkim kochający.

Poderwała się gwałtownie gdy po czterech godzinach lekarz przeprowadzający operację wyszedł z sali.

- I jak? - zapytała podchodząc do niego.

- Pani jest kimś z rodziny? - westchnął zdejmując rękawiczki.

- Tak. - kłamstwo przeszło jej przez gardło zaskakująco łatwo.

- Zabieg przeszedł poprawnie, wszystko jest w porządku. - uśmiechnął się nikle do dziewczyny. - Po rehabilitacji powinien wrócić do pełni sił. - zapewnił ocierając czoło rękawem.

- Dziękuję. - szepnęła skłaniając się lekko.

- Proszę przestać. - zaśmiał się nerwowo krzyżując ręce na piersi.

Szlag, tyle lat spędziła w Ameryce i nigdy się nie kłaniała a tu po roku w Japonii te zwyczaj do niej przywarł. Właściwie to nawet w ojczyźnie się tak nie kłaniała. Skinęła jeszcze głową lekarzowi odchodzącemu korytarzem do gabinetu a sama niecierpliwie czekała na Kiyoshiego. W końcu pielęgniarka pchająca jego łóżko pojawiła się na korytarzu. Minęła czerwonowłosą a ona uważnie patrzyła na twarz szatyna, która była rozpromieniona jak nigdy wcześniej. Mimowolnie i ona się uśmiechnęła idąc za nimi aż do jego sali. Pielęgniarka pozwoliła jej wejść za zgodą brązowookiego. Iku usiadła na krześle obok łóżka odchylając się lekko w tył uważnie patrząc na chłopaka.

- Dziękuję. - powiedział zapatrzony w jej czerwone oczy.

- Za co? - uniosła jedną brew w konsternacji.

- Byłaś tu cały czas i w ogóle. - mruknął bawiąc si nerwowo palcami.

- Głupi jesteś. - westchnęła wstając i przeciągając się. - Pójdę po wodę. - rzuciła jeszcze wychodząc z pomieszczenia.

Przeniósł wzrok z drzwi za którymi zniknęła na sufit uśmiechając się do siebie i zamknął oczy natchniony wizją lepszego jutra.

~

Po trzech dniach na oddziale obserwacji wpisali Kiyoshiego do domu dając informacje dotyczące rehabilitacji. Kagami niecierpliwie przestępowała z nogi na nogę czekając aż wszystkie formalności zostanę dopełnione po czym zabierając jego torbę ruszyła do wyjścia. Teppei kuśtykając za nią z pomocą kul starał się dotrzymać jej kroku, niestety bez powodzenia. Z westchnięciem zatrzymała się czekając na niego przy drzwiach.

- Dziękuję. - uśmiechnął się do niej lekko.

- Ostatnio coś często mi dziękujesz. - mruknęła otwierając przed nim drzwi.

Zaśmiał się cicho wychodząc na zewnątrz a jego włosy rozwiał delikatny wiatr. Wystawił twarz ku promieniom słońca zaciągając się świeżym powietrzem. Tyle czasu w zamknięciu to dla niego za dużo, nawet jeśli to były tylko trzy dni.

- Lekarz dogadał się ze szpitalem w Japonii więc jak skończy się przerwa zimowa to na spokojnie będziesz mógł kontynuować tam rehabilitację. - poinformowała grzebiąc w torbie w poszukiwaniu telefonu.

- To dobrze. - odparł a w jego głosie dało się wyczuć ulgę.

Zerknęła na niego nadal pochylona uśmiechając się pod nosem. Doskonale wiedziała dlaczego chciałby już wrócić do domu, martwił się o dziadków. Oczywiście chciał zobaczyć się z Seirin ale to staruszkowie, ludzie, którzy go wychowali byli dla niego najważniejsi.

- Ikuyoko... - zagaił przerywając ciszę.

Wyprostowała się patrząc na niego pytająco lecz jej wzrok stężał widząc trójkę osób na chodniku parędziesiąt metrów dalej. Szatyn wychwycił jej spojrzenie i odwrócił się aby zorientować się co  wyprowadziło ją z równowagi. Zobaczył trójkę chłopaków, na oko starszych od nich o maksymalnie dwa lata. Najwyższy z nich, blondyn również patrzył na Ikuyoko z groźnym błyskiem w oku. Nieznajomi podeszli do nich powolnym krokiem a na ich ustach wykwitły pogardliwe uśmieszki.

- Kagami Ikuyoko... - blondasek niemal wypluł te słowa.

- Lukas Holland. - uniosła wysoko podbródek marszcząc nos.

Mierzyli się nienawistnym wzrokiem czekając na jakąkolwiek reakcję drugiego.

- Myślałem, że uciekłaś z kraju. - zaśmiał się złośliwie.

- Wróciłam, żeby straszyć Cię po nocach. - warknęła robiąc krok w jego stronę.

Stał w miejscu patrząc jej prosto w oczy nie musząc się przy tym za bardzo wysilać, był od niej wyższy o 5 centymetrów.

- Ikuyoko. - Kiyoshi położył jej dłoń na ramieniu przekładając kule do jednej ręki.

Czuł jak się spina, widziała, że ma ochotę nieźle mu przyłożyć. Bał się, że dziewczyna wpakuje się w jakieś kłopoty.

- Zadzwonić po kuratora? - zakpił Lukas wkładając dłonie do kieszeni.

- Wątpię żeby zdążył przed tym jak Cię obiję. - odparła lodowato.

Palce szatyna zacisnęły się na jej barku przyprawiając o lekki ból.

- Uspokój się. - mruknął do niej po japońsku.

- Znalazłaś sobie przydupasa? - głośno się zaśmiał przenosząc pogardliwy wzrok na Kiyoshiego.

Ten spojrzał na chłopaka z góry prostując się. Już go nie lubił.

- Uważaj na słowa. - warknęła próbując się wyszarpać z uścisku koszykarza.

- Takie potwory jak Ty to powinni trzymać w jakimś schronisku. - Holland przeskanował wzrokiem czerwonooką z obrzydzeniem.

Teppei zdjął rękę z ramienia dziewczyny i rzucając kule na ziemię wziął potężny zamach. Trafił pięścią idealnie w kość policzkową Lukasa tak mocno, że jego głowa odskoczyła na bok. Amerykanin zatoczył się na jednego ze swoich kolegów z grymasem bólu i zdziwienia.

- Jeszcze raz do niej tak powiesz a znajdę Cię choćbym miał przylecieć tutaj z samego Tokio. - warknął z nienawiścią.

Podniósł kule i lekko popchnął zaskoczoną dziewczynę w kierunku parkingu gdzie powinni czekać niczego nieświadomi bliźniacy.

- To było... - zaczęła lecz nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa.

- Niesamowite? - spojrzał na nią kątem oka z uśmieszkiem satysfakcji.

- Skrajnie nieodpowiedzialne. - poprawiła z przekąsem.

- I kto to mówi?! - zaśmiał się głośno chwiejąc się na kulach.

Pokręciła głową z rozbawieniem przyspieszając kroku. Czym ona sobie na niego zasłużyła?

-----

Hejo wam! Nie mam pomysłu co tu napisać więc uciekam stąd.

Bayo!

~ Ignis

-----

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro