1 wrzesień 685r. Rozdział 20
Dni w tym miejscu mijały nam wyjątkowo spokojnie, co było dziwne za względu na to, że w gazetach, które udawało się Tarantowi dostać, cały czas były ogłoszenia, że jeżeli nas ktoś zobaczy to wtedy ma o tym poinformować władze, przez co dodatkowo nie oddalaliśmy się zbytnio od domku i każdej nocy chłopacy wymieniali się wartą, żeby nikt nas nie porwał.
-Wynieście te meble na dwór.-Powiedział Tarant, w pewnym momencie, gdy wniósł do pomieszczenia pełno ziemi, która najpierw, najpewniej znajdowała się taczce.
-Po pierwsze, czemu mamy to wynieść?-Spytałam się, bo wydawało mi się to dziwne i niepotrzebne do teleportacji.- Po drugie po co tyle piachu tutaj naniosłeś?
-Naniosłem, bo jest potrzebny do teleportacji, tak samo jak dużo pustej przestrzeni.
-A co ma piernik do wiatraka?
-W jakim sensie?
Wtedy to mój umysł przestał działać.
-To ja jednak wyniosę te meble.-Powiedziałam w ostateczności biorąc krzesło na, który siedziałam i wyniosłam na dwór.
Zobaczyłam wtedy wielki dół, a obok niego łopatę.
-A po co ta dziura?!-Krzyknęłam w kierunku domku.
-Po nic, po prostu wykopywałem ziemię z tego miejsca!-Odkrzyknął mi Tarant.
Byłam tym zdziwiona, jednak postanowiłam nic nie mówić.
Z tego powodu w niedługim czasie do grona mebli dołączyły jeszcze kolejne krzesła, stół i łóżko.
-Będzie mi brakować tego lasu.-Powiedział Artemist, który głównie prze ten cały czas rysował otaczający na krajobraz.
-Mi również.-Powiedziałam do niego, gdy stałam obok niego.
-Chodźcie już!-Krzyknął Tarant .
W odpowiedzi weszliśmy do środka, gdzie ja przez przypadek weszłam butem w krąg ziemi, który był wprost ogromny i obejmował całe pomieszczenia.
-Nie psuj mi kręgu!-Wydarł się na mnie Tarant, przez co się przeraziłam i wręcz poskoczyłam ze strachu.
-Nie krzycz na nią.-Powiedział do niego Arkaniusz, gdy ten był już razem z Artemistem po drugiej stronie.
-Jak mam na nią nie krzyczeć skoro teraz musze krąg przez nią poprawiać.-Powiedział poprawiając linię ziemi.-A tak w ogóle to, siadajcie na podłodze jak najbliżej siebie, bo jak ktoś wypadnie to ja was ratować nie będę, bo się nie rozdwoję.
Nie odpowiedzieliśmy na to nic, tylko według tego jak było trzeba usiedliśmy na granicach koła.
-Chodźcie trochę bliżej środka, bo inaczej wiatr biedzie mógł porwać włosy Alisy lub nawet ją samą przez te włosy.
-A to wtedy ja sama nie powinnam podejść bliżej.-Spytałam się, o nie rozumiałam jego toku myślenia.
-Jak już wcześniej mówiłem, macie siadać jak najbliżej siebie, bo tak będzie najbezpieczniej.
Wtedy to podeszliśmy trochę bliżej, jednak nie za blisko tego środka w, którym stał stołek na, którym jeszcze stałą miska do kadzidła, a cały obiekt stał naprzeciwko nam i był zwrócony ku północy.
-Czy taka odległość wystarczy ?-Spytał się Artemist, który chyba już najchętniej chciałby być na miejscu.
-Tak jest idealnie.-Powiedział Tarant, po czym wziął naczynie, i sam stanął na stołku z naczynie w ręce, a drugą miał skierowaną na wschód.
-Do Mazeren!-Krzyknął na cały głos, po czym z tego naczynia wyłonił się ogień u, którego można było dostrzec diabelski uśmiech.
Po tym jeszcze ziemia uniosła się i zaczęłam kręcić się wokoło nas zasłaniając zupełni to co jest po drugiej stronie.
Warto dodać, że byłam pod wrażeniem tego, że Tarant był taki skupiony podczas tego czaru, bo ja bym się bała, że ogień mógłby mnie poparzyć w twarz lub piasek wpadłby mi do oka przez co wszystko by runęło, jednak on nadal miał skupioną minę pomimo tego.
Po pewnym czasie zauważyłam, że dębowa podłoga zaczęła się zmieniać w zieloną trawę, a gdy kurtyna z ziemi opadła zobaczyłam, że jesteśmy na łące pełnej kwiatów, a w powietrzu można było poczuć zapach morza.
-Jesteśmy na miejscu.-Powiedział Tarant.
-I tutaj ona mieszka?-Spytałam się, bo myślałam, że moja babcia mieszka bardziej w jakimś tajnym i ponurym miejscu, niż w tak pięknym otoczeniu.
-Dokładnie tak, a przynajmniej wskazuje na to adres z, którego dostaliśmy list.-Powiedział Arkaniusz w, którego głosie również było można usłyszeć zdziwienie.
-Jednak mieszka ona dokładniej w jednym z domów, a nie po prostu na łące.-Powiedział Tarant.
-A gdzie jest ten dom?-Spytałam się.
-Dokładniej to nie wiemy.-Powiedział Tarant.
Najchętniej rzuciłabym się na niego, jednak teraz nie chciałam tego robić.
-Ty mówisz prawdę czy tylko mnie okłamujesz?-Spytałam się w ostateczności.
-Gdybym Cię okłamał to bym Ci to powiedział patrząc na twoją minę i bym się z niej śmiał.
-Jakoś tak w tą stronę.-Powiedział Arkaniusz pokazując na lewo od nas patrząc się przy tym na mapę.
-A ty skąd to wiesz?-Spytał się Artemist.-I skąd masz tę mapę?
-Jakby to powiedzieć, jakiś czas temu, jeszcze przed dostaniem listu, w twoim pokoju znalazłem tę mapę na, której by zaznaczony jakiś budynek, a pod nim było napisane „kryjówka jej królewskiej mości". Nie rozumiałem o co w tym chodzi dopóki nie dostaliśmy tego listu, bo dzięki niemu wszystko mi się rozjaśniło.
Po tym jak wszystko on powiedział Artemist podszedł do niego, żeby zobaczyć o jaką mapę chodzi.
Po chwili patrzenia się na to na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
-To przecież pismo mojej matki.
-To pochwały dla niej, bo ma naprawdę ładne i czytelne pismo.
-To idziemy czy nie, bo ja jestem zmęczony.-Powiedział Tarant przerywając im rozmowę.
W odpowiedzi chciałam przewrócić oczami, jednak nic w tym kierunku nie zrobiłam.
-Idziemy.-Powiedział Arkaniusz i zaczął wykonywać wspomnianą czynność.
Po jakiś pięciu, lub nawet dziesięciu, minutach dotarliśmy do starego domu, który popadał już częściowo w ruinę.
-To jest to miejsce.-Powiedział Arkaniusz po ponownym spojrzeniu się w mapę.
Jeszcze długi czas patrzyłam się w ten dom, bo nie mogłam uwierzyć, że już jestem na miejscu.
Niby chciałam już mieć spokój od tego wszystkiego, a to miejsce na takie wyglądało, jednak poczułam, że będzie mi ich wszystkich bardzo brakować.
-Wszystko dobrze Alisa?-Spytał się mnie Arkaniusz, po tym jak dość długo się patrzyłam i nie dawałam żadnego znaku życia.
Wtedy to obróciłam głowę w ich stronę i starałam się przy ich nie popłakać.
-Chciałabym wam bardzo powiedzieć, że od momentu, kiedy tylko przekroczę próg tego domu, będę za wami bardzo tęsknić.
Nic oni na to nie powiedzieli tylko patrzyli się na mnie bez słowa.
-Bedzie mi was bardzo brakować.-Mówiłam jednak dalej pomimo palących mnie oczu.-Taranta za to, że się wtrąca nie swoje sprawy, jednak gdyby nie on już dawno bym nie żyła, Arkaniusza za to jak tutaj wszystko kontroluje i trzyma wszystkich na wodzy, choć czasami przesadza i Artemista za to, że po prostu jest tym kim jest. Żegnajcie.
Po tym z buta pobiegłam do środka, żeby się już zupełnie nie płakać przy nich.
-Odetchnij głęboko.-Powiedział do siebie, po wejściu do środka, bo nie chciałam, żeby babcia widziała mnie w takim stanie.
Po tej czynności zaczęłam się rozglądać po tym co jest w środku i wnętrze domu było niestety tak samo zniszczone jak na zewnątrz i lekko przypominało mi tą karczmę.
Zdziwiło mnie, dlaczego babcia mieszka w takim miejscu, ale po chwili zrozumiałam, że to pewnie dla niepoznaki.
-Babciu!-Krzyknęłam.-Babciu to ja! Arteminetta!
Nikt mi jednak nie odpowiedział, na te okrzyki, tylko było słychać ciszę.
Zaczęłam wtedy chodzić po całym domu zaglądając po kolei do kuchni, schowka, łazienki, a na drugim piętrze do kolejnej łazienki i dwóch sypialni, jednak tam również nikogo nie było.
Wtedy to przyszła mi do głowy najstraszniejsza myśl z tym związana.
Moja babcia może nie żyć.
-Nie to jest niemożliwe ona żyje.-Powiedział do siebie w myślach, jednak nadal nie potrafiłam pozbyć się tej myśli z głowy.
Wtedy to usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju przez co przestraszona odwróciłam głowę w tamtą stronę.
Jednak na szczęście ta osobą okazał się Artemist.
-Czyli tutaj jesteś.-Powiedział do mnie uśmiechnięty.
-Tak.-Odpowiedziałam zdziwiona.-A gdzie są pozostali?
-Na dole chodzą i szukają twojej babci.
-Właśnie jest taki problem, że nigdzie jej nie ma.
Wtedy to jego mina zmieniła się z szczęśliwej na zdziwioną.
-Jak to nigdzie jej nie ma?
-Przeszłam cały dom i wołałam ją, jednak nigdzie jej nie było.
Wtedy to nagle do pokoju weszła pozostała dwójka.
-Tutaj też nie ma królowej?-Zdziwił się Arkaniusz.
-Jej nigdzie nie ma.
-A skąd wiesz?
-Byłam już we wszystkich pomieszczeniach w tym domu i w żadnym z nich jej nie było.
-A i co do tego co się stało, chciałbym pogratulować za to przedstawienie przed pójście od nas, bo wyszło świetnie.-Powiedział magiczny, czym mnie niemiłosiernie zdenerwował.
-A ty wiesz, że to było naprawdę.-Powiedziałam wściekła.
-Dobrze, przepraszam.-Powiedział zakłopotany.-Nie wiedziałem.
Wtedy to, po tym, pomiędzy nami stała na chwilę cisza.
-Myślicie, że ona...?-Spytałam się ich nerwowo.
-Nie.-Powiedział do mnie Artemist.-Ona żyje Alisa. Tylko trzeba będzie znaleźć gdzie ona jest.
-Ale jak wy to zrobicie?
-Postaramy się skontaktować z TOLiKPR dzięki magii.-Powiedział Tarant.
-W jaki sposób?-Spytałam się, bo nie wiedziałam w jaki sposób to zrobią skoro jedynym sposobem jakim znałam były listy.
-Użyjemy magii ze szklanej kuli, która na pewno gdzieś tutaj musi być.
-A pomóc wam w tym?
-Nie obraź się, ale nie.-Powiedział Tarant.-Nie potrzebujemy pomocy.
-Dobrze. Mam nadzieję, że wam się uda.
-I już wszystko nareszcie gotowe.-Powiedział Tarant, gdy po paru godzinach skończyliśmy układać wszystko co potrzebne i patrzył się na swoje dzieło.
Przez to w pomieszczeniu, na jednej ścian, było powieszone prześcieradło, a na jednym ze stołów szklana kula, którą znalazłem w piwnicy.
-To jak to będzie wyglądać?-Spytałem się ich, bo nadal ta cześć planu była dla mnie nieznana.
-Na kuli wyświetli się miejsce o, którym pomyślę, a wiadomo o co będzie chodzić, w tym przypadku jadalnia, a ja to wtedy magią przeniosę na to prześcieradło, na którym się to wyświetli, a potem będziemy dyskutować.
-To zaczynajmy.-Powiedział Arkaniusz.
-Pokaż mi miejsce w, którym znajdują się wszystkie najważniejsze głowy TOLiKPR.-Powiedział Tarant po czym nagle w kuli zaczął się pojawiać obraz, który Tarant otoczył wokół różdżki i rzucił wprost na prześcieradło.
Po chwili na nim pojawiła się jadalnia w, której siedzieli, i jedli, wszyscy nam najbliżsi.
Dziwnie było się na to patrzeć, bo wydawało się, że patrzyło się na ruchomy obraz.
-A jak zrobić, żeby się na nas wreszcie spojrzeli?-Spytałem się, bo tego również Tarant nam nie wyjaśnił.
-To niemożliwe.-Dało się usłyszeć nagle z obrazu, przez co wszystkie spojrzenia w pokoju skierowały się na nas.
-Skoro, więc wszyscy już zwróciliście na nas uwagę...-Zaczął mówić Tarant.
-Japa tam, panie Tarant.-Powiedziała do niego Pani Mirinda.-Czy wy wiecie ile strachu nam napędziliście?!
-Potrafię to sobie wyobrazić.-Powiedział Arkaniusz.
-Dziękuję za samokrytykę.
Ostatni raz widziałem ją taką wściekłą jak się kłóciła wtedy po ataku Arkis z mężem, a po tym już coś takiego się nie zdarzało albo ja o tym nie słyszałem.
-To my z Kalisto pomogliśmy im uciec.-Powiedziała nieśmiało Arkis ze spuszczona głową, gdy wstała od stołu.
-Do tej kwestii wrócimy potem.-Powiedziała Pani Mirinda odwracając się w jej stronę, a potem zwróciła głowę w naszym kierunku.-Macie nam coś teraz do powiedzenia?
-Czy mogliby nam państwo powiedzieć gdzie się teraz znajduje Wasza Królewska Mość Aria Leonowa?-Spytał się Arkaniusz, który wyglądał tak jakby się nie przejmował całą sytuacją, bo cały czas zachowywał powagę.
Wtedy to Pani Mirinda zrobiła się czerwona jak pomidor.
-Jesteście bezczelni!-Krzyknęła tak, że nawet Arkaniusz wydawał się przestraszony.
-Jakbym słyszał twoją matkę w stosunku do mnie.-Powiedział Tarant do Arkaniusza, na co ten, przewrócił oczami.
-My się o was tak bardzo baliśmy co się z wami działo, a wy zamiast nas elegancko przeprosić pytacie się gdzie jest królowa Aria! No po prostu brak szacunku do nas jak stąd do Marinary!
-Ale to przecież wy nie mówiliście nam o tym, że organizacja została zaatakowana.-Powiedział spostrzegawczo Tarant.
-Bo nie chcieliśmy was martwić.-Powiedział Pan Saral.-Wracając gdzie jest królewna?
-Śpi.-Powiedziałem zgodnie z prawdą, bo było w pół do jedenastej, a Alisa chciała nam w ten sposób nie przeszkadzać.
-O tyle dobrze dla was.-Powiedziała Pani Mirinda.-Jednak teraz żądamy przeprosin z waszej strony.
-Nie mamy zamiaru za to przepraszać.-Powiedział zdecydowany Tarant.
-W imieniu nas wszystkich chciałbym szanowną organizacje przeprosić za to, że opuściliśmy ostatni przyjazny dom.-Powiedziałem, bo wiedziałem, że inaczej tego nie będzie sią dało ugrać.
Moi koledzy po usłyszeniu tego co ja powiedziałem popatrzyli się na mnie zdziwieni, nawet Arkaniusz, choć myślałem, że powie Tarantowi, że trzeba było coś takiego zrobić.
-No i widzicie, że przeprosiny was nie zabiją.-Powiedziała Pani Mirinda.-Jednak nie liczcie na to, że powiemy wam gdzie ona jest.
-Czyli ona żyje?-Spytał się spostrzegawczo Tarant.
-Tak ona żyje, ale gdzie to ja już wam nie powiem.
Byłem z jej wypowiedzi bardzo zdenerwowany, jednak nic z tym nie zrobiłem tylko zacząłem myśleć co by tu zrobić, żeby zakończyć tę sprawę raz a dobrze.
Do głowy przyszedł mi tylko niestety jedynie pomysł, który Tarantowi mógłby się nie spodobać.
Pomysł polegał na tym, żeby powiedzieć wszystkim zebranym tutaj dziewczyną, których było tam bardzo dużo, że jak jakaś nas spotka będzie mogła pocałować Taranta.
Pomysł był bardzo głupi i tak samo ryzykowny, jednak był to jedyny jaki przyszedł mi do głowy, więc postanowiłem zaryzykować.
-Jeżeli, któraś z obecnych Pań powie gdzie jest królowa będzie mogła pocałować Taranta.
Wtedy to on popatrzył się na mnie tak jak gdyby chciał mnie zabić, za to wszystkie adresatki zaczęły się uśmiechać, bardzo uśmiechać.
-Skoro tak to królowa mieszka teraz w...-Zaczęła mówić jedna z nich, jednak nie dane nam było usłyszeć końca, bo nagle obraz znikł z prześcieradła.
Po tym jak na zawołanie Tarant się na mnie rzucił przez co zaczęliśmy się oboje bić.
-Macie przestać to robić!-Krzyknął Arkaniusz starając się nas rozłączyć, co mu się tak średnio udawało, bo dotykaliśmy się jeszcze placami.
-Ty się w nasze prywatne sprawy nie wtrącaj.
-Właśnie, że będę się wtrącał, bo to są po części moje sprawy, a poza tym, jak będziecie tak dalej robić to w pewnym momencie obudzicie Alisę.
Na ten sygnał oboje przestaliśmy to robić.
-Dziękuję szanownym panom.
-To w takim razie co robimy dalej, skoro wiemy jedynie, że królowa żyje.
-Czas pokaże.-Powiedział Arkaniusz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro