Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień trzeci

Tak jak zawsze szedłem przez bostońskie ulice. Trzymałem w dłoni książkę pod tytułem ,,Oskar i pani Róża". Z mieszkania wyszedłem w szybkim tempie, więc nie udało mi się napić kawy. Tak oto tym sposobem zboczyłem z mojej drogi i wszedłem do kawiarni. Zamówiłem czarną kawę. Książkę schowałem do kieszeni czarnego płaszcza. Z kubkiem parującej kawy, ruszyłem do wyjścia z lokalu. Przed kawiarnią zaważyłem kobietę kłócącą się z barczystym mężczyzną, niedaleko nich stała przestraszona dziewczynka. Rozpoznałem w niej Aurelie. Facet szarpnął drobnym ciałem kobiety. Stwierdziłem, że zareaguje. Stanąłem między kobietą, a mężczyzna dalej trzymając kawę w jednej z rąk. Nieznany mi facet zmarszczył brwi i odsunął się o krok. Zdziwił się z mojej obecności. Nie mogę zaprzeczyć, że jestem dość umięśniony. Lata spędzone na siłowni robiły robotę.

- E, koleś spadaj stąd, zanim ci wpierdolę- zagroził.

Dalej stałem w miejscu nieruchomo, na mojej twarzy była wypisana obojętność.

- Przeszkadzasz mi w rozmowie z moją kobietą- rzekł.

Miał brzydkie oczy, nie tak ładne jak Aureli. A jego ciemnobrązowe włosy były w nieładzie. Oderwałem wzrok od jego niechlujnych ubrań, był pod wpływem alkoholu.
Spojrzałem przez ramię, w oczach kobiety widziałem strach. Nie pokazywała go na zewnątrz, żeby nie niepokoić swojej córki. Powróciłem wzrokiem do tej kanalii.

- Idź już stąd chłopie- powiedziałem grzecznie.

- Wpierdalasz się, a później rozkazujesz mi?!- rzekł z wyrzutem.

- Felix idź już, proszę- usłyszałem piękny kobiecy głos.

Facet warknął, ale posłuchał się i odszedł w swoją stronę. Odwróciłem się przodem do kobiety.

- Dziękuje- wyszeptała, przełknęła ciężko ślinę.

To była matka Aureli, mogłem przyjrzeć jej się z bliska. A nie z końca parku. Jej jasnobrązowe włosy falowały na wietrze, długością sięgały jej do piersi. Były podobne do jej córki, Aurelia była bardzo podobna do swojej mamy. A jej zielonkawe oczy świeciły z wdzięcznością.

- Mamo, poznaj Aureliego- rzuciła dziewczynka.

Kobieta spojrzała na swoją córeczkę.

- Myślałem, że jak mówiłaś ,,Aureli" to masz na myśli dziewczynkę w swoim wieku. A nie dojrzałego mężczyznę- zdziwiła się, zwracając do córki.

Kącik moich ust powędrował do góry. Aurelia jedynie wzruszyła ramionami, uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Avery Bexley- tym razem zwróciła się do mnie, spoglądając wprost w moje oczy.

Wystawiła w moją stronę rękę. Ująłem jej zgrabną dłoń.

- Aurelius Densmore- przedstawiłem się.

- Miło mi poznać- uśmiechnęła się promiennie.

Boże, jej uśmiech był taki powalający, jak cała ta kobieta. Czy to może jakiś znak od szeptów dusz? Czy może zwykły przypadek? A może nie przypadkiem tego dnia w drodze do parku ją spotkałem?

- Mamusi, mogę pójść z Aureliusem do parku?- spytała mała istotka.

- Pewnie- dalej patrzała w moje oczy, jakby coś w nich ją zahipnotyzowało.- Jeśli to nie problem.

Odchrząknąłem, puszczając rękę Bexley.

- Nie ma problemu- odpowiedziałem.

Aurelia chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę parku. Zdziwiłem się, ale nie opierałem się i podążyłem za dziewczynką. Spojrzałem ostatni raz przez ramię, Avery uśmiechała się pięknie. Zaraziła mnie swoim uśmiechem. Odwróciłem głowę, żeby kobieta nie zauważyła rozciągającego się uśmiechu na moich ustach. Z młodą Bexley usiedliśmy na ławce pod dużym drzewem.
Razem zaczęliśmy rozmawiać tak jak zawsze. Po jakimś czasie matka Aureli do nas podeszła.

- Aurelius, chciałabym ci podziękować, że zareagowałeś i nam pomogłeś. Więc może w wyrazie wdzięczności wpadniesz jutro na obiad?- zaproponowała kobieta.

- No nie wiem- podrapałem się zakłopotany po karku.

- Proszę, przyjdź!- zapiszczała radosna dziewczynka.

Przewróciłem oczami.

- Niech będzie.

Tak oto tym sposobem zgodziłem się na wspólny obiad u Bexleyów.

***

Tego wieczoru również nadeszły. Ale nie krzyczały aż tak głośno tak jak zazwyczaj. To było nie ważne, bo i tak podniesionymi głosami powtarzały się. W kółko to samo. Mówiły tylko:

Wybieraj! Wybieraj! Wybieraj! Wybieraj, pomiędzy życiem a śmiercią!

**************************************************************

Hej mam nadzieje że rozdział wam się podobał. (Wiem, że krótki. Ale w końcu to one-shot, więc wydaje mi się że może być) Jak tam wrażenia po rozdziale? Jak myślicie kim był ten facet dla Avery i Aureli?

Instagram: koliwia216_

Tik tok: koliwia216_books

Miłego dnia/nocy Koliwia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro