Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 3 •

Ranek. Od kilkunastu minut biegam po pokoju, szukając wszystkich potrzebnych do wyjścia rzeczy. Z pewnością wygląda to dość komicznie, zważywszy na fakt, że mam na sobie dwie różne skarpetki i granatowy kombinezon w koty.

Biorąc pod uwagę, że jestem strasznym zmarzluchem, pospiesznie wyciągam z nierozpakowanej walizki luźny, szary golf i ocieplane, czarne legginsy. Całość dopełniam beżowymi botkami i tego samego koloru płaszczykiem. Ostatni raz upewniam się, że spakowałam do torby wszystkie potrzebne książki i wychodzę z domu.

Zauroczona śledzę roztaczający się przed moimi oczami widok. Liście stopniowo opadające z drzew, tworzą na ziemi pozłacaną ścieżkę. Jesień jest magiczna. Najbardziej uwielbiam w niej chłodne, długie wieczory, puchate koce, pluszowe skarpetki i atmosferę, która, nie oszukujmy się, często skłania do refleksji i przemyśleń.


- Na dzisiejszej lekcji, chciałabym, abyśmy skupili się na cechach tragedii szekspirowskiej. Przykładem, którym się posłużymy, będzie Hamlet, więc mam nadzieję, że wszyscy doskonale znają jego treść.

Przełykam głośno ślinę. Biorę głęboki wdech i zwracam oczy na egzemplarz książki, który podrzuciła mi nowa koleżanka. Jim? Chyba tak. Nie sądzę, że już na pierwszej lekcji w tej szkole będę odpytywana, ale nauczyciele potrafią być nieprzewidywalni.

- Hamlet jest powszechnie postrzegany jako idealny przykład tragedii szekspirowskiej. Pierwszą cechą, jak wszyscy wiemy, jest zerwanie z zasadą trzech jedności. Nina. - Brunetka słysząc swoje imię prostuje się na miejscu. - Podaj kilka przykładów, w których się to przejawia.

- Yhm, akcja dramatu toczy się w różnych miejscach, głównie na zamku, polach położnych przed nim czy na cmentarzu. Czas obejmuje około kilku miesięcy i... Jesteśmy w stanie wyodrębnić wątki poboczne - odpowiada, spuszczając wzrok na swoje dłonie.

- Dziękuję, właśnie to chciałam usłyszeć. - Nauczycielka uśmiecha się serdecznie. - Dobrze. Jest ktoś, kto podałby następną cechę?

- W żadnej ze scen nie pojawia się chór! - Niemal wykrzykuje rudowłosa dziewczyna. Chichoczę pod nosem i spoglądam na profesorkę. W jej oczach radośnie tańczą iskierki rozbawienia.

- Zgadza się, Jazmin.

Dzwonek na przerwę. Nareszcie.

Wychodzę z sali ostatnia, prawie zmiażdżona przez uczniów, biegnących w nieokreślonym mi kierunku. Korytarz wydaje się całkiem pusty, słyszę, jak moje buty szurają po podłodze. Rozglądam się wokół i mocno wytężam wzrok, by dostrzec na placu przed szkołą zgromadzoną w kółku grupę uczniów. Bez zastanowienia udaję się w tamtym kierunku.

Wszyscy drą się w niebo głosy, kibicując swoim wybrańcom. Niemal czuję ból w plecach i lekko odskakuję do tyłu, kiedy ciało jednego z chłopaków spotyka się z twardą kostką. Pięści bruneta lądują na twarzy i brzuchu drugiego. Chcę krzyknąć, żeby przestali, ale nie mogę wydobyć z gardła żadnego dźwięku. Oczy zachodzą mi łzami, rozglądam się wokół, ale nikt nie wykazuje chęci przerwania tego widowiska. Stoję niczym skamieniała z szeroko otwartymi oczami.

- Pieprzony dupku.

Jego głos przyprawia mnie o mdłości. Oczy ma zamglone, jakby myślami znajdował się gdzieś indziej. Cała drżę ze strachu, który opanowuje moje myśli i ciało. Błagam, niech ktoś to przerwie.

- Co się tutaj dzieje?! - Och, dzięki Bogu. - Ty. - Dyrektor wskazuje palcem bruneta. - Idziesz ze mną. Rozejść się do klas. NATYCHMIAST. - Dodaje, posyłając wszystkim groźne spojrzenia.

Serce wali mi zdumiewająco głośno kiedy ze strachem patrzę na zakrwawionego, obolałego bruneta. Zanim dociera do mnie to, co właśnie zrobiłam, klęczę przed chłopakiem i chusteczką higieniczną staram się zetrzeć spływające po jego twarzy strużki krwi.

- Cz-czy wszystko w porządku? Powinieneś iść do pielęgniarki, nie wyglądasz zbyt dobrze - stwierdzam, posyłając mu nieśmiały uśmiech. Chichocze pod nosem i lekceważąco macha dłonią.

- Wyliżę się, zaufaj mi.

- Krwawisz... - Przypominam.

Brunet przechyla głowę, przyglądając mi się z zaciekawieniem. Spuszczam wzrok wyraźnie zawstydzona i zakładam kosmyk włosów za ucho.

- Simon.

- Luna. - Chłopak unosi moją dłoń do góry i delikatnie muska wierzch jej skóry ustami.  Napełniam płuca gęstym powietrzem. Czuję, jak tracę grunt pod nogami.  - Miło mi cię poznać, ale... Lepiej jeśli już pójdę. - Kciukiem wskazuję budynek za sobą.

- Poczekaj. - Zagradza mi drogę swoim ciałem. Znajomy błysk w jego oku budzi we mnie czujność. Odsuwam się na bezpieczną odległość i słabym uśmiechem usiłuję zamaskować niezadowolenie. - Chciałabyś się spotkać gdzieś po szkole? Chętnie poznam nową twarzyczkę.

Zaciskam usta w wąską linię. Lekko pocieram dłońmi ramiona, aby rozgrzać swoje ciało i dodać sobie otuchy.

- Ja... Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - odpowiadam, siląc się na miły ton. Toczę wewnętrzną walkę z myślami.

- Nie daj się prosić - mówi błagalnie. - No dalej, nie pożałujesz. - Żartobliwie szturcha mnie w ramię. Chichoczę nerwowo i lekko kiwam głową.

- Zgoda.

~*~

Witam witam!

No i jest 3! Obiecuję, że w następnym rozdziale pojawi się już pan Balsano. Swoją drogą, kolejna część już na sto procent w piątek, bo po słodkim tygodniu lenistwa wracam do szkoły ( a tak przyjemnie siedziało się w domu) No nic, to by było na tyle. Do napisania!

Gwiazdki i komentarze mile widziane 😂💓 (bardzo motywują!)

Buziaki,
Lottie 😘🌺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro