Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 15 •

- Dlaczego nic nie powiedziałeś? - mówię szeptem, nieprzerwanie utrzymując swój wyczekujący wzrok na siedzącym obok chłopaku. Podnosi na mnie swoje okalające czułością tęczówki i posyła jeden z najpiękniejszych uśmiechów, na jaki go stać. Mam ochotę poprosić go, by już nigdy nie znikał on z jego twarzy.

- Nie powiedziałem o czym? - Przełyka głośno ślinę i prostuje się na kanapie. Walczy, z zawzięciem wymalowanym na twarzy. Sam ze sobą, ze swoimi myślami. Dotykam palcami jego niespokojnie drżących ust i uśmiecham się ciepło.

- Że Simon... Nina... - jąkam się.

- Wyglądałaś na zakochaną - wzdycha. Marszczę brwi z niezrozumieniem. - Nie chciałem odbierać ci szczęścia. - Spuszczam na chwilę głowę, by dokładnie przenalizować wszystkie słowa i dogłębnie przetrawić ich sens. Słyszę doskonale w tej ciszy swoje bijące serce i płytki, przyspieszony oddech.

- Ty mi je dajesz - wypalam bez zastanowienia, nieco zażenowana, zakrywając kosmykami włosów czerwieniące się policzki. Radosne ogniki tańczą w jego czekoladowych źrenicach, kiedy pochyla się nade mną i mówi melodyjnym głosem:

- Hm? Mogłabyś powtórzyć? Chyba nie usłyszałem. - Wybucham głośnym, perlistym śmiechem i szturcham go w ramię. Matteo wyszczerza rząd zębów w głupkowatym uśmiechu i nieoczekiwanie spycha mnie z kanapy.

- Palant! - podsumowuję, wstając z podłogi i rozmasowując obolały tyłek. Balsano figlarnie porusza brwiami, wygodnie rozkłada się na sofie, wyciąga nogi i wsuwa dłonie pod kark. Uderzam go w głowę poduszką i zagryzam wargę, w oczekiwaniu na jego reakcję.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiłaś? To deklaracja wojny! - krzyczy, podrywając się z miejsca. Łapie mnie w pasie i rzuca na kanapę, przywalając ciężarem swojego ciała. - I co ja mam z tobą zrobić? - szepcze mi do ucha i delikatnie przygryza jego płatek. Słyszę, jak mruczy z zadowoleniem i jego wzrok w końcu dopada moich spragnionych ust. Moje serce wystrzela niczym fajerwerki, a umysł i ciało odmawiają posłuszeństwa, oddając się tej niespodziewanej przyjemności. Jego wargi są takie ciepłe i miękkie. Cudowne.

- Zaczekaj. - Głos mam ochrypły, nasączony emocjami. Wspieram się na rękach i wyswobadzam z jego objęć. Przez jego twarz przemyka grymas niezadowolenia, w mgnieniu oka zastąpiony troską i smutkiem. Bierze głęboki wdech, przeczesuje włosy palcami i wsuwa dłonie do kieszeni spodni.

- Co się dzieje? Zrobiłem coś nie tak? - odzywa się niepewnie, przerywając utkaną pajęczyną ciszę.

- Muszę siku - mamroczę żałosnie, posyłając mu uroczy uśmiech. Matteo zaciska usta w wąską kreskę i nieprzerwanie patrzy w moją twarz, starając się dostrzec jakąkolwiek oznakę rozbawienia. Jest tak poważny, że nawet zaczyna mnie to śmieszyć.

- Zepsułaś cały romantyczny nastrój, Valente - burczy z pretensją, zrezygnowany opadając na kanapę.

- Przepraszam - mówię z udawaną skruchą i delikatnie cmokam go w usta. - Zaraz wracam.

Wychodząc z pomieszczenia, zatrzymuję się w progu, by łypnąć z czułością na wciskającego się w róg sofy bruneta. Nie posiadam się z radości, że mogę spędzać czas w jego towarzystwie, smakować jego ust, przeczesywać włosy, rozmawiać, śmiać się. To jak najwspanialszy sen, o którego spełnieniu nawet nie śmiałam marzyć. Ale nie mogę cieszyć się w pełni takim obrotem spraw, kiedy mam na głowie inne, czekające na ich rozwiązanie. Potrzebuję ratunku przed przyduszającym poczuciem bezradności, rozsiewanym przez osoby, które nie cofną się przed niczym, by definitywnie zakończyć ten szczęśliwy rozdział w moim życiu.

Nie mogę na to pozwolić. Nie mogę pozwolić, by bezczelnie wkradły się z buciorami w moje życie i zasiały w nim spustoszenie. Boję się jednak, że płomyk nadziei, iskierka odwagi, która rozpala się w moim sercu, zgaśnie podczas konfrontacji z okrutną rzeczywistością.

Przemywam twarz chłodną wodą, osuszam ją ręcznikiem i wracam do salonu. Wtulam się w ciepłe ramiona chłopaka, pozwalając by wszystkie smutki i zmartwienia choć na krótką chwilę odeszły w niepamięć. Słyszę radosny chichot, więc podnoszę głowę i zatapiam spojrzenie w jego iście niebiańskich, czekoladowych tęczówkach.

- Przylepa - stwierdza z zadowoleniem, zacieśniając uścisk. Bierze kilka kosmyków moich włosów i nawija je sobie na palce. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy byłam tak szczęśliwa, kiedy czułam, że osoba, której poświęcam swój czas, odgrywa tak istotną rolę w moim życiu. Martwię się, że wystarczy jeden nieodpowiedni ruch, jedno potknięcie, a wszystko zniknie, pozostawiając mnie z niewyobrażalnym uczuciem pustki w sercu.

- Patrzysz na mnie - zauważam, otrząsając się z rozmyślań. Matteo nawija sobie na palce kosmyki moich włosów i zakłada mi je za ucho. Kiedy kończy, uśmiecha się słodko i aksamitnym, łagodnym głosem odpowiada:

- Mógłbym to robić godzinami.

/

 Hej! Całkiem długo mnie tutaj nie było, za co ogromnie Was przepraszam. Rozdział również jest krótki, nawet bardzo i wstyd, że przychodzę z czymś takim, ale trudno. Czuję, że nie stać mnie na nic lepszego. W ostatnim czasie nie mam weny ani chęci na pisanie, tym bardziej, że dopadły mnie wątpliwości, czy ta książka jest dobra. 

Nie wiem kiedy następny rozdział. Może za tydzień, za dwa, za miesiąc. Ciężko mi to określić. Jedno jest pewne: potrzebuję przerwy. Znikam na jakiś czas, postaram się komentować Wasze opowiadania, ale nic nie obiecuję. Dziękuję, że jesteście! Buziaki :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro