Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-=:2:=-

-Dzięki za podwózkę...-powiedziałam skulona siedząc na siedzeniu pasażera.
-Spoko... swoją drogą ładny kolor Jeepa-powiedział Stiles.
-Skad sie znacie z Derekiem?-w końcu spytałam.
-Mojego przyjaciela uczył.... uczył przemiany w wilkołaka-powiedział Stiles.
-To tak jak mmie i troszke Olivera...-Stiles wytrzeszczył oczy.
-Jesteś wilkołakiem?-spytał mrucząc cos pod nosem.
-Tak, a coś ci sie nie podoba?-spytał.
-Nie nic, po prostu miałem dziewczyne kojotołaka...-powiedział- Ale teraz jest z moim przyjacielem i nie mam z nią kontaktu...
-To szkoda...-powiedziałam.
Nastała niezręczna cisza. Myslałam o tym co powiedział mi Oliver rano.
-Stiles, bo wiesz ja....-przerwało mi buczenie auta z naprzeciwka.
-No cholera!-powiedział i spojrzał na mnie-mówiłaś coś?-dodał.
-Nie nic...-skłamałam. -daleko jeszcze?-dodałam.
-Nie nie jest daleko, już za zakrętem...-powiedział.

-Poradzisz sobie?-spytał.
Nogi się pode mną ugieły a ja opadłam na maske samochodu.
-Sama nie wiem, a po za tym masz przyjaciół którzy cie potrzebują...
-Nie zostawiam przyjaciół w potrzebie a zwłaszcza dziewczyn...-pomógł mi wejść do domu.
-Ale boli...
-A tak właściwie to co się stało?-spytał a ja zadrżałam.
Bałam sie powiedzieć że dostałam okres wiec chciałam cos ściemnic ale bałam sie że to nie wypali.
-Kobiece sprawy...-wymruczałam do stilesa.
-Co?-spytal dociekliwie.
Westchnęłam.
-Kobiece sprawy, no wiesz? Czy nie wiesz?-powiedziałam i spojrzałam na Stilesa.
-Ammm, okej... rozumiem...-powiedział i odwrócił wzrok-to tymbardziej z tobą zostanę...

Wcięło mnie, pomimo babskich spraw chciał ze mna zostać... O BOŻE!
Mój crush chce ze mna zostać pomimo tego że moge w każdej chwili go rozszarpać.
-Jesteś tego pewien?-spytałam a Stiles w odpowiedzy pokiwał głową potwierdzając.
-Ide do kuchni zrobię ci herbatę...-poszedł do kuchnie i zniknął na chwile.

Poszłam do swojego pokoju, otworzyłam szafe i spojrzałam na pudła z piżamami.
-No tak...-wyszeptałam i chwyciłam za pudlo podpisane piżamy.
-Pomóc?-spytał Stiles orientując sie gdzie jestem.
-Nie... nie trzeba-powuedziałam.
-Jesteś pewna?

Oczywiście że jestem pewna tego abym chodzila przy nowo poznanyn chlopaku w samej piżamie i puchatych kapciach.
Tak jestem tego świadoma.
-Zmeczona jestem...wymamrotałam do siebie lecz Stiles to usłyszał.
-To idź sie ogarnij może do łazienki a ja sobie tu poczekam...-powiedział i na mnie spojrzał pewnie sobie wyobrażał mnie nagą, choć o to bym go nie posądziła.
-Tylko żebym niczego nie zapomniała...-powiedziałam i zebrałam kilka rzeczy z pokojui zaniosłam je go łazienki na piętrze.
-Czegoś nie wzięłam...-rozejrzałam się po lazience, nie wzięłam podpasek...
-Zapomniałas chyba coś...-wręczyl mi opakowanie do rąk.
Czułam że sie rumienie, wiec pobieglam z opakowaniem do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam sie w piżamę:

Ogarnieta i świeżo pachnaca wrociłam do pokoju w którym czekał Stils.
Weszlam do pokoju i spojrzałam na pusty pokuj, zawiedzona lekko ale i spodziewałam się tego po nim. Zacinał się przy mówiniu intumnych sprawach ale jakoś przez to przetrwał.
-Co to?-na łóżku leżała jakaś karta, bła zmetolona więc ją wyprostowałam.-O nie...

Karta została wyrwana przeze mnie z mojego pamietnika, pisalam tam że sie zakochałam w Stilesie a głownie że mi sie on podoba. Czemu ja tego od razu nie spaliłam?!
-Nie...-zapłakałam.
Usiadłam na łóżku poturecku i zaczęłam płakać. To było złe, musiał wyjąć papierek z kosza na śmieci postawionego przy drzwiach, boże ale ja głupia byłam że tam to wrzuciłam.

***

-Jesteś pewna że chcesz iść do szkoły, wczoraj płakałaś przez całą noc i masz spuchniete oczy...-powiedział zaspany Oliver przechodzac obok otwartej łazienki.
Nałorzyłam na siebie makijaż i ubrałam sie w to:

Tak czarne spodnie żadzą podczas okresu. Wlożyłam do torby opakonie CHusteczek* i wyszłam z łazienki udajac sie do swojego pokoju.
Okno bylo otwarte po za tym ktoś hodził po moim pokoju, lecz to było tylko echo nadchodzące z podwurza.
-Oli!-krzyknęłam do brata ktory wychodził gotowy do wyjścia.
-Już...-ziewnął.
×Tylko nie Stiles...-pomyślałam i spojrzałam na niego smutnym wyrazem twarzy, a on nawet na mnie nie spojrzał, nawet mi nie pomachał.
-Myślę że zrozumie, Hej Stiles!-powiedział Oliver i usmiechnął sie do Stilesa.
-Cześć...-urwał i spojrzał na mnie.

Poczułam jego zapach, był smutny. Na pewno przez mnie...
-Możemy już jechać?-spytałam po czym chrząknęłam do brata.
-A tak, przepraszam...-wsiadł do samochodu i odjechaliśmy.
-Musisz z nim pogadać... powiedz mu co czujesz...
-Napewno już wie po przeczytaniu mojej kartki wyrwanej z pamiętnika...-jęknęłam a moje oczy wypełniły się łzami.
-Mela...-pociagnął nosem Oli.
-Nic mi nie bedzie... przeboleję to...

×Stiles×

Wyszedłem z domu prosto do Jeepa. Był lekko porysowany lecz moja uwagę przykuła Melania.
Kartka którą znalazłem w jej pokoju dalej siedziała mi w myślach. Może z nią pogadać? Zadawałem sobie te pytania przez całą noc lecz to nic nie pomogło.
-Hej Stiles!-usłyszałem Oliviera.
Uśmiechnąłem sie do niego.
-Cześć...-urwałem i skupiłem wzrok na Melanii.

A może ja to samo do niej czuje co ona do mnie? Ciągle te pytania w glowie na jej temat, jakoś nie mogę o niej zapomnieć..
×Może się w niej zakochałem?×
Myśli krażyły mi w kółko po glowie aż w końcu Mela odjechała swoim przecudownym limonkowym Jeepem.
Odetchnąłem z ulgą.
Po woli zastanawiałem sie czy to dobry pomysł aby sie jej zalytac o tą kartkę...

×Melania×

Odjechaliśmy kawałek od głównego posterunku i byliśmy już w szkole. Szłam ze zwieszoną glową az w koncu na kogos wpadłam.
-Oj przepraszam...-wymamrotałam.
-Nic... to na ciebie ostatnio wpadłem...-spojrzałam do góry.

To byl ten wielki goryl ktory trzymal mnie przed upadkiem zaledwie wczoraj.
-Dzieki...-nie wiem czemu to powiedziałam.
Czesto robi i mysle nad tym co nie ma sensu. Zrobilo mi się głupio.
-Aha...-odsapnął.-Dominic-podał mi rękę.
-MELAnia-powiedziałam i podałam mu swoją rekę.
-A co z tym co wczoraj z toba odjechał?-spytał a ja zmieniłam wyraz twarzy.
-Przepraszam mogłem nie pytać...-powiedział-co masz teraz?-spytał.
-Teraz Angielski-wymruczałam a on zlapał mnie za rękę...

Znowu to samo, kokejny złapał mnie za ręke.
Poszedł ze mną na angielski. Byłam troszkę zakłopotana.
-To tutaj, w sumie mamy razem Angielski...
Pociągnął mnie za sobą do klasy. Usiadł za mną. Czułam się niezręcznie. Wyjęła swój zeszyt do bazgrolenia i zeszyt przedmiotowy. Wzięłam ołówek do ręki i pochłonęła mnie satysfakcja z tego co robię.
-Hale!-krzyknęła nauczycielka a ja się outomatycznie wyprostowałam.
×Spokojnie-ktoś się wdarł do mojego umysłu.
Dominic szturchnął mnie, ręka spadła mi i wsunęłam palce między jego palce u ręki.
Cała klasa się popatrzyła na mnie, jakbym była jakimś kurde mordercą. To że noszę nazwisko HALE to nie znaczy że można mnie wytykać palcem jak to zrobił blondyn.
×Nie mogę...-powiedziałam przez swój mały móżdżek do Dominica.
Wstałam ze łzami w oczach z krzesła i wybiegłam pakujące swoje rzeczy.
-Mela!-krzyknął za mną Dominic.
Wbiegłam do szatni i rzuciłam torbą. Ze złości i strachu przed przemianą zaczęłam się przemieniać.
-Melania!-wrzasnął na mnie Dominic-podał i pokazał oczy Betty, a ja Ommegi. -Przepraszam nie wiedziałem...-mruknął.
-Aghhh....-mruknęłam w trakcie walczenia z przemianą.
-Mela...-wyrwałam się Domonikowi.-Wiem że mnie później i tak zabijesz...-pocałował mnie...

Prosto w usta...
-Hee...-odetchnęłam ciężko po pocałunku.-Nigdy więcej tego nie rób...-powiedziałam siadając na ławce zdala od Dominica.
-Musiałem... nie mogłem się powstrzymać...-podszedł do mnie i jeszcze raz mnie pocałował.
-Mela!!!-krzyknął Stiles i go odepchnął ode mnie.
-Hah...-powiedziałam i prubowałam nie wybuchnąć płaczem.-Nienawidzę ciebie!

Nawet go nie znałam a na starcie stracił moje zaufanie.
-Mela...
-Stiles...
Byłam zdruzgotana.

***

-Mela, poczekaj chwilę-powiedział Stiles.
-Słucham...-powiedziałam z smutkiem w oczach.
-Mogę do ciebie... chcę z tobą porozmawiać.-powiedział.
-No dobra...-w tym samym momencie Oliver wszedł nam w drogę.
-Już jestem...-wsiadł do samochodu.
Stiles puścił mi oczko a ja się zarumieniłam.
-U siostra co jest?-spytał Oliver i spojrzał na Stilesa.
-A nic nic...-wysapałam podekscytowana.
-Okej siostra powoli zaczynam się ciebie bać...-powiedział Oliver i zapiął pas.
-No to jedziemy...-powiedzialam i zapaliłam Jeepa.

-Mela ktoś do ciebie!-czytałam właśnie książkę gdy nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły a w nich stanął Stiles.
-Mieliśmy porozmawiać, a po za tym... chcę wyjaśnić tę kartkę co napisałaś...-wymruczał.
-Też bym chciała...-jeknęłam.

-Mela, czy ty coś do mnie czujesz?-spytał sie mnie.
-Nie chce przechodzic przez to drugi raz, ja po prostu chcę miłości...-skłamała ale o jednocześniw to była moja prawda, bo chciałam poczuć sie kochana a nie odrzucona.
-Jak to nie chesz przez to przechodzić drugi raz?-zapytał Stiles.
-Mój były zranił mnie bardzo psychicznie wiec dlatego napisałam na kartce że bardzo mi brakuje twojego usmiechu... ja chce poczuć że jestem kochana... a nie odrzucona...-powiedziałam i zwiesiłam głowę.
-Mela mozesz mi wszystko powiedzieć...-otarł swoimi kciukami moje łzy na policzkach.
-Bo ja... ja cos do ciebie czuje ale nie wiem czy to jest zauroczenie...-powiedziałam z niepewnością.
-Ja myśle że to cos wiecej-zarumienił sie lekko a ja ciężko westchnęłam.
-To znaczy?-spytałam troszke głupio jak to na CIEMNĄ blondynke przystało.
-Chyba też coś czuję...-powiedział a ja zapłakałam.-hej... nie płacz z powodu że wyznałem ci miłość...-przez gardlo mi by to nie przeszło, a co dopiero jemu?

Wypowiedział to z takim trudem jakbym miała mi coś zrobić.
-Kocham... cie Melanie Hale, czy zostaniesz moja dziewczyną?-spojrzał mi w moje spuchniete oczy i sie usmiechnal-pieknie wygladasz jak placzesz...-nie wierzylam wlasnym oczom...
Rozplywam sie....
-T-tak...-oboje jękneliśmy ze smiechu.
-Ale tak na serio?-spytał zdruzgotany a ja się kiwnęłam głową.
Bez wachania pocałował mnie...
-lubie cię...
-Siostra...-wparował do pokoju Oliver.
-Wypad stąd!!!-krzyknęłam i rzuciłam w jego poduszką którą miałam pod ręką.
  Niestety ja złapał i odrzucił. Całemu zdarzeniu.
-Poczekaj ja to załatwię-wstał i podszedł do drzwi. Zamknął je z chukiem. Usłyszałam jakby któs uderzył tyłkiem o panele.
  Parsknęliśmy śmiechem i zaczęliśmy turlać sie po pokoju ze śmiechu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro