Rozdział VI
Kroczyłem niepewnie za bratem przez przedpokój. Doszliśmy do pomieszczenia, w którym przebywali nasi rodzice. Moim oczom ukazali się Mikoto i Fugaku, wraz z pewną dziewczyną. Była to niziutka brunetka z włosami do ramion, o piwnych oczach. Miała prosty, lekko zadarty nosek oraz rumiane policzki. Kiedy weszliśmy do środka, trwała ożywiona rozmowa między moją rodzicielką a dziewczyną Itachiego. W sumie nadal nie potrafiłem w to uwierzyć, że pokochał kogoś innego niż wódkę. To było nie do przyjęcia!
Dziewczyna nie była piękna, ale też nie była brzydka. Może oczarowała Itachiego charakterem? Z moim bratem to jest wszystko możliwe..
Rozmowa nagle ucichła, a każda para oczu zwróciła się w naszą stronę. Przyznałem szczerze, że trochę się zawstydziłem. Co ta rodzina robiła z człowiekiem?!
— Echm — chrząknął Itachi — Marika to jest Sasuke, Sasuke to jest Marika.
Podałem dziewczynie dłoń, a ona odwzajemniła gest z uśmiechem na ustach.
— Cześć. Miło poznać — wydukałem nieco zbity z tropu. Wydawało mi się, że skądś ją znałem, jednak nie byłem tego pewny.
— Hej — odparła Marika i usadowiła się lekko na kanapie.
Po tym nastąpiła niezręczna cisza, która przerwał mój brat.
— To może ja zrobię herbatę — stwierdził, po chwili już go nie było w pomieszczeniu.
Usiadłem obok dziewczyny, następnie zabierając głos.
— Więc... — zacząłem — jak poznałaś Itachiego?
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i odpowiedziała delikatnym tonem.
— Poznaliśmy się na imprezie. Na początku wiele nie rozmawialiśmy, ale nasze spojrzenia co chwilę się krzyżowały... — Brunetka nieźle się rozmarzyła.
„Zazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie
Jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie
Jeszcze, choć mieszkamy w jednym mieście to
Wcale się nie znamy, przedstawiają nas znajomi wreszcie."
Czarny HIFI ft. Pezet — Niedopowiedzenia
— Potem zbajerował mnie kiepską gadką — dodała, a na mojej twarzy zawitał uśmiech.
Musiałem przyznać, że Itachi nie był mistrzem podrywu. Zwykle jego komplementy zaliczały się po poziomu: „Masz fajne cycki. Mogę dotknąć?" albo „Ładna jesteś" — szkoda tylko, że oba były po kilku głębszych, kiedy nie rozróżniał już facetów od kobiet. Bywa i tak...
— Jaką kiepską gadką? — oburzył się mój brat, wchodząc z herbatą do pokoju. — Nawet nie wiesz jak się starałem!
Po pokoju rozbrzmiał dźwięk śmiechu obecnych. Tę przemiłą atmosferę przerwał sygnał dzwonka od drzwi.
— Otworzę — mruknąłem, następnie udałem się w stronę wejścia.
W drzwiach stał Naruto. Miał na sobie granatową, lekko zmiętą bluzę i zwykłe jeansy. Do tego już brudne, wychodzone trampki. Cały on...
— Siema, Sasuke! Masz czas? Może byśmy się gdzieś razem wybrali, co? — zapytał w pośpiechu, szczerząc się irytująco.
— Sorka, stary, ale teraz jestem zajęty — mruknąłem jakby od niechcenia.
Zauważyłem jak zagląda za moje ramię, poszerzając swój uśmiech na twarzy.
— Już widzę, czym tak zajęty jesteś.
Obróciłem się i zobaczyłem Marikę, która stała w przedpokoju.
Delikatnie podnosiłem kąciki ust do góry. Naruto, ty idioto — przemknęło mi przez myśl.
— To jest dziewczyna Itachiego — powiedziałem nieco zirytowany.
— To ty z dziewczyną Itachiego? — mruknął podejrzliwie, a po chwili zapaliła mu się lampka w głowie. — Toooo Itachi ma dziewczynę?! — wydarł się na cały głos.
— Ciszej, Naruto! — Wypchnąłem blondyna za drzwi i sam wyszedłem na korytarz.
— Też jetem zdziwiony. Jakoś mi to do niego nie pasuje. — Wzruszyłem ramionami — Ale jak widać się kochają.
Naruto oparł dwa palce o brodę oraz zaczął nad czymś rozmyślać.
— To niemożliwe, żeby pokochał kogoś innego niż wódkę — mruknął po chwili.
— Jak widać możliwe — dodałem już nieco znużony tą konwersacją.
Po chwili z mieszkania wyszedł Itachi ze swoją dziewczyną.
— Siema, Naruto! Co ty tu robisz? — zapytał, podchodząc do nas i naciskając na guzik, aby przywołać windę.
— Ano, siema. Przyszedłem po Sasuke, ale ten ma gości, przez to jakoś nie może wyjść. — Zerknął na mnie z oburzeniem.
— Jak widać my już wychodzimy, więc możesz iść Sasuke — zwrócił się do mnie Itachi.
Westchnąłem, kiedy mój brat zniknął za drzwiami windy wraz z Mariką.
— Dobra stary, pójdę z tobą. Wejdź, muszę się tylko ogarnąć.
Weszliśmy do mieszkania, a Naruto poszedł się przywitać z moimi rodzicami.
Przebrałem się, nałożyłem biały, zwykły podkoszulek do tego jeansy z lekko opuszczonym krokiem i granatową bluzę z białymi elementami. Do tego wszystkiego nałożyłem adidasy.
— To co idziemy, Naruto?
Blondyn tylko pokiwał głową, następnie wyszliśmy z mieszkania.
— To gdzie idziemy? — zapytałem.
— Zobaczysz. — Naruto uśmiechnął się tajemniczo, kompletnie to do niego nie pasowało.
— Gdzie idziemy? — mruknąłem poirytowany.
— No, zobaczysz! Trochę cierpliwości! — odpowiedział oburzony.
Co jak co, ale byłem tutaj osobnikiem, który miał cierpliwość za dwóch...
Szliśmy przez osiedle. Nie poznałem jeszcze celu, który wyznaczył nam Naruto. Choć musiałem przyznać, że zaciekawił mnie tym. Może jakiś kolejny melanżyk się szykował?
Doszliśmy do bloku Temari, co nieco mnie zdziwiło. W końcu rzadko bywaliśmy w mieszkaniu rodzeństwa Sabaku.
Weszliśmy do klatki schodowej i pokonaliśmy kilkanaście stopni, aby dojść na pierwsze piętro. Naruto z wielkim uśmiechem zapukał do drzwi o numerze dwadzieścia dwa.
Otworzył nam czerwonowłosy chłopak, który chyba nie był zadowolony z naszego przyjścia. Przynajmniej mi się tak wydawało...
— Cześć. Możecie wejść. Już na was czekają — rzucił beznamiętnie, po chwili zniknął w przedpokoju, a my weszliśmy do środka.
Kto na nas czeka? — przemknęło mi przez myśli. Naruto, co ty kurwa zaś kombinowałeś?
Dotarliśmy, aż do salonu, w którym przebywali: Kiba, Shikamaru, Suigetsu, Rock Lee oraz gospodarz. Z kuchni jeszcze wyszła Temari wraz z Sakurą i Ino.
Sporo tu tego bydła — pomyślałem.
Moją uwagę przykuła Haruno, a mianowicie jej wygląd. Coś czułem, że Ino przewróciła jej szafę do góry nogami. Dziewczyna miała na sobie ciemnogranatowe rurki, do tego beżową, lekko zwiewną koszulkę oraz na to kremowy sweterek. Blondynka zapewne dorwała się także do jej włosów, gdyż były starannie ułożone i wyprostowane. Całość podkreślał delikatny, prawie niewidoczny makijaż. Musiałem przyznać, że w takiej wersji podobała mi się bardziej niż jako dresiara. W końcu wyglądała jak dziewczyna.
Dziewczyny przywitały się z nami, a następnie usiadły przy stole, zagłębiając się w swoje babskie ploteczki.
— Siema, chłopaki! — wydarł się Naruto, ja natomiast skinąłem w ich stronę głową.
— Siema, siema. — Wyszczerzył się Suigestu.
— Widzę, że melanż się kręci. Na razie czuję się jak na stypie — mruknąłem ironicznie, na co Hozuki spiorunował mnie spojrzeniem. Jakoś nie bardzo się tym przejąłem.
Kiba nagle wstał i podszedł do Yamanaki.
— Jak tam, dupeczki? O czym gadacie?
— Na pewno nie o czymś, co by cię zainteresowało — odparła Temari, patrząc na niego surowo.
Już Inuzuki miał otwierać usta, gdy Ino go wyprzedziła:
— Na pewno nie jest to seks, dziewczyny i wódka — bąknęła, spychając jego dłoń ze swojego ramienia.
— Eeee... No, to na pewno mnie nie interesuje. — Westchnął i ponownie udał się w naszą stronę.
Posadziłem swój szanowny tyłeczek z rodu Uchiha na skórzanej kanapie. Rozejrzałem się po pokoju. Był utrzymany w piaskowych barwach. Meble przyjemnie raziły swoim jasnym kolorem drewna, a barwa ścian idealnie się z nimi komponowała. Na podłodze leżał duży, frędzlowaty dywan. Znajdował się tutaj również stół, krzesła, kanapa, telewizor, kredens i kilka drobnych półek. Salon był dość mały, ale przytulny.
Nagle chłopaki zebrali się i wyszli do sklepu, po jakiegoś browara. Chciałem iść z nimi, ale powstrzymała mnie silna ręka Naruto.
— Ty zostajesz tutaj — mruknął.
Nie za bardzo cokolwiek z tego rozumiałem, ale jego ton głosu był tak poważny, że postanowiłem zostać. Po raz pierwszy zdarzyła mi się taka sytuacja z blondynem.
Wszyscy opuścili mieszkanie, słyszałem jedynie śmiech dziewczyn, które aktualnie przebywały w kuchni. Siedziałem tak chwilę, kiedy ekipa wróciła z browarami i oczywiście nie obyło się bez czegoś mocniejszego.
Usiedliśmy ekipą przy stole, razem z przedstawicielkami płci przeciwnej i... się zaczęło.
Po którymś kieliszku z kolei, zaczęliśmy grać w butelkę.
Pierwsza kręciła wstawiona już lekko Temari, wypadło na blondyna.
— Naruto — zaczęła, bełkocząc — masz wyznać miłość Gaarze. Ale wiesz, tak z sercem — wymamrotała, po czym opróżniła kieliszek do dna.
— Nie ma mowy! Kurwa, co to ma być?! — oburzył się Naruto, który ledwo siedział.
— Wyznawaj albo, kurwa, rozpruję ci jaja! — krzyknęła Temari, waląc pięścią w stół. Ta baba to miała temperament.
— Dooobrze — wyjąkał Uzumaki i zwrócił się przerażony w stronę, nieprzytomnego Sabaku. — Hej, Gaara — szepnął mu na ucho. — Kocham cię! — krzyknął.
Po czym usłyszeliśmy tylko:
— Ałaaaaaa! Za co?!
— Nie dryj mi się do ucha, głąbie!
— No, dobra, dobra — wymamrotał Naruto, po czym usiadł na podłodze.
Wszyscy jednak stwierdziliśmy, że granie na panelach będzie o wiele wygodniejsze, więc poszliśmy w ślady za blondynem.
Następny kręcił Uzumaki, wypadło na Shikamaru.
— Hmmm. — Zamyślił się blondyn, a po chwili na jego twarzy zawitał szatański uśmiech. — Pocałuj Temari! — zawołał, pokazując palcem i chichocząc pod nosem.
Shikamaru spojrzał na niego jak na idiotę.
— Jakie to upierdliwe...
Przybliżył się do Sabaku, której policzki zmieniły kolor na czerwień.
Jednak nie doczekaliśmy tego romantycznego incydentu, gdyż blondynka wymierzyła celny cios w twarz chłopaka.
Teraz Shikamaru kręcił butelką. Do zadania została przydzielona Ino. Musiała zatańczyć na stole. Oczywiście był to pomysł Kiby, który podsunął go brunetowi.
Impreza nadal się rozkręcała, po kilku godzinach jednak nie zauważyłem nikogo w pomieszczeniu, oprócz Sakury.
— Ejj... — zacząłem — gdzie są wszyscy?
— Nie mam pojęcia. — Dziewczyna wzruszyła ramionami. Musiałem przyznać, że nieźle się trzymała. Zerknąłem na nią przelotnie, siedziała obok mnie na kanapie. Skrzyżowałem spojrzenie z jej wzrokiem.
„Twoje oczy trochę smutne chyba patrzą prosto w moje i
Nic nie mówisz znów, ja milczę też, ale oboje mówimy:
Chyba chcę, lecz wybacz, wiesz, trochę się boję."
Czarny HIFI ft. Pezet — Niedopowiedzenia
W radiu leciała cicha, spokojna melodia. Poczułem, że muszę coś zrobić. Wstałem oraz podałem Sakurze rękę. Spojrzała na mnie zdziwiona, po czym ujęła moją dłoń.
Przyciągnąłem ją do siebie delikatnie i objąłem w pasie. Do moich nozdrzy doszedł delikatny, liliowy zapach. Napawałem się nim. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Sakura delikatnie się we mnie wtuliła, a ja poczułem jej dotyk. To wspaniałe uczucie. W dodatku w naszych głowach szumiało przez spożyty wcześniej alkohol. Poruszaliśmy się wolno. Nasze oddechy były spokojne i synchronizowały się ze sobą. Nagle Sakura uniosła głowę; spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie wiedziałem czy to z powodu trunków, ale tęczówki dziewczyny wyjątkowo mieniły się zielenią. To spowodowało, że się w nich zatraciłem. Nasze twarze zaczęły się do siebie powoli przybliżać. Delikatnie musnąłem jej usta, przez co poczułem malinowy smak. Po chwili jednak zapominając o całym bożym świecie, zatopiliśmy się w sobie. Składałem pocałunki na ustach Haruno, nie myśląc o niczym innym. Objąłem dłońmi twarz Sakury i wbiłem się mocniej w wargi. Nasze języki wirowały we wspólnym tańcu. Do tego wszystkiego, pobudzał mnie również zapach dziewczyny.
„Bo tak jak Twoje feromony, żadne Coco nie działa,
Jesteś pięknym motylem, uwięzionym w kokonie ciała."
Bezczel fr. Kroolik Underwood — Nie umiemy żyć ze sobą
Jej dłoń powędrowała do moich włosów oraz zaczęła je przeczesywać. Jęknąłem pomiędzy pocałunkami. Nie chciałem, aby ta chwila się skończyła. Jednak po chwili oderwaliśmy się od siebie, głośno dysząc. Usiadłem na kanapie, aby spokojnie odpocząć i wyrównać oddech. Dziewczyna zrobiła to samo. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy.
— Chodź, odprowadzę cię do domu — zaproponowałem.
Oszołomiona Sakura jedynie pokiwała twierdząco głową.
Pomogłem jej wstać, następnie oboje udaliśmy się do przedpokoju, aby pozbierać swoje rzeczy.
Wyszliśmy w ciszy z budynku. Była już chłodna noc, dlatego bez słowa ściągnąłem swoją bluzę i zarzuciłem ją na ramiona Sakurze. Ta jedynie uśmiechnęła się do mnie blado. Aura tej chwili sprawiła, że splotłem jej dłoń ze swoją. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu, nie czuliśmy potrzeby, aby ze sobą rozmawiać. Po kilku minutach doszliśmy do bloku.
Stanąłem obok windy oraz już miałem do niej wsiadać, kiedy zatrzymała mnie Sakura.
— Idziesz tak bez pożegnania? — zapytała, udając obrażoną. Alkohol, który płynął w naszych żyłach, robił swoje.
Uśmiechnąłem się zadziornie pod nosem, by po chwili musnąć usta dziewczyny. Przyparłem ją do ściany, a nasze języki splotły się ze sobą. Moja ręka jeździła po udzie Sakury. Jednak wszystko, co dobre szybko miało swój koniec. Oderwaliśmy się od siebie, a Haruno oddała mi bluzę i z uśmiechem poszła do mieszkania. Ja natomiast lekko się potykając, wsiadłem do windy.
Otworzyłem drzwi i wszedłem cicho do środka. Dzięki Bogu, wszyscy spali.
Niestety na moje nieszczęście, musiałem uderzyć w szafkę małym palcem u nogi w swoim pokoju.
— Kurwa mać!!! — wymsknęło mi się głośno.
Jednak, kiedy wyszukałem w tych ciemnościach swojego kochanego łóżeczka, za które oddałbym życie, położyłem się spać, nawet nie przebierając ubrań.
Następnego dnia obudziłem się z olbrzymim kacem i pustką w głowie. Nic nie pamiętałem, nic! Ostatnie wydarzenie, jakie przyszło mi do głowy, to wyznanie miłości przez Naruto Gaarze. Cholera jasna! Więcej nie będę pił! Taa jasne... Sasuke, kogo ty oszukiwałeś? — mruknąłem do siebie oraz udałem się do kuchni, aby zaspokoić swoje pragnienie.
Kiedy do moich ust przedostał się zimny, zbawienny napój, do kuchni weszła moja matka.
— Sasuke, co ty tutaj robisz? — zapytała zdziwiona. — Ty nie w szkole?
Spojrzałem na zegarek, który wisiał na ścianie.
— O kuurrrw....! Już ósma!
Szybkim krokiem wróciłem do pokoju i się ogarnąłem. Spakowałem potrzebne rzeczy, następnie zrobiłem sobie kanapkę, po czym wybiegłem pędem z domu na autobus.
Po czterdziestu minutach byłem już na miejscu.
Miałem nadzieję, że wyrobię na kolejną lekcję. Jeśli ojciec by się dowiedział, że kolejny raz piłem i poszedłem na wagary, to mi Itachi nawet nie pomoże.
Szybko otworzyłem drzwi od szafki oraz pozbierałem swoje rzeczy.
Udało mi się zdążyć na biologię z Tsunade. Westchnąłem zrezygnowany. Ja dzisiaj miałem jakiegoś pieprzonego pecha.
Lekcje na szczęście jakoś szybko mi zleciały, mimo że moja głowa aż prosiła o ratunek. Po drodze do domu spotkałem Sakurę.
— Hej — odezwała się pierwsza, lekko się czerwieniąc. Zdziwiłem się nieco jej zachowaniem.
— Siema. Coś się stało? Jesteś cała czerwona — zapytałem, patrząc na zarumienioną twarz dziewczyny.
— No, bo, my wczoraj... — zaczęła.
— Ale co my? — Zdziwiony, wykrzywiłem usta.
Staliśmy tak chwilę w ciszy, a Haruno patrzyła na swoje wychodzone trampki.
— Czyli nie pamiętasz.. — szepnęła cicho, lekko spuszczając głowę.
— Ale co mam pamiętać? — jęknąłem ze zdumienia.
— My wczoraj... — Po tych słowach nastała kilkusekundowa cisza. — Całowaliśmy się.
Stanąłem jak wryty, a moje serce zabiło mocniej. Ale jak to? Nic z tego nie rozumiałem. Nie rozumiałem swojego zachowania. Nie rozumiałem samego siebie. Nie rozumiałem. A może ja nie chciałem rozumieć?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro