2
Alicja przebudziła się rano, przeciągając się. Szybko przetarła oczy i rozejrzała sie nerwowo do okoła. Odetchnęła z ulgą widząc jasno różowe ściany i drewniane, stare meble.
-"To nie był sen"- pomyślała z uśmiechem.- "dalej jestem w Krainie Czarów u Kapelusznika". Spojrzała na swój notatnik leżący na szawce nocnej. Pięknym pismem była napisana wiadomość:
"Moja Alicjo.
Musiałem iść załatwić coś bardzo ważnego. Na dole zostawiłem Ci śniadanie, a w łazience jest uszyta dla Ciebie sukienka. Mam nadzieje, że jedzienie będzie smakować a ubranie Ci się spodoba. Będę za niedługo.
Twój Kapelusznik."
Dziewczyna niechcąc jeszcze wstawać, postanowiła coś narysować. Złapała ołówek i wzieła się do pracy.
||Time Skip||
Alicja spojrzała na swoje dzieło i oblała się mocnym rumieńcem. Nieświadomnie narysowała siebie i Terranta podczas wczorajszego pocałunku.
"Musze o tym zapomnieć, tak jak obiecałam"- postanowiła w myślach. Wyrwała kartke, zgniotła i rzuciła nią na oślep. Nietrafiła do kosza, jednak nie zauwarzyła tego. Wstała i ruszyła do kuchni. Tak jak było w liście, czekało na nią śniadanie. Uśmiechnęła się szeroko i siadła, żeby zacząć jeść.
||Time Skip||
Blondynka pozmywała i schowała naczynia do szafki. Poszła do łazienki i odświerzyła się. Ubrała się i przejrzała w dużym lustrze. Sukienka była ciemno niebieska i błyszcząca z błękitną halką, w również błyszczącymi, niebieskimi kwiatami. Była szeroka, sięgająca kolan i miała białe wypuchłe rękawy. Do tego były jeszcze błyszczące ciemno niebieskie pantofelki.
-piękna- szepnęła Alicja do siebie- może się przejde?- zerknęła za okno- Taki dzisiaj piękny dzień- kiwnęła głową. Napisała jeszcze krótki list i wyszła z domu.
||Time Skip||
Dziewczyna szła po ścieszcze zbierając kwiaty.
-dzień dobry~ - z zamyślenia wyrwał ją chrypliwy, przeciągliwy głos.
-witaj Kocie!- uradowała się widząc go na gałęzi drzewa.
-coś się~, stało~?- zapytał, przechylając głowe na bok- ostatnio byłaś tutaj~, kiedy znowu musiałaś nam pomóc~.
-postanowiłam was odwiedzić- powiedziała z entuzjazmem.
-yhym...~- mruknął. Dziewczyna wyciągnęła rękę i pogłaskała go. Po raz pierwszy jej na to pozwolił- Mrrryyy...~- zamruczał szczęśliwie- a powiedz mi~, gdzie się~, zatrzymałaś~?
-u Kapelusznika.
-yhym...~- powtórzył- może~, lepiej już idź~, bo jeszcze,~ będzie się o ciebie martwił~. Ale pamiętaj~, że jeszcze się spotkamy~ - uśmiechnął się i zniknał. Alicja zaczeła wracać do domu, nucąc jakąś wesołą melodie.
•w tym samym czasie•
Terrant wszedł do domu i zauwarzył kartke.
"Drogi Kapeluszniku.
Poszłam na krótki spacec. Nie musisz się martwić. Wrócę jak najszybciej.
Twoja Alicja.
PS. Dziękuje za sukienke. Jest prześliczna."
Rudowłosy uśmiechnął się. Postanowił zaparzyć herbatę. W między czasie poszedł do pokoju Alicji. Wszystko wyglądało tam tak, jakby dziewczyny nigdy tam nie było. Gdy miał wychodzić, zauważył niedużą kulke koło kosza. Podniósł kartkę i wyprostował ją. Zaczerwienił się przyglądając rysunkowi. Był naprawde perfekcyjnie wykonany.
-"Dlaczego chciała go wyrzycić?"- równo zagiął kartkę i schował do kieszeni. Zszedł na dół i siadł w kuchni. Wyjął pognieciony rysynek i przyjrzyglądał mu się.
-wróciłam!- słysząc głos dziewczyne schował go w ostatniej chwili.
-Alicjo!- odwrócił się do niej i zamarł. Promienie wpadające przez okno muskały jej bladą skóre i błyszczącą sukienkę, przez co w oczach Terranta wyglądała nieziemsko- wyglądasz przepięknie- zarumieniła się.
-ta sukienka jest prześliczna- podeszła do niego i przytuliła go- dziękuje- Po chwili znowu patrzyli sobie głęboko w oczy. Ich myśli odpłynęły wraz z rozsądkiem. Zbliżali się do siebie coraz bardziej. Ich usta prawie się zetknęły gdy rozległ się zachrypnięty śmiech.
-co ja widze~ - powiedział Kot. Rudowłosy i blądynka odskoczyli od siebie- prosze~, prosze~.
-idź z tąd kocurze!- krzyknął Kapeluszni- czego tu w ogóle szukasz?
-sensacji~- zaśmiał się- i widze~, że już ją mam~. Naszą małą Alicje~, coś ciągnie do Terranta~. Wszyscy~, będą o tym mówić~.
-to nie prawda!- zaprzeczyła blądynka tupiąc nogą- to tylko mój przyjaciel!- rudowłosy poczuł ukłucie w sercu.
-skoro tak mówisz~.
-wynocha!- wrzasnął Kapelusznik tak, że wystraszył dziewczyne. Oczy zrobiły się złote, żyło rude włosy pobledły.
-no dobra~ - uśmiechnął się kot i zniknął.
-Terrant ja...
-musze iść- przerwał jej rudowłosy i wściekły poszedł na góre, zostawiając ją samą.
-"co go ugryzło?"- pomyślała- "dlaczego jest zły?"- po jej policzkach powoli płynęły łzy.- "co ja mu zrobiłam?"- rozpłakała się na dobre. Wybiegła z domu trzaskając dzwiami. Zaczeła biec ścieszką, mając ograniczoną widoczność. Zatrzymała się daleko od wzgórza i siadła pod jednym z drzew.
-co się stało, Alijco?- usłyszała zatroskany głos Białej Królowej. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale z jej ust wydarł się tylko głośny szloch- No już... nie płacz...- jasnowłosa usiadła obok niej i przytuliła- co się stało?- zapytała ponownie delikatnym głosem.
-Terrant... jest... na mnie... bardzo... zły... a ja... nawet...nie wiem o c-co...- wydukała.- a t-to wszystko prze-z Kota.
-co zrobił?- blądynka lekko się uspokoiła.
-ja i Kapelusznik...- urwała. Nie chciała mówić królowej o prawie pocałunku- staliśmy przytuleni, a tu nagle pojawił się kot i zaczął opowiadać głupoty, że niby coś czuje do Terranta. Zaprzeczyłam mówiąc, że to tylko mój przyjaciel. Wtedy Kapelusznik wydarł się na kota tak bardzo, że aż mnie przestraszył. Gdy kot zniknał Terrant zły poszedł na góre i nie chciał ze mną rozmawiać- Alicja znowu się rozpłakała.
-ciii...- królowa pogłaskała ją po plecach. Obie wstały z ziemi- Króliku!- zawołała.
-tak wasza wysokość?- ukłonił się lekko- ojej Alicjo! Co się stało?- zapytał dziewczyne.
-zaprowadz ją do pałacu i daj ziołowej herbatki. Ja załatwię jedną sprawe i do was dołącze, dobrze?- powiedziała jasnowłosa.
-oczywiście. Chodźmy, Alicjo- zwierzak wziął blądynkę za rękę i zaczął prowadzić w strone pałacu. Królowa jeszcze chwile obserwowała ich, a potem ruszyła w strone domu Kapelusznika.
•w tym samym czasie•
Terrant usłyszał płacz, a potem trzask dzwi. Zbiegł na dół, jednak nikogo nie zastał.
-Alicjo?- cisza- Alicjo?!- dalej nic- głupek!!- wrzasną na siebie- dlaczego, to, że jesteśmy tylko przyjaciółmi tak mnie boli?!- wywrucił stół, wraz z zawartością. Opadł na fotel i ukrył twarz w dłoniach- Głupek!!! Głupek!! Głupek! Głupek...- załamał się i zaczą płakać. Siedział tak dopuki ktoś nie zapukał do dzwi. Mając nadzieje, że to Alicja wstał i pobiegł otworzyć. Jednak zaniast blądynki stała tam Biała Królowa.
-co się stało?- zarządała wyjaśnień.
-a co się miało stać?- unikał odpowiedzi.
-nie udawaj! Spotkałam Alicje. Siedziała pod jednym z drzew, zalewając się łzami- Kapelusznik szroko otworzył złote oczy- ależ tu bałagan- weszła do środka i zaczeła wszystko ustawiać z powrotem. Gdy skończyła, poklepała jeden z foteli. Gospodasz zamknął dzwi i zajął wskazane miejsce. Królowa siadła na przeciwko i spojrzała Terantowi w oczy- płakałeś?- zdziwiła się. Kiwnął głową- czemu?
-bo ją zraniłem, mimo że nie chciałem. Boji się mnie teraz, prawda?- do jego oczu znowu napłyneły łzy.
-kochasz ją- stwierdziła z uśmiechem.
-sam nie wiem. To są szalone uczucia.
-tak jak ty, Szalony Kapeluszniku- zaśmiała sie lekko.
-gdzie ona jest? Gdzie moja Alicja?
-w zamku z moją siostrą i Królikiem.
-moge ją zobaczyć?
-narazie nie- Terrant posmutniał- zobaczysz, że sama tu przyjdzie. Daj jej tylko troche czasu- uśmiechnęła się. Tak rozmawiali jeszcze przez godzine. Kapelusznik opowiedział o pocałunku i prawie pocałunku, oraz o tym jak słowa dziewczyny o "tylko przyjacielach" go zabolały. Poźniej Królowa porzegnała się i wróciła do zamku.
Alicja482001
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro