Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Alicja siedziała na ławce w parku, szkicując. Słońce delikatnie gładziło jej policzki.
-pssyyt- rozległ się cichy dzwięk. Skupiona na rysunku dziewczyna nie zwruciła na to uwagi- pssssyyyyt!- tym razem głośniej. Blądynka podniosła wzrok, ale pokręciła głową wracając do poprzedniego zajęcia- psssssyyyyyttt!!- tym razem strasznie głośny dzwięk wyprwadził ją z rownowagi. Zaczeła nerwowo rozglądać się dookoła. Jej zwrok przykół dziwna postać.
-królik?- wstała i ruszyła w tamtą strone. Zwierzak zaczał uciakać- króliku czekaj!- biegła za nim aż do dużej nory- znowu to samo- mruknęła i skoczyła do środka. Leciała i leciała, aż wylądowała w dużym pomieszczeniu.Wzieła fiolke i klucz leżące na stoliku. Schowała klucz do kieszeni i upiła nie duży łyk. Zmniejszła się, zabrała kolosanke z pudełeczka i preszła przez drzwiczki. Ugryzła ciastko i wróciła do swojego rozmiaru. Zaczeła biec dobrze znaną ścieszką. Z daleka zauważyła Czerwoną i Białą Królową. Pobiegła do nich jak najszybciej.
-dzień dobry- powiedziała kłaniając się.
-witaj Alicjo- uśmiechneła się serdecznie jasnowłosa- co cię do nas sprowadza?
-to żadna z waszych wysokości nie wysłała po mnie królika?- zdziwiła się blądynka.
-nie- zaprzeczyła czerwonowłosa.
-Alicja!- królik wyskoczył zza krzaków i podbiegł do dziewczyny by ją uściskać- dobrze że jednak za mną przyszłaś- mówił szybko.
-co się stało?- zapytała dziewczyna.
-Kapelusznik... cie... wzywa...
-musze do niego biec!- krzyknęła wystraszona.
-Alicjo...?- zaczeła biała królowa.
-przepraszam wasze wysokości, musze iść!- ukłoniła się szybko i pobiegła w strone domu na wzgórzu. Zdyszana zapukała do dzwi. Po chwili otworzyły się, a w nich stał Kapelusznik z szerokim usmiechem.
-moja Alicjo!- uradował się, przytulając ją. Blądynka uspokoiła się widząc szcześliwego przyjaciela, wsłuchując się lekko przyścieszone bicie jego serca- tak bardzo tęskniłem.
-ja też- przyznała z uśmiechem- coś się stało? Czemu mnie wzywałeś?
-chciałem cie znowu zobaczyć- uśmiechnał się z lekkim rumieńcem- a co to?- zapytał patrząc na jej rękę. Wziął od niej szkicownik, przypomonając dziewczynie, że dalej ma go w ze sobą i przyjrzał się rysunkowi ukazującego jego- piękne!- powiedział z zachwyten.
-tak jak i osoba, którą przedstawia- powiedziała zamin zdąrzyła się zastanowić. Ukryła zaczerwienioną twarz w dłoniach. Rudowłosy złapał delikatnie jej nadgarstki i odsłonił jej buzie po czym splutł ich palce.
-tak samo jak i autorka- uśmiechnał się. Stali bardzo blisko siebie a dzieliły ich zaledwie centynetry-może... napijemy się herbatki?- zapytał w końcu.
-bardzo chętnie!- uśmiechneła się dziewczyna.
-więc chodź!-delikatnie pocągnął ją w strone ogrodu. Wszystko było już gotowe i czekało na nich. Przez dłuższą chwile pili w ciszy która mimo wszystko nie była krępująca- tak strasznie mi cie brakowało- powiedział w końcu- wiem, że się powtarzam, ale tak jest.
-mi też cie brakowało- Alicja wstała i podeszła do Kapelusznika. Usiadła mu na kolanach i przytuliła go. Gdy się odsunęła, ich twarze znowu były bardzo blisko i patrzeli sobie w oczy. Nim się obejrzeli ich usta zetknęły się w delikatnym pocałunku. Siedzieli tak, dopóki nie przerwało im pukanie do dzwi. Oderwali się od siebie odskakując jak poparzeni.
-to ja pójde otworzyć- powiedział rudowłosy. Blądynka kiwneła głowa. W milczeniu zajeła swoje miejsce a gospodasz ruszył wgłąb domu. Dziewczyna wzieła kika głębokich oddechów żeby załagodzic czerwień policzków. Po chwili Kapelusznik wrócił z Królowymi i Królikiem.
-Alicjo- zaczeła czerwonowłosa- niezdąrzyłyśmy zapytać, czy chciałabyś, byśmy pojawili się na podwieczorku.
-ależ oczywiście- blądynka dygneła delikatnie.
-dziękujemy- uśmiechneła się jasnowłosa. Tak zaczął się podwieczorek. Alicja i Kapelusznik starali udawać, że nic się nie stało przed przyjściem gości.

||Time skip||

-do widzenia- porzegnali się goście opuszczajac dom Kapelusznika.
-do widzenia- odpowiedzieli jednocześnie rudowłosy i blądynka.
-chodź za mną- powiedział Kapelusznik i zaprowadził Alicje do jednego z pokoji. Ze swojego cylindra wyjął niebieską prostą sukienke, która miała być piżamą dziewczyny- prosze- wręczył ją jej- a i Alicjo?
-tak?
-czy... możemy zapomnieć o tym co się dzisiaj stało? No wierz... o...- zaczerwienił się.
-jasne- uśmiechnęła się blądynka. Podeszła do rudowłosego i pocałowała go w policzek- dobranoc mój Kapeluszniku- męszczyzna pocałował ją w czoło.
-dobranoc moja Alicjo.

ΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔ

Heja ludzie!

Na prośbe mojej BFF, zaczełam pisać tą książkę, zwłaszcza o Alicji i Kapeluszniku. Jeśli widzicie jakieś błędy, (a na pewno będzie ich dużo) napiszcie a ja postaram się to poprawić, ale nie piszcie błędów językowych. Głosujcie i polecajcie znajomym.

Do zobaczenia!

Alicja482001

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro