Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6


-a ty tu czego?!- krzyknął Kapelusznik.
-pomóc wam,~ tak na przykład?~- Kot uśmiechnął się- chyba że~ wolicie tu zostać~ więc proszę~
-wypuść nas!- krzyknęła Królowa- Kocie proszę Cię, otwórz klatkę.
-najpierw~ usłyszę od Terranta przeprosiny za ostatnie~ nie byłeś~ zbyt miły~
-mowy nie ma!- oczy mężczyzny pociemniały- włazisz mi do domu bez zaproszenia, gadasz jakieś głupoty, skłucasz mnie i Alicję, A JA MAM CIĘ JESZCZE PRZEPRASZAĆ?!- krzyknął. Oczy stały się całkowicie złote, a włosy białe- NIE. MA. MOWY.- wycedził przez zęby.
-Kapeluszniku, proszę cię...- Alicja złapała jego dłoń. Mężczyzna zamachnął się tą ręką i wywrucił dziewczynę, która z głośnym sykiem upadła na posadzke.
-Alicja!- krzykneli Królowa i Królik siadając obok niej.
-nic ci się nie stało?- zapytała Mirana.
-ręka mnie boli- syknęła próbując wyprostować łokieć.
-Terrant co w ciebie wstąpiło? Patrz co zrobiłeś!- oburzył się Królik.
-czemu wszyscy się mnie czepiają?!- krzyknął Kapelusznik i odwrócił się. Na widok przyjaciółki ze zaszklonymi oczami trzymającej bolący łokieć, włosy wróciły do rudego koloru, a w znów zielonych oczach zebrały się łzy- A-alicjo...- upadł przed nią na kolana- tak cię przepraszam... nigdy w życiu sobie nie wybacze...- płakał.
-no już... Kapeluszniku... nie płacz, proszę...- blądynka podeszła do niego i chciała przytulić, ale mężczyzna szybko się odsunął.
-nie podchodz! Jestem niebezpieczny! Jeszcze znowu coś ci zrobię...
-ufam ci...
-niepotrzebnie...
-Terrant...
-Kocie, przepraszam Cię i otwórz w końcu te drzwi.
-takie to było trudne?~
-zamknij się i otwieraj!
-no dobra~ dobra~- otworzył zamek i tyle było widać Kapelusznika, który wybiegł jak najdalej od wszystkich, którym mógłby zrobić krzywdę.
-czekaj!- krzyknęła za nim Alicja, ale na marne. Zaczęła płakać.
-chodźmy stąd- Królowa położyła jej rękę na ramieniu. Dziewczyna pokiwała głową.

|| Time Skip ||

Po wydostaniu się z zamku, powolnym krokiem udali się w stronę pałacu Mirany. Alicja wciąż płakała. Bała się o Kapelusznika. Niewiedziała gdzie jest, co robi, ani jak się czuje.
-Alicjo? Wszystko w porządku?- Czerwona Królowa rzuciła jej się na szyję.
-Zelżbieta? Gdzie byłaś?- zapytała blądynka.
-to nie ważne. Słyszałam co się stało i tak mi przykro... to przeze mnie... gdybym nie okłamała siostry...
-no już nie płacz- Biała Królowa przytuliła siostrę- skoro nie powiedziałaś prawdy, to musiał być jakiś ważny powód, prawda?
-yhym... ale teraz to nie jest ważne. Co się stało Alicjo?
-nie chce o tym rozmawiać- Czerwonowłosa westchnęła.
-jak coś to przyjdź. Wysłucham cie.
-dziękuję. A teraz czy możemy iść coś zjeść? Ostatnio jadłam kilka godzin temu.
-oczywiście- powiedziałaby obie Królowe uśmiechając się.

|| Time Skip ||

Kapelusznik siedział w lesie zalewając się łzami. Skrzywdził ją. Zrobił to, choć przyrzekał, że to nie nastąpi. Jak ma teraz tak poprostu spojrzeć jej w oczy? W te piękne, błękitne, zapłkane oczy? Skoro ją kocha, dlaczego przy niej zawsze nie panuje nad gniewem? To wszystko było dla niego bez sensu. Więc siedział w lesie, na zwalonym drzewie i płakał jak dziecko, zastanawiając się, czy Alicja jeszcze kiedykolwiek mu wybaczy.

|| w tym samym czasie ||

-Alicjo, jak twoja ręka?- zapytała Biała Królowa podczas obiadu.
-już dobrze, dziękuję- odpowiedziała automatycznie.
-czemu nie jesz?- wtrąciła druga Królowa- wcześniej mówiłaś, że jesteś głodna, a teraz nawet nie ruszyłaś jedzenia.
-już mi jakoś przeszło- odpowiedziała tym samym tonem co wcześniej.
-Alicjo, chodzi o Terranta, prawda? Martwisz się o niego?- blądynka pokiwała głową.
-ale czy możemy o tym nie rozmawiać? Proszę...
-niema sprawy, moja droga- czerwonowłosa uśmiechnęła się smutno, a jej siostra prztakneła.
-dziękuję- dłuższą chwilę siedziały w ciszy.
-ale mimo wszystko uważam- zaczęła Zelżbieta, a Mirana spojrzała na nią gniewnie- że powinnaś zjeść, Alicjo. Od śniadania minęło z sześć godzin- Blondwłosa pokręciła lekko głową. Młodsza siostra wróciła wzrokiem na swój talerz, widząc że poprzedni temat nie zostanie znów poruszony.
-straciłam apetyt- niebiesko oka wstała od stołu, kulturalnie powiedziała "dziękuję" i wyszła. Siostry spojrzały po sobie i wiedziały, że myślą o tym samym. Tej dwójce znowu trzeba pomóc.

|| w tym samym czasie ||

-Kapeluszniku! Przestań w końcu się urzalać nad sobą i chodź ze mną!
-daj mi spokój!
-ale posłuchaj mnie chociaż!
-nie, Miałygo! Nie mam ochoty na rozmowy!- przerzucił nogi na drugą stronę pnia, obracając się do niej tyłem.
-no proszę Cię! Zachowujesz się jak obrażony dzieciak!
-wypraszam sobie!
-kłucisz się ze mną już pół godziny! To nie ma sensu i tak w końcu pójdziesz ze mną!
-a skąd ta pewność?!
-bo albo jak mężczyzna ruszysz się do niej, albo ja przyprowadze ją tutaj!
-no niech Ci już będzie- westchnął zrezygnowany.
-mówiłam- Miałyga uśmiechnęła się zwycięsko.
-a cicho bądź...

||Time Skip||

-Alicjo?- Czerwona Królowa wychyliła głowę zza drzwi spoglądając na dziewczynę, która siedziała na łóżku i patrzyła nieobecnym wzrokiem za okno- Alicjo, masz gości.
-nie przyjmuje odwiedzin- mruknęła.
-raczej sądzie, że dla tego kogoś zrobisz wyjątek- uśmiechnęła się i wyszła. Przez chwilę siedziała sama w ciszy, jednak drzwi ponownie się otworzyły, ale nawet nie spojrzała w tamtą stronę.
-czemu nie chcesz mnie widzieć, moja Alicjo?- dziewczyna zerwała się z miejsca i ze łzami w oczach przyglądała się przyjacielowi, który uśmiechał się lekko. Nim zdążył zareagować rzuciła mu się na szyję.
-nigdy więcej nie uciekaj tak bez słowa!- odsuneła się i uderzyła go w ramię, po czym znów przytuliła- nigdy więcej...- wyłkała.
-przysięgam- przyciągnął ją bliżej siebie- przysięgam- powtórzyć jej na ucho i delikatnie je pocałował- ja... kocham cie, moja Alicjo...
-kochasz mnie?- odsuneła się.
-tak- powiedział kiwając głową i gwałtowne się ramieniąc.
-ja ciebie też, Kapeluszniku- uśmiechnęła się i pocałowała rudowłosego.
-no nareszcie!- usłyszeli kilka uradowanych głosów. Odsuneli się od siebie, jednak sens tych słów dopiero po chwili do nich dotarł.
-że co?!- zapytali jednocześnie patrząc na zebranych koło drzwi przyjaciół.
-tak tylko czekaliśmy, kiedy będziecie w końcu razem- powiedziała Biała Królowa z lekkim rumieńcem.
-i w końcu się doczekaliśmy- dodał Królik.
-chociaż trochę to trwało- zauważyła Czerwona Królowa.
-i gdyby nie my, długo jeszcze musielibyśmy czekać- Miałyga oparła ręce na boki.
-no dokładnie!- dodał Marcowy Zając.
-choć raz powiedział coś na temat- zauważyła Myszka- to aż dziwne- spojrzała na niego.
-leci filiżanka!- krzyknął Marcowy i po chwili dekoncentracji wszystkich dookoła, jak powiedział tak się stało. Filiżanka, która wzięła się tam z niewiadomo skąd rozbiła się o ścianę.
-i po staremu- podsumowała Miałyga powodując u wszystkich napad śmiechu.
-proszę~ proszę~ proszę~- Kot pojawił się w pokoju- co ja widzę~! Nareszcie jesteście razem~
-ty też?- Alicja i Kapelusznik zapytali jednocześnie.
-jak wszyscy tutaj~- uśmiechnął się- ale żeby nie było,~ oczywiście bardzo się ciesze~- blondynka złapała rękę rudego i oparła głowę na jego ramieniu. Po chwili poczuła jak oczy zaczynają jej się zamykać.
-śpiąca?- zaśmiał się Terranta.
-yhym...- mruknęła.
-więc my może już pójdziemy- zasugerowała Biała Królowa.
-tak- przyznała jej siostra- idziemy wszyscy! No już! Do widzenia!- wyganiała wszystkich. Gdy w końcu Alicja i Kapelusznik zostali sami od razu rzucili się na łóżko i zmęczeni całym tym szalonym dniem, zasneli w swoich ramionach, szczęśliwi jak nigdy dotąd.

ΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔΔ

Hejka!

Przepraszam za brak rozdziału w zeszłym tygodniu, ale (przyznając się bez bicia) zapomniałam 😅... Od teraz rozdziały będą kiedy je napisze, bo zawsze jak mam wyznaczony termin to nie wyrabiam. Cała ja, roztrzepana, wiecznie, bujająca w obłokach, zapominalska wariatka ☺(🔫).

Więc, dla cierpliwych, czekajcie na kolejny rozdział.

Do następnego,

Alicja482001

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro