Zaszczuty kot
Stwierdziła, że życie to taka zabawa w sprawianie przykrości innym.
Nie umiała się w nią za bardzo bawić, bo przecież życie miało też zasady. A zasady te mówiły, że tylko szlachetni, dobrzy ludzie są godni szacunku. Ale w końcu, przyglądając się, odkryła, że gra polega właśnie na tym, by nie przestrzegać jej zasad.
Nie potrafiła do końca się z tym uporać, tak jak zwykle bywa, gdy od dziecka wpaja się komuś, co powinien robić, a co nie. Chyba była też trochę nadgorliwa. Ale choć nie robiła źle, nic nie przeszkadzało jej w tym, żeby myśleć źle.
A więc Felicja zaczęła grać w tą grę w myślach. Była pełna pogardy dla tych, którzy gardzili nią. Ale ona jeszcze nie gardziła na głos.
Skoro życie to taka zabawa w sprawianie przykrości innym, to chyba nie liczy się, kto robił to najdłużej, tylko kto zadał cios najmocniej.
Przestała ufać, komukolwiek. Wszyscy byli wrogami, wszyscy grali w tą beznadziejną grę. Czasem była nią zmęczona i miała już dość. Częściej jednak nie wyobrażała sobie, jak miałaby żyć inaczej. W ten sposób, w pełnym dystansie do innych, w ciągłym podejrzeniu, że każdy chce ją skrzywdzić, czuła się bezpieczna. Czuła się pewniej, będąc nieufna. Odpłacając się pięknym, za nadobne, nawet, jeśli te wszystkie sztylety, które ludzie z otoczenia mieli jej wbić w plecy, okazywały się tylko urojeniami. Zwykła rozmowa była dla niej pełna pól minowych, insynuacji tego, że ktoś chce udowodnić tylko, jaka jest beznadziejna i gorsza.
Uważała jednak, że lepiej być przygotowanym. Nawet jeśli alarm, jaki wszczynał się w jej głowie, miał tysiąc razy okazywać się fałszywy, to w końcu jednak przyjdzie dzień, kiedy ten właśnie alarm ją uchroni.
Felicja nie ufała. Zaufanie w świecie, który jest zabawą w robienie sobie przykrości, było dla niej doprawdy niepotrzebną kartą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro