Kim tak naprawdę jesteś Black?
Kolejny poranek nie różnił się od innych. Dziewczyna o złotym kolorze włosów wstała z łóżka, budzona przez promienie słońca. Miała może z piętnaście lat. Gdy tylko przetarła swoje zmęczone jeszcze oczy zobaczyła siedzącą na parapecie sowę z gazetą, którą zawsze zamawiała. Szybko wpuściła ptaka i wzięła przesyłkę. Sowa odleciała zadowolona, a blondynka zaczęła kartkować proroka w celu poszukania ciekawiącej ją informację nie zwracając uwagi na główny artykuł. W końcu znalazła wycinek z gazety i zdjęcie jej przyjaciół i ich rodziny. Dziewięcioro członków rodziny Weasley uśmiechało się szeroko i machało do niej.
Szybko zgniotła gazetę i schowała zdjęcie, gdy usłyszała ciężkie kroki i mocne pukanie do drzwi.
- Wstawać! Śniadanie! - zaskrzeczał nieprzyjemny głos jednej z pracownic w sierocińcu
- Już wstaje! - odkrzyknęła jej Renesme i ruszyła do szafy
Nie mogła się doczekać powrotu do Hogwartu, jej domu. Przebrana w wytarte, stare dżinsy i bluzkę z cyklem księżyców wyszła z pokoju zamykając go na klucz. Wolała uniknąć ciekawskich łap, które z chęcią zajrzałyby do jej kufra z niecodziennym wyposażeniem. Ta, to nie mogłoby być przyjemne.
Zeszła po niedawno odnowionych schodach i otworzyła drzwi do przestrzennego pomieszczenia. Szybko odebrała swoją porcję, po czym usiadła przy jednym ze stolików. Super jej najlepsi przyjaciele bawią się w Egipcie, a ona musi siedzieć całe wakacje w tym durnym sierocińcu. Ta myśl odebrała jej całkowicie apetyt. Nagle na przeciwko niej usiadła jej przyjaciółka.
- Znów wszyscy chłopacy się na ciebie gapią - szepnęła do niej Gabi
Była brunetką o rok starszą od Renesme. Jej ciemne oczy rozejrzały się po pomieszczeniu.
- Mimo to, żaden nie podejdzie - westchnęła blondynka, a jej przyjaciółka wybuchła śmiechem
- Onieśmielasz ich wszystkich swoim wyglądem dumnej arystokratki zmieszanej z niewinną słodkością - odparła, a dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem
'Nie wszystkich' pomyślała natychmiast o dwójce kochanych rudzielców.
- Wracam do pokoju - westchnęła Re odgarniając średniej długości włosy za lewe ucho ukazując pokaźny zbiór kolczyków
- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? - spytała z nadzieją brunetka
- Jak załatwisz pozwolenie - odpowiedziała jej druga i wyszła nie tknąwszy w końcu śniadania
Szybko wróciła i zamknęła się w pokoju. Zgarnęła zgniecioną gazetę, która ukazała zdjęcie poszukiwanego mordercy. Renesme spojrzała w jego oczy, które były jedynym dowodem, że facet jest żywy. Był w nich obłęd.
"Syriusz Black, pierwszy uciekinier z Azkabanu! Strzeżcie się czarodzieje" - taki napis widniał na pierwszej stronie. Dziewczyna nie wiedziała ile mu się przyglądała, patrząc tylko na jego oczy, których chciała poznać kolor. Niestety zdjęcie było czarno-białe, przez co ciężko było stwierdzić, czy na pewno miał stalowe oczy, czy inne. Nagle usłyszała jak ktoś puka. Po raz drugi zgniotła gazetę i po wyrzuceniu do kosza poszła otworzyć.
- No to idziemy? - spytała Gabi z dwiema zgodami w ręku
Re szybko pokiwała głową i ruszyła zamykając uprzednio pokój. Dziewczyny szły tak rozmawiając i śmiejąc się w najlepsze. Trwał słoneczny dzień, ale mimo to wiał zimny wiatr. Idealna pogoda na spacer po parku. Gdy weszły do jednej z kafejek w głośnikach zamiast muzyki słychać było informacje o jakimś mordercy. Jednak jedyne na co zwróciła uwagę Re to nazwisko Black. Znów on...
***
Re niedługo przed rozpoczęciem roku ruszyła na Pokątną po nowe książki. Jednak gdy skończyła zakupy zauważyła jak jest późno. Ruszyła więc do Dziurawego Kotła, aby zapytać o nocleg. Okazało się, że mimo wielu zajętych znalazł się i jeden wolny. Gdy szła do swojego pokoju mijając salonik nagle usłyszała krzyki znajomych osób. Już po chwili zobaczyła również Harry'ego. Oboje spojrzeli na siebie. Re pokazała, aby był cicho i przysłuchała się rozmowie. Gdy Harry usłyszał swoje imię również się przyłączył.
- Molly mówią, że Syriusz Black to szaleniec i może tak jest, ale był na tyle sprytny, że uciekł z Azkabanu, a dobrze wierz, że to graniczy z cudem. - mówił pan Weasley
'No tak znów Black' - pomyślała i spojrzała na Harry'ego, który jak zaklęty słuchał rozmowy dorosłych
- Mija już miesiąc, a nikt go nie widział ani o nim nie słyszał - 'Tak myślałam, więc to wszystko co było w Proroku to kłamstwa' - Wiemy tylko, po co uciekł i czego szuka, a nawet o tym nie wszystko
- Słucham? - spytała Molly
- Wiadome jest, że szuka Harry'ego, ale prawdopodobnie szuka jeszcze kogoś - odparł Artur
- Swojego dawnego pana? - spytała przestraszona żona, ale on westchną
- Możliwe, ale podobno przez sen wspominał jeszcze o jakiejś dziewczynie - odparł - Możliwe, że Rozalii
- Przecież sam ją zabił - oburzyła się kobieta
Re za wszelką cenę chciała usłyszeć więcej. Dowiedziała się wielu rzeczy o Black'u, ale wciąż jej wszystko nie pasowało. Mówili o tej Rozalii takimi emocjami, że ciężko było nie wyczytać tego iż była kimś ważnym dla mordercy. W takim razie czemu ją zabił? O co w tym wszystkim chodzi? Później napomnieli coś o strażnikach z Azkabanu, ale to już nie było dla dziewczyny ważne. Spojrzała na Harry'ego, który chwycił ją wciąż stojącą zamyśloną i zaciągną na górę.
Minęli pokój Percy'ego, który czegoś wyraźnie szukał, a przy drzwiach dwójkę jej ulubionych rozrabiaków. Widząc dziewczynę oboje pokazali, aby podeszła i pokazali jej zmienioną odznakę, zapewne zgubę ich starszego brata. Dziewczyna ledwo powstrzymała śmiech jednak spoglądając na Harry'ego zauważyła, że go to wcale tak nie bawi. Udawał śmiech, ale po tym co usłyszeli nie było się co dziwić. W końcu poszedł, a niedługo później Fred i George odprowadzili przyjaciółkę do jej pokoju.
***
Następnego ranka została zabrana wraz z rodziną Weasley, Harrym i Hermioną na peron. Gdy byli na miejscu pan Weasley poprosił Harry'ego na słówko. Re, aż ciągnęło, aby pójść za nimi, ale niestety jej rudzi przyjaciele na to nie pozwolili.
- Jesteście denerwujący - to było jedyne zdanie jakie wypowiedziała po bezprawnym przewieszeniu jej przez ramię i ruszeniu do jednego z przedziałów
Akurat trafili do przedziału, w którym siedzieli; Lee, Angelina i Alicja. Chłopacy z uśmiechem usiedli i posadzili blondynkę. Podróż mijała im w wesołej atmosferze, aż Re nie zaburczało w brzuchu. Wyszła z przedziału w celu poszukania czarownicy z wózkiem. Zaszła na sam koniec pociągu, ale mimo to nie mogła jej znaleźć. Już miała wracać, gdy pociąg nagle się zatrzymał. Re straciła równowagę i wpadła do ostatniego wagonu.
- Re? - zdziwiła się Miona
- Ała, mój łeb - złapała się za głowę
- Nic ci nie jest? - spytał Harry, a starsza dziewczyna pokręciła głową
Nagle zgasły wszystkie światła. Przez chwilę był rumor, a szczególnie kiedy do przedziału wpadł Neville, a zaraz po nim Ginny. W końcu uspokoił wszystkich ochrypły głos.
- Spokój!
Re już gdzieś słyszała ten głos. Ale to było tak odległe wspomnienie, że za żadne skarby nie mogła go z nikim skojarzyć. W końcu dzięki garści płomyków zapewne nowy profesor Obrony przed Czarną Magią oświetlił pomieszczenie.
- Dobra to ja może pójdę - odparłam i już miałam iść, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek
- Nie ruszać się z miejsc - zażądał spoglądając na mnie czujnymi oczami
Pokiwałam niepewnie głową, gdy coś otworzyło drzwi od przedziału. Zrobiło się zimno, a moje oczy rozszerzyły się. Nie wystraszyłam się samej postaci, a tego co ja w niej widziałam. Od dziecka mogłam widzieć nie tylko ciała ludzi, czy stworzeń, ale ich duszę. Gdy zobaczyłam duszę tego stworzenia widziałam wiele pięt po zabitych ludziach. Zabójstwo zostawia ślad na duszy, każde nawet najmniejsze. Ruszył on na Harry'ego, a do mnie podleciał drugi. Patrzył mi w oczy i złapał za drugi nadgarstek swą kościstą dłonią. Była strasznie zimna, ale nie krzyczałam. Przegryzłam wargę i zamknęłam oczy. Nagle coś mignęło, a gdy otworzyłam oczy nie było już postaci. Spojrzałam na nadgarstek, na którym został ślad po niecodziennym spotkaniu.
- Co to było? - spytałam łapiąc za nadgarstek i patrząc nieobecnym wzrokiem w drzwi
- Dementorzy z Azkabanu - odpowiedział ochrypły głos, a ja lekko się trzęsąc pokiwałam głową
- Powinnam już iść - stwierdziłam
- Poczekaj, jak ci na imię? - spytał starszy facet
- Renesme Rozalia - odpowiedziałam i natychmiast wyszłam
Szłam wciąż nieobecna wzrokiem, gdy usłyszałam krzyk bliźniaków.
- Re! - krzyknęli jednocześnie podbiegając i przytulając do siebie
Szybko ukryłam nadgarstek i wraz z nimi wróciłam do przedziału. Dziewczyny szybko złapały mnie w uścisk, a chłopacy zauważyli nadgarstek.
- Co się stało? - doskoczył do mnie Lee
- Dementor - odpowiedziałam
Już po chwili zostałam pochwycona przez "doktora" Lee, który opatrzył mi ranę.
***Renesme***
Kolejne dni mijały w Hogwarcie nadzwyczaj spokojnie. Wiele czasu musiałam poświęcać na naukę, ale też nie zabrakło czasu na żarty z rudzielcami. Temat Blacka prawie cały czas zajmował moją głowę. Co chwila pisali o nim w Proroku. Był blisko, a mną szargały sprzeczne uczucia. Z jednej strony bałam się go, a z drugiej miałam dziwne przeczucie. Te samo jak, gdy Harry'ego podejrzewano o to, że jest dziedzicem Slytherin' a. Uczucie, że jest inaczej, niż mówią inni. Słyszałam w głowie nieznajome mi głosy, które powinnam była pamiętać. Kobieta mnie przepraszała, ale nie wiem za co. Do tego te słowo "Niewinny".
Szłam korytarzem, gdy zauważyłam spore zbiorowisko pod wejściem do Domu Wspólnego. Przepchałam się przez tłum i zobaczyłam o co chodziło. Brak Grubej Damy. Później przyszedł dyrektor i nauczyciele. W końcu wyszło na to, że będziemy musieli spać w Wielkiej Sali. Szybko stamtąd odeszłam i ruszyłam na błona. Zasiadłam pod drzewem i patrzyłam w niebo. Nagle usłyszałam warczenie. Zdziwiona obróciłam głowę i zobaczyłam czarnego wychudzonego psa.
- Spokojnie piesku, nie zrobię ci krzywdy - odparłam, ale coś mi nie grało
Dusza tego zwierzęcia była dziwnie zdeformowana. Mimo to, gdy pies spojrzał mi w oczy uspokoił się. Przez chwile wydawał się zdziwiony, ale w końcu podszedł i dał się pogłaskać. Ze śmiechem drapałam kundla po brzuchu. W końcu usłyszałam czyjeś kroki. Pies nagle wstał i uciekł w stronę Zakazanego Lasu.
- Tu jesteś - usłyszałam pełen ulgi i jednocześnie surowy głos
- Profesor Lupin? - spytałam zdziwiona widząc jak kuca przy mnie
- Co ty tu robisz? - spytał, a ja rozejrzałam się
- Siedzę - odpowiedziałam wzruszając ramionami z uśmiechem
Profesor westchną, ale w jego oczach były rozbawione iskierki.
- Chodź, dyrektor oczekuje wszystkich w Wielkiej Sali - odparł
***
Snape podejrzewał, że Blackowi ktoś pomagał, ale niestety nie powiedział dokładnie kto. Mimo to domyślałam się o kogo mu chodziło. Nie mogłam powiedzieć, czy bardziej boje się Blacka, czy mnie bardziej interesuje. Nie wiem czemu, ale chciałam poznać jego wersję wydarzeń. Niby to szaleniec, ale... Eh, te myśli mnie dołują. Czemu tak go bronie?
W końcu, gdy mogliśmy wychodzić do Hogsmeade byłam szczęśliwa. Podczas jednego z wypadów odłączyłam się od Angeliny i Alicji, po czym ruszyłam do Trzech Mioteł. To wtedy zobaczyłam tam Harry'ego. Spojrzałam na całą trójkę wymownie. Wiedziałam, że nie ma zgody, ale w końcu tylko się zaśmiałam i usiadłam przy barze zamawiając Kremowe Piwo. Nagle do pomieszczenia weszli minister wraz z McGonagall, Hagridem i Flitwickiem. Widocznie mnie nie zauważyli. Mimo to wytężyłam słuch, aby usłyszeć o czym mówią. Bardzo zainteresowała mnie wypowiedź madam Rosmerty. Mówiła o Blacku jak o zwykłym chłopcu przyjaźniącym się z Jamesem Potterem.
- Był ojcem chrzestnym Harry'ego
Te zdanie wypowiedziane przez ministra zmroziło mnie całkowicie. Nagle kufel upadł mi na podłogę. Oczywiście na moje nieszczęście osoby, których podsłuchiwały usłyszeli to. Spojrzeli na mnie, ale ja wciąż miałam pusty wzrok.
- Panna Renesme? - zwróciła mnie na ziemie profesor McGonagall
- Dobry - przywitałam się starając się za wszelką cenę nie patrzeć na stolik za choinką.
- Ach, dużo słyszałaś moja droga? - spytał minister, a ja pokiwałam głową - Czy mogłabyś nie mówić nikomu o tej rozmowie?
Był widocznie zdenerwowany. Nie chciał, abym opowiedziała o tym Harry'emu. Wiedziałam, że słyszy to więc i tak wszystko wie.
- Oczywiście, ale nie ukrywam, że mnie również zainteresował ten temat - odparłam spoglądając na wszystkim z błyskiem w oku
Nauczyciele doskonale go znali. To spojrzenie typu 'pozwolicie mi zostać, czy mam dalej was podsłuchiwać?' W końcu zasiadłam z nimi i słuchałam dalej rozmowy. Zwróciłam uwagę na część wypowiedzi ministra jakby ją wykrzyczał.
- Opowiadali nam jak Pettigrew osaczył Blacka. Mugole mówili, że się rozpłakał. "Lily i James... Syriuszu! Jak mogłeś! Co by na to powiedziała Rozalia?!"
W tym momencie zakrztusiłam się nowym Kremowym Piwem. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Przepraszam, ale kim jest Rozalia? - spytałam
Wszyscy spojrzeli po sobie.
- To była niesamowicie zdolna czarownica. Zniknęła zaraz po tym zdarzeniu. Miała niesamowity dar widzenia duszy innych - spojrzałam na ministra zdziwiona, a w głowie pojawiło mi się zdanie
'Zupełnie jak ja'
- Oraz z tego co wiem jego żona - dodała madam Rosmerta
- Tak byli niesamowitą parą - odparł Flitwick, a ja zamyśliłam się
Dalej kontynuowali rozmowę. W końcu wyszli, a ja zostałam sama siorbiąc już trzeci kufel Kremowego Piwa. Spojrzałam na Harry'ego, który był strasznie blady, zresztą jak Ron i Hermiona. Tylko, żeby teraz nic sobie nie wbił do głowy. Musze go pilnować.
***
Siedziałam wciąż zamyślona na sofie w Pokoju Wspólnym. Na święta zostałam w Hogwarcie, ale nic się zbytnio nie działo. No poza Hardodziobem, którego skazali na śmierć. Biedny Hipogryf i oczywiście biedny Hagrid. Wracając przeglądałam stare kroniki szkoły w celu znalezienia czegoś o Blacku, gdy usłyszałam krzyki Rona. Nie do końca się im przysłuchiwałam, ale w końcu mnie zdenerwowały.
- Moglibyście zachowywać się trochę ciszej - odparłam spoglądając na nich
Byłam niewyspana, zmęczona i trochę głodna co tylko potęgowało mój gniew.
- Co się stało naszej kochanej Re? - spytał George siadając obok mnie
Już po chwili pojawił się i Fred.
- Czego tam szukasz malutka? - spytał drugi i wyrwał mi kroniki
Zaśmiałam się cicho i wyrwałam książkę.
- Zajmijcie się lepiej swoim Quidditchem - odparłam wystawiając język do Freda
- A jak wygramy to może wyjdziemy gdzieś razem? - zaproponował George
- Z tobą? - spytałam obracając się do niego z uśmiechem - No dobrze, ale lepiej wygraj, bo będę musiała cię pocieszać - stwierdziłam i pocałowałam chłopaka w czubek nosa
Z uśmiechem przyglądałam się jak rumieniec wkrada mu się na policzki. Wróciłam wzrokiem do książki opierając się o ramie rudzielca.
***
Chłopacy przed meczem byli tak zdenerwowani, że ciężko było uwierzyć. Centralnie chodzili jak na szpilkach. Wszyscy oczywiście zachwycali się Błyskawicą Harry'ego, który w końcu mógł jej dosiadać. Z uśmiechem zaszłam na trybuny i usiadłam obok jakiegoś chłopaka, który zarumienił się jak burak, gdy tylko na mnie spojrzał. Pokręciłam głową i spojrzałam na wlatujących przyjaciół. To będzie ciekawy mecz.
Gdy tylko Harry złapał znicza tłum oszalał. Ja również. Nagle zobaczyłam podlatującego Georga, który zatrzymał się przede mną do góry nogami z wielkim uśmiechem na twarzy. Wzięłam jego twarz w dłonie i pocałowałam. Rudowłosy trwał chwile zaskoczony, ale odwzajemnił gest. Nagle dookoła wszystko umilkło. Odsunęłam się od chłopaka i rozejrzałam się. Nagle wzniosły się krzyki, a ja ponownie złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. W końcu wziął mnie na ręce i wraz ze mną podleciał do Harry'ego.
- Idziemy, Harry! Balanga! W naszym pokoju wspólnym! Zaraz! - krzykną szczęśliwy
W końcu puścił mnie na ziemię i pocałował w czoło po czym ruszył wraz z drużyną się przebrać.
Balanga była świetna. Chłopacy przynieśli smakołyki. Natychmiast zgarnęłam butelkę Piwa Kremowego. Zabawa trwała cały dzień, aż do wieczora. W końcu McGonagall kazała wszystkim się kłaść, jednak ja nie chciałam spać. Poczekałam, aż wszystko ucichnie i ruszyłam narzucając na siebie jakieś sensowne ciuchy ruszyłam na kolejną nocną przechadzkę. Nie wiem którą, za dużo tego było. Dopiero w nocy zamek ukazywał prawdziwe piękno. Ciemne korytarze oświetlał jasny księżyc, a kurz wyglądał jak małe drobinki gwiazd. Szłam tak bez konkretnego celu.
Nagle usłyszałam jak ktoś biegnie. Ciekawa ruszyłam w tamtą stronę, ale nim coś zrobiłam ten ktoś wpadł na mnie. Przewróciliśmy się robiąc duży hałas. Postać złapała mnie za nadgarstek i nim zdążyłam cokolwiek zrobić znaleźliśmy się za jakimś posągiem. Poczułam dłoń na ustach. Spojrzałam na faceta przede mną i zamarłam. Syriusz Black! Pierwszy raz mogłam zobaczyć go w kolorach. Miał niesamowicie czarne włosy do pasa, woskowatą cerę i stalowe oczy, które skądś znałam. Szybko zobaczyłam jego duszę i stwierdziłam, że nie ma tam żadnego piętna, które zostawało na duszy przy morderstwie. Otworzyłam szeroko oczy. Nie zabił. Nie jest mordercą. Mężczyzna widocznie się zdziwił czując, że odetchnęłam z ulgą. Opuścił swoją dłoń ukazując moje usta i przyglądał mi się z wyrazem, którego nie mogłam odgadnąć. Obłęd w jego oczach jakby znikną. Przez chwile nawet wyglądał normalnie.
- Nie jesteś mordercą - szepnęłam, a oczy rozszerzyły mu się jeszcze mocniej
Pokiwał głową zgadzając się z moim stwierdzeniem.
- Więc kto? - spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi, gdyż słysząc zbliżające się kroki uciekł
Jak tylko znikną w jednym z tajnych przejść pojawiła się profesor McGonagall z dyrektorem. Stałam tak z szeroko otwartymi oczami utkwionymi przed sobą.
- Panno Renesme, co pani tu robi? - rozbrzmiał niespokojny głos opiekunki domu, a ja spojrzałam na nią i zamrugałam
- Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć
- Syriusz Black włamał się do zamku.... - zaczęła zdenerwowana, ale ja jej przerwałam
- Wiem - to jedno słowo wystarczyło - Lepiej wrócę do dormitorium - dodałam, ale nie zdążyłam iść, gdyż zabrzmiał głos dyrektora
- Wszystko w porządku, nic ci się nie stało? - spytał, a ja odwróciłam się do niego
- Miał obłęd w oczach - odparłam tylko i zniknęłam za zakrętem
Widocznie oboje stwierdzili, że powinnam na razie pobyć sama. Pewnie myśleli, że się bałam, ale ja byłam po prostu zamyślona. A co jak nie przybył tu, aby dopaść Harry'ego? Gdy dowiedziałam się dokładnie co się stało utwierdziłam się w tym przekonaniu. Skoro był w dormitorium chłopaków, to czemu chciał zaatakować Rona, a nie Pottera? Poza tym odkryłam, gdzie widziałam jego oczy. Wystarczyło spojrzeć w lustro. Ja miałam takie same!
***
Kilka tygodni później, gdy skończyły się już egzaminy, postanowiłam w końcu porozmawiać z profesorem Lupinem. Ruszyłam do niego szybkim jak na mnie krokiem.
- Możemy porozmawiać? - spytałam wchodząc do sali a, profesor spojrzał na mnie lekko zdziwiony
- Oczywiście - odparł po chwili - Chodźmy do mojego gabinetu
Tak jak powiedział, tak też zrobiliśmy. Usiadłam w fotelu zastanawiając się od czego zacząć. Dostałam kubek herbaty i spojrzałam na podrapaną twarz profesora.
- Więc co się stało? - spytał spoglądając na mnie
- Mam pytanie. Nie do końca związane z Obroną - zaczęłam - Znał pan Blacka, prawda? - spytałam
Mężczyzna, który właśnie chciał upić łyk zakrztusił się i odłożył szybko kubek.
- Słucham? - spytał zdziwiony
- Słyszałam, że znał pan ojca Harry'ego, oraz fakt, że nie rozstawał się on w tamtych czasach z Blackiem, więc to oczywiste, że pan go znał - wyjaśniłam patrząc jak źrenice profesora powiększają się z każdym słowem
- Niesamowita umiejętność łączenia faktów - pochwalił mnie, a ja wiedziałam, że chce zmienić temat
- Dziękuje, ale nie odpowiedział pan na pytanie - zauważyłam
- To prawda - odpowiedział - Znałem go, a przynajmniej zdawało mi się, że znam
- Znał go pan - odparłam, co widocznie go zdziwiło - Słyszał pan na pewno co się wczoraj stało - zaczęłam po chwili, a on pokiwał głową - Ja również słyszałam, gdyż nie było mnie tego dnia w Pokoju Wspólnym Gryfonów - drążyłam - Tej nocy widziałam Syriusza Blacka
Profesor patrzył na mnie czekając co dalej powiem z coraz większym zdziwieniem, zainteresowaniem i niepokojem.
- Nie wiem, czy pan słyszał, ale potrafię widzieć...
- Duszę innych - dokończył ze mną - Zupełnie jak Rozalia - dodał chyba niezbyt świadomy, że mówi na głos
Już po chwili chyba to do niego dotarło, bo zamilkł.
- Słyszałam już o niej - odparłam, a on spojrzał na mnie zdziwiony
- Wiele razy o tym wspominała. Gdy tylko na mnie spojrzała... - zaczął i nagle spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami
- Wiedziała kim pan jest - przytaknęłam z delikatnym uśmiechem - Miałam tak samo - zapewniłam go, a gdy zobaczyłam, że chowa twarz w dłoniach zaśmiałam się cicho i dotknęłam jego ramienia
Gdy uniósł na mnie wzrok zobaczyłam zdziwienie.
- Mówił panu ktoś, że jest profesor zbyt uprzedzony co do reakcje ludzi na ten mały "futerkowy" problem? - spytałam retorycznie, a on jeszcze szerzej otworzył oczy
Zaśmiałam się cicho i wyprostowałam rozsiadając w fotelu.
- Wracając do Blacka i jego duszy, to była czysta - odparłam, a widząc jego pytający wzrok dodałam - Nie miał piętna po morderstwie. Nie zabił
Mężczyzna jakby zasępił się lekko zamyślony.
- Wszyscy mówią, że zabił tego Petera i sporą ilość mugoli, ale nie mógł tego zrobić. Gdyby tak się stało... - zaczęłam, ale przerwałam, gdy zobaczyłam jak profesor podchodzi do biurka, gdzie leżałam Mapa Huncwotów!
Już miałam się pytać skąd ją ma i dlaczego wie, jak działa, ale coś do mnie dotarło. Zaraz.... Lunatyk!
- Pan jest Lunatykiem - powiedziałam zaskoczona
- Harry mówił, że widział Petera Pettigrew na mapie - odparł
Szybko do niego podeszłam i zobaczyłam cztery ślady. Harry Potter, Hermiona Granger, Ron Weasley i Peter Pettigrew! Już po chwili pojawiła się kolejna kropka podpisana Syriusz Black. Wciągną dwójkę z nich do tunelu pod Bijącą Wierzbą.
- Masz tu zostać - rozkazał nakładając płaszcz
- Ale...
- Nie będę powtarzać - zagrzmiał i znikną za drzwiami
O nie. Tak się nie bawimy. Wyszłam zaraz po nim, rzucając na siebie zaklęcie Kameleona. Ruszyłam biegiem, ale profesor znikną mi z pola widzenia. Miał dłuższe nogi, ale może to i lepiej. Przynajmniej nie wie, że pobiegłam za nim. Z daleka widziałam jak szturcha narośl na brutalnym drzewie, które sztywnieje i wskakuje do tunelu.
- Więc tak to się robi - szepnęłam i pobiegłam po czym zrobiłam to samo
Postąpiłam tak samo i Wierzba ponownie zamarła. Ruszyłam biegiem słysząc krzyki dochodzące z chaty. Zatrzymałam się przy drzwiach przysłuchując się rozmowie. Chciałam wejść tam i powiedzieć im wszystko. Całej trójce, ale nie mogłam.
- Przecież wiedzą - usłyszałam Lupina - W każdym razie nauczyciele, no i Renesme - moje imię wypowiedział tak cicho jak było to możliwe
- Wiedziała? - spytał Harry zaskoczony
- Widziała to w mojej duszy - odparł jakby niespokojnie
Później dalej rozmawiali, a ja wciąż się przysłuchiwałam.
- Animag - usłyszałam ochrypły głos Blacka - Nazywa się Peter Pettigrew...
- Wiedziałam - szepnęłam bezgłośnie
Szczur Rona. Dlatego Krzywołap na niego polował. Dlaczego wcześniej nie zwracałam na to uwagi? Ale byłam ślepa! Jednak trójka przyjaciół nie uwierzyła w to o czym rozmawiali.
Nawet nie zauważyłam, gdy przestałam używać zaklęcia. Nagle poczułam czyjąś dłoń, która zakrywa mi usta i już po chwili byłam pod peleryną Niewidką. Spojrzałam w niesamowicie czarne oczy zdziwiona. Snape! Ch*lera do kwadratu! Gorzej nie mogłam trafić. Otworzył on drzwi, które zaskrzypiały. Gdy zobaczyłam zranionego Rona, chciałam wybiec i go uleczyć. Przecież znałam zaklęcie, które choć częściowo mogło mu pomóc. Jednak zostałam przytrzymana przez profesora. Zaczęłam szukać wzrokiem Petera, ale go nie widziałam. Przysłuchiwałam się rozmowie, a raczej kłótni z rozszerzającymi oczami. Na koniec spojrzałam na Snape'a, który wyprostował się. Był zły. Czułam to.
- Tak, dlatego - powiedział zdejmując pelerynę i przesuwając mnie jedną ręką do tyłu
Drugą trzymał różdżkę wycelowaną w Lupina. Słuchałam wymiany zdań mężczyzn, gdy usłyszałam trzask. Zobaczyłam wijącego się nauczyciela. Chciałam natychmiast podbiec, ale Snape mi przeszkodził.
- A ty dokąd? - wysyczał
Nie tylko ja ruszyłam na ratunek. Wybiegł także Syriusz. Oboje mierzyli w siebie morderczymi spojrzeniami.
- Niech pan poczeka - zaczęłam stając pomiędzy mężczyznami - Przecież można to na spokojnie... - zaczęłam
- Milczeć. Całej waszej czwórce grozi zawieszenie w prawach ucznia
W tej chwili usłyszałam głos Hermiony.
- Ale jeśli... jeśli pan się myli... - zaczęła, czym wywołała u mnie wielkie zdziwienie
Już po chwili dołączył się do niej Potter. Zaczęły się wrzaski, a ja cofnęłam się o krok wpadając na Blacka, który jakby objął mnie ramieniem. Nikt tego nie zauważył, ale ten mały gest był jak kolejna część układanki. No tak te same oczy, brak rodziców i nazwiska... Jak mogłam wcześniej tego nie powiązać. On jest moim ojcem! Syriusz Black jest moim ojcem! A Rozalia była matką! To dlatego mam taki sam dar jak ona. Z rozmyśleń wyrwał mnie krzyk, później trzask i latający Snape. Gdy uderzył w ścianę i się osuną na ziemię podbiegłam, aby sprawdzić, czy żyje. Odetchnęłam, gdy okazało się, że tak było. Spojrzałam na trójkę przyjaciół, którzy zaatakowali profesora. Widziałam jak Hermiona panikuje, żadne z nich nie było pewnych czy dobrze postąpiło. Mój wzrok zwrócił się w stronę Lupina, który wił się na podłodze.
Podbiegłam do niego i po chwili zobaczyłam, że nie tylko ja postanowiłam zrobić taki ruch. Wraz z Blackiem rozwiązaliśmy nauczyciela, który wstał otrzepując się. Ja odsunęłam się i ponownie natrafiłam na człowieka, którego tak chciałam poznać. W tym momencie zaczęły się pytania.
- Jak dowiedziałeś się, gdzie on jest? - spytał Lupin
Spojrzałam na niego. Zza pazuchy wyciągną zdjęcie Rona i jego rodziny. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że na ramieniu chłopaka siedzi Parszywek. Przyjrzałam się szczurowi i zobaczyłam to samo co, gdy widziałam czarnego psa. Jego dusza była dziwna jakby chciała ukryć, kim naprawdę jest. Gdy wszystko zaczęło się wyjaśniać czułam jak wszystko czego dowiedziałam się w tym roku łączy się w całość i wyrzuca fałszywe elementy. Niestety chyba jako jedyna wierzyłam w słowa Lupina i Blacka.
- TO NIEPRAWDA! - krzykną Harry - ON BYŁ ICH STRAŻNIKIEM TAJEMNICY! POWIEDZIAŁ TO, ZANIM PAN SIĘ POJAWIŁ, POWIEDZIAŁ, ŻE ICH ZABIŁ!
Pokazał na Blacka, a ja zobaczyłam w jego oczach łzy.
- Tak Harry... jakbym ich zabił - zaczął się obwiniać wyjaśniając, że sam namówił Lily i Jamesa, aby uczynili z Petera strażnika, to jak tego żałował - Co ja zrobiłem?
W moich oczach również pojawiły się na chwile łzy. Spojrzałam na ojca i położyłam mu rękę na ramieniu. Później odezwał się Lupin, któremu udało się nakłonić Rona do oddania szczura. W końcu zamiast niego pojawił się facet, który do złudzenia przypominał wielkie, brzydkie niemowlę. Nagle zaczęła się rozmowa trójki starych przyjaciół. Black trzymał mnie za sobą, jakby bojąc się, że coś zrobię, lub coś mi się stanie. Peter tłumaczył się jak tylko umiał i całkiem nieźle mu to wychodziło, ale w jego głosie wyczuwałam poczucie winy.
- Jak śmiesz! - warkną Black
Wtedy przypomniało mi się warczenie psa, którego widziałam na błonach. No tak! On też jest animagiem! Przecież Lupin o tym mówił! Rozmowa toczyła się dalej, gdy w końcu nie wytrzymałam. Jedno pytanie cisnęło mi się na usta. Hermiona widocznie też chciała je zadać.
- Ee... panie Black... Syriuszu - zaczęła niepewnie nie wiedząc jak zwrócić się do człowieka przed nią, który aż podskoczył słysząc w jak uprzejmy sposób się do niego zwraca
Pociągnęłam go delikatnie za szatę rozumiejąc o co chce zapytać.
- Hermionie chyba chyba chodzi o to jak udało ci się uciec z Azkabanu - odparłam spoglądając na dziewczynę, która patrzyła w moją stronę z wdzięcznością
Peter ponownie chciał coś powiedzieć, ale został natychmiast uciszony. Rozmowa przychylała się w stronę Blacka. Mówił szczerze i to mnie cieszyło. Czułam się dziwnie. I w końcu Harry mu uwierzył. Skiną głową na co ja przytuliłam się do człowieka, którego prawie nie znałam, a mimo to był mi tak bliski.
- Nie!
Peter przerwał tą miłą chwilę i zaczął się czołgać. Gdy zaczął podchodzić do mnie szybko cofnęłam się za Syriusza. Później działo się naprawdę dużo, a ja nie mogłam uwierzyć, że tak to się skończy. Coś mi mówiło, że to nie koniec. Syriusz po wszystkim spojrzał na mnie, a ja na niego. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Mimo to uśmiechnęłam się lekko.
- Renesme ja jestem... - zaczął, ale chyba nie wiedział jak to powiedzieć
Zaśmiałam się cicho
- Wiem kim jesteś dla mnie - odparłam i przytuliłam go - Widać po oczach - dodałam szeptem
- A ja z chęcią się dowiem - usłyszałam Harry'ego
- Syriusz Black jest dla mnie ojcem - odpowiedziałam z uśmiechem
***
Tak oto przerażająco długi one shot. Prawie 4500 słów. Mam nadzieję, że się spodobał tym, którzy go przeczytali :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro