Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog, czyli ostatni dzwonek

— Wiesz, że mi się nie podobasz? — zapytałam, patrząc Filipowi prosto w oczy. Nie czułam strachu czy zdenerwowania. Czułam spokój.
   — No, wiem.
   — I wiesz, że jesteś kiepski w te klocki?
   — To też wiem.
   — To piątka — powiedziałam, wystawiając otwartą dłoń.
   Czekałam chwilę z tą rozmową. Długą chwilę. Dopiero w dniu zakończenia roku szkolnego coś mnie tknęło, aby wyjaśnić z chłopakiem to i owo, który w tamtej chwili nadal był singlem. Emil do niczego mnie nie zmuszał, tak samo jak reszta przyjaciół, z którymi obgadałam ten temat, a gdy w końcu odważyłam sie zadziałać, doskonale wiedziałam, że był to właściwy moment na działanie. Bez stresu.

   Świadectwa zostały rozdane. Ostatni dzwonek zabrzmiał specjalnie dla uczniów, a szczególnie dla nas — trzecioklasistów. Baliśmy się, że budynek zostanie zrównany z ziemią, ponieważ takie właśnie krążyły plotki. Na całe szczęście dyrektorka poinformowała nas o stworzeniu podstawówki w naszym gimnazjum. Spora część nauczycieli miała zostać zwolniona i to nas najbardziej smuciło. Pragnęliśmy odwiedzić ich z w przyszłym roku, ale nie wiedzieliśmy, kogo jeszcze zastaniemy.

   Ewelina nie utrzymywała ze mną jakoś wybitnie dobrego kontaktu od dnia, kiedy uciekłam do chatki Emila. Robiłam kilka podejść do rozmowy i czułam, że za którymś razem w końcu się uda wszystko z nią wyjaśnić. Dopiero gdy dałam sobie spokój, dziewczyna sama spróbowała się ze mną pogodzić, jednak w tamtej chwili byłam już na dobrej drodze do wyparcia stresu związanego z odbudowaniem naszej relacji. Miałam nadzieję, że zrozumiała, iż nie kłamałam w sprawie jej obiektu westchnień, ale nawet jeśli to do niej dotarło, nie chciałam czegokolwiek naprawiać na tip-top. Ciężko mi było przeboleć fakt, że udawała dobrą koleżankę, a może nawet przyjaciółkę. Była w tym naprawdę świetna. Powinna iść na aktorstwo. Mimo że przyznała się, iż przesadziła podczas kłótni, nie mogła skłamać co do tego, że jej sympatia w ciągu ostatnich miesięcy była trochę naciągana.
   Rozmawiałyśmy tylko w ostateczności. Pasowało mi to. Już nie gniewałyśmy się na siebie, jednak nie próbowałyśmy się do siebie zbliżyć. Sprawa została zamknięta, a ja więcej nie zamierzałam wplątywać się w toksyczne relacje, z ktorych nie potrafiłam się później wydostać. Mój okropny syndrom powoli mijał.

   Co do Moniki, Julki oraz pozostałych, mieliśmy się rozejść do osobnych szkół i istniała szansa, że tylko z Emilem trafię do tej samej klasy. Zamierzaliśmy utrzymywać ze sobą kontakt, nie chcąc zrywać znajomości, jaką ceniliśmy naprawdę mocno. Cieszyłam się, że znalazłam oparcie w tak niesamowitych osobach, które nie tylko pomagały w trudnych chwilach, ale także umilały czas spędzony razem z nimi. Dzięki nim zaczęłam wychodzić do ludzi, stałam się bardziej otwarta na różnego typu relacje i nie ukrywałam więcej swoich problemów.
   Chcieliśmy pielęgnować nasze więzi i tak już miało pozostać.

   — To lecimy się nażreć, drogie panie — powiedział Olaf, kiedy przekroczyliśmy próg szkoły, trzymając w kolorowych teczkach świadectwa oraz wyniki egzaminów. — Nie patrz tak, Emiś, w tych długich włosach zawsze będziesz dla mnie jak siostra.
   — No wiem, wiem — odparł blondyn, obejmując chłopaka z wrednym uśmieszkiem. — Też cię uwielbiam, bratku.
   — Zwolnij, kowboju! — Trąciłam przyjaciela w ramię. — Jeszcze Marcin pomyśli, że go zdradzasz.
   Chłopak pokręcił głową.
   — Może kiedyś dostaniecie zaproszenia na nasz ślub, ale jeśli nie, to wy-wa-lo-ne.
   — Du-pa-sra-ła — odparła Ola.
   Ruszyliśmy do centrum miasta w celu wybrania jakiegoś przyjaznego lokalu. Chcieliśmy ten dzień spędzić jak najlepiej, a że słońce nie miało zamiaru nas roztopić, mogliśmy być spokojni.

   Miałam nadzieję na miłe wakacje. Wcześniej nie lubiłam za często wychodzić z domu na takie okazje, jednak po powrocie z wycieczki uświadomiłam sobie, iż właśnie tego potrzebuję. Chciałam się cieszyć towarzystwem, cieszyć wolnością, miłością do tych, którzy pozwolili mi na szczery uśmiech. Pragnęłam utrzymać więź z tymi, na których najbardziej mi zależało.

   I tak się skończyła... albo miała się skończyć historia moja, Filipa I Eweliny.
   Cóż... nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro