Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Krwawy księżyc i miłość na wieki.

Minęły dwa dni od kąt "mieszkam" z rodziną Karai. Pomimo, że Raphael, Donatello i Michelangelo są do mnie nie ufni. Wiadomo, że chodzi o to, że jestem synem Drakuli. Obecnie sprawdzałem coś w kalendarzu. Dziś krwawy księżyc. Pamiętam jak mama opowiadała mi o tym. W tedy wampiry są najbardziej aktywne, a jak światło krwawego księżyca zaświeci na jakąś parę będą musieli żyć razem aż do końca swych dni. Jednak bałem się, że zrobię wtedy coś Karai albo jej przyjaciołom lub rodzinie.

-Emm... Wszystko w porządku?- Usłyszałem głos Donniego. Spojrzałem na niego.

-Dziś krwawy księżyc. W tym dniu wampiry są bardzo aktywne. A ja nie mam zamiaru was atakować. Co do tego Shreddera... Pokażesz gdzie jest jego baza? Bo chętnie w te noc go i jego pomocników zabiję.- Powiedziałem słysząc bijące serce mutanta. Zakryłem uszy starając się nie słuchać tego. Donnie chciał podejść.- Nie podchodź... Inaczej nie powstrzymam się.- Powiedziałem dysząc. Tak bardzo chciałem poczuć smak krwi. Wtedy przyszedł Mikey. Podał mi butelkę z czerwoną cieczą. Na piłem się. Uspokoiłem się od razu.

-Lepiej?- Spytała się Iris.

-Tak dzięki. Pomimo, że jestem hybrydą wampira i człowieka bardziej budzą się u mnie wampirze geny. Czasem trudno mi to kontrolować.- Powiedziałem patrząc na broń Mikeyego.- Zwiążcie mnie i załóżcie mi czosnek.- Powiedziałem dając ręce za plecy.

-Po co?- Spytał się Leo.

-Zaprowadzicie mnie do siedziby Shreddera. Wpuścicie mnie tam. Jak się "pożywię" wrócę do was na dach.- Powiedziałem stojąc spokojnie Chłopaki wykonali moje polecenie nie pewnie. Kiedy byliśmy na dachu siedziby Shreddera wpuścili mnie tam. Zakredłem się do tygrysa i wbiłem kły w jego szyje. Ryknął z bólu. Przybyły inni. Po kilku minutach wszedłem do sali tronowej cały brudny od brunatnej cieczy zostawiając kilka martwych ciał.

-Coś ty za jeden?!- Wrzasnął mężczyzna w blaszanej zbroi. Spojrzałem mu głęboko w oczy.

-Shredderze odstaw hełm.- Powiedziałem, a Shredder wykonał mój rozkaz. Podszedłem do niego. Zdjąłem mu ostrza i wbiłem kły w jego szyję. Zacząłem pić jego krew. Gdy skończyłem rozlałem wszędzie benzynę po czym podpaliłem uciekając. Kiedy byłem na dachu zauważyłem Karai która od razu podeszła do mnie.- N-Nie boisz się, że coś ci zrobię?- Spytałem, a Karai dała rękę na mój brudny od krwi policzek.

-Trochę.- Powiedziała gdy zauważyłem jak jej połowa twarzy rozświetla coś czerwonego. Spojrzałem na księżyc. Rozświetlał nas swym krwawym blaskiem.

-Wow.- Powiedziała zachwycona Karai patrząc na księżyc. Po czym spojrzała na mnie. Oboje zbliżyliśmy swoje twarze do siebie. Gdzie zamknęliśmy usta w namiętnym pocałunku. Teraz musiałem zadbać o nią i naszą przyszłość. Kochałem ją. Całym, bijącym, wampirzym sercem❤❤.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro