Rozdział 1 - Nowe życie
Nazywam się Nadia Nowacka.Mam 15 lat i jestem normalną dziewczyną z normalnym życiem. Mieszkam w Warszawie.
Skończylam lekcje około 14.30.
-Ej Nadka - zawołala Alicja biegnac w strone mojej szafki
-Co tam? - spytalam chowajac książki
-Spotkamy sie dzisiaj?
-Jasne, jak odrobie lekcje zadzwonie.
-To okej
-To pa - przytuliłam przyjaciólke
-Paa
Wróciłam do domu. W drzwiach przywitał mnie moj pies Fafik - owczarek niemiecki. W kuchni siedzieli moi rodzice.
-Tata? Kiedy wróciłeś - spytalam zdziwiona, bo mój ojciec byl w Szwajcarii
-Dzisiaj - odpowiedzial ojciec
-Co sie wam stało? - martwilam sie. Moi rodzice siedzieli jakby cos sie stalo
-Usiądz - powiedziala moja mama. Balam się o czym chca mi powiedziec
-Emm.. Chcieliśmy ci powiedziec, że... sie przeprowadzamy - powiedział tata
-C-co?! - bylam zła na rodziców - Dlaczego?!
-Zdecydowalismy tak dlatego, że tata bedzie mial bliżej do Zurych.. - tlumaczyla mi mama - zrozum.
Poszlam do swojego pokoju i odrobiłam lekcje i zadzwonilam do Ali
-Hej - przywitalam sie smutna
-Hej, co sie stalo - poznala po moim glosie ze jestem smutna
-Emm.. Przeprowadzam sie...
-Co?! - na poczatku sie jakby zasmiała ale pozniej plakala... - Nie.. Nie... Ty żartujesz? Prosze powiedz ze zartujesz..
-Nie, nie zartuje..
Zabralam sie za pakowanie - wzielam wszystko z mojej lazienki, toaletki, szafy, komody... Wszystko. Zeszlam na dol gdzie mama pakowała ramki ze zdjeciami z pólki. Usiadlam koło niej.
-Szkoda że sie wyprowadzamy...
-Spakowalas wszystko?
-T-Tak..
-Jutro rano wyjezdzamy.
-Okej
Zjedlismy kolacje i poszłam spac około 22. Rano mama mnie zbudzila o 6.50.
-Wstawaj..
-Jeszcze chwilaaa... - powiedzialam przeciągając i ziewnęlam
-Już! Chodz jesc
Zjadłam platki i wypilam herbate. Zabrałam reszte rzeczy i zeszlam na dol. Tata pomogl mi wziac walizki i pudła do samochodu. Na chwile przyszla do mnie przyjaciółka - Ala.
-Prosze, nie zapominaj o mnie -prosiła przez płacz
-Nie zapomne - obiecałam i ją przytuliłam
Ii... Wyjechaliśmy. Mijaliśmy stadion, sklepy, mieszkania... Łzy napływały mi do uczu. Bylam pogrążona we wspomnieniach. Nie moglam sie powstrzymać przed płaczem. Wkoncu dojechalismy po 3 godzinach. Wyszłam z samochodu i zobaczylam piękne podwórko. Biała brama, dużo zieleni w ogrodku. Stałam na dróżce wylozonej kamieniami, ktora prowadzila do domu. Podeszłam pare kroków i weszłam przez dwa białe schodki na niewielki taras.
Na tym tarasie stala biała ławka i stolik tego samego koloru. Podeszłam do drzwi frontowych. Przekroczylam próg i zobaczylam przedpokoj. Zostawiłam moje superstary na jasnych płytkach i powiesilam na haczyku jeansową kurtkę. Przekroczylam drzwi prowadzace do salonu. Duża biała kanapa i dwa fotele w tym samym kolorze. Stolik do kawy i puchaty dywan. Naprzeciw kanapy - szafka z dużym telewizorem.
W kuchni, białe blaty i kontrastująca z nimi dwudrzwiowa lodówka. Bialy stolik z czterema krzesłami, a na środku niego miska z owocami. Wszedzie białe podłogi. Łazienka na dole jest piękna - biała umywalka i czarna szafka, kosz na pranie, prysznic i pralka. Na dole są jeszcze jedne drzwi - czyli wejście do garderoby. W niej puste jeszcze pólki na buty i wieszaki na kurtki. Oprócz tego szafa na ubrania i szuflady. Wychodząc z pomieszczenia zobaczylam jasne schody prowadzace na drugie pietro i blyszcząca balustrada.
Weszlam na góre i zobaczylam korytarz. Przekroczylam pierwsze białe drzwi, myslalam ze to moj pokój. Byla to sypialnia rodziców. Zaglębilam się w jasnym pomieszczeniu - kremowe panele, duże łóżko, komoda, szafa i dwie szafki nocne z obu stron łóżka, na których stały lampki. Wróciłam na korytarz, i weszłam do kolejnego pomieszczenia - mój pokój. Duze lozko z biala posciela, i fiołkową narzutką, szafka nocna, z dwoma szufladami na ktorej stała takze fiolkowa lampka. Komoda, szafa na ubrania i toaletka - w bialych kolorach, puchaty dywan i wejscie do MOJEJ łazienki. Typowa lazienka, wanna, umywalka, kosz na pranie..
***
Pierwszy rozdział jest ;**
Beda raczej regularnie ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro