Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

20.10.2019r.

Jezu, kupiłam Upadek Gondolinu, Berena i Luthien... I naszło mnie na LOTR. W dodatku odkryłam jeszcze kategorie LOTR w apce Quiz House!
W związku z tym trzeci rozdział Frerina. Czytelników wszystkich innych historii pokornie proszę o wybaczenie, że będą czekać dłużej.

Sakuja

Rozdział 8

-Tato...
-Tak, kruszynko? - krasnolud podniósł głowę, aby spojrzeć na młodego elfa, nerwowo ściskającego coś w rękach.
-To dla ciebie - powiedział niemal bezgłośnie, wyciągając jedwabne zawiniątko.
Wewnątrz był wisior na długim łańcuchu z małych oczek, który ozdabiały pięknie mieniące się w blasku świec okruchy górskiego kryształu.
-Dobra robota - pochwalił król, wyciągając dłoń, aby zmierzwić długie, miękkie włosy. -Zrobiłeś go zupełnie sam, Frerinie?
Elf pokiwał głową.
-Absolutnie sam - potwierdził. - Kryształy trochę się nie udały, są zbyt kanciaste, ale nie miałem jeszcze okazji ciąć ich własnoręcznie, więc...
Thorin chwycił szorstką dłonią za obie chude, elfickie ręce. Przyciągnął podopiecznego bliżej światła, które rzucały świece stojące na biurku i wiszące na ścianach. Palce Frerina były pokaleczone i posiniaczone.
Westchnął cicho.
-Strasznie się namęczyłeś - zauważył, ściskając podarunek czule przy piersi poruszony trudem, jaki został włożony w jego wykonanie.
-Będę najlepszy - przypomniał swoje postanowienie.
- Nie wątpię w to - zapewnił cierpliwie. - Ale musisz być bardzo ostrożny, Frerinie. Wciąż jesteś bardzo młody...
-Mam już... No, mniej więcej piętnaście lat! - przypomniał natychmiast. - Jeszcze dziesięć i będę dorosły - dodał. - Muszę się uczyć jak najlepiej, dużo ćwiczyć i ciężko pracować. Inaczej nigdy nie będę mógł zejść do głębi Ereboru i pracować w jego sercu jak wszyscy...
-Frerinie, uspokój się - uciszył go, biorąc smukłego, ale wciąż jeszcze drobnego i delikatnego na kolana jak wtedy, gdy brunet był jeszcze bardzo małym chłopcem. Pewnie tygodnie, najwyżej miesiące dzieliły ich od czasu, gdy elf będzie zbyt duży, aby przygarnąć się do siebie w taki sposób, ale chociaż Thorin już bywał strapiony takimi myślami, Frerinowi, zaangażowanemu w krasnoludzką codzienność, nie przychodziły jeszcze do głowy takie troski. - Jestem szczęśliwy, że dążysz do swojego celu tak uparcie, ale pamiętaj, że nawet najzdolniejszy, najbardziej wyszkolony, najlepiej wyuczony historii, zwyczajów, języków, zawsze będziesz elfem. I nie wszystkie ograniczenia uda ci się pokonać.
- Ale...
- Daj mi skończyć - uciszył go mocnym, poważnym tonem. - Z dnia na dzień będziesz coraz odporniejszy na gorąco, z dnia na dzień będziesz coraz lepiej radził sobie z bronią, podnoszeniem ciężarów, obrabianiem metali, kamieni szlachetnych i innych skarbów, a także używaniem broni, walką, układaniem planów, rysowaniem projektów... Już robisz wiele tych rzeczy bardzo dobrze. Jestem z ciebie dumny. Ale nie możesz być aż tak nieostrożny - pogładził palcami drobną pokrzywdzoną podczas pracy dłoń. - Twoje ciało zawsze będzie trochę delikatniejsze, podatniejsze na pewne rodzaje obrażeń. Musisz o nie dbać.
Elf zmarszczył brwi, zwieszając głowę z przygnębieniem na dłuższy czas.
-Zawsze będę słabszy? - zapytał w końcu.
-Słabszy? - powtórzył krasnolud, prychając. - Jakkolwiek nie znoszę elfów, nigdy nie powiedziałem, że to słabi wojownicy, Frerinie. Skubani potrafią swoje jeśli chodzi o walkę, zasadzki i osobiście także mają pewne umiejętności rzemieślnicze.
-Jak mogę nie być słaby, skoro jestem mniej odporny od innych?
- Od krasnoludów, Frerinie. My jesteśmy twoimi sojusznikami, a gdy przyjdzie czas i wyruszysz na pole walki, nie wiadomo kiedy, oby jak najpóźniej, ale równie dobrze to może być lada dzień, zadbamy o to, abyś otrzymał pancerz tak wytrzymały, że nie straszna będzie ci większość potencjalnych zagrożeń. Jedyni, którymi musisz się martwić są twoi wrogowie. A oni są niebezpieczni także dla nas.
Frerin oparł głowę na ramieniu starszego.
-Tato..
-Tak?
-Czy jako elf mogę zdobyć podziw krasnoludów na polu walki?
-Nie powinieneś zastanawiać się nad sobą w takich kategoriach, ale tak. Jestem pewien, że jeśli będziesz z głową pracował nad sobą pewnego dnia staniesz się wielką legendą wśród naszych opowieści.
-Nie mogę się doczekać - powiedział bardzo cicho.
Thorin przeczesał gęste, czarne jak heban włosy dłonią, w której ściskał drobny, ozdobiony kryształami górskimi prezent. Był pewien, że gdy go założy, już nigdy nie zdejmie.

***

-Elfy miewają brody?
-Brody? - Kili uniósł brew, spoglądając na Frerina, siedzącego przy toaletce w komnacie z głową ułożoną na rękach. Mówił trochę niewyraźnie głosem dochodzącym jakby z oddali.
-Uhm - wymamrotał.
-Nie, elfy ich nie miewają - zaprzeczył, podchodząc i nachylając się, aby młodszy mógł skupić na nim niebieskie spojrzenie. - Chciałbyś?
-Wtedy bardziej przypominał bym... No, może nie inne krasnoludy, ale na przykład ciebie. I nie byłbym brzydki.
-Brzydki?
-Wszyscy mają brody! Nawet mama, i ciocia, i Dis! Tylko ja nie - wyjaśnił przejęty, czerwieniejąc przy tym na twarzy ze wstydu.
Kili parsknął cichym śmiechem, kręcąc przy okazji lekko głową.
-Wyprostuj się - polecił bardzo łagodnie. - Zaraz zrobimy coś, dzięki czemu będziesz wyglądał wyjątkowo.
-Wyjątkowo? - powtórzył zaciekawiony.
- Nie jak wszystkie krasnoludy czy elfy, ale jak ty.
-Ja? - powtórzył ponownie, tym razem skonsternowany.
-Zamknij oczy i bądź cierpliwy, zaraz zobaczysz, że broda ci nie potrzebna, bo piękny z ciebie elf - nakazał starszy, a później podniósł leżącą obok szczotkę do włosów.

Pół godziny później sięgające prawie pasa, bardzo niesforne hebanowe włosy opadły swobodnie na plecy Frerina a grubym, misternym warkoczu.
-Proszę - powiedział, klepiąc ramię elfa lekko. - Co myślisz?
Co myślał... Frerin, zapatrzony w swoje odbicie z zarumienionymi z emocji policzkami i rozwartymi minimalnie, bladymi wargami, nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Był... Wyglądał na bardzo szczęśliwego.
-D-ziękuję, Kili! - wyrzucił z siebie wreszcie, okręcając się na krześle, a później przewracając je z hukiem, gdy wyskoczył do przodu, aby objąć mocno krasnoluda. - To jest piękne! Dziękuję!

Od tamtego dnia, mający już niemal dwadzieścia lat Frerin każdego dnia splatał włosy, ochoczo korzystając z ofert mieszkańców Ereboru, chętnie uczących go kolejnych metod, splotów, sposobów na dbanie o nie...
Powoli dla wszystkich stawało się jasne, że zanim się obejrzą, osiągnie dorosłość. Nawet jeśli nie byli w stanie określić ile dokładnie, na sto procent ma lat. Czas mijał i ten mały chłopiec, którego najpierw nie potrafili zaakceptować, a potem mimowolnie pokochali, już wkrótce miał przestać być dzieckiem.

***

- Już?
- Siedź spokojnie, Frerinie.
- Ale... Ale Dis i Dain wracają z 
 Żelaznych Wzgórz! Chcę żeby zobaczyli jak urosłem!
Gloin zaśmiał się cicho, splatając do końca miękkie czarne włosy. - Wyglądasz wspaniale.
- Dziękuję wujku! - chłopak zerwał się na równe nogi, ucałował starszego w policzek i wybiegł z komnaty.
Thorin, Kili i Fili, uśmiechając się szeroko obserwowali go, jak biegł ku nim do wrót, w drodze ubierając łopoczący na wietrze, podróżny płaszcz z kapturem.
- Wyjedziemy im tylko trochę naprzeciw - uprzedził Thorin, gdy wychodzili przed potężną bramę i odbierali wierzchowce od czekających już tam krasnoludów.
Frerin nie był jeszcze bardzo wysoki, raczej we wzroście nastoletniego człowieka niż elfa, a jednak gdy zobaczył czekającego nań - obok kucyków - dużego konia o lśniącej, białej sierści, mało nie pisnął z radości.
- D-dla mnie?
- Najładniejszy w całym mieście - stwierdził ciepło Kili, który sam (z pomocą Barda) wybierał owego wierzchowca spośród wszystkich innych pięknych koni.
Frerin wspiął się na grzbiet zwierzęcia, poprawiając się w wygodnym siodle. Zatoczył dookoła pełnym fascynacji wzrokiem. 
- Ale jestem teraz duży!
- A za kilka lat będziesz nawet większy - zachichotał Fili, gładząc po łbie swojego kucyka.
- Ruszajmy na powitanie naszych zgub - Thorin pogonił własnego wierzchowca i ruszył przodem.
Ciekawy musiał być to widok! Trzy przysadziste, niskie krasnoludy na kucykach i jedna dosyć ludzka z sylwetki postać na grzbiecie jasnego konia, gnające przez zieleniącą się równinę na spotkanie nadciągającego małego oddziału.

Thorin rozpogodził się jeszcze bardziej tego dnia, gdy już powitał syna, a potem także córkę poprzez uderzenie czołem w czoło.

Stary Dain, który zdecydował się osobiście dzieciaki odstawić dla bezpieczeństwa w tych mroczniejących czasach, zsiadł ze swojego dzika, aby się z nim także uścisnąć, jak zawsze - w charakterze pewnej rywalizacji, na powitanie i z ckliwością, ale nie bez nuty przekory. Wtedy też zainteresował się elfem. Frerin uderzył czołem o czoło brata i tak samo entuzjastycznie przywitał siostrę. Rozmawiali po krasnoludzku, w ogóle nie zwracając na dorosłych uwagi, zaangażowani we własne sprawy, dawno już nie poruszane, wymagające omówienia, przypomnienia...
- Kuzynie... czyżbyś planował sojusz z elfami? - zapytał podejrzliwie.
- Nic z tych rzeczy - zaprzeczył Thorin spokojnie. - To mój syn, Frerin - wyjaśnił.
- Syn? - powtórzył Dain, unosząc brew. Wyglądał na nieznacznie zaskoczonego. - Elf?
Frerin był już dosyć dojrzały, aby dostrzegłszy to spojrzenie zrozumieć, że mężczyzna poddaje jego przynależność do rodziny w wątpliwość, ale postanowił zachować się tak, jak zrobiłby to krasnolud… i jednocześnie tak, jak bardzo nie chciałby tego Thorin.
- Jestem Frerin, syn Thorina - powiedział z powagą, patrząc w oczy Króla Żelaznych Wzgórz tak hardo jak tylko potrafił. 
Dain postanowił to przetestować. Jego uderzenie głową potrafiło powalić kogoś takiego jak Bofur. Dębowa Tarcza pobladł i prawie interweniował, ale Dis chwyciła go za ramię. Mężczyzna, choć właśnie na to wyglądało, wcale nie spróbował sprawdzić jak mocny cios przyjmie zdeterminowany Frerin.
- Witaj w rodzinie, chłopcze - powiedział twardo, bez zbędnej czułości. - Widzę, że jesteś równie szalony co ten postrzeleniec, twój ojciec! - dodał, spoglądając na Thorina. - Nadajesz się na Durina. Nie urodziłeś się jako jeden z nas, ale nadajesz.
Była to tak dziwnie przytomna i rozważna rzecz z ust tego konkretnego osobnika, że Król spod Góry wyglądał jakby go coś sparaliżowało.

- Widzę jak patrzysz - rzucił stary Dain, gdy najmłodsi ruszyli już z Kilim i Filim przez równinę, ścigając się do wrót Ereboru. Koń miał wyraźną przewagę nad kucykami. - Myślisz, że nie usłyszałem nic o moim nowym bratanku, gdy twoje dzieci odwiedziły mnie w Żelaznych Wzgórzach, aby trochę poznać także dalszych krewnych? Albo może, że nie dotarły do mnie żadne plotki od kupców, posłańców?
- Myślałem, że raczej przyślesz armię niż się z tym pogodzisz - przyznał krótko.
- Pewnie bym przysłał, ale usłyszałem całą tę historię od początku do końca. Nie znoszę elfów. Nie cierpię ich całym sercem, cholernych leśnych panienek, ale co miałeś zrobić? Wysłać w podróż nie wiadomo dokąd dzieciaka, który nie zna nawet własnego imienia?
Brunet westchnął, milczeniem pomijając miejsce władania Elronda Peredhela -  Rivendell, o którym na początku wielokrotnie myślano (oczywiście nie na głos) w Ereborze jako dosyć prawdopodobnym, chociaż jednocześnie z racji odległości od Ereboru raczej absurdalnym, miejscu pochodzenia Frerina.
- Zawsze sądziłem, że jesteś idiotą, Dain.
- Skoro powitałem elfa w rodzie Durina - najwyraźniej jestem. Dobrze dzieciakowi patrzy z oczu. Jestem ciekaw na kogo wyrośnie, ale... jest twoim synem, więc gdy osiągnie dorosłość, chce aby pojawił się w Żelaznych Wzgórzach na trochę. Jak Dain i Dis - zastrzegł, pogonił dzika i wraz z eskortą zawrócił w drogę do domu.
Oby to nie był żaden podstęp. Thorin naprawdę nie chciał na stare lata zamartwiać się szaleństwem krewnego. Miał dosyć innych, cięższych problemów związanych z coraz częstszymi wypełznięciami orków i innych paskudztw z różnych nieoczekiwanych, zapuszczonych dróg i szczelin. Bydlęta jakby się rozmnażać zaczęły bardziej w ciągu ostatnich lat i stanowiły coraz większe zagrożenie.

***

-Jeszcze raz; pchnięcie! - Fili uchylił się przed ruchem drewnianego miecza, jednakże Dain, nie sądzący, aby elf wiedział o jego obecności zaraz z tyłu, oberwał, gdy brunet wykonał zgrabny obrót i ciął go płazem w osłonę na brzuchu.
-Jeden pokonany! - zawołał, nie tracąc jednak czujności względem Filiego, zamierzającego wyprowadzić zupełnie prawdopodobny ze strony orców, goblinów czy po prostu złodziei cios w plecy. -Za wolno! - skoczył do przodu, a później zawrócił, szykując się do bardzo zgrabnej kontry.
-Starają się dzisiaj już z dwie godziny, a Frerin jakby w ogóle nie odczuwał zmęczenia - zauważyła królowa, siedząca kawałek dalej na ławie.
-Czasy zrobiły się niebezpieczne - zauważyła Dis, podnosząc głowę, aby spojrzeć w twarz matki. - To dobrze.
-Tak, z pewnością - zgodziła się. - Ale martwię się, że zaraz zrobią sobie krzywdę.
-Twardzi są - mruknęła, cały czas uśmiechnięta nieznacznie, przeglądając zawartość skórzanej apteczki opartej na kolanach. - A jakby się jednak jakoś pokaleczyli to podkładam ich i raz dwa znowu staną na nogi - zaśmiała się dźwięcznie.
Królowa wyciągnęła dłoń, mierzwiąc ciemne włosy córki. - Thorin pewnie teraz siedzi w sali obrad z gośćmi z pozostałych królestw i nie może się opędzić od myśli o przebiegu tego treningu.
-Lubi patrzeć jak Frerin i Dain ćwiczą - potwierdziła Dis.

***

Na dwa lata przed dniem, który wybrano na dzień dwudziestych piątych urodzin Frerina, aby elf mógł świętować swą dorosłość tak, jak wszyscy wokół niego, po kolei, Frerin wykuł krótki, nie doskonały, ale całkiem dobry miecz. I z ciężkim sercem, ale Thorin zaczął stopniowo coraz częściej zabierać syna do wewnętrznej kuźni, do serca Ereboru, pozwalając mu przyzwyczajać się, oswajać  z potężnym gorącem, uczyć pracować w tych dekoncentrujących, wyczerpujących warunkach.

Z dnia na dzień Frerin robił to coraz łatwiej. Coraz dłużej mógł przebywać w głębi Góry, coraz dłużej pracować z innymi krasnoludami... Stawał się mężczyzną. Upartym, zdeterminowanym elfem, kowalem i rzemieślnikiem na miarę dawnych, w większości już zapomnianych noldorskich twórców z Eregionu. Mistrzów, którzy pracowali wraz z krasnoludami z Mori, utrzymując z nimi rzeczywiście przyjazne relacje.

***

-Mogę? - brunet spojrzał na ojca błyszczącymi z podekscytowania oczami.
- Już cię nie powstrzymam - westchnął Thorin, podnosząc pięknie wykuty i ozdobiony topór z haków, a potem wręczając go synowi. - To Nieustraszony, skarb rodu Durina. Wcześniej należał do mojego brata, Frerina. Niech ci dobrze służy. Już dawno powinieneś go otrzymać - pokiwał głową, przygnębiony świadomością, że oto jego najmłodszy syn nie jest już dzieckiem.
- Będę o niego dbać, tato - obiecał Frerin, chyląc się i przytulając go mocno. Miękkimi wargami ucałował starszego w policzek, uśmiechając się przez łzy wzruszenia, kiedy połaskotały go po twarzy miękkie pasma siwej już brody. - Nie bój się. Nie będziesz musiał mnie pochować. Obiecuję.
Ojciec objął go ciaśniej, głaszcząc po czarnych włosach.
-Zadaniem rodzica jest martwić się o dzieci niezależnie od ich wieku i umiejętności.
Niebieskooki kiwnął głową na znak, że rozumie.
-Teraz... Jestem dorosły - zauważył odrobinę zakłopotany.
-Czeka cię podróż do Żelaznych Wzgórz. Tam nauczysz się wielu rzeczy, których w Ereborze nigdy byś nie poznał. 
-Jeździć na dzikach?
Thorin parsknął śmiechem. - Tak, niewykluczone - powiedział.
-Długo tam będę? - zapytał zainteresowany.
-Kilka tygodni, miesięcy, rok. To zależy od ciebie, Frerinie - powiedział. - Możesz udać się tylko do Wzgórz, a możesz po kolei odwiedzić wszystkie królestwa, z którymi mamy kontakt, aby dowiedzieć się trochę o każdym z nich.
-Niektóre są bardzo daleko - zauważył zamyślony.
-Czasy zrobiły się niebezpieczne, dlatego poślę z tobą małą eskortę.
Elf pokiwał głową, gładząc palcami swój podarek.
-Kiedy mam wyruszyć?
-Najpierw daj sobie trochę czasu, aby uczcić z nami dorosłość - skarcił go łagodnie starszy. - Wszyscy tu chcemy wypić z tobą wina i piwa na cześć dorosłości.
- Dobrze! - uśmiechnął się szeroko.

Dwa tygodnie później Frerin był już w drodze do Żelaznych Wzgórz. Nad nim leciał kruk o rozpostartych szeroko skrzydłach, z lewej na kucyku siedział Fili, z prawej Kili. Z przodu jechał jakiś sympatyczny, odrobinę otyły krasnolud w płaszczu z bordowym kapturem, a z tyłu dwóch innych, obu z popielatymi kapturami. Stanowili rozgadaną gromadę. Z ochotą prowadzili rozmowy na liczne tematy, podziwiając otoczenie, wspominając różne zabawne wydarzenia z czasu uczty na cześć dwudziestych piątych urodzin Frerina, takie jak zaśnięcie pijanego kuzyna Gimliego w trakcie składania życzeń albo taniec Filiego i Kiliego na stole. I trochę oczywiście o tym, jak Frerin tańczył, śpiewał, świętował.

***

Żelazne Wzgórza były imponujące. Gdy dotarli do nich, Frerin zadarł głowę, lustrując z fascynacją wszystko.
-Wygladają wspaniale - zauważył, wykonując powitalny gest w stronę strażników. Dain, stojący obok dwóch mężczyzn w górze odwzajemnił ten ruch, po czym zawrócił, zapewne po to, aby wyjść im na spotkanie przy bramie.
-No... to teraz będziemy mieć sporo rozrywki przez jakiś czas - uznał Kili.
-Nie inaczej - zgodził się Fili, poprawiając jasną brodę.

Informacje:

*Noldorowie jest to nazwa jednego z kilku szczepów elfów, jakie wyróżnił Tolkien w swoich dziełach. Noldorowie u początku swego istnienia wyruszyli do Valinoru, królestwa potęg zwanych Valarami, które stanowią dla elfów coś w rodzaju bóstw, a całokształtu świata raczej bardziej anioły, jakie wielki twórca, Eru, zesłał, aby zaopiekowały się jego światem. Noldorowie powrócili do Śródziemia w niesławie jako bratobójcy, gdy Czarny Władca (poprzednik Saurona) zwany Morgothem/Melkorem, skradł najcudowniejsze dzieła noldorskich rąk elfa Feanora, trzy wspaniałe silmarile i zbiegł przed pościgiem. W trakcie Pierwszej Ery toczyli z Nieprzyjacielem liczne walki.. po jednej z nich, dosłownie nazywanej Wojną Gniewu, Valarowie zezwolili im powrócić do Valinoru. Wielu skorzystało z przebaczenia, jednakże wielu też pozostało. Noldorowie byli najdumniejszym z elfickich szczepów, używającym własnego języka i posiadającym dar do rzemieślnictwa. Byli dosyć podobni do krasnoludów w chciwości i miłości do kunsztownych prac. Mieli łącznie 8 władców; ostatnim był znany zarówno z książek, jak i filmów Władca Pierścieni (kadr z walką z Sauronem we wspomnieniach Elronda o Isildurze i pierścieniu), Gil-Galad. Wiadomo jak to jest przy fanfikach, ciężko pamiętać o pewnych znakach w nazwach własnych, więc powiem to teraz.

Pisze się Ñoldorowie, wymawia miękko, prawie jak Nioldorowie - ale czasem pisząc na szybko w roztargnieniu mogłabym zapomnieć o "Ñ", a nie chciałabym później mieć lawiny pytań dlaczego, gdzie, ani wprowadzać chaosu.

*Żelazne Wzgórza to pas wzgórz wznoszący się na wschodzie Śródziemia, na północ od Ereboru. Jest to jedno z królestw krasnoludów, przede wszystkim mieszkali tam przedstawiciele  plemienia Długobrodych. Początkowo zajmowali się przede wszystkim wydobyciem żelaza.

*Stary Dain (aby nie mylić z synem Thorina) to Dain II Żelazna Stopa, którego można poznać podczas lektury / oglądania Hobbita. W oryginale, zarówno w książce, jak i filmie, gdy Thorin, Fili i Kili zginęli, to on objął władzę nad Ereborem i przejął tytuł Króla pod Górą. Jest mistrzem wymyślania przezwisk dla elfów (zwłaszcza Thranduila z Mirkwood). W trakcie wojny o pierścień odrzucił sojusz z Sauronem, zginął w trakcie bitwy o miasto Dale.

*Eregion - królestwo Noldorów, którzy opuścili Lindon, mieszczące się w Eriadorze. Przez pewien czas władali tam Galadriela i Celeborn, zanim przenieśli się do jasnych lasów Lothlorien. Eregion dał się omamić Sauronowi, noszącemu wtedy imię Annatar, który w tamtych czasach zainicjował wykucie pierścieni. Sauron zniszczył Eregion, ocaleni uciekli do Lothlorien, Rivendell i Lindonu. W Trzeciej Erze wiele się działo, ale chwilowo nie będzie nam ta wiedza potrzebna.

*Eriador to piękna kraina między Górami Mglistymi i Ered Luin. Po wojnach z mrocznymi siłami i potężnej zarazie zaczęło ubywać mieszkańców, w końcu, w czasie, który nas interesuje, u schyłku Trzeciej Ery, wszyscy mieszkańcy są skupieni w małych osadach; Rivendell, Shire, Bree oraz im podobnych.

To by było na razie na tyle. Jak zawsze - w razie jakiś pytań dajcie znać. Poprawię się / rozwinę / dodam odpowiedź na początku następnego rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro