One-shot
Było słoneczne popołudnie, czwórka znajomych siedziała w starej szopie, z której wydobywał się biały dym. Tą czwórką znajomych byli: Sączysmark, Śledzik, Mieczyk i Czkawka. Chłopcy siedzieli przy wielkiej aparaturze, do której przyczepiony przewód, z którego co jakiś czas ciekła przezroczysta ciecz. Bimber stopniowo wypełniał słoik za słojkiem. Skrzynka za skrzynką. Kiedy chłopcy skończyli, załadowali bimber i zaczęli go rozwozić do klientów. Pierwszym ich przystankiem, był dom Algusa Hoffersona, ojca Astrid dziewczyny. Mieczyk później był dom Olafa Zgodnopysznego i jego córki, Hedery (dziewczyny Czkawki), dalej byli jacyś przypadkowi ludzie. Kiedy chłopaki skończyli dostawę, wrócili do szopy, by policzyć zysk i się nim podzielić oraz zrobić mały melanż z udziałem dziewczyn. Śledzik zaczął przeliczać zysk:
Śledzik: A więc tak... Hofferson kupił trzy skrzynki to trzysta złotych, tata Hedery wziął cztery, więc to czterysta złotych, u Dagura zarobiliśmy dwieście złotych, u bliźniaczek sześćset złotych, a u Stoika tysiąc złotych, czyli zarobiliśmy, odejmując stówkę za paliwo, zarobiliśmy dwa kafle czterysta, czyli to będzie po sześćset złotych na głowę.
Czkawka: No panowie, to teraz dzwonimy po dziewczyny i pora zaczynać imprezę.
Kiedy dziewczyny przyjechały, chłopaki nie mogli oderwać od nich wzroku. Czkawka skończył się dopiero gapić, kiedy to Hedera go namiętnie pocałowała na szczęście, reszta towarzystwa odckneła się bez pomocy dziewczyn. Wszyscy świetnie się bawili pili, jedli i tańczyli. Gdy alkohol uderzył im do głowy, postanowili zagrać w butelkę. Pierwszy zakręcił Smark.
Sączysmark: To Hedera pytanie czy wyzwanie?
Hedera: Wyzwanie.
Sączysmark: Wypij pół butelki bimbru.
Hedera jak powiedziała, tak zrobiła i wypiła pół butelki, po czym pocałowała Czkawkę. Teraz przyszła kolej, aby to Hedera zakręciła. No i pech chciał, że wypadło na Czkawkę, który od razu chytrze się uśmiechnął. Zanim Hedera zapytała, Czkawka już wybrał wyzwanie.
Hedera: A więc... Masz pocałować każdego chłopaka w policzek.
Czkawka wstał nie chętnie i zaczął wykonywać zadanie. Gra ciągnęła się jeszcze kilkanasicie godzin, aż wszyscy usunęli w starej, opuszczonej szopie. Kiedy wstali, głowy ich bolały niemiłosiernie i wszyscy pojechali do swojch domów iść dalej spać, oprócz Astrid i Heder, które postanowiły spać u swoich chłopaków. I wszyscy od tej pory wiedzieli, że nie ma to jak się napierdolić jak szmata w dobrym towarzystwie z zajebistymi ludźmi, aby później tego żałować przez resztę dnia z pierdolonym kacem. Bo jak mówi, stare, mądre, ludowe powiedzenie: "Kac morderca, nie ma serca".
~~~
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że ten rozdział zryje wam......
Sami wiecie co, więc na razie i do następnego.
PS Klaudynka, mam nadzieję, że ujdzie ten mój straszny gniot.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro