Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XLVIII

- Mamy tylko pięć koni.
- No to mamy problem.- skwitowałem i spojrzałem na Kiriala, który dalej stał w tym samym miejscu co wcześniej.- To co teraz zrobimy?
- Idzie na piechotę, leci, albo pozostaje obcja, że ktoś weźmie go na swojego konia.- odpowiedział mi spokojnie Peris, odczepiając przy okazji Estrellę.
- Kirial?-spojrzałem na niego pytająco.

Ja mogę go ponieść przez jakiś czas.
Doszedł mnie podekscytowany głos Raventala.
Pomiędzy krzakami zobaczyłem łeb chimery i po chwili całe cielsko wyszło na polanę.
Kirial dostrzegając mojego przyjaciela i z prędkością godną geparda doskoczył do mojej osoby.
Patrzył na bestię z nieukrywanym zaskoczeniem i dojrzałem w jego oczach przebłysk strachu, ale zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Równie dobrze mogło mi się to przewidzieć.
Za Raventalem pojawił się czarny cień w którym rozpoznałem Eliara, wilka Silvera.
- Jesteś tego pewny?-zapytałem na głos i pochwili dodałem, ale już w umyśle.
Gdzie jest reszta?

To ty nie wiesz?zapytał ze zdziwieniem.
Adillen wraz z Silverem kazali Esto i Nayalowi polecieć do twego ojca oraz armii, robiąc nam za informatorów. Tylko ja, Eliar i Lilyena mieliśmy zostać z wam i pomagać.
Odpowiedział, siadając na trawie.
A jeśli chodzi o tego chłopaka, to nie ma sprawy.
Mógłbym przysiąc, że na lwim pysku dostrzegłem cień uśmiechu.

Dzięki.
Posłałem mu uśmiech i spojrzałem na tą ludzką część mojej grupy.
- Problem rozwiązany. Raven poniesie Kiriala.

Wszyscy jak jeden mąż wytrzeszczyli oczy na mnie i chimere siedzącą za mną.
- Co proszę?- zapytał sam zainteresowany i spojrzał w oczy mojego zwierzęcego przyjaciela.- Mam jechać wierzchem na chmierze?-zapytał unosząc brew do góry i popatrzył na mnie jak na wariata.
- Oj nie przesadzaj.- westchnąłem i ruszyłem w stronę wielkiego lwa. Rav od razu gdy przy nim stanąłem, zaczął łasić się łbem o moją klatkę piersiową.- Widzisz, on jest niegroźny.- dodałem.
- Niegroźny?-demon zapytał z niedowierzaniem.- Isil, to jest chimera, a nie domowy kotek!
- Długo nie dasz rady lecieć,a poza tym, zwracałbyś swoim lotem za dużo na nas uwagi. Więc wsiadaj na jego grzbiet ale już!- warknął Peris, siadając w siodle na swojej srebrnej klaczy. Reszta także zajmowała swoje miejsca na wierzchowcach. Tylko ja i czarno-czerwono włosy demon staliśmy na ziemi.
Niedaleko słyszałem zniecierpliwione parskanie Kage i zobaczyłem jak czarny ogier ryje kopytami w ziemi.

Czarnooki niechętnie i z jawną obawą ruszył w naszą stronę.
Niby taki wielki morderca, a strachu dzisiaj nie ukrywa.
Raven wstał z trawy i spojrzał wymownie na swój grzbiet. Kirial spojrzał na mnie, jakby nie wiedział co zrobić. Uśmiechnąłem się delikatnie i zachęciłem go ruchem głowy by usiadł na Raventalu, który dalej spokojnie stał w jednej pozycji.
Wężowooki powoli stanął przy boku stworzenia.
Dostrzegłem, że pół lew także sięga mu do piersi, więc obaj z jazdą nie powinni mieć zbytnich problemów. Chłopak westchnął ciężko i przerzucił jedną nogę przez grzbiet bestii, siadając na niej okrakiem. Delikatnie złapał za gęstą grzywnę chimery, trochę się rozluźniając.
- No, i było tak trudno?- zapytałem retorycznie i odwiązałem Kage, na którego po chwili wsiadłem.
- Prowadź, demonie!-rozkazał Silver, patrząc na młodego zabójcę.
- Tędy.- odpowiedział, wskazując gęsto rosnący las.
No ,będzie to piękna droga!

(Time skip.)

- Powinniśmy zrobić postój.- dosłyszałem spokojny głos Adillena po czterech godzinach jazdy.
- Za dziesięć minut dojedziemy do naszego miejsca docelowego.- usłyszałem Kiriala, który prawie leżał znudzony na chimerze.
- A miejscem docelowym jest...- drow spojrzał z pod przymrużonych oczu na demona.
- Cataracta Veritate
- Wodospad Prawdy?- zdziwił się.- Po co nas tam prowadzisz?-dopytał mroczny elf.
- Chcieliście, bym zaprowadził was do granicy między Terrą a Umbrą, więc to robię.- odpowiedział znudzenie czarnooki.
- A co ma do rzeczy ten wodospad?- westchnął Silver zerkając niepewnie na zabójce ze swojego kasztanowego ogiera.
Zaśmiałem się cicho i spojrzałem z litościwie na moich przyjaciół.
- Wy serio nie rozumiecie, czy przygłupów udajecie? Ten wodospad to przejście.-skwitowałem.
Demon spojrzał na mnie i skinął mi z uznaniem głową.
Choć nie wiem czemu.
Przecież to było proste!

Do końca drogi nikt się już nie odezwał.
Tak jak poświadczył szatyn, po niedługim czasie dojechaliśmy nad dość duże jezioro o niesamowicie... błękitnej wodzie?
Nie to nie były zwidy.
Ta woda naprawdę była niebieska!

Zatrzymałem konia i zsunąłem się z siodła. Złapałem wodze Kage i podszedłem bliżej tego zaskakującego zjawiska.
Ta woda spływała do jeziora z całkiem sporego wodospadu. Na jego przegach kamienie były pięknie obrośnięte przez ciemnozielony mech.
Po prostu pięknie.

Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem jak moi towarzysze również z zapartym tchem obserwowali otaczający nas krajobraz.
No może prócz Kiriala, który stał oparty o jakiś pniak i oglądał swoje paznokcie ze znurzeniem.
Obróciłem głowę z powrotem w stronę jeziora i prawie na zawał zszedłem.
Niedaleko od brzegu dostrzegłem już znajomą mi postać. Stary mężczyzna stał w swoim czarnym płaszczu i brodził drewnianą laską w wodzie. Tym razem nie zaciągnął na głowę swego kaptura, przez co dostrzegłem, że wbija we mnie spojrzenie.
- Witaj, Isilu.- skłonił mi lekko głową i ruszył do brzegu.
- Wieszczu Aranelu, czym zawdzięczamy twoje spodkanie?- usłyszałem oficjalny głos Silvera, znajdującego się za moimi plecami.
- Chciałem zobaczyć, jak sobie radzicie, moi chłopcy i życzyć wam powodzenia zanim pójdziecie na drugą stronę.-odpowiedział spokojnie i spojrzał na Kiriala, który ciskał mu pogardliwe spojrzenie.- Widzę, że macie nowego członka grupy.-dalej wlepiał swój badawczy wzrok w demona.
Znaczy ,nie wiem do końca czy badawczy, bo te jego oczy nie wyrażają nic!
- Przeszkadza ci to jakoś?- głos zabrał wężowooki i stanął przy moim boku.
- Chyba każdemu by to przeszkadzało, tylko nie Isilowi, choć próbowałeś go zabić.
- Nie podoba mi się to, że o tym wiesz.- stwierdził i zwęrzył swe pionowe źrenice.
- Ty i Isil może macie silne blokady umysłowe, ale reszta waszych przyjaciół już nie.- posłał nam trochę straszny uśmiech.- A poza tym jestem wieszczem, a co za tym idzie, wiem dużo, a te jezioro pokazuje jeszcze więcej.
- Co robi te jezioro?- zapytałem.
- Pokazuje ono przeszłość i przyszłość, albo teraźniejszość. Wystarczy spojrzeć w tafle wody.- Kirial ubiegł starca.
- Zgadza się, demonie.- usłyszałem odstrojony głos wieszcza.
- Mam imię!- warknął brunet.
- Które w tej chwili jest nieważne.- powiedział i przeniósł swój wzrok na mnie.- Isilu, może chcesz spojrzeć w jezioro?
- Po co?
- Nie jesteś ciekawy, co na przykład cię czeka?- zapytał z dziwnie szerokim uśmiechem.
W tej chwili przypominał mi hienę, a chłód od niego bijący utwierdzał mnie w przekonaniu, że coś jest z nim nie tak jak powinno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro