#7
Wybiła godzina siedemnasta, a z ogromnego gmachu firmy wylał się tłum ludzi, którzy wychodząc na ulicę rozproszyli się w różnych kierunkach. Z budynku wyszedł również postawny blondyn, a razem z nim drobna, pełna uroku brunetka. Szli trzymając się za ręce nie robiąc żadnego wrażenia na otaczających ich ludziach, którzy byli w pełni skupieni na swoich prywatnych sprawach.
- Do zobaczenia jutro, Ivan. Kocham cię - powiedziała Tatiana, i stojąc na palcach ucałowała chłopaka w policzek.
- Do jutra Tatiano, ja ciebie również kocham - odparł mężczyzna i z delikatnością pogładził policzek dziewczyny, co wywołało u niej lekki rumieniec. Chwilę później pod budynek podjechało auto do którego wsiadła kobieta, a następnie odjechała w stronę przeciwną do domu chłopaka.
Ivan został sam. Już kilkanaście minut po końcu zmiany firma wydawała się niepokojąco cicha, dziwnie opustoszała. Niestety do przyjazdu Natalii pozostało jeszcze trochę czasu, wobec czego siłą rzeczy musiał na nią poczekać.
Stał więc przy ruchliwej ulicy, po której nieustannie pędziły sznury samochodów. Widział w nich pojedyncze osoby, pary, ale i całe rodziny. Patrzenie na rodziców z dziećmi zawsze go dołowało, i bardzo tego w sobie nie lubił. Było mu najzwyczajniej w świecie przykro, że większość dzieciństwa spędził sam, bez obecności osób które by go kochały. Tak naprawdę, kto poza Natalią widział w nim choćby trochę wartościową osobę? Dla kogo nie był jedynie zawalającym miejsce śmieciem? Prawdopodobnie tylko ukochana młodsza siostra oraz rodzice go tolerowali, w końcu jakby nie było to oni dali mu życie, a potem go utrzymywali...
Słońce chyliło się ku zachodowi, a on beznamiętnie patrzył na pustoszejące z chwili na chwilę ulice. Ile czasu minęło od wypadku? Ile to już lat był pozbawioną miłości sierotą? Jak długo wytrzymał wegetując i nie robiąc zupełnie nic ze swoim marnym żywotem, ciągle się nad sobą użalając?
- Trzynaście... Ta okropna liczba... - pomyślał i westchnął, ze wszystkich liczb akurat ta doskonale definiowała jego życiowe nieszczęście szczęście, i egzystencje samą w sobie. W teorii wyszedł ze stanu kompletnej bezużyteczności, ale nadal nie czuł jakiejkolwiek stabilizacji. Już wkrótce miał na zawsze pożegnać się z ukochanym domem i jego okolicą, siostra znalazła chłopaka w którym była bardzo zakochana, w niedalekiej przyszłości planowała wyjazd do Ameryki. A on? Cóż, miał pracę i piękną dziewczynę, która nie widziała poza nim świata, razem z Natalią kupili dom na obrzeżach miasta, do którego wkrótce mieli się wprowadzić, jednakże... czy on naprawdę tego chciał? Czy był gotów opuścić pełne wspomnień, rodzinne gniazdko, na rzecz zupełnie mu obcego budynku? I czy tempo rozwijanej relacji jakie narzuciła Tatiana nie było dla niego zbyt szybkie?
- Ivan! - usłyszał wołanie i odwrócił się w kierunku z którego dochodziło. Na parkingu nieopodal stało auto Natalii, a dziewczyna machała w jego stronę wychylając się z uchylonych drzwi.
Aż sam się zdziwił, że zapomniał o bożym świecie tylko przez kilka głupich, dręczących go spraw. Odgonił od siebie zaprzątające mu umysł problemy, i pospiesznie wsiadł do samochodu.
Gdy tylko usiadł obok siostry zauważył u niej nieśmiały uśmiech i lekki rumieniec, co nie zdarzało się u niej zbyt często, gdyż dziewczyna bardzo rzadko okazywała emocje zazwyczaj pozostając obojętną. Chłopak domyślał się co się musiało stać, że przyjechała pod firmę z lekkim opóźnieniem i to w dodatku wręcz promieniejąc, jednak zdecydował się jej tego nie wypominać mając na uwadzę jej szczęście.
- Bracie, co myślisz o Alfredzie? - zapytała po chwili milczenia, które wypierały jedynie odgłosy wydawane przez inne auta i ledwo słyszalna, lecąca w radiu piosenka.
- Dobrze wiesz, że ja znam go tylko jako biznesmena i współpracownika, nie wypowiem się o jego prywatnej stronie - odparł szorstko i wlepił wzrok w okno chcąc uniknąć jakiejkolwiek rozmowy.
- I właśnie te "twarz zawodową" chciałabym poznać. Może to dziecinne i naiwne, normalnie też bym tak pomyślała, ale... Alfi jest inny, różni się od wszystkich mężczyzn jakich do tej pory poznałam. Jest bardzo radosny, a szczery uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Czasami zachowuje się trochę nieodpowiedzialnie i infantylnie, ale przyznajmy, każdemu bez wyjątku się to zdarza. Oprócz tego nie szczędzi mi swojego czasu i uwagi, wszędzie jest go pełno, często kupuje mi prezenty. Nie jest może urodzonym romantykiem, ale gdy się postara potrafi wprowadzić niezwykłą atmosferę. Codziennie mi mówi ile dla niego znaczę, jak jestem mądra, piękna i oczytana, to naprawdę słodkie... Na pierwszy rzut oka wygląda na dziecinnego lekkoducha, ale umie się ogarnąć i myśleć racjonalnie. Ja... myślę że go kocham - Natalia zarumieniła się mocniej, a kąciki jej ust poszybowały jeszcze wyżej na samą myśl o chłopaku - Bracie, powiedz mi czym jest miłość? Na jakiej podstawie wiesz, że kochasz Tatianę?
Ivan z zaskoczenia aż odwócił się w stronę Natalii, która niczym nie skrępowana prowadziła auto. Zastanawiał się jak mogła o to pytać będąc nadal tak spokojną, w końcu chyba każdego to krępowało?
- Ja... Nie wiem... - odparł po dłuższym zastanowieniu, i wzruszył ramionami. Skrępowany odwrócił głowę w tył, aby siostra nie mogła nawet spróbować nawiązać z nim kontaktu wzrokowego - Tatiana jest po prostu miła i życzliwa, nie uważa mnie za złą osobę i szanuje mnie. To mi w pełni wystarcza, aby nawiązał się między nami romans...
- Ale to się kłóci z wszystkimi ideami miłości! - oznajmiła kobieta szorstko, jakby z potępieniem - Miłość to coś więcej niż "a, w sumie ta osoba jest całkiem spoko, umówie się z nią, może coś z tego będzie"!
Ivan siedział jak wbity w fotel nie będąc w stanie się poruszyć. Co go tak zszokowało? Postawa siostry, czy może słowa jakie od niej usłyszał? Przede wszystkim Natalia bardzo rzadko się denerwowała, zazwyczaj była oazą spokoju, więc tak gwałtowna reakcja była jak na nią czymś niezwykłym. A po drugie, od kiedy miała ona duszę romantyka? Kiedy tak bardzo pokochała Alfreda, przecież oni nawet do siebie nie pasowali! I jeszcze jedna kwestia... Jak długo sam dochodził by do wniosków, które przed chwilą usłyszał? Kiedy zrozumiał by to, co wskazała mu siostra?
- Bracie, czy ty w ogóle coś do niej czujesz, czy jest ona tylko wypełniaczem, abyś był "zaklepany"? - zapytała w końcu po dłuższej chwili milczenia, już spokojnie i bez jakichkolwiek emocji, jednak bez owijania i "prosto z mostu".
- Daj mi spokój... - odparł wzdychając głośno - Sam się nie rozumiem. Nie oczekuj więc, że pojmiesz moje uczucia lepiej niż ja.
Resztę drogi spędzili w milczeniu, podczas którego Ivan zaczął rozmyślać o jego relacji z ukochaną. Jakby nie było, nie czuł do niej gorącego pociągu, nie myślał o niej całymi dniami i nocami, ani nie pragnął jej ciała. Nigdy nie wyobrażał sobie nawet intymnego zbliżenia, nie tylko z nią, ale z kimkolwiek innym. Cała relacja z dziewczyną opierała się na czymś w rodzaju przyjaźni połączonej z niewinnym kontaktem cielesnym, obejmującym przytulanie i całusy. Lubił z nią przebywać, dobrze czuł się w jej towarzystwie, pasowali do siebie. Uwielbiał również długie, swobodne rozmowy, jednak podobną przyjemność sprawiało mu spędzanie czasu w towarzystwie Marii. Czy więc nie czuł nic do Tatiany? A jeśli czuł, czy była to miłość romantyczna, czy może platoniczna lub przyjacielska?
Skarcił się za dopuszczenie do siebie wizji, jakoby nie kochał swojej dziewczyny. Kochał, musiał kochać, tylko pewne sam jeszcze o tym nie wiedział... Na wzajemnej miłości, do cholery, opierał się każdy związek! Może... potrzebował po prostu trochę czasu, aby poczuć do niej coś więcej niż miłość platoniczną? Może po latach izlolacji potrzebował czasu, aby oswoić się z wizją zbliżającego się nieubłaganie dnia zbliżenia?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro