Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#5


Następnego ranka obudziły go odgłosy krzątania się Natalii. Z trudem rozchylił ciężkie powieki i leniwie usiadł na łóżku. Dreszcz przeszył całe jego ciało. Dopiero w tamtym momencie przypomniał sobie że nie dorzucił na noc do pieca, co musiało dać oczywisty rezultat, jakim było  przejmujące zimno, które uderzyło go z samego rana.
Miał ochotę spędzić ten dzień na lenistwie, już wyobrażał sobie bezcelowe snucie się po domu, gdy przypomniał sobie wydarzenia z wczorajszego dnia. Uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie zakończenia konfliktu z Oleną, jednak mina zrzedła mu od razu gdy zdał sobie sprawę, że powinien zadzwonić do ciotki. Naprawdę bardzo nie chciał tego robić, w końcu był czarną owcą rodziny a kuzyni go nienawidzili, jednak musiał się dowiedzieć na ile Wanda była świadoma całej sytuacji.

Drżąc z zimna zszedł do kuchni, gdzie spotkał siostrę. Skulona dziewczyna wątłej postury kucała obok pieca i dokładała do niego kawałki suchego drewna, co jakiś czas szturchając palenisko.

- Dzień dobry - powiedział Ivan pogodnie, na co dziewczyna odwróciła się i uśmiechneła lekko.

- Witaj. Dobrze spałeś? - odparła powracając do poprzedniego zajęcia.

- Całkiem nieźle, praca i wysiłek najwyraźniej dobrze mi robi - oznajmił wlewając wode do czajnika, który postawił na palniku kuchenki. - Szczerze mówiąc, to wszystko robi się coraz bardziej poplątane. Jak myślisz, czy za tą sprawą kryje się coś więcej, czy może po prostu mieli długi i chcieli się zabezpieczyć?

Dziewczyna nagle przerwała wkładanie kawałków drewna do piecyka, a metalowy przedmiot wypadł jej z ręki, i z łoskotem uderzył o drewnianą podłogę. Natalia nieprzytomnie patrzyła przed siebie, przez dłuższy moment nawet przestała mrugać. Blade dłonie zdawały się trząść, trudno powiedzieć czy z zimna, czy może z innego powodu.

- N-Natalio..? - Ivan podszedł do dziewczyny i złapał jej smukłe ramię, które zadrżało na dotyk jego dłoni. Siostra gwałtownie odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego przerażona. W jej wyblakłych oczach zauważył nieuzasadniony strach, który zniknął chwile później.

- J-Ja... Myślę, że to coś więcej, niż tylko wypadek... - wydukała cicho, i zdecydowanym ruchem zamknęła drzwi od piecyka - Na dobrą sprawę, gdyby wszystko było jedynie niefortunnym zdarzeniem, to ciocia wiedziała by o kredycie, i zamknęła by niedokończone sprawy w naszym imieniu. Tymczasem my o niczym nie wiedzieliśmy. O absolutnie niczym!

Ivan przysłuchiwał się uważnie słowom siostry. Tak, Natalia doszła do tych samych wniosków co on, czyli coś tu ewidentnie musiało nie grać. Jednakże aby być pewnym na sto procent co do prawdziwości ustalonych przez nich faktów pozostało zadzwonienie do Wandy, i zapytanie osobiście czy aby napewno o niczym nie słyszała.

Zabrał się za to tuż po wypiciu porannej kawy. Usiadł wtedy samotnie na kanapie na parterze domu, i bawiąc się palcami oddychał nieregularnie. Zjadał go stres tak wielki, jak podczas pierwszego wyjścia do sklepu po długim czasie odosobnienia, albo tak mu się przynajmniej wydawało. Bał się przede wszystkim reakcji ciotki, bo to ona miała prawo najbardziej go nienawidzić. Coż, oczywiście nie licząc Feliksa oraz Torisa.

- Wybierz ten cholerny numer, no dalej! - mówił do siebie ściszonym głosem. Co i raz niepewnie wyciągał dłoń w stronę telefonu, jednak chwilę później cofał ją jak oparzony. Przed oczami stanęły mu wszystkie momenty rodzinnych sprzeczek i konfrontacji, łzy Oleny oraz niezrozumienie wymalowane na twarzyczce Natalii. Przypomniał sobie także smutek i bezradność zmarnowanej Wandy, która łkała na ramieniu męża. Nie chciał do tego wracać.

Ścisnął powieki i chwycił komórkę lodowatą dłonią. Trząsł się w momencie naciskania cyfr wyświetlających się na ekranie, a podczas wybierania numeru kilka razy miał zamiar odłożyć telefon i uciec gdzieś daleko stąd. Koniec końców nacisnął zielony przycisk i czekał na odpowiedź.
Nastała boleśnie długa cisza, po chwili usłyszał sygnał, pierwszy a potem drugi. Całym sobą chciał, aby nie odebrała, jednak ponownie doznał zawodu, ponieważ w chwili gdy o tym myślał sygnał zniknął, a na jego miejscu pojawił się znajomy głos.

- Halo?

Ivan milczał, strzępki śmiałości opuściły go w jednej chwili, i uleciały zostawiając go samego w pustym pokoju. Drżenie wzmogło się, na głos ciotki dostał ciarek. Przypomniała mu się ta spokojna Wanda, która siedziała razem z nim w pokoju. Przed jego oczami pojawiła się jej drobna postać o jasnej cerze i blond włosach. Ah, była tak podobna do matki, zwłaszcza w słabym świetle ulicznych lamp docierającym do ciemnego pokoju z ulicy.

- Halo?! Kto dzwoni?! - kobieta zirytowana podniosła głos, na co Ivan o mało nie wypuścił telefonu z ręki. Zatracił się we wspomnieniach, sam nie wiedział kiedy i dlaczego.

- C-Ciociu... to ja - powiedział bardzo cicho i skulił się w sobie. W napięciu oczekiwał na jej odpowiedź.

- Ivan? To ty? - odparła niemal z troską, bardzo delikatnie i łagodnie, co trochę go uspokoiło. Odrobinę się rozluźnił i wziął głęboki oddech.

- Ciociu, przepraszam że przeszkadzam, to nie zajmie długo - zaczął cicho, aby już po kilku słowach stać się pewniejszym siebie. Wanda nie wydawała się tak straszna i wroga jak ją zapamiętał, co trochę go zdziwiło. Czyżby złagodniała przez te wszystkie lata? A może odpoczynek od ciężaru jakim był on sam dał jej nowe siły i wróciła do swojego kochanego, matczynego charakteru?

- Ah, nie przeszkadzasz. Czemu ty i Natalcia nie dzwonicie? Martwiliśmy się, zwłaszcza ja i Radmiła. Feliks ostatnio był ciekaw kiedy do nas przyjedziecie. Tak myślałam, może wpadlibyście na święta? - Wanda zaczęła mówić szybko i dźwięcznie, czym zaburzyła misterny plan chłopaka. Nie miał ochoty odpowiadać na wszystkie te pytania, zapewne i tak były powiedziane z grzeczności.

- Niestety, w tej kwestii powinnaś się zwrócić do Natalii, ona dba o nasz harmonogram. W każdym razie dzwonię w konkretnej sprawie, to nie zajmie długo - odparł ze stoickim spokojem, a gdy mu nie przerwano kontynuował - Ostatnio odnalazłem dokumenty, które mocno nas zaniepokoiły. Mam na myśli polisę na życie oraz kredyt. I mimo, że same dokumenty nie są niczym dziwnym, to fakt, że żadne z nas nie miało o niczym pojęcia już tak. Zatem postanowiłem zapytać ciebie, ciociu, czy wiesz coś o tym?

Kobieta milczała. Ivan usłyszał jedynie cichy szmer, który po chwili zniknął ustępując miejsca głębokiemu westchnieniu.

- Ty też wiedziałeś - powiedziała szorstko, co niemal przyprawiło go o dreszcze.

- C-Co? J-Ja? - serce podskoczyło mu do gardła. Jedno zdanie, trzy słowa, doprowadziły go do stanu bliskiego zawałowi. O co jej chodziło?

- Owszem, wiedziałam zarówno o kredycie jak i ubezpieczeniu, ale ty również. Jesteś perfidnym kłamcą, Ivan, nie udawaj że nie pamiętasz  - to usłyszawszy chłopak zdawał się poczuć zimny powiew na karku, aż gwałtownie odwrócił głowę w stronę kuchni. Jak się można domyślić, nic tam nie zauważył. Wszystko wokół zdawało się wirować, świat był dziwnie nierealny, wręcz mistyczny. Nie miał podobnego wrażenia nawet po długim piciu, więc co tu się właśnie działo?

- J-Ja... Nie wiem o czym mówisz - wydusił ostatkiem sił i czekał na reakcje kobiety. Ta jedynie zaśmiała się z wymuszeniem, a w jej głosie wyczuł nutę zawiści.

- Domyśliłam się co tu się dzieje - to usłyszawszy Ivan wyostrzył słuch, chcąc zapamiętać tak wiele, jak to tylko było możliwe. Ciotka kontynuowała.
- Właściwie, to jakąś godzinę temu dzwoniła do mnie Olena. Niestety sama nie wiem zbyt wiele, ale podzielę się wszystkimi informacjami jakie posiadam... - tu zrobiła dłuższą przerwę, prawdopodobnie na głębszy oddech.
- Elena zawsze opowiadała mi o aktualnościach, więc wiedziałam, że dom był wybudowany na kredyt i bardzo pobieżnie, po taniości. Dług rodziny rósł z każdym dniem, waszych rodziców nie było stać na utrzymanie siebie, trojga dzieci oraz spłaty należności. Ubezpieczyli się, aby już nic nie mogło ich zaskoczyć... Nawet, jeśli miało by to kosztować - mówiła cicho i spokojnie, a chłopak chłonął każde jej słowo, które w obecnej sytuacji było jak na wagę złota. Nie chciał jej przerywać, pytania wolał zachować na koniec.
- Elena powiedziała, że jeśli oni nie zdołają spłacić długu, *żyrantem zostaną ich teściowie - rodzice Maksymiliana.

Gdy tylko Wanda powiedziała te słowa Ivan nagle osłupiał. Rodzice ojca? Przeciwz to nie miało sensu, żadnego! Tata nie trzymał z nimi kontaktu, ani on, ani żadne z rodzeństwa nigdy nie poznało dziadków, wszystko z nimi związane było owiane tajemnicą. Nikt nie wiedział gdzie mieszkali i co się z nimi działo, nawet czy w ogóle żyli. Skoro się z nimi nie kontaktowali, to jakim cudem ci mogli wyrazić zgodę na ewentualną spłatę  długu?

- Teraz już wiem, że siostra mnie okłamywała. To bujda... - powiedziała Wanda cicho i zamilkła na chwilę. Ivan zdawał się usłyszeć ciche westchnienie.
- Zdaję sobie sprawę, że ani Maks ani Elena nie mieli z nimi kontaktu...

- W takim razie... Kto miał być na ich miejscu? O kim nie chcieli nikomu powiedzieć? - chłopak ledwo opanował drżenie głosu, jednak sam trząsł się niekontrolowanie. To wszystko, tak z pozoru łatwe, okazało się bardziej skomplikowane niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Niby jedna prosta sprawa, a jednak tak trudna do rozwiązania. Nie żyli przecież w jakimś skomplikowanym kraju na zachodzie, nie współpracowali z półświadkiem przestępczym, więc czemu nic nie było jasne?

- Nie mam pojęcia komu to powierzyli. Jak już powiedziałam, wiedziałam tylko o długach i ich trudnej sytuacji. Chciałam pomóc, ale wtedy u nas też się nie przelewało, siostra nie miała serca przyjąć naszego wsparcia... Pewnego dnia, jakieś pół roku przed śmiercią oznajmiła, że żyrantem zostali rodzice jej męża. Byłam zaskoczona, w końcu Max nigdy nam ich nie przedstawił, i ani on, ani ona, nigdy o nich nie wspominali. Jednakże, czy miałam jakiś powód aby podważyć jej słowa? - zamilkła na długo, podczas gdy Ivan próbował zrozumieć co właśnie usłyszał. Wszystko wydawało mu się takie dziwne i odległe, skrajnie niezrozumiałe. Więc wychodziło na to, że dziadkowie byli tylko wymówką aby ukryć prawdziwego żyranta. Kwestia tylko kto nim był, albowiem rodzice zdawali się nie mieć żadnych znajomych, a tym bardziej przyjaciół. Całe dnie spędzali w pracy, a wieczory poświęcali córkom. Musieli to powierzyć komuś, z kim byli blisko, w dodatku ta osoba musiała mieć pieniądze, aby móc w ogóle zostać przyjętym jako żyranta.
Pobieżnie uporządkował w głowie nowe wiadomości. W takim razie musiał szukać znajomych rodziców, tylko to mogło popchnąć dochodzenie do przodu. Ciekawiła go jeszcze jedna rzecz...

- Ciociu - zagadnął Ivan prędko, gdy tylko zdobył się na ponowne odezwanie - Czemu powiedziałaś, że ja wiedziałem? Dlaczego?

Kobieta przez chwilę milczała, podczas gdy chłopak ledwo powstrzymywał gromadzące się w nim na powrót emocje. Każda sekunda dłużyła się niemiłosiernie, odnosił wrażenie, jakby całymi godzinami wyczekiwał na jej słowa. W końcu odezwała się.

- Nie pamiętasz tego dnia, gdy straciłam cierpliwość? Czy zapomniałeś tę awanturę, podczas której Feliks zadeklarował wyprowadzkę do Torisa? - pytała ze stoickim spokojem, który trochę go niepokoił. Wydawała się obojętna na wszystko, lub po prostu pogodzona z losem. Mimo wszystko wolał by jej takiej nie spotkać...
- Opowiedziałam ci wtedy o problemach mojej siostry... Dziwne, że zapomniałeś...

W tamtym momencie Ivana olśniło. Nagle przestał myśleć o ciotce, długach i prowadzonej właśnie rozmowie. Obraz przed oczami zaczął ponownie przybierać formę pokoju który zamieszkiwał w dzieciństwie, ujrzał łóżko i biurko, po chwili również stojący nieopodal fotel. Po lewej stronie duże okno wychodzące w stronę ulicy, i światło jakie przez nie dochodziło.

Widział przed sobą ciotkę, identyczną jak chwilę przed jej załamaniem. Była stoicko spokojna, wydawała się nawet nie oddychać.

- Teraz już pamiętam... - powiedział na w pół przytomny, i dotknął czoło zimną dłonią. Wydawało się piekielnie gorące, jakby płonęło. Zakręciło mu się w głowie, wspomnienia otoczyły go ze wszytkich stron. Był zupełnie bezbronny.
- Dziękuję za twój czas, ciociu. Miłego dnia, przekaż nasze pozdrowienia reszcie rodziny - dodał i rozłączył się szybko zanim Wanda zdążyła coś odpowiedzieć.

Siedział więc w ciszy i bezwiednie gapił się przed siebie. Wiedział o tym wszystkim wcześniej, ciotka powiedziała mu to osobiście, więc czemu zapomniał? Dlaczego coś tak ważnego wyleciało mu z głowy? Przecież, do cholery, był przy tym! Był z nią sam na sam, kiedy ta opowiadała historie jego rodziców jednocześnie patrząc za okno. W takim razie dlaczego zapomniał?

*żyrant - osoba zobowiązana do spłaty długu w razie braku takiej możliwości ze strony dłużnika

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro