Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3

Wybiegł z salonu i podążył w stronę granatowego auta, które na szczęście nadal stało na podjeździe domu. Zauważył w nim dwie znane mu osoby, które spoglądały na niego zaskoczone. W oczach Oleny zdawał się widzieć strach, jakby siostra się go obawiała, jednak dziewczyna szybko opanowała lęk i nie dała po sobie poznać niepokoju. Żałował, że też tak nie umiał, ta umiejętność bardzo by mu się przydała, w końcu ciężko było nie okazywać skofundowania, gdy siostra pałała do ciebie szczerą nienawiścią, a ty zawracałeś jej głowę w momencie, gdy już miała wracać do domu.

- Oleno - powiedział, gdy niepewnie otworzył drzwi z prawej strony auta. - Wybacz, że ci przeszkadzam, ale muszę o coś zapytać - dodał, gdy dziewczyna obdarzyła go zdenerwowanym spojrzeniem, i niechętnie wysiadła z samochodu. Już na pierwszy rzut oka każdy zauważył by jak wielką niechęć do niego żywiła.

- Streszczaj się, nie mam całego dnia - to oznajmiwszy przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersiach. Chłopak odrobinę się jej przestraszył, świadomość nienawiści jaką darzyła brata była aż smutna. Gdy nieśmiało na nią spoglądał odnosił wrażenie, że była tak samo piękna, jak zawistna, w tej chwili na tym właśnie opierał się urok starszej siostry, albo tak mu się tylko wydawało.
Pomarańczowo-czerwony blask zachodzącego słońca oświetlał jej ciało, i skrzywioną w zdegustowanym wyrazie twarz. Pogardę do jego osoby można było nawet wyczuć w powietrzu, komentarz z jej strony wydawał się zbędny. Atmosferę jaka między nimi zapanowała można było kroić nożem.

Ivan bez zastanowienia pokazał jej kilka kartek, które kobieta obojętnie omiotła wzrokiem. Mimo względnego braku zainteresowania z sekundy na sekundę zdawała się być coraz bardziej zaciekawiona, jak i zszokowana. Coraz baczniej przykładała się do zrozumienia treści pisma, mrużyła oczy i marszczyła czoło, Ivan sam nie wiedział czy przez słabe światło, czy może zapiski zawarte na kilku stronach.
Gdy tylko skończyła spojrzała na brata zupełnie zdezorientowana, i jeszcze raz zerknęła na kartki.

- Gdzie to znalazłeś? - zapytała po chwili.

- W szufladzie, w rzeczach rodziców. Wiedziałaś o tym?

- Nie. To dla mnie zupełna nowość, jestem w szoku. Ja... nie miałam o niczym pojęcia, chociaż... nie dziwie im się... Mimo wszystko nadal byliśmy dziećmi, trudno, aby opowiadali nam o czymś takim... - powiedziała z dziwnym spokojem i westchnęła. Ivan zrezygnowany opuścił głowę, i gdy odwrócił się do dziewczyny tyłem chcąc wrócić do domu, poczuł na plecach dziwne ciepło. Zerknął na to, co się właśnie wydarzyło. Olena zamknęła oczy i obejmowała go z matczyną czułością.

- O-Oleno...? - wymamrotał zszokowany, gdyż nie spodziewał się podobnego gestu ze strony kogokolwiek, zwłaszcza niej. Serce zaczęło mu walić jak młotem, o co jej chodziło? Czy to jakiś podstęp, chciała zrobić mu krzywdę? - C-Co robisz? O-Oleno... - dodał, z trudem próbując opanować drżenie głosu. Na próżno. Spojrzał na nią ukradkiem, a wtedy cały strach zniknął. Przypominała mu bliskie płaczu dziecko.

- Żadna Oleno... siostro! Jestem twoją siostrą, jak bardzo oboje byśmy nad tym nie ubolewali... - powiedziała nie odrywając się od niego. Za kilka sekund wzruszył nią tłumiony szloch. Ivan nie miał pojęcia co tu się wydarzło, ale nie przeszkadzało mu to. Uśmiechnął się lekko, a potem szerzej. Był szczęśliwy.

Nadal czuł przyjemne ciepło, którego cały czas tak bardzo mu brakowało. Codzienność stanowił chłód, zarówno ten w sensie dosłownym, jak i przenośnym. Dla niego, mimo braku śniegu i ujemnych temperatur, cały czas panowała mroźna zima. Na zewnątrz mogła trwać wiosna, pełnia lata, czy piękna jesień... Bez znaczenia, gdy w sercu nadal miał martwą pustkę. Co prawda lód coraz bardziej odpuszczał, na rzecz pełnej ciepła relacji z Tatianą i siostrzanej miłości Natalii. Yao i Lien również zdawali się go lubić, Maria była w stosunku do niego bardzo serdeczna, z Alfredem ukształtowało się coś na kształt dobrego koleżeństwa. Nie miał więc na co narzekać, miał wszystko to, co inni w jego wieku.
Mimo wszystko nadal gnębiły go niedokończone sprawy z przeszłości, najbardziej rozpoczęte konflikty bez szans na poprawienie stosunków. Rozejm był, i owszem, lecz zimny i milczący, tak właśnie wyglądały dla niego relacje z dużą większością rodziny.

-"Oni wszyscy cię nienawidzą~" - przypomniał sobie głosy, które niemal codziennie nawiedzały go jeszcze kilka tygodni temu. Wiedział, że mówiły mu prawdę. Wiedział, że w ich słowach był ujęty jedynie rzeczywisty stan rzeczy, nie żadne kłamstwa czy żarty. Prawda. Ta bolesna i smutna prawda, której on długo nie chciał przyjąć do wiadomości...

Sięgał po alkohol przez tyle miesięcy, jeśli nie lat. Wydawać by się mogło, że był uzależniony, bo któż normalny pił by od tak, dla rozrywki? I to dzień w dzień, bez odstępstw? Kto pił by na umór, nie będąc zapijaczonym menelem mieszkającym i żyjącym z łaski siostry?
A jednak twierdzeniu jakoby był alkoholikiem zaprzeczał pewien fakt, o którym on sam zdał sobie sprawę dopiero niedawno. Teraz nie pił wcale. Odstawił wódkę na dobre, od czasu do czasu wypijał jedynie piwo z Alfredem. Nie zapijał smutków i samotności, gdyż odkąd wyszedł do ludzi nie miał ku temu powodów. Owszem, nadal czuł smutek, jednak nie tak silny jak wcześniej, rzadko dochodziło do stanu, w którym chciałby odebrać sobie życie. Zamiast płakać po nocach wolał myśleć o spotkaniu z Tatianą, o zadziornym uśmiechu Marii, czy dobroci Yao. Jedynym niezmiennym powodem smutku był fakt wyjątkowego skłócenia z rodziną...

I właśnie wtedy gdy Olena go przytuliła, coś się zmieniło. Oczy chłopaka zaszły łzami, serce zdawało się pęknąć. W jednej chwili całe jego ciało zalało gwałtowne ciepło, żal z głębi uleciał, dając wstęp nieuzasadnionej radości. Nastrój Ivana zmienił się nagle o sto osiemdziesiąt stopni, sam nie wierzył w swoje szczęście. Olena... mu wybaczyła? Czemu? Mimo tylu okropnych rzeczy, jakie jej zrobił? Mimo wszystkich lat, które jej odebrał? A może robiła to na przekór sobie, chcąc utrzymywać kontakty z Natalią? Ta opcja wydawała się bardziej prawdopodobna od wybaczenia, bo któż byłby w stanie przytulić kogoś takiego jak on...? Kto mógłby mu przebaczyć...?
Co prawda gardził starym sobą, nie rozumiał czemu nie tak dawno nie dostrzegał swoich przewinień i błędów, dlaczego zwalał wszystko na innych, nie chcąc pokonać trudności w pojedynkę. Nie dziwił się Olenie, w pełni rozumiał jej nienawiść, więc... czy był ktoś, kto zapomniał by o tym wszystkim, aby mu wybaczyć?

- Ivan, ja... wtedy, tamtego dnia... Nie chce, abyś umarł, nigdy nie chciałam... Te emocje, to wszystko... byłam zdenerwowana, bezradna, załamana...? Sama nie wiem co mną kierowało! Ivan, jeśli możesz... proszę, wybacz mi... - mówiła cicho, nie odrywając się od torsu  blondyna. Czuł jak wstrząsał nią płacz, wydawała się w jednej chwili wybuchnąć wszystkim, co przez lata tłumiła w sobie. Nie chciał jej przerywać, gładził dziewczynę po zaciśniętych na jego ciele, gładkich dłoniach, i wsłuchiwał się w jej niewyraźne słowa. Był szczęśliwy, tylko to mógłby powiedzieć. Tak długo czekał na dzień, w którym nareszcie pogodzi się z Oleną.

- Siostro. - powiedział niepewnie i czekał na reakcje, która jednak nie nadeszła, wobec czego mówił dalej. - Nie mam ci niczego za złe. Dopiero teraz zacząłem rozumieć błędy jakie kiedyś popełniłem, i których nie zamierzam więcej popełniać. Podziwiam ciebie i twoją wytrwałość, zwłaszcza to, że nie wybuchłaś wcześniej, że dawałaś sobie radę przez tyle lat męki. Wybacz mi, gdyż wina leży po mojej stronie. Jeśli nie będziesz mi miała tego za złe, chciałbym, abyśmy utrzymywali kontakt, i zawiesili topór wojenny... - powiedział cicho, a dziewczyna powoli odsunęła się od niego. Zobaczył wtedy jej zaczerwienione od łez oczy, i rumiane, wilgotne policzki. Skinęła głową w wyrazie aprobaty i jeszcze raz go objęła, tym razem od przodu, dzięki czemu mógł odwzajemnić uścisk.
Na tą wzruszającą scenę z auta patrzył Sadik, który uśmiechał się szeroko. Turek w sekrecie już od dawna liczył na postęp w trudnej relacji rodzeństwa, i to on krok po kroku skłaniał dziewczynę do refleksji nad jej postępowaniem. Nie od razu, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, ale jak widać, jego starania dały zamierzone efekty, przedstawienie Olenie punktu widzenia Ivana poruszyło blondynkę. Teraz mógł tylko dziękować sobie samemu za wytrwałość i empatię jaką darzył Rosjanina.

Rodzeństwo odsunęło się od siebie. Ivan otarł łzy starszej siostry i uśmiechnął się ciepło, na co blondynka wstydliwie odwróciła wzrok.
Słońce niemal zaszło, okolicę powoli zaczęła spowijać ciemność. Z trawy odezwały się świerszcze i inne owady, tworząc dziwny, tajemniczy klimat.

- Co do tych dokumentów. - Olena zerknęła na kartki i spoważniała. - Nie miałam o niczym pojęcia, ale może ciotka będzie coś wiedziała na ten temat. W takich sprawach trzeba zapisać kogoś dorosłego spoza najbliższej rodziny, więc prawdopodobnie rodzice zwrócili się do niej. Zadzwoń do mnie, gdy czegoś się dowiesz. - powiedziała spokojnie i zerknęła na samochód, w którym czekał jej chłopak. Nie chcąc przedłużać pożegnania stanęła na palcach i ucałowała brata w policzek, a następnie pomachała mu i wsiadła do auta.

Ivan został sam po środku pustkowia. Przed sobą za wyjątkiem bezkresnych łąk widział jedynie znikające w oddali auto, i opadający z wolna kurz. Słońce zupełnie zaszło, pozostawiając na wiosennym niebie jedynie fioletowe i granatowe smugi, z okazyjnymi przebłyskami różowego. Źródłem światła został księżyc i kilka pierwszych gwiazd, w domu na piętrze paliła się lampa, której blask oświetlał stojącego na zewnątrz chłopaka. Ten odwrócił wzrok od pustej drogi, i spojrzał na kilka kartek, które trzymał w rękach.
Blask bijący z domu wyraźnie oświetlał napisy "Zasady i wymogi do uzyskania kredytu hipotecznego", oraz "Umowa i warunki ubezpieczenia na życie".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro