Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2

Natalia siedziała na parterze domu i bez wyrazu gapiła się na stojące wokół niej pudła. W prawej dłoni trzymała telefon, którego ekran był podświetlony. Drżała na samą myśl o konfrontacji z siostrą, nawet jeśli tylko telefonicznej.

Nie rozumiały się, właśnie to był problem, który je poróżnił. W dzieciństwie dogadywały się świetnie, dopiero zmiany w charakterze i zachowaniu brata diametralnie zmienił siostrzany stosunek do siebie nawzajem. Natalia rozumiała ból i punkt widzenia Oleny, zdawała sobie sprawę jak wiele wycierpiała będąc najstarszą z całego rodzeństwa, ile musiała znieść stawiając siebie na pozycji matki, którą utracili. To właśnie na Olenie próbowano narzucić odpowiedzialność i kontrolę nad Ivanem, czemu ona nie umiała sprostać. Mimo starań ze wszystkich sił chłopak był jej obcy, z każdym dniem oddalał się od siostry coraz bardziej, gdy ta mogła tylko płakać załamując ręce. Pragnęła zastąpić matkę młodszemu rodzeństwu, co nie było możliwe ze względu na zachowanie Ivana, którego nie umiała kontrolować nawet ciocia... Z dnia na dzień oczekiwania względem niej rosły, bowiem wszyscy liczyli na jej zbawienny wpływ na brata. Przez lata udawała wytrwałą i opanowaną, głęboko w środku będąc w totalnej rozsypce. Płakała tylko w nocy, za dnia grając dobrą, starszą siostrę. Jednakże mimo tych wszystkich faktów Natalia nie umiała pojąć jak Olena mogła zostawić ich samych, na pastwę losu... małą dziewczynę, i chorego psychicznie brata, gdy sama co dopiero ukończyła osiemnaście lat. Pewnego dnia wyszła i już nie wróciła, jedynie jej chłopak przyszedł kilka dni później i zabrał trochę jej rzeczy. Od tego czasu nie utrzymywały kontaktu, i mimo świadomości cierpienia Oleny Natalia uważała ją za zdrajcę, osobę niegodną mianowania się ich nazwiskiem.

- Ogarniaj się! Kiedyś musisz to zrobić! - pomyślała i nerwowo przęknęła ślinę. Nie chciała zrzucać obowiązku wykonania telefonu na Ivana. Wiedziała najlepiej ze wszystkich osób na świecie jak wielkiego poświęcenia i siły woli wymagało od niego każde wyjście z domu. Nadal, mimo upływu miesięcy, nie potrafił normalnie funkcjonować w społeczeństwie... Nikt poza Natalią nie zauważał jego problemów, i codziennego strachu przed otaczającym go światem.
Młodsza siostra zawsze skrycie podziwiała Ivana, kiedyś sama nie wiedziała dlaczego, przecież wszyscy opisywali go jako smutnego, ponurego dzieciaka z sadystycznymi skłonnościami. Rodzina go nienawidziła, zarówno ta dalsza jak i bliższa, znajomych nie miał, odrzucając już zupełnie wizję posiadania przyjaciół.
Natalia sama zadawała sobie pytanie dlaczego podziwiała brata, cóż takiego robił, że budził w niej respekt...?
Otóż walczył, walczył jak nikt inny dotąd, co dziewczyna zrozumiała dopiero niedawno. Kilka tygodni temu zdała sobie sprawę, że ona na miejscu Ivana już dawno by się zabiła, nie wytrzymała by psychicznie, więc mimo względnej słabości był on najwytrzymalszy z całego rodzeństwa, on żył, niby wegetował w innym świecie, ale jednak żył. Nie zabił się mimo tylu szans i pokus, mimo swojej trudnej sytuacji nie odebrał sobie życia... I właśnie dlatego starszy brat był dla Natalii wojownikiem większym od Jagiełły czy Sobieskiego.

Dziewczyna westchnęła i wybrała numer. Przyłożyła telefon do ucha, usłyszała sygnał. Jeden, drugi, a potem trzeci. Czwarty już się nie pojawił, usłyszała za to kobiecy głos, który wyrwał ją z transu.

- Halo? - powiedział niepewnie i zamilkł. Natalia była w szoku, nie wiedziała co powiedzieć. Milczała chwilę.

- To ja - Natalia... - odparła cicho i odsunęła telefon od ucha. Na ekranie wyświetlało się imię starszej siostry, nie pomyliła numerów.

- Ach, kochana! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zadzwoniłaś! To twój numer? Myślałam, że macie tylko telefon stacjonarny. Jak tam w szkole? - zalała ją mnóstwem pytań, na które młodsza nie chciała odpowiadać. Przewróciła oczami i westchnęła głęboko.

- Wybacz, chciałabym coś ustalić. - zbyła ją zdecydowanym tonem i czekała na reakcję.

- Ach tak? Zatem o co chodzi? Zamieniam się w słuch.

Natalia jeszcze raz ułożyła sobie wszystko w głowie, jednak wymyślony wcześniej plan rozmowy niespodziewanie zniknął. Myślami była zupełnie gdzie indziej, więc przez moment nie wiedziała co powiedzieć.

- Ja i Ivan sprzątamy dom, przeprowadzamy się. Niestety nie wiemy co zrobić z twoimi ubraniami i rzeczami osobistymi. Czy mogłabyś tu przyjechać i sama zadecydować? - zapytała jednym tchem i wyczekiwała na odpowiedź.

Po drugiej stronie Olena zaczęła to najwyraźniej z kimś konsultować, Natalia usłyszała bowiem głos jakiegoś mężczyzny, prawdopodobnie jej chłopaka. Dało się słyszeć kilka słów, a następnie długie milczenie.

- O której mam się zjawić? - zapytała w końcu, co w pewien sposób zszokowało Natalię, nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Myślała raczej o spotkaniu się za kilka dni lub nawet tygodni, a tu... dzisiaj?! Nie, nie była na to mentalnie gotowa, to takie nagłe!

- Cały czas jesteśmy w domu, przybądź kiedy zechcesz. - odparła nieśmiało gdy zdołała wykrztusić z siebie kilka słów.

- Dobrze, a takim razie zjawie się za około trzy godziny, bo mam coś jeszcze do załatwienia. Do zobaczenia. - powiedziała, a Natalia rozłączyła się nie kończąc rozmowy nawet zwykłym "dowiedzenia". Zazwyczaj zachowywała pełnię kultury, ale w tej chwili nie umiała nad sobą zapanować, strach był po prostu zbyt duży.

Odłożyła telefon i histerycznie wbiła paznokcie w obicie kanapy. Trzęsła się, sama nie rozumiejąc dlaczego. Przecież rozmawiała z siostrą, a sama pogawędka z punktu widzenia osoby trzeciej wydała by się nawet całkiem miła...

Opanowawszy drżenie wbiegła na schody aby jak najszybciej obwieścić bratu przyjazd Oleny. Gdy tylko znalazła się na górze weszła do pokoju Ivana, którego zastała stojącego obok biurka. Wyglądał na bardzo zaniepokojonego, jakby właśnie zobaczył ducha, ale nie miała zamiaru tym razem o wszystko go wypytywać.

- Rozmawiałam z siostrą. - powiedziała szybko i weszła do pokoju brata.

- Tak? I?

- Będzie tu za trzy godziny. - odparła i zerknęła na Ivana pełna obaw. Wiedziała bowiem o prawdopodobnej traumie z ich ostatniego spotkania i fakcie, jakoby bardzo, bardzo nie chciał widzieć najstarszej z nich.

- Dobrze, załatwimy to szybko, przynajmniej nie będziemy musieli stać w miejscu. Cieszę się, że zgodziła się przyjechać. - oznajmił wesoło, jednak Natalia zauważyła w jego postawie pewną fałszywość, nieszczerość.
Coś zakuło ją w serce, w dziwny sposób zabolało. Czyżby jej nie ufał, a może coś ukrywał?
Gdyby nie pośpiech i sytuacja w jakiej się znaleźli zapewne wypytała by brata o powód jego niepokoju, jednak tym razem z ciężkim sercem musiała sobie odpuścić. Pozostało tylko czekać na przyjazd Oleny.

***
Na zewnątrz było jeszcze widno, gdy przed dom podjechało granatowe auto. Ze strony kierowcy wyszedł wysoki, postawny mężczyzna o śniadej karnacji, a z miejsca pasażera trochę niższa od niego kobieta o blond włosach i krągłych kształtach.
Ich obecność jako pierwsza zauważyła Natalia, która stała wtedy przy oknie w pokoju siostry. Na ich widok przeraziła się. Miała bowiem nadzieję, że odwołają wizytę i spotkają się kiedy indziej. Niestety, wszystko poszło nie po jej myśli...

Ivan przebywał wtedy na parterze domu i dorzucał drewna do kominka. Nucił pod nosem melodie znanej kołysanki, gdy zaskoczył go niespodziewany dźwięk. Zląkł się, usłyszawszy wyraźne pukanie do drzwi. Przez chwilę słuchał ciszy w nadzieji na pojawienie się Natalii, jednak młodsza siostra najwyraźniej nie miała zamiaru zejść na dół i powitać gości za niego.
Podniósł się z klęczka i chwilę później przekroczył próg kuchni. Idąc do drzwi wejściowych starał się opanować emocje. Z sekundy na sekundę narastał w nim niepokój, dłonie drżały, a chód przypominał niepewne kroki człowieka po "kilku głębszych".
Po krótkim zastanowieniu pociągnął za klamkę, a jego oczom ukazała się dawno nie widziana Olena w towarzystwie jej chłopaka.

- Witaj, Ivan. - powiedziała chłodno, a brat nie mogąc się zdobyć na żadne słowa po prostu usunął się z drogi. Sadik uśmiechnął się lekko w stronę przyszłego szwagra, co jednak nie zostało odwzajemnione.

- Oleno. - Natalia zeszła po schodach i spojrzała na siostrę krytycznie. Obie wyglądały wtedy na tyle przerażająco, że Ivan i Sadik zerknęli po sobie niepewni.

- Natalio! - starsza uśmiechneła się czule i pobiegła w jej stronę, po czym gwałtownie objęła dziewczynę. - Niemal cię nie poznałam, tak bardzo się zmieniłaś! Tęskniłam za tobą, opowiedz mi natychmiast jak ci się układa w życiu. - powiedziała nie wypuszczając siostry z objęć.

Natalia czuła się skofundowana, nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Zapamiętała siostrę jako mściwą, przerażającą osobę o kamiennej twarzy, tymczasem okazała się ona... całkiem miła. Mimo żalu jaki żywiła do Oleny nie umiała się na nią długo gniewać, zwłaszcza widząc jej szczery uśmiech.

- Kiedy indziej wszystko ci opowiem. Powód twojej wizyty jest inny... - odparła smutno, na co uśmiech Oleny zniknął.

- Ah tak, faktycznie... - wyszeptała zawiedziona, jednak zaraz się rozpogodziła. - W takim razie spotkamy się któregoś dnia na mieście, a teraz wypełnijmy powinności - to powiedziawszy weszła z Natalią po schodach na piętro domu, a następnie wkroczyła do jej dawnego pokoju.

W momencie gdy kobiety głośno rozmawiały i pakowały rzeczy, Ivan siedział na parterze. Sadik nie wiedząc co ze sobą zrobić wrócił do samochodu, zostawiając chłopaka samego. Blondyn w zupełnym bezruchu gapił się na ścianę, podczas gdy w jego głowie miał miejsce istny armagedon. Wszystkie straszne wspomnienia, trauma i alkoholizm, krzyki cioci, próba samobójcza, dręczenie w szkole i chłód oraz obojętność w domu... to wszystko powróciło w momencie, gdy tylko usłyszał głos starszej siostry.

Nagle zapomniał o wszystkim, wspomnienie mienionego dnia przesłoniła ciemność. Tuż przed nim jak spod ziemi wyrósł Gilbert, który śmiejąc mu się w twarz wskazywał na niego palcem. Jego szkarłatne oczy wybijały się z otaczającej ich czerni, która zdawała się pochłaniać ciało Ivana. Nagle chłopiec zniknął, a na jego miejscu pojawił się Feliks w towarzystwie Torisa. Brunet stał za polakiem, a w jego oczach dało się dostrzec strach, wręcz przerażenie. Zerkał w stronę Ivana z obawą, i coraz bardziej odsuwał się w cień. Blondyn za to patrzył na rosyjskiego kuzyna z obrzydzeniem, postawą i ułożeniem ciała zdawał się próbować chronić stojącego za nim Torisa. Milczał, ale jego wzrok mówił wszystko. Nie było w nim ani za grosz szacunku do niedoszłego oprawcy, gdyby mógł zapewne rzucił by się na niego.
Ivanem wstrząsnął dreszcz, kuzyn z przyjacielem zniknęli, a na ich miejscu pojawiła się ciocia Wanda z wujkiem Mieszko. W tle zauważył spłoszonego Jakuba i uważną Radmiłę, którzy wycofywali się, powoli znikając w nieskończonej czerni. Ciotka ewidentnie była wściekła, jednak z jej oczu ciekły łzy, które spływały po policzkach i znikały w momencie kontaktu z ciemnością. Wujek trzymał ją za rękę, ale ta wygrażała pięścią w stronę Ivana, jednocześnie próbując tłumić płacz. Wyglądała beznadziejnie, przez jej żałosny widok Ivan sam zaczął szlochać. W dzieciństwie, zanim zrozumiał jak bardzo wszystkich ranił, nie myślał, że to on był powodem jej rozpaczy...
Nagle wszyscy zniknęli. Chłopak pomyślał wtedy, że to już koniec, jednak w tamtym momencie tuż przed jego oczami pojawiły się rozmyte widma rodziców. Nie mógł dojrzeć ich wyrazów twarzy, bowiem spowijał je mrok, jednak domyślał się jakie emocje mogły ich ogarniać.
Nie patrzyli na niego, stali odwróceni bokiem, nie ruszali się.

- M-Mamo, tato! - zawołał chłopak i wyciągnął rękę w ich stronę, jednak ci jakby zaczęli się oddalać. Oczy Ivana zaszły łzami, czuł rozpacz w, jak mu się zdawało, jej czystej postaci. Co to miało znaczyć? Czyżby zbyt mało się starał, nie wystarczająco żałował za grzechy i błędy życiowe? Czemu wszystkie jego próby poprawy okazywały się bezwartościowe? Czy może... było już dla niego za późno?
- Z-Zaczekajcie! - zawołał z całej siły, jednak ci w dalszym ciągu się oddalali. Serce wyrywało się mu z piersi, dlaczego nie umiał ich zatrzymać? Z jakiego powodu byli tak daleko?
Zrezygnowany zakrył twarz rękoma i otarł łzy. Ciecz na jego dłoniach była krwisto-czerwona.

- Chcieliśmy dla was jak najlepiej... - usłyszał kobiecy szept, a chwilę później poczuł przeszywający go na wskroś chłód.

Gdy tylko otworzył oczy cała ciemność zniknęła, ponownie znajdował się w salonie. Przed sobą widział stosy pudeł i kawałek jasnej ściany, po lewej stronie zauważył otwarte na oscież drzwi wejściowe.

- Szybko nam poszło, prawda? - usłyszał znajomy głos i odwrócił się w stronę jego właścicielki, którą była Natalia.

- C-Co? To już? - zawołał i gwałtownie wstał z kanapy. Nadal miał z tyłu głowy konieczność zapytania o znalezione wcześniej papiery.

- No... tak. Olena właśnie wyszła. - powiedziała dziewczyna obojętnie, i udała się do kuchni.

Blondynem wstrząsnął dreszcz. Nie, nie mógł stracić tej jedynej okazji!
Pędem wbiegł po schodach i już po chwili znalazł się w swoim pokoju. Jednym ruchem wyjął z biurka kilka kartek, a następnie wrócił na parter. Przez otwarte na drzwi zauważył stojące przed domem auto, w którego kierunku bez wahania się rzucił.

- Nie zmarnuję mojej szansy, na pewno nie tym razem!

*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *
Ogólnie to przepraszam że tyle się zeszło z rozdziałem, bo prawie miesiąc, ale od jakiegoś czasu bardzo brakuje mi weny, i piszę tak naprawdę zmuszając się.
Nie wiem ile to jeszcze potrwa. Mam nadzieję, że mi wybaczycie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro